Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

m@da.

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez m@da.

  1. Witajcie wieczorkiem! Herbatko, mam nadzieję, że wrócił Ci apetyt i lepsze samopoczucie, skoro robisz takie pyszności (uwielbiam wszelkie gołąbki). Ale mi narobiłaś Weroniko ochoty na robienie sojowego mleka i tofu, wiesz, że zabierałam się za to wiele razy?, i jakoś nic nie wychodziło, wydawało mi sie, że to długa praca. mam nawet przepis jak sie robi mleko, może teraz się skuszę za Twoim przykładem. A gdzie kupujesz soję na wagę? Jeśli chodzi o herbatkę na wzdęcia, to nie wiem, czy ta moja jest najlepsza (rzadko używam, bo rzadko teraz miewam), ale kiedyś kupiłam, nazywa się Verdina fix i ma w składzie owoc kolendry, owoc kminu i miętę, do tego parzyłam torebkę, kopru włoskiego, popurkałam sobie trochę po tych ziólkach, ale spać poszłam już lekka. Weroniko! Na poddenerwowanie i napuchnięcie (jak to mówisz) proponuję intensywny spacer najlepiej w dobrym towarzystwie. Właśnie wróciłam z takiego spaceru, tego mi było trzeba po ślęczeniu w domu przez tydzień na zwolnieniu. Poszliśmy z mężem do punktu wyborczego spełnić obowiązek obywatelski, a potem równym marszem, noga w nogę wróciliśmy, ale trochę okrężną drogą. Umówiliśmy się, że jutro wieczorem też idziemy połazić po okolicy. Nawet mi się już nie chce jeść, zrobię sobie herbatę owocową i poleniuchuję jeszcze , bo jutro szara rzeczywistość, pa.
  2. Zapomniałam jeszcze, Weronika, bardziej skup się na karmieniu gości, niż siebie. Ja to jak kwoka się zachowuję w takich sytuacjach, wszystkim podtykam, nakładam, donoszę, sama niewiele jem. Ale u kogoś, to insza inszość :D
  3. To podam też swój dzisiejszy jadłospis: - sok marchew,seler naciowy ok.300ml -spora ilość mandarynek (nie liczyłam) -jabłko -suszona żurawina (przegryzałam z nudów do obiadu) -pomidor z dużą ilością czerwonej cebuli, plasterkami mozzarelli, bazylią i octem balsamicznym -"rosopitka"- to taki rosołek na tartych warzywach zaciągnięty kaszą manną, -papardelle razowe ze szpinakiem i pleśniowym serem. -sok pomidorowy - wyduldałam prawie pół kartonu -pestki dyni - wsuwałam na filmie -kostki białego sera posypane różnymi ziołami i grubą solą . Do tego morze wody i herbatek, bo muszę przepłukiwać nerki. Mam ochotę na piwo, ale nie mogę, bo biorę antybiotyk :(
  4. Ano Herbatko, takie mądre i zorganizowane osoby jak ja uczą się po prostu od takich bardzo mądrych i bardzo zorganizowanych osób jak Ty!
