Też obecnie przechodzę przez podobną sytuację jak opisywane powyżej. Powiem Wam jedno, drodzy koledzy: chociaż to boli, jak cholera, niezależnie od tego, jaki by był dokładny powód, trzeba żyć dalej. Bagaż wspólnych wspomnień, które się ma, jest niesamowity, można śmiało powiedzieć, że wiele z nich zmieniło nasze życie, gdybyśmy chcieli wymazać to wszystko w sensie skreślić, cofnąć się o te pare lat i sprawić by tego w ogóle nigdy nie było, prawdopodobnie po prostu by się nie dało, bo nie dopuścilibyśmy do siebie takiej możliwości. Obecnie ja jestem w fazie "przerwa", po ponad trzech latach bycia razem, nie do końca nawet wiedząc i rozumiejąc, dlaczego tak przerwa, albo schyłek. Latach co najmniej niezwykłych, pięknych, po prostu cudownych, niezależnie czy było dobrze, czy czasem źle. Ale nie możemy oszaleć, moi drodzy. Trzeba żyć dalej, czerpać z tego życia, każdy na swój sposób, jeśli kochasz imprezy to chodź na jeszcze lepsze, jeśli kochasz spacery, spaceruj jeszcze więcej. Żyjmy dalej, bo bardzo krótkie jest to życie, a jest tak piękne, jak piękne były te wspólne chwile. Dajmy czasowi wszystko zweryfikować, nie można ciągnąć związku na siłę, chociażby i bardzo wielka była nasza miłość i troska do tej osoby. Czas pokaże wszystko, jeżeli w tej drugiej połówce ciągle tli się uczucie, a zostało zmącone, stłamszone czy zakłócone przez cokolwiek, albo kogokolwiek, to na pewno prędzej czy później wróci do nas, bo miłość zawsze wraca, jeśli jest prawdziwa. Ja wierzę, że wróci, bo tego chcę, ale jeśli nie? Żyje się dalej, tym bardziej, jeśli mam 20 czy 30 lat... tyle jeszcze przed nami koledzy. Życie przeszłością ciągnie nas do tyłu, a przecież jeżeli nasza połówka wróci, to będziemy te kilka kroków dalej w naszym życiu, niż jeśli okaże się że nie wróci, a my staliśmy w miejscu bądź cofaliśmy się w smutku. Tak czy tak staniemy przed którymś z tych faktów. Żyjmy dalej, to jest mój apel do Was wszystkich. Chociaż to bardzo trudne, wręcz wydaje się niemożliwe. Ale jeśli prawdziwie kocham, pozwolę jej odejść, jeśli na prawdę tego chce, potrzebuje. Jeśli ona na prawdę kocha mnie, przezwycięży tę przeszkodę i wróci. Jeżeli nie mam sobie nic do zarzucenia, wręcz przeciwnie, wiem, że jestem i byłem wobec niej fair a nawet dużo więcej i lepiej, to śmiało i z podniesionym czołem mogę iść dalej, bogatszy o to doświadczenie i te wszystkie piękne wspomnienia, które zostaną już tylko dla mnie. Pozdrawiam Was gorąco, bądźmy silni i nie bójmy się żyć dalej, bo co ma być i tak nastąpi, a samodestrukcja nie za bardzo nam pomoże w kroczeniu dalej przez nasze życie.