Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

pamiątka

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez pamiątka

  1. Hej Dziewczyny, dawno tu nie pisałam, ale czasem zaglądam, żeyby sprawdzic, co u Was. Nie wiem, czy mnie pamiętacie. Zostawił mnie chłopak, cierpiałam niemożliwie, a po paru miesiącach zaczął walczyć i dałam mu druga szansę... Zamieszkaliśmy razem. I znów było pieknie. On się starał, i choć na początku byłam wobec niego nieufna, to jednak było mi dobrze. Teraz, gdy zdobył to, co chciał, czyli mnie, ma pewność, wszystko się zmieniło. Znów liczy się tylko on, musze walczyc o każdą czułość, nie czuję zainteresowania, tak naprawdę mogłabym sie zająć, nie wiem, uprawą robaków, a on by tego nie zauważył, tak jest nastawiony na siebie. Liczy się tylko on. Zaczęły się przykre teksty, złe gesty, obojętność. Nie czuję się w tym dobrze, nie czuje się kobieco. Ale nie mam siły, by przechodzić przez to, przez co przechodziłam kilka miesięcy temu. WIęc poczekam. Po co to piszę? Bo teraz zastanawiam się. Wszytskie tutaj, mimo że dostrzegałyśmy wady i winę swoich eks, to jednak podświadomie marzyłysmy o ich powrocie. W moim przypadku tak się stało, tylko zamiast obiecanej bajki mam szarzyznę i wiele przykrości. I jestem na siebie zła, bo gdybym nie dała mu szansy, to pewnie teraz, po takim czasie byłabym wyleczona, a przynajmniej zaleczona na tyle, by zacząć nowe życie. Swoje życie. Nie wiem, czy jednak nie jest prawdą, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki... Daję to Wam pod rozwagę. Pozdrawiam WAs Dziewczyny.
  2. Aneri, smutne to, co piszesz, dziwi mnie to, że jeszcze tak wielki ból odczuwasz, przecież minęło juz trochę czasu, powinnaś przejść z fazy bólu chociażby w fazę złości czy wściekłości. Strasznie mi przykro, bo Twoje posty i wymiana doświadczeń i myśli z Tobą, tak wiele mi dały. I myślę, że nie tylko mi na tym forum. Jestes bardzo mądrą i piękną kobietą (jak zauważyłam kiedyś na Twoim zdjęciu) i dlatego mi przykro, że nie możesz się choć trochę otrząsnąć i powiedzieć sobie, że to on powinien żałować, bo to Ty jesteś naprawdę wartościowa i chciałaś mu dać i dałaś coś pięknego. A on to po prostu zniszczył. Aneri, to że on ma profil na portalu randkowym w tak krótkim czasie po rozstaniu świadczy tylko o jego małości. To, że nie sypiał z Tobą, gdy byliscie jeszcze razem, potwierdza jego wielki egoizm. Wiem to z własnego doświadczenia. Przed moim ostatnim eks (nie eks?) byłam 6 lat z kimś i przez nasze ostatnie 2 lata praktycznie nie było między nami sfery intymnej. Była wielka przyjaźń, przytulaliśmy się, zawsze mieliśmy o czym rozmawiać, dyskutować. Tylko, że ja co noc płakałam w poduszkę, gdy on nawet mnie nie dotknął. Myślałam, że to nie jest takie ważne, że ważne jest to, co nas łączy. Teraz wiem, że on chciał mieć terapeutkę, przyjaciółkę, kumpla, kucharkę, kogoś kto zawsze będzie czekał w domu. Wiem, że on był zwyczajnym egoistą, bo podczas gdy ja się łudziłam, że coś się zmieni, on miał określony plan co do mojej osoby i jasno sprecyzowane powody, dla których ze mną jest. teraz myślę, ze zabrał mi kawał czasu z mojego życia. A był zagubionym, niepoukładanym chłopcem. Ten mój eks bardzo mi przypomina Twojego, który pewnie też jest cholernie inteligentny i dlatego zdołał Cię tak uzależnić od siebie. Aneri, nie możesz się tak zamykać, bo myślę, że tak jak się stało w moim przypadku, nowa znajomośc, nawet nie wielka miłość, tylko ktoś, kto Cię oderwie od tych myśli, sprawi, że staniesz się od niego wolna. No w moim przypadku, niestety, nowa znajomość też przyniosła mi ogromny ból, ale przynajmniej uwolniłam się od tamtej toksycznej miłości. A co jest zabawne, teraz się "kolegujemy" i jego skręca, że już nie ma nade mną takiej władzy i że nie myślę o nim w kategoriach takich, jak myślałam ponad rok temu. Trzymaj się Aneri, przytulam Cię z całych sił:)
