Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

milanka83

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. U mnie nawet ok. Enchilada, dziękuję Ci za polecenie tego podkładu, jutro ruszam na poszukiwanie, choć z tego co czytałam kilka wątków pt.: 'gdzie kupić', to chyba nie będzie mi go łatwo znaleźć. Od 2 dni nie dotykam W OGÓLE buzi, nawet jak jestem zmęczona i mam taki naturalny odruch żeby potrzeć buzię, oczy - to tego nie robię. I jest od razu lepiej :) Dziś pojechałam na uczelnię załatwiać ostatecznie sprawy przed obroną. Dużo nerwów, ale nawet przez myśl mi nie przeszło po przyjechaniu do domu żeby wyciskać. Podzielę się z wami moim pewnym spostrzeżeniem. Otóż, jako, że mam problemy z sercem - moja pikawka za szybko chodzi ;) to już od wielu lat powinnam brać coś takiego jak beta-blokery żeby to serce uspokoić. Jako, że wyczytałam, że beta-blokery mogą powodować tycie, to w tajemnicy przed moim kardiologiem (tak, wiem, głupia jestem ;P) ich nie łykałam, no chyba że przed większym wysiłkiem fizycznym. Jakiś czas temu przeczytałam, bodajże w New York Times, że beta-blokery stosuje się w leczeniu wszelkiego rodzaju stresów, nerwic (nawet zachowań obsesyjno - kompulsywnych), zaburzeń (oni to wszystko wrzucają do jednego worka z napisem stress disorders), i tak sobie pomyślałam - a może by tak...? ;) Wypróbowałam ten sposób co prawda dopiero trzy razy - przed rozmowami kwalifikacyjnymi i dziś, przed wizytą w dziekanatach. I wiecie co? Jestem spokojna jak ten przysłowiowy kwiat lotosu. Normalnie zen i nic mnie nie obchodzi, nie muszę zaraz po wszystkim lecieć do lusterka i wyciskać. Może zamiast psychotropów niewinny beta-blokerek wystarczy? :D
  2. U mnie ostatnio gorzej... Co jakiś czas coś wycisnę, niestety bardzo dużo nerwów mi serwuje otoczenie więc... Same rozumiecie. Staram się jak mogę, moja buzia nie wygląda bardzo źle, bo to nie są już te masakry co kiedyś, no ale ja sobie przypomnę jak piękną miałam twarz kiedy w ogóle nie wyciskałam, to aż mi się płakać chce. I wiecie co? To jest prawdziwa choroba i powiedziałam sobie jedno - jeżeli nie dam rady sama, to znów pójdę do psychiatry po psychotropy i tak się to skończy. Dosłownie nic nie jest w stanie powstrzymać mnie od wyciskania. Skończył mi się podkład z La Roche. Ponieważ z kasą ostatnio baaardzo krucho (od pół roku szukam pracy) i miałam do wyboru albo kupić podkład albo bilet miesięczny - wybrałam to drugie (mając gładką buzię), ponieważ miałam jeszcze trochę takiego podkładu kompaktowego przywiezionego z USA i oudru w kamieniu z L'Oreala. I wiecie co? Wiedząc, że nie będę miała czym zakryć plam z wyciskania - i tak nadal dłubałam przy buzi! To jest naprawdę chore. Teraz buzia jest w stanie powiedzmy, że średnim. W poniedziałek mam ostatni etap kwalifikacyjny na wymarzone stanowisko pracy - z jakimś managerem z Niemiec. Nie wiem jak się umalować żeby jakoś wyglądać. Mam jasną cerę - możecie ewentualnie polecić jakiś tani podkład, który nie spłynie mi przez dwie godziny z buzi i ładnie zakryje sine miejsca? Będę wdzięczna za pomoc i trzymanie kciuków w poniedziałek ;)
  3. z tego co się orientuję, bo nie sądzę by tylko w moim przypadku tak było, każdy psycholog zleci najpierw wizytę u psychiatry; a nerwicę natręctw się bardzo łatwo leczy - po prostu prochami. jak zaczęłam brać leki to już po 3 dniach przestałam wyciskać. to jest bardzo prosty mechanizm chemiczny, który musi zostać zablokowany odpowiednim lekiem. teraz jak nawet coś wycisnę to nie jest to na tle nerwowym i nie mam tej żądzy w oczach by wycisnąć wszystko co się do tego nadaje bądź nie. psycholog jest dobry żeby zrozumieć co się dzieje w naszej głowie, przeprowadzić terapię, ale leków nie wypisze.
  4. a moja buzia wykazuje jakąś dziwną prawidłowość - rano, kiedy wstaję bez makijażu jest bardzo ładna, nie widać przebarwień. jak tylko ją umyję, nałożę krem, podkład, puder, róż na policzki - jest cudnie. a po kilku godzinach zaczynają mi wyłazić sine przebarwienie, skóra się miejscami łuszczy (choć już długo nie wyciskam, więc nie wiem po czym ona schodzi :/) i ogólnie nawet jak poprawię makijaż to to już nie jest to samo co rano. nie wiem o co chodzi, bo kosmetyki jakich używam na 100% nie podrażniają mojej buzi...
