autumn.wind
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Reputacja
0 Neutral-
Ahhh chciałam coś wtrącić w temacie zmian wartości odżywczych produktów po obróbce. Kaloryczność się nie zmienia, ale może się zmienić indeks glikemiczny. Jeśli ktoś na niego zwraca uwagę, to zna takie sztandarowe przykłady jak np marchewka, która na surowo jest bardzo zdrowa, natomiast ugotowana powoduje skoki insulinowe i niestety nie wpływa dobrze na gospodarkę glukozy i nasze uczucie głodu. Ja osobiście nie kontroluję IG i jestem zwolenniczką liczenia kalorii, ale znam osoby, które bardzo stosują się do diety montignaca i mają się całkiem całkiem :)
-
Witajcie! Oj, imprezy są trudne gdy się jest na diecie. Ja miałam ich ostatnio za dużo:p Ale i tak moja waga jest całkiem fajna :) Chciałam do świąt zejść poniżej 56,5 kg i mam szanse! Oczywiście święta wszystko zaprzepaszczą, ale co tam. Robicie tu podsumowania. Chyba wypadnę najbardziej blado, bo w czasie ponad dwóch miesięcy straciłam ok 4 kg. Niektóre z Was chudną tyle przez dwa tygodnie. No ale nie mam wobec siebie niemożliwych wymagań, znam się:] A tak przynajmniej nie jem slodyczy, posiłki mam regularne, sporo energii, myślę o tym co jem, ruszam się trochę. Moje życie stało się zdrowsze i jest mi z tym o niebo lepiej!
-
Witajcie! Cały czas tu do was zaglądam, tylko na pisanie nie miałam czasu lub chęci. Wybaczcie :) ale na diecie cały czas jestem i nawet mogę się pochwalić małym sukcesem:) przez długi czas tkwiłam w wadze 57,8...chyba 3 tygodnie albo i więcej, ale od soboty zaczęłam dalej chudnąć! Dzisiaj zobaczyłam 56,9 co mnie ogromnie ucieszyło i zmotywowało! Od razu lepiej mi się wkracza w ten dzień. Jedyne co mnie martwi, to wyjazd w weekend i rodzinne obiadki. Kurcze, nie wiem jak zapanuję nas sobą i kalorycznością. Ale może teraz, gdy do celu mam właściwie kilogram, max półtora, będę niesiona na fali euforii i nie będę się obżerać :) zobaczymy. Daję sobie limit na sobotę ok 1800 kcal, na niedzielę 1500. Może jakoś to będzie. Zwykle jem około 1100 kcal, więc zwiększę sobie to o bardziej wypasiony obiad i drinka wieczorkiem:) Dziewczyny, zauważyłyście wiosnę? Ja od wczoraj z zachwytem obserwuję krzewy, które mają już takie maleńkie zielone listeczki:) Czas ruszyć na świeże powietrze! Weekend jest do tego idealny :) Ja mam w planach rower i spacery. Trzymajcie się i życzę wam równie dobrego humoru!
-
Witajcie! Cały czas tu do was zaglądam, tylko na pisanie nie miałam czasu lub chęci. Wybaczcie :) ale na diecie cały czas jestem i nawet mogę się pochwalić małym sukcesem:) przez długi czas tkwiłam w wadze 57,8...chyba 3 tygodnie albo i więcej, ale od soboty zaczęłam dalej chudnąć! Dzisiaj zobaczyłam 56,9 co mnie ogromnie ucieszyło i zmotywowało! Od razu lepiej mi się wkracza w ten dzień. Jedyne co mnie martwi, to wyjazd w weekend i rodzinne obiadki. Kurcze, nie wiem jak zapanuję nas sobą i kalorycznością. Ale może teraz, gdy do celu mam właściwie kilogram, max półtora, będę niesiona na fali euforii i nie będę się obżerać :) zobaczymy. Daję sobie limit na sobotę ok 1800 kcal, na niedzielę 1500. Może jakoś to będzie. Zwykle jem około 1100 kcal, więc zwiększę sobie to o bardziej wypasiony obiad i drinka wieczorkiem:) Dziewczyny, zauważyłyście wiosnę? Ja od wczoraj z zachwytem obserwuję krzewy, które mają już takie maleńkie zielone listeczki:) Czas ruszyć na świeże powietrze! Weekend jest do tego idealny :) Ja mam w planach rower i spacery. Trzymajcie się i życzę wam równie dobrego humoru!