  3. Hej Dziewczynki, widzę, że dużo się tu dzieje. Ja nie zaglądałam do Was przez jakiś czas, bo musiałam sobie wszystko poukładać i przemyśleć. A wiem, że choć wszystkie rady są cenne, tak naprawdę najważniejsze decyzje trzeba podejmować samemu. Ja się poddałam. Spotykamy się znowu, ale jakbyśmy się dopiero poznali, jest, można by rzec, cudownie. Dałam mu szansę i sobie też. Ale z dystansem. Staram się być z nim tak, żeby nie zatracić się całej, jak wtedy, by w razie czego nie zostać z niczym. On wie, że dużo czasu musi minąć, abym mu w pełni zaufała. Ja nie wiem, czy takie pełne zaufanie jest możliwe. Ale na razie rozważyłam plusy i minusy takiego powrotu i stwierdziłam, że jak nie spróbuję, to moge potem żałować. Nie wprowadze się do niego, choć on by chciał. Za bardzo się boję. Jak jestem z nim, czuję się fantastycznie, ale co chwilę ściska mnie za gardło strach, że on może znowu niespodziewanie, z dnia na dzień powiedzieć koniec. Choć nic na to nie wskazuje. Ta przerwa, to rozstanie, mimo mojego bólu, dużo nam dały. Mnie też. Juz nie jestem taka, jak wtedy. Staram się nie zwracać uwagi na drobiazgi, nie kłocić się o byle co, być bardziej tolerancyjną. Bo ja też popełniałam wiele błedów. On też wszystko przemyślał i widzę, że również chyba już wie, na czym ma to wszystko polegać. Nas zżerały kłótnie. Teraz wiemy, czym spowodowane. Ja mu nigdy nie zapomnę tego, że mnie tak po prostu z dnia na dzień zostawił i to w najgorszy sposób. Ale jest to też dla mnie przestroga, by nie zatracac siebie. Nie wiiem, czy to moje wyrachowane podejście pomoże nam zbudować trwały i szczęśliwy związek, ale na razie inaczej nie umiem. Zostałam zraniona i teraz cały czas jestem gotowa, by po prostu wstać i wyjść. Traktuję to jako letnią znajomość, cudowną i ekscytującą, ale podchodzę z dystansem, bo nie wiem, jak się potoczy. Mam mentlik w głowie. Myślę sobie, że chciałabym spokoju. Chciałabym mieć kogoś przy kim po prostu jestem i kto jest przy mnie, bez zastanawiania się, bez kalkulacji. Nie wiem, czy jest to możliwe z nim. Nie wiem czy jest możliwe z kimkolwiek. Na razie płynę. ZObaczymy, w którą stronę. Pozdrawiam Was Dziewczyny, myślę o Was ciepło i żałuję, że nie mogłam Was poznać w realu (bo z tego co wyczytałam , to chyba się spotkałyście)
  4. Hej Dziewczynki, widzę, że dużo się tu dzieje. Ja nie zaglądałam do Was przez jakiś czas, bo musiałam sobie wszystko poukładać i przemyśleć. A wiem, że choć wszystkie rady są cenne, tak naprawdę najważniejsze decyzje trzeba podejmować samemu. Ja się poddałam. Spotykamy się znowu, ale jakbyśmy się dopiero poznali, jest, można by rzec, cudownie. Dałam mu szansę i sobie też. Ale z dystansem. Staram się być z nim tak, żeby nie zatracić się całej, jak wtedy, by w razie czego nie zostać z niczym. On wie, że dużo czasu musi minąć, abym mu w pełni zaufała. Ja nie wiem, czy takie pełne zaufanie jest możliwe. Ale na razie rozważyłam plusy i minusy takiego powrotu i stwierdziłam, że jak nie spróbuję, to moge potem żałować. Nie wprowadze się do niego, choć on by chciał. Za bardzo się boję. Jak jestem z nim, czuję się fantastycznie, ale co chwilę ściska mnie za gardło strach, że on może znowu niespodziewanie, z dnia na dzień powiedzieć koniec. Choć nic na to nie wskazuje. Ta przerwa, to rozstanie, mimo mojego bólu, dużo nam dały. Mnie też. Juz nie jestem taka, jak wtedy. Staram się nie zwracać uwagi na drobiazgi, nie kłocić się o byle