  5. anke, no bardzo mi przykro, współczuję Ci bardzo, takie rzeczy się zdarzają, mam nadzieję, że szybko wrócisz do równowagi, ale proszę Cię wejdź na wagę i zmierz się z rzeczywistością. Powiem Wam na rozweselenie, co mi jeszcze moja bystra p. doktor powiedziała na wizycie. cyt. " Przed seksem proszę wypić szklankę wody, a po proszę się wysikać". Nie mogłam opanować poważnej miny, bo pomyślałam, że wodę piję raczej na ostudzenie, to po czym sikać? :D Weroniko, znam ten ból, jak wychodziłam z diety w czerwcu, to ciągle wydawało mi się, że czegoś za dużo zjadłam - chciałam dalej chudnąć. Kupiłam wagę kuchenną elektroniczną i wszystko ważylam i przeliczałam na kalorie. Starałam się nie przekraczać 1000 kcal. Rzeczywiście to skutkowało, bo przez następne 2 miesiące straciłam jakieś 6-7kg, ale to były wakacje, były wtedy truskawki, arbuzy, robiłam sobie dni owocowe. Cały czas uważam na to co wkładam do buzi i tak pewnie zostanie. Piję soki warzywne, na śniadanie jem owoce, tak komponuję posiłki, by były albo białkowe, albo węglowodanowe i jakoś waga stoi, nawet jak połasuję. Moją słabością są ciasta (no ale tego nie je się codziennie), oscypki i wędzone warkocze serowe, jeszcze sery korycińskie i mozzarella. Dużo rzeczy kupuję w zdrowej żywności: oleje, mąki, zioła i przyprawy, pieczywo, makarony z pełnego przemiału, ziarna strączkowych, teraz jeszcze herbaty, a to nie jest tanie i szarpie po kieszeni, więc gotuję tak, żeby starczyło na ilość porcji i nic się nie marnowało, nawet jak czuję niedosyt, to po prostu już nie ma. Nie jem mięsa, a przede wszystkim wędlin, wolę dla rodziny kupić schabu, a nawet karkówki i upiec jako wędlinę, niż kupić tę napompowaną saletrą szynkę. Mam miejsce, gdzie kupuję suchą krakowską, kindziuka, czy lisiecką, to są drogie wędliny, ale są tak wywędzone, że dziesięć deko daje więcej plasterków niż trzydzieści zwykłej szynki. No, ale się rozpisałam, trzeba iść obiad gotować, pa
  6. O rany, a ja tak siedzę i głowię się co to za potrawa, to "R" po kolacji!!! Naprawdę minęła chwila zanim zaskoczylam, że to literki w wyrazie zabrakło,ale mi się wybacza, bo ja po ciężkiej gorączce jestem :) Herbatko, a te postne ziemniaki, to na czym polegają? Bo u mnie bardzo przyjęły się ziemniaczki krojone w ósemki ze skórką, rozłożone na blasze, posypane ziołami, grubą solą i zapieczone w piekarniku jako samodzielne danie, tylko jeszcze do tego ewentualnie sałata z vinegretem. Też jestem za domowym ciastem, całe szczęście batony, cukierki, ciasteczka kupne mnie nie ruszają, ale zapach nawet najprostszej babki - no nie mogę się oprzeć. Babciu Misiu, placki kukurydziane są proste jak drut, to właściwie tortille, tylko mi nigdy nie wyszły takie jak te kupne, ale w wersji mini wychodzą mi bardzo zgrabne i są żółciutkie i chrupiące. Do miski wsypuję mąkę kukurydzianą, sól do smaku i dolewam tyle wody, by zagnieść kulkę ciasta jak na kopytka (niektórzy dodają łyżkę oliwy, mi bez niej też wychodzą). Potem formuję wałeczek taki jak do kopytek i kroję w miarę równe krążki. Krążki rozgniatam wałkiem na cienkie placuszki (trzeba ostrożnie, bo nie ma przecież spoiwa i trochę się rozłażą). Kładę na suchą, rozgrzaną patelnię i smażę z obu stron. Doskonałe do różnych dipów. Dziękuję dziewczyny za pochwałę moich ogórkowych kanapek, a teraz idę na Majewskiego, pa!
  7. Cześć! Taka piękna pogoda, a ja muszę siedzieć w domu. Na te wszystkie rumianki, herbatki i nawet wodę nie mogę już patrzeć- moja mamusia postanowiła mnie chyba utopić od środka :D Sikam już w miarę pełnym strumieniem, temperatura też puściła, mam nadzieję, że antybiotyk robi swoje. Weroniko, jeśli zważysz się po tygodniu i waga nie podskoczy, to znaczy, że idziesz w dobrym kierunku. Może dokuczają Ci jakieś gazy? Jednak przed samymi świętami bym nie polecała diety,w czasie świąt jest zbyt dużo pokus, no i łatwo o jojo.Ja na pewno zrobię trzydniówkę po świętach, przed Sylwestrem- nawet jak zgrzeszę w Sylwka, to mam nadzieję wyskakać te kalorie w tańcu. U mnie dzisiaj gotują się dwa gary zupy, jeden rosół i drugi barszcz ukraiński z fasolą. Bardzo smacznie wspominam takie nadzienie, jak Twoje Weroniko, zapieczone w czerwonej papryce. Przekroiłam ją wtedy na połówki i polałam klasycznym sosem do gołąbków- pycha Jak zaczęłam analizować, co miało wpływ na moją wagę, to doszłam do wniosku, że gubiły mnie oprócz oczywiście słodyczy, kanapeczki, bułeczki i wszelkie zapiekanki i spore ilości pizzy. Dzisiaj już wiem, że bez tego można żyć, nawet nie pamiętam smaku chipsów, wolę pochrupać suszonych owoców, ciasto czasem wsunę i nie ma raczej wpływu na wahania wagi.A i nareszcie nauczyłam się śmiało i głośno mówić: Nie, dziękuję, NIE JADAM TAKICH RZECZY.
