Ech moi mili, wczoraj miałam straszne zatwardzenie, możliwe że po jajkach, którymi uraczyłam się wieczorem. Dodam, że były to jajka na twardo, stąd z a t w a r d z e n i e. Ech, życie...
Dziś byłam u nas w parafii ze święconką, ale po drodze do kościoła wypadła mi z koszyczka kiełbasa. Ach co to była za dramatyczna chwila! Nie wiedziałam co robić- podnieść czy nie? W ciągu tych parunastu sekund odbyła się w mojej głowie prawdziwa gonitwa myśli! Tak, czy nie?- pytałam samą siebie. I być może biłabym się z myślami przez kolejne minuty, gdyby nie uratował mnie przebiegający drogą pies, który szybkim ruchem złapał moją kiełbasę w swoje ostra zębiska i uciekł! Poczułam jak ciężar spadł mi z serca i z ufnością i lekkością myśli podążyłam do świątyni!
- Wesołych Świąt
Wasza Balladynka:)