a ja wam dziewczyny napiszę tak...
mam 25 lat i wspaniałego męża. przeszliśmy razem bardzo wiele, w tym jego chorobę nowotworową i było b. cieżko. mimo iż powoli zaczynam zapominac, nie chce pisać co przeżywałam, jakie miałam myśli. nie chce pisać że wiem co czujecie ale z pewnością potrafię sobie to wyobrazić. moja mama zawsze mi powtarzała że nie jestem w stanie pojąć ile potrafi znieść człowiek. i tak myśle. to co was spotkało jets bardzo bolesne, ale niesety takie jest życie... popatrzcie na ostatnią tragedię- ile żon straciło męzów, ile dzieci mamę, tatę, zgineli: siostry, bracia, synowie...
ludzie młodzi, starsi, w średnim wieku. i myśle że to nie ma znaczenia ile się ma lat bo jeśli się kogoś kocha to boleć bedzie zawsze...
ja dziewczyny wierze że jeszcze bedziecie szczesliwe, że założycie nowe związki, że wspólnie z nowymi partnerami, ,mężami bedziecie odwiedzać groby waszych byłych mężów a potem wspólnie spotkacie sie w niebie...
główki do góry, nawet jeśli będziecie upadać to trzeba wstać i iść dalej- macie dla kogo żyć, są ludzie dla których wiele znaczycie i są Ci którzy na was wciąż gdzieś tam czekają by dac wam szczęście- trzeba tylko w to uwierzyć!
ale trzeba przy tym wszystkim zachować tez trzeźwość umysłu, pamiętać, ze niewiadomo jak potoczyły by sie wasze losy gdyby nie ta targedia- może wszystko w zycu ma swój sens i cel. śmierć zawsze przynosi cierpienie... ale może też wiele nauczyć!
ściskam was i całuję.
główki do góry! Czas leczy rany, nikt nie każe zapominać ale nauczyc sie dalej zyć!