Majutek24
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Majutek24
-
O ile dobrze zrozumiałam, to była go nie chce? Wiesz, moim zdaniem sytuacja jest zbyt skomplikowana i oni (on i była) sami nie wiedzą, czego chcę. Kolejne dziecko nie bierze się znikąd. Moim zdaniem powinnaś o nim zapomnieć, bo wplączesz się w coś, w czym nie będziesz szczęśliwa.
-
A ja widzisz odwrotnie. Mam (być może błędne) przekonanie ( a może intuicję), że jeśli wróci to już niczego takiego nie będę musiała się obawiać. Nie wiem, skąd we mnie taka silna "wiara w to". Ale znam Go bardzo dobrze, i wiem, że jeśli podejmie taką decyzję po rozstaniu, to już będzie pewne. Co innego, gdy rozmawiał o tym ze mną, czy tam z kimś, nawet jak sobie kilka dni chciał to przemyśleć, ale byliśmy cały czas razem, nic "Nam" nie zagrażało. A co innego, gdyby wrócił już po odejściu.
-
antiochia26 moim zdaniem powinnaś poczekać. Rozmawialiście w poniedziałek, dziś dopiero piątek, więc On nawet nie zdążył zatęsknić, poczuć, że Cię przy nim nie ma tak na dobre. Wydaje mi się, że smsem też zorientuje się, że to było specjalnie nie pomyłka.
-
Moim zdaniem kapnie się, że to nie przypadek. Z resztą, chce Ci się bawić w takie gierki?
-
Dzięki :* Będzie na pewno.. z Nim, lub bez, ale będzie dobrze :) Choć wolałabym z :)
-
Tak zniknęłam mu właśnie z oczu od początku tego tygodnia, i mam zamiar nie pokazywać się co najmniej do niedzieli/poniedziałku. Nie wiem po co mi takie gierki :/ Chcę chyba dać mu szansę (o ile On jej chce, ale może się boi) na powrót, ale jednocześnie nie chcę czekać i łudzić się przez następny miesiąc, dwa. Dlatego mam nadzieję, że odezwie się w przyszłym tygodniu (może życzenia na dzień kobiet, czy coś) ja mu powiem co mam do powiedzenia i zamknę ten rozdział. Będzie chciał to wykorzysta to co powiem i wróci, nie będzie chciał to nie, a ja przestanę się łudzić.
-
Zdaję sobie sprawę, że macie rację. Tylko nie tak prosto mi po takim czasie tak po prostu wykreślić Go ze swojego życia. Uważam, że każdy w życiu może popełnić błąd, zagubić się, ale zauważyć ten błąd i próbować go naprawić. Raz, nie co miesiąc czy co rok. I bardzo bym chciała, żeby tak było w moim przypadku, ale zdaję sobie sprawę, że to bardzo mało prawdopodobne. Nie wiem czy potrafiłabym z nim być, zaufać mu, że znów tak się nie stanie. Ale wiem, że póki co jeszcze tego chcę. Wiem, że dopóki nie mam wątpliwości co do tego czy chcę wrócić ten ewentualny powrót nie miał by sensu. Bo kierowałabym się uczuciami, emocjami a nie racjonalnym myśleniem. Ja o tym wszystkim wiem :( tylko, że póki co tak mi łatwiej. Eliminować go ze swojego życia "po trochę". Ale wiem, też że nie chcę tak żyć cały czas - nadzieją.