co, być bardziej tolerancyjną. Bo ja też popełniałam wiele błedów. On też wszystko przemyślał i widzę, że również chyba już wie, na czym ma to wszystko polegać. Nas zżerały kłótnie. Teraz wiemy, czym spowodowane. Ja mu nigdy nie zapomnę tego, że mnie tak po prostu z dnia na dzień zostawił i to w najgorszy sposób. Ale jest to też dla mnie przestroga, by nie zatracac siebie. Nie wiiem, czy to moje wyrachowane podejście pomoże nam zbudować trwały i szczęśliwy związek, ale na razie inaczej nie umiem. Zostałam zraniona i teraz cały czas jestem gotowa, by po prostu wstać i wyjść. Traktuję to jako letnią znajomość, cudowną i ekscytującą, ale podchodzę z dystansem, bo nie wiem, jak się potoczy. Mam mentlik w głowie. Myślę sobie, że chciałabym spokoju. Chciałabym mieć kogoś przy kim po prostu jestem i kto jest przy mnie, bez zastanawiania się, bez kalkulacji. Nie wiem, czy jest to możliwe z nim. Nie wiem czy jest możliwe z kimkolwiek. Na razie płynę. ZObaczymy, w którą stronę. Pozdrawiam Was Dziewczyny, myślę o Was ciepło i żałuję, że nie mogłam Was poznać w realu (bo z tego co wyczytałam , to chyba się spotkałyście)
  5. Hej Dziewczynki, widzę, że dużo się tu dzieje. Ja nie zaglądałam do Was przez jakiś czas, bo musiałam sobie wszystko poukładać i przemyśleć. A wiem, że choć wszystkie rady są cenne, tak naprawdę najważniejsze decyzje trzeba podejmować samemu. Ja się poddałam. Spotykamy się znowu, ale jakbyśmy się dopiero poznali, jest, można by rzec, cudownie. Dałam mu szansę i sobie też. Ale z dystansem. Staram się być z nim tak, żeby nie zatracić się całej, jak wtedy, by w razie czego nie zostać z niczym. On wie, że dużo czasu musi minąć, abym mu w pełni zaufała. Ja nie wiem, czy takie pełne zaufanie jest możliwe. Ale na razie rozważyłam plusy i minusy takiego powrotu i stwierdziłam, że jak nie spróbuję, to moge potem żałować. Nie wprowadze się do niego, choć on by chciał. Za bardzo się boję. Jak jestem z nim, czuję się fantastycznie, ale co chwilę ściska mnie za gardło strach, że on może znowu niespodziewanie, z dnia na dzień powiedzieć koniec. Choć nic na to nie wskazuje. Ta przerwa, to rozstanie, mimo mojego bólu, dużo nam dały. Mnie też. Juz nie jestem taka, jak wtedy. Staram się nie zwracać uwagi na drobiazgi, nie kłocić się o byle co, być bardziej tolerancyjną. Bo ja też popełniałam wiele błedów. On też wszystko przemyślał i widzę, że również chyba już wie, na czym ma to wszystko polegać. Nas zżerały kłótnie. Teraz wiemy, czym spowodowane. Ja mu nigdy nie zapomnę tego, że mnie tak po prostu z dnia na dzień zostawił i to w najgorszy sposób. Ale jest to też dla mnie przestroga, by nie zatracac siebie. Nie wiiem, czy to moje wyrachowane podejście pomoże nam zbudować trwały i szczęśliwy związek, ale na razie inaczej nie umiem. Zostałam zraniona i teraz cały czas jestem gotowa, by po prostu wstać i wyjść. Traktuję to jako letnią znajomość, cudowną i ekscytującą, ale podchodzę z dystansem, bo nie wiem, jak się potoczy. Mam mentlik w głowie. Myślę sobie, że chciałabym spokoju. Chciałabym mieć kogoś przy kim po prostu jestem i kto jest przy mnie, bez zastanawiania się, bez kalkulacji. Nie wiem, czy jest to możliwe z nim. Nie wiem czy jest możliwe z kimkolwiek. Na razie płynę. ZObaczymy, w którą stronę. Pozdrawiam Was Dziewczyny, myślę o Was ciepło i żałuję, że nie mogłam Was poznać w realu (bo z tego co wyczytałam , to chyba się spotkałyście)