  8. Już myślałam, że będę wysyłać sygnały w eter, żeby ściągnąć Cię tu Babciu Misiu, a tu taka miła niespodzianka - gratuluję konsekwencji. Całym sercem Ci kibicuję, dziewczyny pisały na wątku w-o o diecie każdego dnia w jakiejś intencji, bardzo mi się ten pomysł podoba. Dzisiaj Ci będę towarzyszyć, bo mój weekend był mocno obfity w dobre jedzenie i piwko, więc dzisiaj owoce i warzywka. W Kauflandzie kupiłam mandarynki z myślą, że będą smaczne, ale nic szczególnego i grejfruty w mocnej promocji, wcale nie myślałam, że będą takie smaczne, naprawdę miodzio (3.99 za kilogram), u mnie normalnie są po 7 zł. Od rana zajadam grejfruty właśnie i jabłka, na obiad zrobię sobie kalafiora na parzę ze szpinakiem, a co serwujesz Babcia Misia? Wczoraj robiłam rybę z piekarnika, wyglądała świetnie, ale w smaku bardzo wysuszona, nazywa się nototenia. Dzisiejszy mój post owocowo- warzywny przeprowadzę w intencji Babci Misi, żeby przeszła przypominajkę łatwo , przyjemnie, z zadowalającym skutkiem :D
  9. Dziewczyny! Wczoraj postawiłam na noc soję i dzisiaj rano trochę ją pogotowałam, bo chcę po południu zrobić mielone sojowe. Spróbowałam paru ziarenek, takich al dente i odbiło mi. Mam pojemniczek ziarenek w pracy i nie mogę przestać chrupać - bardzo mi smakuje, ciekawe ile kalorii wtrząchnę (mam tego ok. 100gram), muszę poszperać w tabelach. anke, nie znam się na herbatach, te nazwy , które wymieniasz brzmią egzotycznie, ale jeśli są łagodne i smaczne, to spróbuję, a którą polecasz najbardziej? Do zielonej herbaty już się przyzwyczaiłam, czerwoną piję sporadycznie- nie przepadam, najbardziej smakują mi owocowe i też nie każda. Mam taki seledynowy imbryczek, w którym parzę sobie herbatkę wieczorem i do kompletu śliczną filiżankę - lubię taki relaksik, jak dzieci już nic od człowieka nie chcą, przychodzą tylko dać buziaka na dobranoc - och, kiedy będzie wieczór, najlepiej piątkowy?
