Czesc wszystkim. w Marcu 2010 miałam zabieg usunięcia guza tarczycy 3 cm miałam go 2 lata. Oczywiście bałam się i sama nie wiedziałam czy mam się decydować czy nie. Byl to guz łagodny ale stosunkowo duzy. Byłam u 3 lekarzy, dwóch z nich zalecało mi operacje, trzecia wizyta u innej lekarki dała mi "nadzieje", że na razie można guz obserwować, robiac biopsje i jeżeli guz nie dokucza a wynik biopsji będzie nie niepokojący, na razie można się wstrzymać. Jednak po przemyśleniach stwierdziłam, że jednak się zdecyduje. Pojechałam zapisałam się na termin, który później musiałam przełożyć ze względu, że dostałam okres. 1 dzień wywiad, podstawowe badania, krew, rtg, ekg. 2 dzień oczekiwanie na swoją kolej, o 11 po głupim jasiu, wzieli mnie na sale, pamiętam tylko jak założyli mi maske i budzę się już po. Oszołomiona, czułam się trochę jak bym tonęła, i bardzo śpiąca, zmęczona. Naświetlili mi oko podczas operacji bolalo mnie jak diabli, 3 dzien wymioty po narkozie zle sie czulam, nie moglam przelykac, 4 dzien juz lepiej wyciagniecie drenow, 5 dzien ok i do domu. Poźniej kontrola TSH w normie. teraz staram sie o dzidziusia. Pozdrawiam wszystkich:)