  6. Hej Dziewczynki, widzę, że dużo się tu dzieje. Ja nie zaglądałam do Was przez jakiś czas, bo musiałam sobie wszystko poukładać i przemyśleć. A wiem, że choć wszystkie rady są cenne, tak naprawdę najważniejsze decyzje trzeba podejmować samemu. Ja się poddałam. Spotykamy się znowu, ale jakbyśmy się dopiero poznali, jest, można by rzec, cudownie. Dałam mu szansę i sobie też. Ale z dystansem. Staram się być z nim tak, żeby nie zatracić się całej, jak wtedy, by w razie czego nie zostać z niczym. On wie, że dużo czasu musi minąć, abym mu w pełni zaufała. Ja nie wiem, czy takie pełne zaufanie jest możliwe. Ale na razie rozważyłam plusy i minusy takiego powrotu i stwierdziłam, że jak nie spróbuję, to moge potem żałować. Nie wprowadze się do niego, choć on by chciał. Za bardzo się boję. Jak jestem z nim, czuję się fantastycznie, ale co chwilę ściska mnie za gardło strach, że on może znowu niespodziewanie, z dnia na dzień powiedzieć koniec. Choć nic na to nie wskazuje. Ta przerwa, to rozstanie, mimo mojego bólu, dużo nam dały. Mnie też. Juz nie jestem taka, jak wtedy. Staram się nie zwracać uwagi na drobiazgi, nie kłocić się o byle co, być bardziej tolerancyjną. Bo ja też popełniałam wiele błedów. On też wszystko przemyślał i widzę, że również chyba już wie, na czym ma to wszystko polegać. Nas zżerały kłótnie. Teraz wiemy, czym spowodowane. Ja mu nigdy nie zapomnę tego, że mnie tak po prostu z dnia na dzień zostawił i to w najgorszy sposób. Ale jest to też dla mnie przestroga, by nie zatracac siebie. Nie wiiem, czy to moje wyrachowane podejście pomoże nam zbudować trwały i szczęśliwy związek, ale na razie inaczej nie umiem. Zostałam zraniona i teraz cały czas jestem gotowa, by po prostu wstać i wyjść. Traktuję to jako letnią znajomość, cudowną i ekscytującą, ale podchodzę z dystansem, bo nie wiem, jak się potoczy. Mam mentlik w głowie. Myślę sobie, że chciałabym spokoju. Chciałabym mieć kogoś przy kim po prostu jestem i kto jest przy mnie, bez zastanawiania się, bez kalkulacji. Nie wiem, czy jest to możliwe z nim. Nie wiem czy jest możliwe z kimkolwiek. Na razie płynę. ZObaczymy, w którą stronę. Pozdrawiam Was Dziewczyny, myślę o Was ciepło i żałuję, że nie mogłam Was poznać w realu (bo z tego co wyczytałam , to chyba się spotkałyście)
  7. Hej Dziewczynki, widzę, że dużo się tu dzieje. Ja nie zaglądałam do Was przez jakiś czas, bo musiałam sobie wszystko poukładać i przemyśleć. A wiem, że choć wszystkie rady są cenne, tak naprawdę najważniejsze decyzje trzeba podejmować samemu. Ja się poddałam. Spotykamy się znowu, ale jakbyśmy się dopiero poznali, jest, można by rzec, cudownie. Dałam mu szansę i sobie też. Ale z dystansem. Staram się być z nim tak, żeby nie zatracić się całej, jak wtedy, by w razie czego nie zostać z niczym. On wie, że dużo czasu musi minąć, abym mu w pełni zaufała. Ja nie wiem, czy takie pełne zaufanie jest możliwe. Ale na razie rozważyłam plusy i minusy takiego powrotu i stwierdziłam, że jak nie spróbuję, to moge potem żałować. Nie wprowadze się do niego, choć on by chciał. Za bardzo się boję. Jak jestem z nim, czuję się fantastycznie, ale co chwilę ściska mnie za gardło strach, że on może znowu niespodziewanie, z dnia na dzień powiedzieć koniec. Choć nic na to nie wskazuje. Ta przerwa, to rozstanie, mimo mojego bólu, dużo nam dały. Mnie też. Juz nie jestem taka, jak wtedy. Staram się nie zwracać uwagi na drobiazgi, nie kłocić się o byle co, być bardziej tolerancyjną. Bo ja też popełniałam wiele błedów. On też wszystko przemyślał i widzę, że również chyba już wie, na czym ma to wszystko polegać. Nas zżerały kłótnie. Teraz wiemy, czym spowodowane. Ja mu nigdy nie zapomnę tego, że mnie tak po prostu z dnia na dzień zostawił i to w najgorszy sposób. Ale jest to też dla mnie przestroga, by nie zatracac siebie. Nie wiiem, czy to moje wyrachowane podejście pomoże nam zbudować trwały i szczęśliwy związek, ale