  10. Tak, tak Babciu Misiu, dopilnujemy, żebyś 8 listopada się zameldowała na przypominajce. Mam urlop i za kilka godzin sobie wyjeżdżam :D - rodzinka będzie dokarmiać :(
  11. anke, poraził mnie Twój wpis, no wiem, że w życiu, pracy bywa syfiasto, ale niepokoi mnie Twoje podejście. Jeśli nie masz sobie nic do zarzucenia, to nie chowaj głowy w piasek, nie myśl o urlopie, bo to jakbyś się godziła z krytyką. Szukaj sprzymierzeńców, twardo wyrażaj oburzenie, podważaj argumenty adwersarza. Noś głowę wysoko, nawet jakbyś miała nogi z waty. W "dżungli" kociaki nie mają szans, trzeba być drapieżnikiem, chociażby po to, żeby hieny nie podchodziły. Wypłaczesz się wieczorem, teraz wal z grubej rury, chociaż jak to jest psychol, to może być ciężko. Tyle mi przychodzi na odległość, bardzo Ci współczuję, w sumie wiem co możesz czuć - trzymam kciuki za Ciebie. Babcia Misia, fajnie, że nie zapomniałaś o nas, my tu podtrzymujemy topik przy życiu z anke, bo wszystkie dziewczyny jakoś się wykruszają, a nowych na zdrowym nie widać. Dzisiaj na drugie śniadanie mam brązowy ryż z warzywami, właśnie odgrzałam sobie w mikrofalówce, a złośliwy kolega zabrał mi łyżeczkę i dał dwa ołówki jako pałeczki - bardzo dowcipne! No to kiedy zaczynasz Babcia Misia?, napisz też czy coś Cię przybyło.
  12. Witaj anke, trzymam kciuki za Twój tydzień warzywny, u mnie przyjemny spadek wagi z 66.1 do 63.8, czyli 2,3 kg - mam świadomość, że te dwa kilo nadrobię szybko, byleby nie więcej. Ale póki co, muszę wykorzystać dobrą passę i pochodzić trochę w mojej nowej kiecce: szarej, wąskiej i jak dla mnie pierońsko odważnej - właściwie nie wiem czemu ją kupiłam jakieś 10 kilo temu, wtedy nie dopinałam suwaka, a przy kilku krokach podnosiła się do góry (koszmar), ale teraz to co innego. Z rozpędu jeszcze jestem na w-o, ale obiad już planuję rozszerzony, czyli zupa buraczkowa z fasolką ciutkę zaciągnięta jogurtem, a na kolację sałatka z odrobiną oliwy. anke pisz tu co jadasz i życzę Ci dobrego samopoczucia
  13. U mnie dieta przebiega prawidłowo, bez zachcianek i dzikich napadów głodu. Jedno co zauważyłam, to że ciągle chce mi się pić, ale pewnie dlatego, że wszędzie grzeją już kaloryfery, w domu, biurze i powietrze jest suche. Wcinam kapustę kiszoną (własną) i kwas buraczkowy przez co wypróżniam się idealnie i wróciło takie uczucie lekkości, jak w ostatniej fazie mojego czerwcowego postu. Znalazłam w sieci test parowaru Zelmer(może Cię Herbatko zainteresuje), zresztą fajna stronka młodych ludzi o gotowaniu: kotlet.pl, kopiuję tekst: Prosty, dość standardowy kształt, ładne kolory i cicha praca. Tak w skrócie powinnam zacząć opis parowaru Zelmer 37Z011. Jest to model aż z trzema tackami, więc idealny dla tych z Was, którzy mają większą rodzinę. Pozwala też na przygotowanie wielu potraw jednocześnie (np. ziemniaki, ryba i brokuły). Oczywiście nie trzeba wykorzystywać jednocześnie trzech tacek, możecie gotować na jednej lub dwóch. Nieużywane tacki zajmuję niewiele miejsca, więc można je schować. Wygląd Stalowa obudowa z niebieskimi motywami (głównie w miejscach, gdzie nalewa się wodę) plus niebieski wyświetlacz LCD. Dość nowoczesny a zarazem prosty design. Przezroczyste półki. Parowar bez problemu można złożyć, tak, że zajmuje naprawdę niewiele miejsca. To zasługa smukłej sylwetki i budowy segmentowej (3 półki, które można włożyć jedna w drugą). Prócz półek parowar ma też pojemnik do gotowania ryżu. Parowar w zestawie ma również aromatyzer, na który można nasypać przypraw. Dzięki temu danie zyskuje dodatkowego aromatu. Działanie Parowar działa cicho przynajmniej przez większość swojej pracy. Jedynie przez pierwszych kilka minut bardziej sapie i troszkę hałasuje, ale po ok. 10 minutach prawie w ogóle go nie słychać. Bardzo szybko wytwarza parę i zdecydowanie w tym modelu rybka jest gotowa po ok. 10-15 minutach a ziemniaki po 20. Jest bardzo prosty w obsłudze, ma kilka programów i możliwość ustawienia samemu czasu gotowania. O skończonej pracy informuje sygnałem dźwiękowym, a potem przechodzi w tryb podtrzymywania ciepła. A po pracy większe części parowaru można umyć w zmywarce :) Podsumowanie plusy: kilka programów (nie trzeba samemu zastanawiać się na ile nastawić) wygodny wyświetlacz ładny wygląd możliwość mycia w zmywarce trzy tacki i pojemnik na ryż aromatyzer :) minusy: przez pierwsze kilka minut jest bardziej hałaśliwy Informacje Parowar Zelmer 37Z011 Ilość pojemników: 3 Moc 900 W 9 programów Na stronie jest też krótki filmik o użytkowaniu tego użądzenia.