-
Różnie można to interpretować. Albo że nie odzywa się, bo nie zależy - nie chce być ze mną i nie interesuje go co się u mnie dzieje, wykreślił mnie ze swojego życia całkowicie. Albo nie odzywa się, bo nie chce być ze mną i nie chce, żebym sobie robiła nadzieję. Druga wersja jest dla mnie bardziej prawdopodobna. Ale prócz tych racjonalnych i prawdopodobnych wyjaśnień mam też w głowie 100 innych :(
-
Co u Was? Jak rozwija się sytuacja? Wiecie co Wam powiem. Zazdroszczę Wam, ze do Was piszą Wasi ex.. serio :( Chyba nie potrzebnie robię sobie przez to nadzieję, że i "mój" się odezwie. W ogóle mam nadmiar myśli i już takie kombinacje przychodzą mi do głowy, że sama sobie się dziwię. Kiedy mieliśmy "ciche dni" mój przyjaciel mi powiedział, że to widać po moim zachowaniu na GG. Że wchodzę, wychodzę, zaraz wracam, dostępny itp dam opis, po 10 minutach zmieniam (nawet nie opis dotyczący sytuacji, tylko jakikolwiek). Po prostu, że zachowuję się inaczej i widać, że nie wiem co ze sobą zrobić. Mój były przeważnie nie miał opisów, 95% był "niewidoczny" a teraz od kilku dni opisy, cały dzień widoczny na GG (mimo, że wiem że pracuje, więc raczej nie gada z nikim bo nie ma jak). Opisy w stylu "ale dziwne". A ja zamiast olać to, wykasować go na zawsze z listy już mam w głowie myśli, że może i On się tak zachowuje nie wie co ze sobą zrobić itp. Miga zmienia statusy i opisy... Eh powaliło mi się w głowie już od tego natłoku emocji, że w ogóle analizuję takie banały :(
-
Moim zdaniem, gdybyś nie miała wątpliwości co do powrotu byłoby źle. Decyzje podejmowałabyś pod wpływem uczuć i emocji, ale skoro masz wątpliwości, to znak, że myślisz racjonalnie.
-
Kafeterianko, już ja nie mam co dodać - dziewczyny wszystko napisały. Moja rada - podążaj za intuicją i nie rób nic wbrew sobie. Nie masz ochoty to nie odpisuj, nie odbieraj, jeśli będziesz miała, to to zrób. Nie wracaj od razu. Nawet, jeśli od razu będziesz wiedziała, że chcesz wrócić - niech On o tym nie wie. Niech da Ci kilka dni na zastanowienie itp. Drożdżyk - wydaje mi się, że On traci grunt pod nogami. Był pewny, że będziesz cierpiała bez niego, będziesz załamana pisała jak go kochasz itp. a tutaj widzi, że żyjesz swoim życiem i sobie radzisz bez niego. Nie wiem po co to robi, po co pisze po rozstaniu, chce Cię wciągnąć w jakąś "słowną grę"? Nie wiem :/
-
Wiesz, mi nie jest wcale trudno wytrwać w nieodzywaniu się. A to z bardzo prostego powodu. Co miałabym mu powiedzieć? Nie chcę go o nic prosić, rozmawiać o tym co było też nie (chyba, że wchodził by w grę powrót, tylko w takim wypadku), rozmawiać jak z kolegą co słychać itp. nie potrafię póki co. Więc mnie nawet nie kusi, żeby się do niego odezwać. Chciałabym żeby to On się odezwał, bo jak to zrobi ja postawię sprawę jasno, to mam nadzieję że rozwieją się moje złudzenia i będzie już tylko lepiej.
-
Ja z jednej strony też, ale z drugiej... było mi z nim dobrze. Chcę to pamiętać, mieć dobre wspomnienia tylko nie cierpieć. Ale tak się chyba póki co nie da, ale wiem że z czasem będzie lepiej.
-
Cześć dziewczyny. Jak tam mija dzień? U mnie dziś średni humor, ale na szczęście dzień już się kończy, mam nadzieję, że jutrzejszy będzie lepszy.