na razie inaczej nie umiem. Zostałam zraniona i teraz cały czas jestem gotowa, by po prostu wstać i wyjść. Traktuję to jako letnią znajomość, cudowną i ekscytującą, ale podchodzę z dystansem, bo nie wiem, jak się potoczy. Mam mentlik w głowie. Myślę sobie, że chciałabym spokoju. Chciałabym mieć kogoś przy kim po prostu jestem i kto jest przy mnie, bez zastanawiania się, bez kalkulacji. Nie wiem, czy jest to możliwe z nim. Nie wiem czy jest możliwe z kimkolwiek. Na razie płynę. ZObaczymy, w którą stronę. Pozdrawiam Was Dziewczyny, myślę o Was ciepło i żałuję, że nie mogłam Was poznać w realu (bo z tego co wyczytałam , to chyba się spotkałyście)
  8. Nie dałam mu jeszcze odpowiedzi, ale nie zachowywałam się wobec niego obojętnie, nie potrafiłam po prostu. Właśnie tego się boję, jego chwiejności. Mam doświadczenia po poprzednim 6-letnim związku, gdzie dwa razy rozstawaliśmy się na 2-3 miesięce, ale pięknie było tylko chwilę po powrotach. To też był nieuporządkowany chłopak, rozchwiany. Z nim powroty się nie sprawdziły. Tylko czy to jest reguła? Strasznie się boję i nie wiem, czy nawet jak się na to zgodze, to czy moje obawy i lęki tego na wstępie nie zniszczą.
  9. Zaproponowałam mu przyjaźń. Nie zgodził się. Powiedział, że tak by nie umiał.
  10. Kochane, wróciłam, było fantastycznie, nie myślałam o nim. Ale to nie ważne. Bo odezwał się po powrocie, mówił, że kocha, kocha, kocha i chce być ze mną. Nie może sobie miejsca znaleźć. Spotkałam się z nim, był taki czuły, taki mój. TAk strasznie się boję, nie wiem, co robić, co myśleć, niczego mu nie obiecałam, nic nie zadeklarowałam, ale wiem, że musze podjąć jakąś decyzję, bo się wykończę. Tyle się tu naczytałam, że powroty nie mają sensu i taki związek nie ma szans. Nie wiem, co robić??? To nie jest tak, że zapomniałam, co mi zrobił i co robił, jak mnie nie było. Ale nie wiem, czy to, co czuje, nie jest silniejsze od urazy. Tak się boję, że ja znowu zaufam, a to okaże się nietrwałe i chwilowe. Co sądzicie?
  11. Ale skoro Ci napisał smsem, to może na razie nie odpisuj, jak mu naprawde zależy, to napisze raz jeszcze, zadzwoni. On musi się trochę postarać. Bo chyba nie zdecydujesz się wrócić tak od razu, nie mając pewności, czym ten jego zryw jest spowodowany? A ile minęło od Waszego rozstania?
  12. No ja mam trochę podobny problem, tez nie wiem, jak odczytac intencje byłego. Musiasz się zastanowić, czy nie jest to jednorazowy zryw, bo przez chwilę poczuł się samotny. Zastanawia mnie również to, że napisał Ci to w smsie. Wydaje mi się, że to jest zbyt poważny temat i raczej powinien zadzwonić. Dziwne. Ale faceci są dziwni.
  13. Kafeterianko, ja myślę, że wylanie kawy na ławę to dobry pomysł. A może on potrezbuje takiego kopniaka i jak mu powiesz wóz albo przewóz to się ocknie i zacznie myśleć, że naprawde może coś pięknego stracić. A co do wakacji to ja też jak mój ze mną zerwał bałam się ich, przerażała mnie martwa wakacyjna perspektywa. Ale można sobie jakoś z tym radzić. Jednka rozumiem Cię, bo samotność jest czasem nie do zniesienia, podczas gdy wszyscy cieszą się ze słońca. uśmiechają się, ale przecież to słońce świeci i dla nas!!! Aneri, a skąd ten Twój byly wie, że jesteś już wolna? Utrzymujecie kontakt? Takie pytanko mam - nie siedzimy tu non stop, ale często zaglądamy, bo myślę, że jakoś zżyłyśmy się ze sobą. Ja mam bliskie osoby, z którymi mogę pogadać, ale czasem jest tak, jak pisałam wyżej, że obiektywna radę prędzej można uzyskać od osób, które nie znają Cię na wskroś. Poza ym wiąze nas tutaj ten sam temat, te same stany przeżywamy, a wymiana doświadczeń pomaga... cos zupelnie nowego - coś mu już odpowiedziałaś??