-
Hej hej!!! Nie odzywam się ostatnio zbyt często, ale jestem :) Ogromny ruch się tu zrobił, aż nie mogę wszystkiego naraz przeczytać. Po pierwsze: dziewczyny, gratuluję wam, że waga spada :) to super uczucie, nie? Po drugie: Ja nie trzymam się sztywno 100 kcal- pozwalam sobie nawet do 1200. Nie chcę, żeby czas diety był koszmarem, a potrzebuję sporo jedzenia. A i tak coś chudnę :) Po trzecie: zapisywanie wagi to świetna sprawa. Ja do tego sporządzam wykres spadku w excelu. Wtedy to dopiero widać :) pozdrawiam
-
To i ja się zamelduję :) Ruch tu się zrobił, ale to dobrze, widać, że sporo nas tu takich próbujących zbliżyć się do ideału :) Pogoda u mnie świetna, ale tylko przez okno. Poszłam na spacer i tak mnie przewiało, że teraz siedzę pod kocem z herbatą i próbuję dojść do siebie. No ale przynajmniej pobyłam na słonku i świeżym powietrzu! Jejj, już się pogubiłam która z Was co pisała :p utkwiło mi przede wszystkim "dwa jogurty i nic więcej". O zgrozo! Tu na kafeterii jest topik o diecie 10-dniowej. Okropieństwo, kiedyś się na to zdecydowałam, ale od tamtej pory przeraża mnie takie pół-głodowanie. Ja miałam jojo już po dwóch dniach i zupełnie nie wierzę w takie żywienie...jeśli to w ogóle żywienie. Jeden dzień można tak wytrzymać o ile ma się samozaparcie, ale proszę, nie ciągnij tych jogurtów dłużej, bo to naprawdę nie daje korzyści.
-
helloł :) dziś piątek moje panie:) Już odliczam czas do wyjścia z pracy- ze wszystkim się uporałam (o dziwo) i teraz siedzę sobie odpoczynkowo do 15 ;) tak to ja mogę!
-
Wszystko co pisze gosh to prawda. Rozkręcić metabolizm i kilogramy zaczynają spadać. Mój jest teraz taki sobie, ale nie wymagam od siebie cudów. Co do soli, to też nie można popadać w paranoję. Ja solę całkiem sporo i nie mam problemów z gromadzeniem wody. Grunt to kompensować spożycie soli produktami bogatymi w potas i pić mineralkę, koniecznie niskosodową. Właśnie zjadłam ostatni posiłek i dobiłam do 1060 kcal, tak wyliczyłam. Mam nadzieję,że już nic mnie nie skusi. Chciałam wczoraj poćwiczyć ten calanetics, ale ostatecznie nie miałam tyle werwy. Pokręciłam pół godziny kula hopem i dałam sobie spokój. Jutro pewnie pójdę biegać, bo pogodę zapowiadają lepszą niż dzisiaj. Z okazji Dnia Kobiet- życzę wam (nam ;) ) sukcesów wszelkich i zadowolenia z siebie!
-
No proszę, ja też używam eveline rozgrzewającego serum :) ale niezbyt regularnie, bo nie lubię smarować się żadnymi balsamami, kremami itd. Czy na mnie działa, to nie wiem, bo od kiedy trochę ćwiczę, cellulit jest mniejszy, ale to pewnie bardziej zasługa wyrabiania mięśni pod skórą i zbijania tłuszczu. Kiwi, Ty to jak burza idziesz z kilogramami :) Miałam w planach zważyc się dziś rano i zanotować wszystko w moim arkuszu, a tu pech- bateria padła w wadze. Dzisiaj nie zdążyłam kupić nowej, więc jutro też się nie zważę. Cóż, dopiero w sobotę, ale za to będzie to ważenie równo tydzień po poprzednim, czyli tak jak się powinno:) Według ilewazy.pl mam dziś nabite 925 kcal, w tym naprawdę ogromny obiad. Fajnie:) mogę sobie jeszcze coś przekąsić:)
-
A ja dziś nieco ponad 1200 kcal. Czułam dość duży głód, a nie mogę się skupić na niczym, gdy ssie mnie w żołądku. Za to w pracy byłam dziś w wiecznym ruchu, więc pewnie troszkę się spaliło ;) Zaczęłam prowadzic arkusz w excelu z moją wagą. Wpisuję po każdym ważeniu, czyli ok raz na tydzień. Robię z tego wykresik i jakoś tak optymistyczniej podchodzę do diety, gdy widzę, że krecha poszła trochę w dół :] Polecam taką zabawę. To co zwizualizowane jest chyba lepiej przyswajalne i bardziej sugestywne. Że jednak można ;) Przede mną jeszcze kawałek drogi, ale najważniejsze, że wreszcie ruszyłam trochę w dół. Miałam mega zastój i nic na niego nie działa, tylko cierpliwość. pozdrawiam Was wszystkie :)
-
Hmmm ja tam do końca nie wierzę w urządzenia. Za tydzień pewnie pojadę do mamy, więc wtedy zweryfikuję odczyt na mojej wadze i jej. Nabrałam ogromnej motywacji do dalszej diety, bo wreszcie zaczęło się coś ruszać! Pomalutku, ale jednak. Ja tu chyba najdlużej stałam w miejscu. Dziewczyny schudły po 8 kg, a ja 1,2...trochę to było frustrujące, ale teraz zaczynam wierzyć, że cierpliwość popłaca i w końcu każdy schudnie. Jeśli chodzi o napuchnięcie przed okresem, to tak właśnie a większość z nas, więc nie martw się Kiwi :) A z Kasią 1 łączę się w bólu, choc pewnie batoniki były pyszne ;) Ja mam post do wielkanocy, więc mogę sobie jedynie przypominać smak słodyczy. Na razie jednak nie mam napadów i ochoty na nie. Niech to trwa!!!