  5. enchilada, przytulam... trzeba się podnieść i walczyć od nowa ja ostatnio nie wytrzymałam i wycisnęłam kilka zaskórników co prawda sterylnie, ale ślady i tak są... w każdym razie od 3 dni nie patrzę w lutserko (nie licząc porannego makijażu) wiecie co pomaga? pamiętacie jak byłyście małe i zaklinałyście rzeczywistość w stylu np. jak teraz przeskoczę dwie płytki chodnika to mama kupi mi loda, albo jak zjem zupę do końca to zadzwoni do mnie koleżanka, najprostszym zaś przykładem jest jak układamy pasjansa i sobie mówimy - jak mi wyjdzie to coś tam się spełni, uda, etc. ;) do czego zmierzam... w pażdzierniku mam egzaminy na uczelnię w USA. dostałam już grant na studia, załatwiam wszystkie formalności, a ten egzamin ma być dla mnie przepustką do wymarzonej od czasów liceów ivy league. i tak sama mówię do siebie - jak wytrzymasz do końca maja to na pewno dostaniesz się na Pinceton. śmieszne, ale lustro omijam szerokim łukiem ;) trzymam kciuki za wszystkie wyciskające maniaczki! :D
  6. n-s - u mnie ten podkład jest za 54, przynajmniej za tyle ostatnio kupowałam. Gdybyś potrzebowała pomocy pzy zakupie - chętnie pomogę. Nawet z przesyłką wychodzi ok. 58zł, a to jednak mniej niż 70, prawda? :)
  7. Witam! Wpisuję się po raz pierwszy, ale podczytuję od dłuższego czasu. W zasadzie moja przygoda z wycikaniem zaczęła się kiedy miałam z 15 lat. Nic mi wtedy co prawda na buzi nie wyskakiwało (nic szczególnego, może jakieś pojedyńcze zamknięte zaskórniki), ale jak ja uwielbiałam wyciskać ;) Jak tylko ktoś mi się pod rękę nawinął, to musiałam uskutecznić swoje żądze :) W każdym razie z wiekiem skóra zaczęła mi się zanieczyszczać, ale nigdy nie miałam typowego trądziku. Jeżeli powstawało mi coś ropnego to głównie dlatego, że zamiast wyscisnąć dokładanie zaskórnika, wciskałam go w macierz i zaczynał on brzydko ropieć. Jak się pewnie domyślacie - dzięki temu wyciskaniu dorobiłam się nieźle porozszezranych porów, zaskórniki się odnawiały, niekiedy nie mijało dwa dni od wyciśnięcia i zaskórnik był z powrotem na swoim miejscu. Przez jakiś czas dość mocno maltretowałam sobie ręce, bo mam kłopoty z rogowaceniem okołomieszkowym. Moja siostra kosmetyczka, nie mogła patrzeć co robię ze swoją skórą, suszyła mi głowę o to wyciskanie (miała rację). Najgorsze było to schodzenie skóry po wyciskaniu, nierówny koloryt. Na swoje (nie)szczęście odkryłam podkład z la roche posay - unifiance i toleriane (to samo co unifiance, tyle, że posiada filtr 20), który ma taką masę pigmentu, że pokryje wszystkie przebarwienia. Niestety, schodząca skóra i tak się odznaczała, ale co tam - najważniejsze było wciskanie. Mój narzeczony, z którym mieszkam już 7 lat patrzył się na mnie czasami krzywo, ale w sumie nic nie mówił, bo i nic specjalnie nie było widać. Najgorsze plamy smarowałam na noc maścią cynkową i szłam jak ta krowa łaciata spać :D Ja wiem, że część z was zmaga się z prawdziwym, mocnym trądzkiem, o którym ja nie mam zielonego pojęcia. Zanieczyszczenie skóry, które mam to nic w porównaniu do pryszczy, bolących gul itp. Ja jednak wchodząc na ten wątek (i na poprzedni) uświadomiłam sobie jak poważny problem siedzi w mojej głowie. Miałam siebie dość. Tego nieustannego podchodzenia do lustra, tych pilingów podrażniających moją skórę - za cenę pozbycia się schodzących skórek i strupków. Nie mogłam patrzeć na swoje ręce - czerwone, po prostu brzydkie (kto ma rogowacenie ten wie jak wyglądają takie rozdrapane ręce). Mam 26 lat i zauważyłam u siebie pierwsze oznaki starzenia się skóry. I w tym momencie powiedziałam sobie stop. Zapytałam się sama siebie czy chcę doprowadzić moją skrórę do stanu kiedy nie ma odwrotu? Mieć w wieku 30 lat skórę 40-latki z ogromnymi porami? Od dwóch miesięcy nie wyciskam, moja skóa jest gładziuteńka. Owszem, mam zaskórniki, ale (uwierzcie) jest ich coraz mniej i są coraz słabiej widoczne. Mam to szczęście, że kosmetyki sprowadzam sobie ze Stanów za śmieszne pieniądze, ale część i tak kupuję w Polsce. Moja buzia jest już na tyle podgojona, że przerzuciłam się na lżejszy podkład niż ten z la roche (naprawdę, polecam go wszystkim, którzy chcą dużo ukryć), na noc używam kremu z clinique'a - przeciwtrądzikowego, a dodatkowo nawilżającego. Na dzień jakiegoś hamerykańskiego z clean and clear. Myję się też żelem z tej serii. Czasami mnie kusi by coś wycisnąć, ale wtedy wystarczy, że popatrzę na swoje zdjęcie z początku roku i mi się automatycznie odechciewa. Nie patrzę się długo w lustra, łapy trzymam przy sobie ;) Dodatkowo postanowiłam iść do psychiatry, bo moja nerwica natręctw okazała się być czubkiem góry lodowej jaką jest depresja. A z tej depresji w ogóle nie zdawałam sobie sprawy. Ja wiem, że to dopiero dwa miesiące. Ale czuję się zupełnie innym człowiekiem. Jest o niebo lepiej. A wiecie jakie to fajne uczucie nałożyć róż na zdrowe policzki? :) Przeszłam już wiele - dalaciny i inne antybiotyki. Maści, olejki, kwasy. Jedno jest pewne - leczenie igdy nie będzie skuteczne jeśli nie przestaniemy wyciskać. Amen :)
×