Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

27marzenka27

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. dziewczęta, dziś wchodzę na wagę a tu 91,9 kg jestem na diecie 3 tygodnie i zaczęłam z pułapu 97 kg. byłam na kapuściance, kończę 10 dniową a teraz zaczynam dukana, jak sądzicie ile uda mi się schudnąć do 7 sierpnia?? Boshe, tak mi się marzy choćby te 70... pozdrowienia od nakręconej optymistki... p.s. Babeczko, gratuluję nowej pracy, spisuj się dobrze :* ;p
  2. hej dziewczęta, mało piszę, bo mało czasu mam, praca i jestem zabiegana, ale tym nie omieszkam się pochwalić, wchodzę na wagę po pracy i dziś na zobaczyłam 93,2 kg !!! jupi!!! pozdrawiam czytam, ale rzadko teraz będę pisać :*
  3. hej kobiety :D zaczęłam niedawno nową pracę i nie mam na nic czasu, dieta stoi nadal w miejscu i zaczynam się zastanawiać nad głodówką chociaż 1 dzień, bo nawet picie samych kefirów przez 2 dni nie pomogło. :(
  4. Pebi, wysłałam Ci zaproszenie na Vitalii ;p
  5. hej dziewczęta, jak samopoczucie?? Babeczka, jak wytrwałość podczas imprezowania?? Byliśmy wczoraj z moim przyszłym u znajomych na kartach i powiem Wam, że to był dla nas sprawdzian. Częstowali nas piwem, kanapkami, chipsami i innymi pokusami, ale Bogu dzięki nie daliśmy się tym diabelskim zapędom ;p ale za to ulegliśmy promo w Auchanie, kupiliśmy wagę (nową!!) z pomiarem tłuszczu i mięśni i wody. I powiem Wam, że niby fajny bajer, ale nie wiem czy potrzebny, ale waga nie była droga, więc nie żałuję. jeszcze 2 dni męczarni na kapuściance i zaczynam 10 dniową, już nie mogę się doczekać odmiany po tej zupie, choć muszę Wam powiedzieć, że 3 kilo już za mną, jupi!!! :D ale za to przez 10 dni nie zjem żadnych owoców... ech te diety, ciągle jakieś poświęcenie... ale wiem, już, że później zaczynamy dietę poleconą przez Babeczkę... Pozdrowienia :*
  6. kryzys zażegnany, ale coli nie chcę pic, wolę tą okropną kaszkę z błonnikiem herbapolu, prawie dobra jest, jak mnie do słodkiego ciągnie ;p dobrze, że dołączyłam do Was drogie Panie, bo sama chyba bym wymiękła. Pozdrowionka
  7. Hej Babeczko, no właśnie tak zrobiłam, dałam porę ;p mam nadzieję, że wytrzymam, módlmy się.... mam słomiany zapał i do tego niedługo @... oj będzie to wojna sama ze sobą
  8. Pebi, dzięki za linka, a dokładnie o które ćwiczenia Ci chodziło?? Na tym zdjęciu ważysz 74kg?? ja powiedziałabym, że jakieś 55-60 kg, super wyglądasz...
  9. mam tachykardię czyli przyspieszony puls i byłam kiedyś u kardiolożki, która powiedziała, że najlepszy sposób na schudnięcie bez efektu jojo to zmiana stylu życia. powiedziała mi, żebym nie jadła nic mącznego, nic słodzonego, żadnych napoi słodzonych, żadnych sosów ani ketchupu ani majonezu warzywa i owoce bez ograniczeń i przede wszystkim ruch, więc teraz to stosuję. Dokładam do tego jeszcze 6 weidera + jakiś wspomagacz pod postacią leku hamującego apetyt, mam nadzieję, że się uda. Mój facet też razem ze mną jest na diecie. Nigdy nie byłam chudziutkim dzieckiem, zaczęłam dorastać w wieku 9 lat i jako 14 miałam kobiece kształty, czyli okrągłe biodra i duży biust. w liceum dobiłam do 86 i stwierdziłam, że koniec z tym, zaczęłam głodówkę. Najpierw zrezygnowałam całkowicie z kolacji, później w połowie ograniczyłam obiad, później zrezygnowałam z niego całkowicie, by później zrezygnować nawet ze śniadania. Jadłam 1 -2 jabłka dziennie i miałam z tego powodu wyrzuty sumienia, biegałam po schodach jak wariatka. Matka kazała mi pi chociaż soki, zaczełam więc pic 2 Kubusie 0,75l. Zrobiłam się żółta. Pielęgniarka powiedziała mi, że jak nie zacznę jeść i nie odstawię Kubusiów, to dostanę marskości wątroby. Przestraszyłam się i zaczęłam jeść domowe obiadki. Później przed studniówką zaczęłam znowu się odchudzać i byłam na diecie kopenhaskiej, przeciągnęłam ją przez 2 m-ce, schudłam 25 kg... Na studniówce zjadłam może 2 łyżki rosołu, miałam pełny żołądek i rzyga mi się chciało bo odwykłam od normalnego jedzenia. Później wyjechałam do większego miasta na studia i tam poznałam mojego przyszłego męża, na studiach więcej się imprezowało niż jadło, dieta się utrzymywała, zaczęłam palić. Zaczęliśmy pomieszkiwać w akademiku razem, szybkie obiady, bo szkoda czasu na jedzenie, więc szybkie fryty prawie codziennie powoli robiły swoje. Na początku naszej znajomości ważyłam jakieś 60 kg przy wzroście 165 cm, więc może nie wyglądałam super szczupło, ale rozmiar 40 był dla mnie. jesteśmy ze sobą 7 lat i jakoś przez ten czas akceptowałam siebie, rzuciłam palenie i wtedy przybyło mnie bardziej. On tez był szczupły, gdy go poznałam, ale przez ten czas jakoś pojawił się brzuszek, więc ja też nie czułam się źle. Pewnie byłoby gorzej gdyby on był szczupły i mi wypominał moją wagę i wygląd, ale Bogu dzięki tak nie jest. 2 tygodnie temu nastąpił przełom. wybrałam się do salonu sukien ślubnych i zaczął się problem. Może i sukienki się znalazły, ale takie, które mi się podobały nie były dla mnie, ponieważ były zbyt "miękkie" czyli bez gorsetowego stelażu i było widać mój duży brzuch. Zostałam zmuszona do sukienki, której nie chciałam czyli standardowej spódnicy z gorsetem. wymyśliłam sobie bolerko i to był gwóźdź do trumny, ponieważ okazało się, że noszę rozmiar 46 a od rozmiary 42 doliczane jest 4% ceny.... i tu się załamałam :( i teraz jestem w tym miejscu, chcę to zmienić, pojechać w podróż poślubną i chwalić się zdjęciami z nad morza, czuć się dobrze i wiedzieć, że podobam się nie tylko mojemu mężowi...
×