za3arowana
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Reputacja
0 Neutral-
Tyle, że ja nie mam typowego doła... o tym co mówicie, cieszenie się życiem, śmianie, zabawy, imprezy, wypady z przyjaciółmi, ja to wszystko robię i robiłam cały czas... Pierwszy tydzień, półtorej po zerwaniu był tragiczny, zero chęci do życia itp, ale nie należę do osób, które długo potrafią w takim stanie wytrzymać... dlatego wzięłam się za siebie, odnowiłam kontakty z osobami które zaniedbałam i przy okazji bardzo dużo zrozumiałam. Przez stres udało mi sie schudnąć to co przytyłam przy moim byłym, bo nigdy nie lubił jak się odchudzałam, dzięki niemu nabrałam pewności siebie,że faktycznie jestem atrakcyjna no i na brak chłopaków w okół nie mogę narzekać, tyle, że żaden mnie nie interesuje, żadnego nie chce. Poznałam świetnych kolesi, których dawniej bym uważała za ideały facetów i w zachowaniu i w wyglądzie, ale żaden mnie nie interesuje, nudzi mnie rozmowa z nimi, jestem dla nich po prostu tylko uprzejma. Mimo tego, że tęsknie za nim i go kocham, cały czas ja jestem tą osobą pozytywnie zakręconą. która pociesza innych, poprawia humor i jak to mówią moi znajomi "oddaje im swoją pozytywną energię" bo cały czas się śmieje i przy mnie nie da sie być smutnym. dlatego dużo osób nie potrafi uwierzyć w to, że ja już z moim byłym nie jestem, bo ich zdaniem jestem zbyt szczęśliwa. A kontaktu nie utrzymuje z nim. ostatnio pisaliśmy w święta kilka esów, ale to on zacząl. I to on zerwał kontakt ze mną, bo będzie dla mnie i dla niego tak łatwiej i lepiej,ze prędzej sobie poradzimy i będziemy mogli normalnie się kumplować, bo obydwoje zdajemy sobie sprawę, że nie znajdziemy drugiej osoby która tak potrafiłaby nas zrozumieć, bo bądź co bądź ale jesteśmy do siebie albo tak podobni albo nie wiem, że ja nawet teraz jak i przez cały nasz związek intuicyjnie potrafię wyczuć, jaki on ma humor. Mówicie, że sobie poradziliście, że choć wracają myśli o byłych czasami to nie jest to tak ciągłe i że dzięki temu jesteście szczęśliwi, że nie sa już oni "pępkiem" Waszego świata. A On własnie ciągle jest, jest obecny w każdej mojej myśli, we wszystkim co robie, a mimo to jestem szczęśliwa. i myślałam wcześniej, że skoro sobie radzę, potrafię sie cieszyć z wszystkiego na około, to te myśli o nim będa z czasem malały, nie będa tak częste i że będe czuła coraz mniej itp. ale jest na odwrót i to zupełnie... A wiem, że jeśli mam kiedykolwiek stworzyć jakis związek, to muszę się pozbyć tego uczucia i tych wszystkich myśli... Albo chociaż maxymalnie je zmniejszyć. Ciesze się, że Wy sobie z tym poradziliście i że jesteście szczęsliwi bez swoich byłych:) i dziękuję, że tez chcecie mi pomóc:) powiem szczerze, że miałam obiekcje by napisac, bo wiem, ze ludzie czasem potrafią po prostu kpić z innych ludzi, gdy dla nich to o czym pisza jest naprawde poważne, ale nie żałuję że napisałam:) dziekuję:)
-
W sumie może macie racje... Chociaż trudno będzie się pozbyć przeświadczenia, że to te jedyny:/:/ ale ponoć wszystko jest dla ludzi... jeśli nie odezwie się do 10 maja to definitywny koniec, bo wtedy będę wiedziała, że nigdy mu na mnie naprawdę nie zależało i nie zależy, bo dobrze wie jak bardzo ważny będzie dla mnie najbliższy okres czasu... Koniec kropka;) mój limit;) Doszłam na razie do 20 str tego tematu:p jak Wam się udało zapomnieć o swoich byłych? bo obawiam się, że nie mam innego wyjścia jak po prostu iść w Wasze ślady...;)
-
tak tylko z tym dawanie spokoju nie jest tak prosto:/ Heh co jak co, ale nie będzie to takie proste, bo pomimo, że chce z nim być chłopak będzie musiał dostać nauczkę, że ze mną tak się nie pogrywa i będzie się musiał nie mało postarać by to naprawić... odezwać odezwie się na pewno tylko nie wiadomo kiedy:/ może to trochę dziecinne ale przynajmniej był ze mną szczery i w momencie gdy pojawiły się u niego jakiekolwiek wątpliwości od razu mi o tym powiedział i nie oszukiwał... bo co to byłby za problem, żeby był ze mną a na boku szukał sobie innej panny i zerwał dopiero gy by kogoś znalazł?... a tak to przynajmniej mnie nie oszuiwał... jeu też jest (bądź było) ciężko po zerwaniu bo wiem, od naszych znajomych że miał podobnego doła jak i ja... tyle że jest uparty i o wszystkim musi jakoś sam się przekonać. macie może jakieś pomysły jak zwrócić na soebie jego uwagę, tak żeby znowu zaczął się mną interesować, ale bez kontaktowania się z nim? bo to on powinien zrobić pierwszy krok....