  14. Widzisz Aneri, okazuje się, że nie tylko mój taki szybki. Faceci to dranie. Z tego co piszesz, to nasi byli są naprawdę do siebie podobni. Ja też byłam po wielu przejściach i zaraz po zerwaniu długoletniego związku. On zresztą też. Tez miałam wrażenie, że to jest facet, który wie czego chce, przy którym moge czuć się bezpiecznie, niestety - również nie umiał być z kimkolwiek, lub ze mną nie umiał. Wiem co poczułaś, jak go zobaczyłaś na portalu, pewnie to samo straszne uczucie, co ja, gdy dowiedziałam się o jego pannach. Dla mnie to jest niewytłumaczalne. Nie rozumiem tylko tego, że skoro nie potrafił być z Tobą, czy z kimkolwiek innym, to czego on tam szuka. Czy najpierw nie powinien dojśc do ładu sam ze sobą? My umieramy, łudząc się, że chociaż o nas myślą. Ale nie. Oni dalej do przodu. CZasem myślę, że nie zdążył nawet wywietrzeć mój zapach z jego mieszkania, a on już tam nowe wprowadza. Mój eks też ma 31 lat...
  15. Mysle, że wyznając mi miłość, niestety, chciał ulżyć sobie i być może zagłuszyć jakieś wyrzuty sumienia. Ja powoli przestaję wierzyć, że są jeszcze na świecie zrównoważeni faceci. Aneri, jeśli mogę spytać, w jakim wieku jest Twój były facet? Mi się wydaje, że takie zachowania powinny charakteryzowac nastolatka, a nie dojrzałego faceta. A z tego co piszesz, ja też mam wrażenie, że trafiłyśmy na podobne typy, dlatego pytam o wiek Twojego. Mam nadzieję, że jakoś mi minie, choć czasem myślę, że to jest niekończąca się historia...
  16. On mi powiedział, że kocha, ale, że nie może ze mną być. Więc dał mi do zrozumienia, co chce zrobić z tym uczuciem - NIC. Mi zabrakło języka w gebie. Ale teraz pewnie bym powiedziała, tak jak radzisz Aneri. To wszystko jest bardzo trudne. Fakt, że nie wyleczyłam się z niego i nadal go kocham jest dla mnie nie do zniesienia. Bo wiem, że to Palant! Niestety.
  17. Nie wiem, czy się odezwie. On jest pomieszaniem tchórza z megadumnym facetem, zakomplesionego chłopca z mającym wysokie mniemanie o sobie narcyzem. Więc raczej nie. Myślę, że jemu w jakiś tam sposób nie jest łatwo. Ale, że on nie zrobi nic, by coś starać się naprawić. Wiem, że go spotkam. Znowu, przypadkiem. Tak się składa, że bywamy w tych samych miejscach, więc jest to nieuniknione. Ale ja już nie zamierzam oprócz cześć i kurtuazyjnej rozmowy robić pierwszego kroku i starań w jego kierunku. A mam przeczucie, że on też tego nie zrobi. Chociaż już sama nie wiem. Podczas tej naszej nocy, gdy mu powiedziałam, ze to jest nasze ostatnie spotkanie, powiedział, że nie przyjmuje tego do wiadomości. A teraz milczy. Nawet nie zadzwonił, nie zapytał jak się czuję. Niestety dochodzi do mnie, że teraz on czuje się, jakby miał mnie na każde skinienie palcem. Więc po co ma się starać. Że sprawdza się to, że lepiej udawać obojętną, nie kontaktować się, olewać (tak jak tu w wielu topikach na kafe radzą). Dlatego jestem wściekła.
