Ewa, 33
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Ewa, 33
-
ja używam suszonej włoszczyzny, nie wiem, jakiej firmy, ale tam sa duże kawałki i widać, co jest (najczęściej do duszenia mięsa i gulaszu, bo nie chce mi sie warzyw siekać surowych (twarde są :( ) a mieszanki gotowe przypraw mam z firmy zaraz, lecę do kuchni Elmar kupuje je w jednym sklepie w ilościach hutrowych i mam na jakiś czas zapas nie ma w nich nic podejrzanego, nawet soli :)
-
hmm... czytałam czytałam i nie wyczytałam, w niedzielę będe w sklepie, to przeczytam jeszcze raz skład tej vegety natur, bo mam przesypane do pojemniczka i wyrzucone opakowanie cholercia a moze chociaż ma malutko tego ekstraktu? ;) a co do pieczonego mięsa - to jest naprawdę bardzo proste, robi się samo - posypać, wrzucić, wyciągnąć ew. można zapeklować na noc w przyprawach/ziołach, będzie bardziej aromatyczne
-
skąd ja to znam: czarne zupy i czarne jajecznice... :)
-
a co do męża - mężczyźni mają zwykle słabszy węch i smak, więc muszą walić wszystkiego do bólu, żeby czuć jakikolwiek smak (chociaż np. mój M. mógłby w ogóle nie solić potraw, ale za to pieprzy na maksa;) ) poza tym upodobania kulinarne kształtowane przez lata nie są łatwe do zmiany
-
tradycyjną vegetę kiedyś w małych ilościach, teraz w ogóle odkryłam vegetę natur, która składa się z soli i przypraw, żadnych glutaminianów, gum guar, izodynianów sodu itp. - tę stosuję od czasu do czasu, np. do pieczenia mięś na kanapki właśnie - dodaję do wody na dno naczynia
-
od dołu jest trochę ugotowane ale z wierzchu przypieczone gratuluję wypieku :)
-
nie ma za co :)
-
kamyczki na dno to drenaż, nie daję pod zioła, które schodzą mi szybko, np. bazylia - szkoda zachodu; te, które mam długo, np. rozmaryn - mają drenaż tak jak napisałaś - po zakupieniu tych lichoradek w markecie przesadzam je od razu do większej doniczki i dobrze podlewam doniczki można wsadzić do osłonek, albo nie, to juz zalezy, jakie te doniczki są - czy ładne, czy nie za bardzo do każdego podlewania daję odżywke naturalną, typu biohumus - w płynie teraz, gdy są mrozy - pamiętaj o dobrym zabezpieczeniu roślin w czasie transportu - inaczej przemarzną i zdechną doniczki trzeba owinąć w grubą warstwę papieru, np. gazet i jak najszybciej przewieść do domu - nie otwierać od razu, tylko po jakimś czasie, żeby delikatnie przeszły zmianę temperatury
-
zapomniałam jeszcze - bo jak robie na kanapki to nie dodaję (kanapki do pracy zabieram) ale na pieczeń w domu to bardzo fajnie smakuje mięso pieczone z czosnkiem (z praski albo w plasterki i obłozyć nimi mięso)
-
może i trzeba, ale ja nie obracam :) nie chce mi sie w ten żar rąk wkładać i się babrać z gorącymi naczyniami/piekarnikiem nie obracam na górze zrobi sie skorka, na dole nie i tyle naczynie żaroodporne mam z przykrywką
-
a ja mam nadzieję, że M. nie zapomnial o ziemniakach, których mi wczoraj do zupy zabrakło i juz je kupił, ugotowal i dorzucił do grochówy bo jak nie - to zupa-krem, czyli głodówa... :)
-
nie widziałam żadnych szynek myszek .... ale jak surowe, to pewnie sie nadają
-
nie ma za co do pieczenia nadaje się jeszcze schab (ale jest suchy, choć dietetyczny :) ) i szynka (ale lepiej w siatce, bo nie zawsze w sklepie ładną kulkę wytną)
-
nie, tatara nei robię jakoś surowe mięso nie przechodzi mi przez gardło nawet tzw. krwiste kotlety rózne też nie a co do pieczonej wędliny - najprościej - kawałek karkowki, mi na 3 osoby na tydzień wystarcza ok. 1,20 kg kupujesz, obsypujesz przyprawami, jakie lubisz lub masz (np. gotowe mieszanki do pieczeni, kurczaka, ryb czy jakie tam masz, albo oddzielnie - papryka, tymianek, ziola prowansalskie - to juz własna inwencja), solisz na dno naczynia żaroodpornego sypiesz sól i pieprz (albo vegetę natur), wlewasz półszklanki wody, wkladasz mięso, przykrywas zi pieczesz taki kawałek jak napisałam, to ok. 1,5 godziny na 180-190 stopni wyłaczasz, zostawiasz do ostygnięcia na zewnątrz, wyciągasz z naczynia (sosik można potem do czegoś użyć, zaprawiony smietaną jako sos do ziemniakow, albo można dodac do bigosu/spaghetti/gęstych zup) mięso wędruje do lodówki i w folii aluminiowej przez tydzień masz dobra wędlinkę, nie sliską, nie słoną, nie sztuczną
-
taka siatkę nabyłam na wiejskim targu, myślę, że można na zwykłym miejskim rynku gdzieś przy wędlinach/art. gosp. miejskiego zapytać od kilku lat nie jemy w domu kupnych wędlin, tylko sama piekę różne do tej pory albo pieklam je luzem, albo związywałam sznurkiem, teraz np. szynkę (która jest w luźnym kawałku) będę piekła w tejże siatce a co do pracy - jestem informatykiem, więc nie będę się wypowiadać na tematy medyczne, niezaleznie od tego, gdzie pracuję
-
Skoro wiesz, gdzie pracuję, to wiesz też, na jakim stanowisku chyba, czy też g.. wiesz?
-
no to sory, ale w niewykończonym to nie chcę mieszkać, dzieki za propozycję, ale nie skorzystam
-
nie byle jaki to jeden dom kosztuje więcej niż 2 mln popatrz sobie na ceny prawdziwych domów a nie typowych podmiejskich kloców na mikroskopijnej działce, gdzie sąsiad sąsiadowi w garnki zagląda
-
a dzisja gotuję grochówe na jutro i pojutrze a co do domu z ogródkiem, chętnie przyjmę jakieś 2 mln na odpowiednią działkę i domek wg własnego projektu podać ci konto?
-
ale te jego opowieści sa dośc ciekawe jedno tylko mi się nie podoba, że tak w 100% potępia postęp cywilizacyjny i w 100% popiera tradycję 10 minut narzekał, jak to źle go gps naprowadzał i jak to niedobrze, że remontuje się stare kamienice trochę przesadza ale ogólnie fajny z niego gościu
-
nie korzystam, czasem zajrzę, ale bardziej w ciekawości niż po przepis ta książka, która teraz wydał, nie jest ksiązką kucharska, tylko podrózniczo - autobiograficzno-historyczną trudno ja zaklasyfikować to takie gawędy o różnych miejscach i smakach przy okazji
-
nie, nie był narąbany jakoś nie zauważyłam, żeby miał zadatki na pijaka za to głos ma obłędny
-
wiem wiem, musisz bo inaczej się udusisz
-
a, wczoraj byłam na Makłowiczu - mial promocję książki w fajnej kawiarni miły gościu
-
a u mnie gulasz z łopatki dzisiaj, paprykowy mocno a tv jest lcd