  14. anke, no rzeczywiście nie ma sensu, żebyś się męczyła z dietą na wyjeździe. Ja zaczynam dzisiaj tydzień warzywno-owocowy. Raniutko była cytryna z wodą, sok z marchewki z selerem naciowym, mam pojemniczek sałaty z pomidorem, rzodkiewką, papryką, wzięłam też cytrynę, to pokropię sobie przed jedzeniem, jabłka mam słodkie jak cukierki, wzięłam też do chrupania marchewki, ogórki, kalarepę - niezła wałówka wyszła, ale boję się, że będzie mnie ssało i się zabezpieczyłam. W sobotę miałam w domu imprezę i rozłożyłam mojego nowego grilla elektrycznego - szaszłyki, mięso, warzywa, krupnioczki, oscypki, nawet grzanki - goście byli zachwyceni... i już nie mam grilla :D, zrobiłam interes, zamieniłam go na cudowną Singerkę. Maszyna działa i jest nieźle zachowana - po odrestaurowaniu stoliczka, będę miała boską toaletkę w sypialni - mam bzika na punkcie antyków, a koleżanka ma nowy sprzęt, co tam, na grila pójdę do niej. Znalazłam też u niej na strychu (o zgrozo) piękną klasyczną komódkę, już nie mogę przestać o niej myśleć, musi być moja, więc trzeba ponegocjować. Cieszę się, że zaczęłam przypominajkę, bo już czułam się ciut ciężko, to jednak bardzo trudno utrzymać wagę po takim dużym spadku. Zauważyłam, że jak wracam do normalnego jedzenia (ale nie obfitego), to waga wzrasta stopniowo i po miesiącu jest ok. 1.5 więcej, na przypominajce to redukuję i jakoś się trzymam w ustalonym przedziale wagowym, ale gdyby nie przypominajki, to po pół roku przybyłoby spokojnie z pięć kilo. Dzisiaj rano ważyłam 66.100 - no to do dzieła :)
  15. Spodobało mi się hasło "przydaś" - kupuję. Mam tych przydasiów trochę i ten sam dylemat co Ty Herbatko ... a co na to mąż? Moim zdaniem, gdyby w przeciętnym gospodarstwie domowym kuchnią zajmowali się tylko mężczyźni, byłyby to doskonale zorganizowane centra naszpikowane wszelaką maszynerią i elektroniką i wszystko byłoby przydatne i niezbędne, my zaś kobitki potrafimy jednym nożem wyczarować kilkudaniowy obiad z deserem i to po wielu godzinach pracy poza domem - jakaś feministyczna strona mojej duszy się odezwała :D Jeśli chodzi o kaszę, to oczywiście gryczaną ( jakoś inne mi nie podchodzą). W wysokiej patelni zrumieniam cebulkę (dużo), dodaję pokrojoną w kostkę paprykę (też dużo), przyprawiam według uznania- robię to na ostrym ogniu, żeby było bardziej podpieczone niż podduszone, na koniec wrzucam ugotowaną kaszę i myrdam - gotowe do spożycia :D Podam jeszcze mój sprawdzony sposób na efektowne podanie kaszy na talerzu: doskonale do tego sprawdza się łyżka do lodów - parę kulek kaszy plus jakaś sałatka i nikt nie oprze się tej potrawie :) Często robię kaszę lub ryż z dodatkami, ale nie gotuję tradycyjnych risotto czyli jednogarkówek, są dla mnie zbyt maziate, wolę składniki wymieszać przed podaniem. A dzisiaj na obiad mam cukinie nadziewane takim misz- maszem z papryki, cebuli, bakłażana i pieczarek, dorzucam do tego nadzienia też drobniutką fasolkę, posypuję tartym serem, do pieca i mam sycący szybki obiad - pycha, szkoda tylko, że dzieci nie chcą jeść cukini. Ale się rozgadałam, aż zgłodniałam, a tu tylko jabłko. To do poczytania znów.