-
Idę spać dziewczyny. Dobranoc, 3majcie się :)
-
Nie masz za co :)
-
Wiem, łatwiej żyć nadzieją. Ja też póki co się nią karmię. Ale wiem, że jak się odezwie, to postąpię właśnie tak, jak napisałam. Bo ile można żyć nadzieją? Kiedyś trzeba sobie samemu wyznaczyć granicę. My Ci tu radzimy co my byśmy zrobiły, ale prawda jest taka, że przede wszystkim nie rób nic w brew sobie. Tylko najpierw na spokojnie bez emocji (na tyle na ile to możliwe) przeanalizuj co rzeczywiście jest dla Ciebie najlepsze, czego chcesz - podejmij taką decyzję jak będziesz miała dzień lepszy, a nie właśnie gorszy, a później tylko się jej trzymaj. "Tylko". A jak będziesz miała gorszy dzień, będzie Cię kusiło żeby się odezwać, albo żeby napisać coś konkretnego to napisz smsa ale nie wysyłaj. Albo zajmij się czymś szybko. Zacznij grać w karty an kurniku z koleżanką, czy coś - byle przeczekać te gorsze godziny.
-
Dlatego właśnie urwij kontakt...
-
Niestety nie wiemy co mu siedzi w głowie :/ Dlatego moim zdaniem najprostszym rozwiązaniem jest napisanie w prost. Nie potrafię Cię traktować jak kolegi. Uszanuj to i nie kontaktujmy się. Tyle. Nie wydaje mi się to hańbą, czy czymś takim. W końcu piszesz do kogoś, kto jeszcze niedawno był jedną z najbliższych Ci osób, i Ty mu także, na pewno zrozumie.
-
Nic się nie stało, po prostu miałaś gorszy dzień. Ja bym na Twoim miejscu mu napisała, bo to facet, On może się nie domyśleć, że skoro sama nic nie piszesz to nie chcesz kontaktu. Generalnie lubię grać w otwarte karty, temu tak mówię. Takim postawieniem sprawy On będzie wiedział, że coś do niego czujesz (i jeśli chciałby wrócić to poszedł by za ciosem), a dla Ciebie dalszy kontakt z jego strony będzie już o tym świadczył. A jeśli nie będzie chciał wrócić, nie będzie dalej się kontaktował to też będziesz miała jasną sytuację i nie głowiła się interpretowaniem intencji jego smsów itp.
-
Ja też przeważnie słyszę "dobrze, że teraz a nie miesiąc czy dwa po ślubie", albo że "i tak długo byliście razem". Dobija mnie takie "pocieszanie".
-
Wiesz ja mam taki plan jeśli "mój" się odezwie. Że pogadam dosłownie chwilkę normalnie - co słychać itp. będę miła, ale jeśli rozmowa zacznie się przedłużać (lub jeśli odezwie się drugi raz) to mu powiem, że chcę żeby wiedział, że nie mam do niego żalu. Że mam same pozytywne uczucia w stosunku do niego, i zawsze będzie mi bliski, i jeśli by kiedyś potrzebował mojej pomocy to zawsze może na mnie liczyć, ale że nasz kontakt chcę ograniczyć tylko właśnie do takich awaryjnych sytuacji. Że nie potrafię go traktować jak kolegę i nie będę udawać, że jest inaczej. On będzie miał jasną sytuację i ja. Tobie radzę zrobić to samo, lub coś podobnego.
-
Kolega się znalazł :) Co prawda jest w szpitalu, ale nic jego życiu nie zagraża. Przynajmniej tutaj dobre wieści :)
-
drożdżyk, a co u Ciebie nie tak? Coś się zmieniło, mieliście kontakt, czy po prostu gorszy nastrój? Pisz, jesteśmy po to, żeby się na wzajem wspierać! Może zarazisz się trochę od nas tym optymizmem :)
-
Ja też uważam. Nawet nie chodzi o upokarzanie się, ale nie proś go o nic. On musi sam zrozumieć, dojrzeć do decyzji. Moja rada co do uczuć - "let it be" pozwól im płynąć przez siebie. Nie walcz z nimi, bo jest jeszcze gorzej. To normalnie, że się cierpi, nie normalny byłoby przejście nad tym do porządku dziennego. 3maj się i pamiętaj - nie my pierwsze, nie ostatnie. Będzie dobrze :*