-
Aha dodam jeszcze że ja am 20 a on 22 lata, bo wiem, że dla niektórych osób wiek ma znaczenie w takich sytuacjach... Obywoje jesteśmy po 2nieudanych związkach które mocno nas zraniły i ten związek był bardziej takim ukojeniem po tym wszystkim, dawał nam poczucie bezpieczeństwa i szczeście:( a teraz został tylko ból i nadzieje na to że znowu wszystko się ułoży:(
-
Witam. Zapewne nie będę oryginalna, ale niestety mam problem i nie wiem już co robić.:/ Nigdy wcześniej nie uciekałam się do pisania na forach, ale teraz już kompletnie nie wiem co moge zrobić w zaistniałej sytuacji i czy jest jakakolwiek szansa na ułożenie wszystkiego:/ Bardzo bym chciała poznać Waszą opinię. Otóż zerwał ze mną chłopak miesiąc temu.:( chodziliśy ze sobą krótko bo tylko pół roku, ale wszystko w tym związku było wyjątkowe oraz ciągle towarzyszył mu przypadek, a może raczej przeznaczenie... jednak tych przypadków była bardzo bardzo dużo. zakochała sie w nim w momencie gdy spojrzałam po raz pierwszy w jego oczy i on tak samo we mnie;) było to niesamowite, patrząc mu w oczy po raz pierwszy od długiego czasu naprawdę szczerze się śmiałam i nie mogłam oderwac od niego wzroku. rozmawialiśmy tego wieczoru ze sobą kilka godzin i nie mogliśmy się nadziwić jak to możliwe że znamy się tak krótko a tak dobrze się rozumiemy. kończylismy za siebie zdania itp... przez cały czas jak bylismy ze sobą coraz bardziej sie w sobie zakochiwaliśmy i byismy pewni że to miłość... kazdy kto nas tylko widział, dziwił sie jak mozna być tak do siebie dopasowanym. ja rozumiałam jego zachowania, a on moje, nie musieliśmy o nic pytać, po prostu wiedzielismy co czuje druga osoba. mielismy gorsze chwile ze wzgledu na to że mamy bardzo podobne i uparte charaktery ale zawsze potrafiliśmy dojść do kompromisu, mimo że było nam cięzko, bo obydwoje lubimy dominowac,. ale to nam nie przeszkadzało się narawde i szczerze kochac. zawsze liczyło się dobro tej drugiej osoby. Może dużo osób uzna, że to glupie z naszej strony , że po tak krótkim czasie nie moglismy się dobrze poznac itp, ale znaliśmy się, znaliśmy każde nasze zachowanie, kazdą minę, reakcje... Planowaliśmy współną przyszłość, nawet myślelismy o dacie ślubu. op prostu bylismy pewni że naprawde chcemy ze sobą być. aż do jednego poniedziałkowego wieczoru... Mojego chłopaka (teraz już byłego) naszły wątpliwości czy jestesmy sobie przeznaczeni, czy to co nas łączy to prawdziwa miłość. miał straszny mętlik w głowie. dodatkowo miał bardzo duzy stres w pracy, ja na studiach sesje itp. rozmawialismy tego wieczoru długo ze sobą i obiecalismy sobie że będziemy o nas walczyć. we środę 2 dni póżniej stwierdził, że lepiej będie jesli teraz zerwiemy ze sobą i zostaniemy przyjaciółmi, bo jesli rozstaniemy sie w dobrych relacjach to później będziemy mogli mieć szanse na nowo spróbować, a przez ten czas musimy się przekonac nie bedąc ze sobą co nas łączy. i do końca poznac się w różnych sytuacjach życiowych i dotrzeć nasze charaktery. było mi przykro, ale wiedzialam że robi to dla naszego dobra. powiedzial mi że cały czas mnie kocha, ale nie wie czy to miłość czy bardziej przyjaźń, czy bardziej nie jestesmy pokrewnymi duszami. jednakklejne 2 dni później w piatek stwierdził, że zrozumiał że dobrze zrobił, że ze mną