  16. Końcówka października jak najbardziej, jestem za. Pewnie do tego czasu waga mi podskoczy jak się nie opamiętam. Odbiło mi zupełnie na temat chleba maczanego w miodzie. anke, jakie ty masz wymyślne i przemyślane dania - pozazdrościć. U mnie nadal leń dominuje, po najmniejszej linii oporu, dzisiaj spagetti z pesto, ale za to kolacja będzie owocowa. Jeszcze mój ukochany wieczorem kusi drinkami i tak ciężko odmówić. No ale basta, biorę z Ciebie przykład - od jutra koniec z chlebem i makaronem. Chociaż to jak jadam dziś w porównaniu z czasem sprzed diety, to jak dzień i noc - nie ma co porównywać, no ale na zdrowo też można przesadzić :D Mam sporo ziół na tarasie i pomysł, żeby je ususzyć, ale nie bardzo wiem jak się zabrać do tego, może ktoś poradzi czy w piekarniku, czy w suszarce do grzybów (której nie mam, ale pożyczyłabym). Jakiś czas temu pozakładałam do słoiczków koperek mocno przesypany solą, wczoraj jeden otworzyłam ... i jaki cudny aromat, a do tego żywozielony kolor - będzie pyszna przyprawa zimą. Mam trzy maleńkie słoiczki i ochotę na jeszcze, ciekawe czy pietruszka też tak się przechowa, a może z innymi ziołami tak zrobić? Herbatko, robiłaś coś takiego?
  17. ankee, zupa jest prosta jak drut. Warzywka pokrojone w słupki (marchewka,seler, pietruszka), też pokrojone w słupki boczniaki, obsmażyć wszystko na łyżce oliwy, zalać wodą, dodać zielę, listek bobkowy, czosnek, sól, pieprz, oregano i dużo majeranku, gotować do miękkości, dodać natkę i pokrojone w słupki naleśniki. Niektórzy robią zasmażkę, ale taka czysta zupa jest też bardzo smaczna. Podaję ją w kokilkach i jest bardzo efektowna, dzieci zajadają ją z bułeczką. Proporcje to tak na oko daję, żeby nie przeważały zbytnio warzywa, na średni garnek ok. 25dag boczniaka i dwa naleśniki, zresztą sama ocenisz jak Ci to w garnku wygląda :D
  18. Witaj Babciu Misiu, już biegnę z pomocą oto link do cz. 1: http://www.youtube.com/watch?v=wFZrl8WEUVQ&NR=1 Gratuluję Ci tych komplementów, zapracowałaś na nie, teraz pewnie promieniejesz szczęściem, życzę Ci sukcesów.
