Hej kochane!
Ja mam podobny stan jak drożdzyk, też zostałam tak naprawdę sama. Wszyscy na początku "pomagali" - wysłuchali czego wtedy tego potrzebowałam, a teraz każdy ma swoje życie i sprawy i uważają że już mi powinno przejść a tu nie przechodzi- choć naprawdę chciała bym .Mam ogromną pustkę w sobie, taką jak studnia bez dna, nie potrafię myśleć że jestem w stanie z kimś być, bo czuje ze umiem pokochać kogoś innego, że mam w sobie taką otchłań która mnie przeraża i takie uczuciowe poczucie beznadziejności- niby wszystko się wycisza a z drugiej strony ból i samotność nie dają o sobie zapomnieć. Nie potrafię nawet pomyśleć o kimś innym bo oszukiwała bym sama siebie i kogoś innego a po tej całej sytuacji, po tym co mnie spotkało wiem jedno, że nie zrobię nigdy nikomu czegoś takiego co mnie spotkało. Nie potrafiła bym żyć ze świadomością że ktoś przeze mnie tak cierpi jak ja teraz.
Boli nadal to że jestem sama, że ta osoba która była mi najbliższa odeszła i zero kontaktu.
Jestem bezsilna i chyba to sprawia mi największą trudność. Czas niby leczy rany, to prawda jest lepiej niż jeszcze miesiąc temu ale boje się że już nigdy nie będzie tak jak było zanim go poznałam. Chciała bym być taka spokojna jak wtedy, cieszy się każdym dniem, każdą chwilą. Nie powiem że nie marzyłam wtedy o kimś bliskim ale to był dzień miałam tęsknotę za kimś nieokreślonym, kto by był a teraz mam tęsknotę za nim- nadal niestety. On zapomniał o mnie widzę to, nie odzywa się wcale a ja nie chce też się odzywać bo po co? Albo nie odbierze, nie odpisze i będzie mi jeszcze gorzej bo pomyśle że mnie olewa.
Z jednej strony ciesze się że go spotkałam bo ten czas był najcudowniejszy w moim życiu, z drugiej strony gdyby nie ten czas i on to teraz nie cierpiała bym i nie tęskniła, bo nie miała bym do czego i kogo.
............
Nie płacz, że coś się skończyło tylko uśmiechnij się że Ci się to w ogóle przytrafiło.
...............
Gdybym wiedziała jak ciężko jest pościć twą dłoń to nigdy bym za nią nie chwyciła.