-
Nie posiadam parowaru i nie znam żadnych przepisów. Mam jedynie nakładkę do garnka do gotowania na parze, ale to raczej nie to samo :p Jednak częściej korzystam z piekarnika lub patelni teflonowej. Właściwie to na parze gotuję czasem filety z kurczaka lub jakieś warzywa (bardzo lubię marchewki!). Dziewczyny, jednak mogę się pochwalić pewnym sukcesem w diecie:) zważyłam się rano i waga pokazała niecałe 58 kg :D Jakoś nie chce mi się wierzyć i podejrzewam, że psuje się bateria, bo zwykle przy tej wadze miałam szczuplejsze uda i biodra...teraz na siebie patrzę i jakoś nie widzę większych efektów wizualnych. Może naprawdę waga kłamie...
-
gosh, 5 kg w miesiąc! Suuuuper. U mnie poszło może półtora, ale nie przestrzegałam ściśle diety. Zważę się w sobotę. Właśnie jem śniadanie w pracy:) miłego dnia!
-
Odmawiam sobie słodyczy gdyż jestem typowym nałogowcem. U mnie nie istnieje coś takiego jak dwie kostki czekolady. Czekolada liczy się w tabliczkach. Ciastka w paczkach itd. Obecnie mam tak, że nie mogę zapanować nad ilością, zatem chwilowo rezygnuję z nich całkowicie. Wszyscy uzależnieni to zrozumieją. Jutro powinnam się zważyć, ale znowu się boję :p Artykulik podany tu wyżej mówi prawdę, ale nie nazwałabym tego jakimś przełomowym odkryciem;) chyba każda z nas wie, że treść jelitowo-pęcherzowa waży sporo, a przed okresem nasze tkanki się pompują. Jeśli nie skorzystam jutro rano z kibelka, to na pewno nie staję na wadze:p A odnośnie ciuchów- rok temu postanowiłam sobie do wiosny wejść w stare ulubione krótkie spodenki i udało się :] co prawda nie były mniejsze o ileś tam rozmiarów, ale przed dietą nie mogłam ich założyć. Przez wakacje sporo w nich przechodziłam. Aż zrobiła się zima i znowu moga mi posłużyć jako motywator :D
-
mjluska, gratulacje! Zazdroszczę ;) U mnie niestety też niezbyt wesoło. Zawaliłam tylko odrobinę mniej niż gosh :p A raczej zawalam, bo właśnie jestem w trakcie jedzenia batonika. Więc kto wie, może dziś jeszcze pobije rekord obżarstwa. Wszystko przez początek okresu i jakąś dziwną, niezidentyfikowaną depresję, która mnie dziś gnębi od samego rana. Jestem nieznośna dla siebie i dla innych. Nie wiem, co jest grane, bo zwykle tak nie mam. Batonik trochę pomaga :) choć pewnie za chwilę odezwą się wyrzuty sumienia. Jedyny plus jest taki, że wczoraj trochę poćwiczyłam i nawet dorobiłam się zakwasów :] Może dzisiaj zmobilizuję się do hula hopa. Ach, i postanowiłam zrobic sobie słodyczowy post w Wielkim Poście. To już od środy. Jutro chcę pożegnać słodycze drożdżówką :] jejjjj, ale chciałabym wytrwać! Nigdy nie miałam takiej przerwy w słodkim.