  18. Dziewczyny, mnie też poraziło jego przyznanie się do tego, że "miał" kilka dziewczyn. Mówił, że własnie dlatego, żeby zapomnieć. Później nawet próbował wycofać się z tego i mówił, że kłamał... Ale ja myślę, że jednak to kłamstwem nie było... To dało mi niezbity dowód na to, że on mnie nie kocha (ja od rozstania z nim nawet nie pomyślałam o innym). A jeszcze to w zestawieniu z tym jego "kocham Cię i zawsze będę" jest takie upokarzające. Ja nie mam nadziei, że do siebie wrócimy. Ja bym chyba nie mogła, po tym wszystkim co usłyszałam. Ja mam tylko do siebie ogromne pretensje, że za chwilę ciepła przy nim, płacę najwyższą cenę mojego spokoju. I żal mi, że jestem taka głupia. I że sama siebie krzywdzę.
  19. CZeść Dziewczyny. Dawno tu nie pisałam. Od rozstania minęły dwa miesiące. W tym czasie zero kontaktu, co bardzo dobrze mi zrobiło. Zaczęłam żyć własnym życiem, pozbyłam się złudnych nadziei, bo skoro się nie odzywał, to nie ma co się łudzić. Spotkałam go w ten weekend. I wszystko wróciło. Spędziłam z nim cudowną, czułą noc. Piękną. Mówił, że mnie kocha i że zawsze będzie. Ale że nie może być ze mną... Powiedział mi, że od naszego zerwania miał parę kobiet. Po tej naszej nocy pożegnaliśmy się w zgodzie. I teraz cisza. Okrzyczcie mnie, opieprzcie, bo jestem głupią, słabą babą. I teraz już wiem na pewno, że nie warto nawiązywać jakichkolwiek kontaktów, nawet jeśli wszysto w środku krzyczy TAK! Wszystko, co z takim trudem sobie wypracowałam, czyli względny spokój, legło w gruzach. Wszystko wróciło. Na moje własne życzenie. Posypałam się. Pomóżcie...
  20. No to rzeczywiście dziwne. Wygląda to tak, jakbyś mu coś zrobiła czy powiedziała strasznego. Albo jakby się o "czymś" dowiedział. Na pewno nic takiegpo nie było?
  21. Cześć Dziewczyny, cieszę się, że topik nie umarł. Zaglądałam tu prawie codziennie, ale jakoś nie wiedziałam, co napisać, bo popadałam ze skrajności w skrajność, zreszta do tej pory miotam się sama ze sobą. Minima, bardzo Ci zazdroszczę tego, że jesteś wyleczona i nie rozpamiętujesz. Ja czekam na taki stan z utesknieniem. Majutek, bardzo Ci współczuję. Ja też ostatnio dowiedziałam się od jednego znajomego, który niby próbował mnie pocieszyć, że dwa miesiące temu widział w knajpie mojego ex jak czule tańczył z jakąś laską. Przytulali się podobno i całowali. Szok! Ze mnie robił strasznie złą kobietę, mimo że nie miał powodu, w wyobraźni widział jak go zdradzam ze wszystkimi. Przy rozstaniu powiedział, że on mnie nigdy nie zdradził i ja mu w to wierzyłam. Szkoda słów. Ale powiedział mi to znajomy, który nigdy za nim nie przepadał, za to chyba na mnie miał oko, więc nie wiem - tak jak sugerje Drożdżyk - czy jest to w 100% pewne. Drożdżyk, ja tak jak Ty czuję się nieco lepiej, na brak zajęć nie moge narzekać, pracy mam strasznie dużo, zawsze mogę liczyć na najbliższych przyjaciół, ale nie mogę przestać o nim myśleć... W dodatku spotkałam go 2 tygodnie temu. Był pijany i bełkotał, że mnie kocha, że mam wrócić, że był idiotą. Namieszało mi to w głowie. Po tym wszytskim chciałam się spotkać i wszystko sobie wyjaśnić - on nie chciał, jakby strasznie się bał. Tylko czego? W każdym razie już wiem, że to koniec i nie chcę mieć z nim żadnych kontaktów, choć wiem, że to będzie trudno go nie spotkać... Aneri, każda z nas to przechodziła. Ja też schudłam 5 kilo w ciągu tygodnia, wyglądałam jak trup, podkrążone, czerwone oczy, trzęsące się ręce. Nie mogłam spać, jeść, nic nie miało sensu. Bardzo dużo mi dało to, że miałam ogrom pracy, to naprawdę mobilizuje żeby wyjść z łóżka, więc nie bierz zolnienia, bo ciężko Ci będzie wygrzebać się z pościeli. A ten stan powoli, bo powoli, ale łagodnieje, rozmywa się. Bardzo mi pomogło to forum i ten topik (dzięki Dziewczyny!), wiedziałam, ze nie jestem sama i nie tylko ja coś takiego odczuwam. Razem łatwiej. Więc pisz tu Aneri, kiedy Ci będzie źle (tak samo mi napisała Kafaterianka, jak się pierwszy raz tu odezwałam) Trzymajcie się.
