Witam wszystkich. Opowiem Wam moja historie..W pracy jakis czas temu poznałam chlopaka,z czasem zaczelismy ze soba czesciej rozmawiac ,przebywac polubilismy swoje towarzystwo.po jakims czasie mozna bylo to nazwac przyjaznia, moglam mu sie ze wszystkiego zwierzyc a zawsze sluzyl pomoca i rada , nigdy sie na nim nie zawiodlam.Tu musze dodac iz on ma 27 lat a ja... o zgrozo 40:( ale jemu to nie przeszkadzalo i bylo ok. Ja sie w nim zakochalam ale on powiedzial ze ceni mnie sobie i nie chce mnie zranic i zaciagnac do lozka i podziekowac. To byly piekne slowa bo wiadomo ze tam gdzie w przyjazn wkrada sie uczucie to przyjazn zwykle sie konczy. Uszanowalam jego decyzje i to jeszcze wzmocnilo nasze relacje.Bylo tak ze jedno wiedzialo o czym mysli druga osoba, nadawalismy na tych samych falach.Razem pracujemy i jest jedna panienka tez z pracy ktorej ta naza przyjazn przeszkadzala, zreszta ona ma nieciekawa opinie , jest zlosliwa i wszystkich chce ze soba sklocic. Nagadala mu zeby sie zastanowil ile ja mam lat , co ludzie gadaja ze powinnam sie wstydzic ze uwodze takiego mlodego chlopaka.Bylo kilka takich prob z jej strony zeby nas rozdzielic i teraz jej sie to udalo. Odsunal sie ode mnie, rozumiem doskonale ze jestem stara , mam mnostwo niedoskonalosci, i ze w porownaniu z nia kiepsko wypadam, no ale do tej pory mu to jakos nie przeszkadzalo.Zaczal nawet bywac w moim domu, poznal moje dzieci i wszystko bylo dobrze.Prosilam go o rozmowe ale nie przyszedl , w pracy sie pytal co chcialam ale powiedzialam ze juz nic waznego, w pracy nie chcialam o tym rozmawiac. Ona chodzi cala szczesliwa ze my ze soba nie rozmawiam ze mijamy sie jakbysmy sie nie znali. To bardzo boli po tym wszystkim,bylo mi przykro ze nawet nie zasluzylam na 5 min rozmowy , , wiem ze jest mlody i ma prawo do swojego zycia i ja mu tego nie zabraniam doskonale go rozumiem ale byl moim naj naj przyjacielem i mimo ze go kocham nie przekroczylam granicy przyjazni, brakuje mi naszych rozmow, pogadanek przy kawce jego bliskosci . Jak mam sie wobec niego zachowywac ? w pracy go codziennie widuje, postanowilam nie okazywac bolu jaki mi sprawil chociaz i tak juz to pokazalam ale teraz bede juz chodzila zadowolona chcby nie wiem ile mnie to kosztowalo , najgorzej bedzie jak ich razem zobacze i ten jej triumfujacy usmieszek, ona osiagnela swoj cel i go zostawi zrobila co chciala . Czy powinnam z nim sobie wszystko wyjasnic? doszly mnie sluchy ze on sie do niej zalil ze mial niezly ubaw ze mnie , niewydaja mi sie aby tak bylo ona teraz powie wszystko zeby mi wbic kolec w serce, czy mam sie go zapytac czy tak bylo > moze mi ktos poradzi? Pozdr