zerwał bo ma wrażenie że to co czuje maleje. i że nie możemy w ogole utrzymywac kontaktu,bo potrzebuje sobie wszystko poukładac, a nie potarfiłby sie ze mną przyjaźnić czując do mnie cos więcej niż tylko przyjaźń... I ze dla mnie też będzie łatwiej gdy nie będziemy mieli ze sobą kontaktu bo nie będe robiła sobie nadziei, bo lepiej bym ich nie miała a potem była pozytywnie zaskoczona niż rozczarowana. i całkowicie urwał kontakt, mówiąc że jak już będzie czuł że może się do mnie odezwac to się odezwie. nie minęły 2 tyg a on do mnie zadzwonił chcąc wiedziec jak się czuje, bo miałam wtedy problemy ze zdrowiem i chciał wiedzieć jak poszły badania. jendak powiedział mi wtedy że cały czas to maleje i że nadal nie będzie się odzywał. i że odezwie się może za miseiąc pół roku, rok może dwa... bardzo mnie to zabolało, ale ok, stwierdziłam że skoro mu to jest potrzebne to niech tak będzie. nie potrafiłabym się mu narzucać. wysłałam mu tylko niezobowiązujący sms z życzeniami świątecznymi, na który nie odp. jednak odp po 3dniach, że przeprasza ale miał starszne zamieszanie i nie miał kiedy mi odp i ma nadzieje że nie jestem na niego o to zła i przez chwile normalnie pisaliśmy jak starzy kumple. spytałam się go czy dalej sie nie będzie odzywał bo miałs ie nie odzywac. a on mi na to odp że bedzie sie odzywał sporadycznie więc spytałam się go jak to jest czy łatwiej mu jest ze mną w ogóle nie pisać czy jednak od czasu o czasu urzymywac kontakt to stwierdził że sam nie wie że z jednej strony łatwiej nie pisać a z drugiej trudniej. poprosiłam go żeby się nad tym zastanowił i się jakoś okreslił bo chce wiedzieć na czym stoje i już mi nic nie odp od tamtej pory. Gdy wszystko sobie przemyśliłałam stwierdziłam, ze dobrze się stało że zerwał bo i tak by się to rozsypało bo robiliśmy dużo małych błędów ale jednak błędów które mogły by doprowadzić do naszego rozstania w gorszych warunkach i dopiero po pewnym czasie byłam je w stanie dostrzec na spokojnie. i wiem dobrze że jesli dostałabym jeszcze jedną szanse potrafiłabym stworzyc naprawde dojrzały związek na mocnych fundamentach. bo ten zaczął się bardzo szybko bo po 2tyg i nie mielismy czasu by się dotrzec charakterami a przy naszych charalterach było to potrzebne tyle ze wtedy tego nie rozumieliśmy :/ Proszę powiedzcie jak sądzicie, sa jeszcze szanse na to że jeszcze do siebie wrócimy?? Bardzo go kocham i mimo że nie mam z nim kontaktu to z dnia na dzień jestem tego coraz bardziej pewna. :(( najgorsze jest to ze ostatnim wsopmnieniem jego jakie mam to to że przytula mnie i mówi że mnie kocha i wie ze jestem kobietą jego zycia, że nigdy nie pozwoli na to by mnie stracić i żebym obiecała mu ze co kolwiek by się działo nie zwątpimy w naszą miłość i będziemy o nią walczyć.:(( a na nastepny dzień pojawiły się u niego te wątpliwosci itp a zrwał ze mną przez tel:(( mielismy się spotakc ale niestety zrządzeniem losu nam sie to nie udało a potem całkiem zerwał kontakt:(( prosze powiedzcie co mam ronic by go odzyskac i czy są jakieś szanse?:( do tej pory tylko odp mu an sms które pisał i sama nie zaczynałam żeby dac mu czas:( ale nie wiem czy to jest dobre:( naprawde bardzo mi na nim zalezy. jak sadzicie jest szansa że coś się jeszcze ułozy?? Bardzo prosze o pomoc!!...:(