  22. Minima, uczucia powrócą na pewno, pytanie tylko jakie i czy będziesz wobec nich silna. Ja też ostatnio mam kryzys. Trzymałam się dzielnie, nawet byłam zaskoczona, że to jakoś znoszę, ale znów wróciło to cholerne uczucie pustki i głupie przekonanie, że tylko on jest w stanie je zapełnić. Nie pomógł tez fakt, że dowiedziałam się, że pod moją nieobecność często obściskiwał się z innymi. Mnie na każdym kroku oskarżał o zdradę (nawet jak rozmawiałam z kolegami, spojrzałam w czyjąś strone etc.), z siebie robił świętego. A tu takie coś. Zabolało mnie to.. Najgorsze, że nie mogę spojrzeć na żadnego aceta. Czuję narastającą awersję do nich. Przejdzie???
  23. Mandaryn kochał się w kurtyzanie. "Będę twoja, powiedziała, kiedy spędzisz sto nocy, oczekując mnie na taborecie pod oknem w moim ogrodzie". Ale dziewięćdziesiątej dziewiątej nocy mandaryn wstał, włożył taboret pod ramię i sobie poszedł... Ech, czytam Was dziewczyny i myślami jestem z Wami. Przeżywam różne stany, jak Wy wszystkie. Ale wiem jedno, trzeba się napłakać, naczekać, żywić się nadzieją, w głowie układać milion obrazów, jak to by mogło być pięknie, trzeba się mocno nacierpieć i co chwilę patrzeć na telefon, czy przypadkiem nie dzownił. Trzeba robić podchody, walczyć, oskarżać, wybaczać, trzeba zrobić wszystko, co się czuje, żeby później nie mieć do siebie pretensji o zaniechanie. Ale na samym końcu trzeba się nieźle wkurzyć i powiedzieć sobie, że to wszystko nie jest tego warte!!! A wtedy wstąpimy w cudowną fazę ozdrowienia.. Pozdrawiam ciepło P.S. Majutku, ja bym zaryzykowała...
  24. CZeść Dziewczyny, dzięki, że tu jesteście. Jak tylko nachodzą mnie czarne mysli, czytam wasze wypowiedzi i... staję się silniejsza, bo nie jestem sama, choć to tylko chwilowe pocieszenie. Oczywiście przezyłam kilka dni temu historię podobną do Was, więc rozumiem Was jak nikt inny. Gdy już nie mogę wytrzymać (oprócz podczytywania Was) myślę sobie, że teraz, w tej danej minucie na całym świecie są miliony osób, które czują to co ja, które przeżywają to samo, które też nie mogą jeść, spać i które nie dopuszczają do siebie myśli, że wszystko będzie dobrze (bo jak może być dobrze bez niego?) i że trafi się jeszcze ktoś, kto pokocha z wzajemnością (bo jak i gdzie go poznam? bo nie znajdę takiego jak on, bo nikt mnie nie zechce). I bynajmniej nie ciesze się z powodu tego, że tyle nieszczęśliwców, takich jak ja na świecie, ale jest mi lepiej, gdy pomyślę, że tak już jest ten świat skonstruowany i że przecież smutek i żal, poczucie pustki i beznadziei to tylko pierwszy etap po rozstaniu i że za nim przyjdą kolejne, w których będzie można spojrzeć na to wszytsko inaczej. I że jeśli ktoś odchodzi, to robi miejsce komuś innemu, bardziej wartościowemu. Przecież ja też to już przeżywałam (rok temu rozstałam się z chłopakiem po 5 latach, spotkałam JEGO, a teraz to samo), więc dlaczego nie umiem sobie przypomnieć tego stanu z przed roku i wytłumaczyć sobie, że to wszystko mija, że to nie jest wyjątkowa sytuacja, że przecież można kogoś po czymś takim pokochać (choć w moim przypadku znów porażka) Sama nie wierzę, że to piszę. Całą noc przeryczałam przecież.. MAm nadzieję, ze przyjmiecie mnie do swojego grona i wyślecie kilka ciepłych myśli w moją stronę. Pozdrawiam Was dziewczyny. I życzę nam siły na ten dzień..
×