  19. Witam serdecznie wszystkie powracające urlopowiczki, miłośniczki zdrowego żywienia. Witaj Kwietniulka, oczywiście zaglądaj jak najczęściej Ostatnie dwa dni wypełniły mi szalone zakupy szkolne, co nieźle opróżniło mi portfel, ale jak się okazuje to nie koniec, dzisiaj dostałam następną listę "niezbędnych" w procesie kształcenia przedmiotów. Przy okazji upolowałam w Realu krewetki królewskie po 19 zł za kilogram - jakaś ostra promocja, więc dzisiaj na obiad podaję krewetki z patelni (bez udziwnień, tylko czosnek sól i pietruszka, może trochę białego wina na podlanie) z mieszanymi sałatami, a dzieci pewnie do tego zażyczą sobie grzanki czosnkowe. Zupę też będę miała niebanalną, bo dyniową oczywiście z imbirem. Ewunia80, nie jest tak źle, na pewno teraz szybko wrócisz do starych (nowych) zdrowych nawyków :D Zaczynam przypominajkę od poniedziałku, anke3333 meldujemy się w poniedziałek na wątku w-o i do dzieła. Niestety kochana, w Polsce żeby chorować, trzeba mieć końskie zdrowie, dużo czasu, cierpliwości i kasę. Trochę mi się przejadły już ogórki kiszone, ale teraz czuję, że nadchodzi uczucie do młodej kiszonej kapusty - czy robicie ją w słoikach?, kiedyś szatkowałam kapustę, upychałam posoloną w sloiczku i po paru dniach była cudna do jedzenia. Herbatko Ty na pewno kisisz kapustę, jeśli masz dobry sposób, to podaj proszę. Chciałabym ukisić też całe liście, żeby mieć do gołąbków na inny sposób. Ludzie kiszą też pomidory i paprykę, nie jadłam nigdy tego, ale chciałabym spróbować. anke3333, cały wrzesień? - ryzykownie, tym bardziej, że w maju byłaś 6 tygodni. Ja będę tydzień ściśle na diecie, w drugim wprowadzę wszystkie owoce, awokado do sałatek i strączkowe, białko nieroślinne (sery, ryby, owoce morza), kaszę gryczaną w trzecim tygodniu i tradycyjnie chlebuś na samym końcu, bo go najbardziej lubię i potrafię pochłonąć mnóstwo. Mam bzikolca ostatnio na punkcie zamykanej kanapki z suszonymi pomidorami, albo napycham nimi małą bułeczkę (drugie śniadanie do roboty) - oczywiście pieczywo bardzo razowe, ale tuczy podobnie - trzeba się odzwyczaić! Moja waga waha się między 66 a 68, więc nie zmieniam na razie stopki.
  20. Babcia Misia to masz szczęście, że mimo dogadzania nie rośnie waga, ale wiem, że chcesz jeszcze zrzucić parę kilogramów i stąd Twój smutny nastrój ( z tonu wypowiedzi czytam, że jesteś rozczarowana i zniechęcona). Zapomnij teraz o rygorach diety (no nie tak do końca!) i porozkoszuj się błogim lenistwem z ukochanym ( najlepiej w sypialni :D) Zauważyłaś, że wszystkie diety czy warzywna, czy proteinowa, czy zbożowa opierają się na takim samym założeniu. Jedz do woli, ale określone produkty i chudnij. To właśnie są diety niełączenia białek z węglowodanami. Nawet jeśli jednego dnia będziesz warzywna, a drugiego białkowa a trzeciego makaronowa to będziesz chudła, bo organizm będzie szybciej trawił jednorodny rodzaj pokarmu - gdybyś makaron lub ryż zjadła z mięsem, czas trawienia przedłuży się do kilku dni, a część składników organizm potraktuje jako toksyny i odrzuci ( co zamieni się w tłuszcz). Jeśli chcesz pojeść i nie mieć wyrzutów sumienia, to nie łącz białek ze skrobią i węglowodanami w jednym posiłku. Pieczona ryba z surowkami lub pieczony kurczak z sałatą nawet w dużej ilości nie spowoduje odkładania się tłuszczu, ale z bułeczką, ziemniakiem lub ryżem już tak. No ciasteczka to już inna sprawa, one same w sobie są zabójcze (cukier + tłuszcz). Powiedziałam swojej rodzinie, że nie piekę- tylko od wielkiego święta, kupuję dzieciakom czasami czekoladę ( zresztą mają kieszonkowe i pewnie same sobie kupują słodycze), mnie na szczęście batony i kupne ciastka nie ruszają. Zauważyłam, że jak wyeliminuję pieczywo, to zaraz schodzę z wagi, więc też nie piekę chleba ( no bardzo rzadko) Babcia Misia a dlaczego 3 września (piątek) robisz przypominajkę, a nie 1 września? Ja też we wrześniu robię tygodniówkę, możemy razem. Niedługo będę zamawiać w Gandalfie podręczniki dla dzieci i przy okazji kupię sobie książkę Gilian McKeith " Jesteś tym co jesz". Nie oglądałam tych programów w TV, ale słyszałam pozytywne opinie i o autorce i o książce, a ona właśnie propaguje dietę rozdzielną. Babciu Misiu u mnie jakoś mało komarów, w lipcu było więcej, ale może zmienił Ci się zapach skóry, bo jadłaś duze ilości warzyw, a komary nie lubią witamin z grupy B, zapachu cebuli czosnku, ponoć wyczuwają to wszystko, mimo, że dla ludzkiego nosa nie czuć - zresztą krwiożercze komarzyce to jednak baby i bardziej im smakują mężczyźni :)
  21. Dzięki Ewunia, to zrobię to ciasto. Trochę sobie dogadzasz, myślę, żebyś odpuściła smażone kotleciki, nawet jeśli to tylko z kalafiora. W drugim tygodniu wychodzenia zachwycona soją, robiłam sobie kotleciki a la schabowe, a la mielone i miałam takie uczucie ciężkości i gniecenia w żołądku i odbiło się to znacznie na wadze. W ogóle smażone nie jest zdrowe i ciężkostrawne, nawet na wyśmienitym tłuszczu, lepiej zapiekać lub dusić. Raz na jakiś czas dla urozmaicenia tak, ale ja już najadłam się w życiu sporo smażonego, więc na razie mnie nie ciągnie. Pewnie wydelikacony organizm zbuntował się, jak mu dostarczyłaś taki kaliber do przetrawienia :D
  22. Ewunia80, czy na bank to ciasto wychodzi? Bo ja mam nieciekawe doświadczenie z ciasteczkami owsianymi. Wyszła mi raczej rozsypanka. Przepis bardzo mi się podoba - bardzo trafia w moje upodobania kulinarne. Zresztą niedługo będę robiła imprezę (początek września) i chciałabym zaskoczyć gości oryginalnym wegetariańskim a nawet wegańskim menu, dlatego poszukuję dobrych, sprawdzonych, zdrowych przepisów - a takie ciasto wegańskie bardzo by mi pasowało. Powiedz mi jeszcze Ewunia80 na jaką grubość rozklada się to ciasto, czy cienko na dużej blaszce, czy grubiej np. w keksówce. mamucha1971 jestem świeżo po lekturze pani Grodeckiej, znawczyni i prekursorce wegetarianizmu w Polsce i tam dowiedziałam się o doktorze Hayu. On pierwszy zwrócił uwagę na inne czasy trawienia mięsa i skrobii i zastosował tę dietę na sobie, potem swoich pacjentach. Nie mam jeszcze jego książki, ale to kwestia czasu. Muszę jakąś dobrą pozycję kupić, bo trudno zapamiętać te wszystkie zasady, przyda się taki podpowiednik. Staram się tę dietę wprowadzać całej rodzinie - koniec mięsa z ziemniaczkami i kanapek z wędliną. Nawet nie protestują, tylko trzeba sprytnie układać menu. Kasza z sosem pieczarkowym, mięso z zestawem surówek, a jak ziemniaki to pieczone w piekarniku same lub z jakimiś sosami - na razie daję radę. Dowiedziałam się też, że na kolację lepiej wybierać posiłek białkowy, bo jest szybciej trawiony i śpimy spokojniej, a przewód pokarmowy dłużej odpoczywa. Sniadanie najlepiej zaczynać zaś o dwunastej, bo to jest czas na dokończenie pracy jelit z poprzedniego dnia, wcześniej soki i owoce - tak robię od dłuższego czasu i nawet się przyzwyczaiłam, chociaż strasznie się to gryzie z tym co przekazała mi babcia i mama. No ale cóż, czas na zmiany. Babcia Misia, co Ty się tak boisz tej zimy!, jak przystało na porządną Misię, wzorem innych misiów zapadniesz w sen zimowy :D i do miski zaglądać będziesz sporadycznie. Już ja Cię przypilnuję. A tak na poważnie, to przesadziłam z koreczkami serowymi (mała imprezka w firmie), z tego tytułu odpuszczę dzisiaj chlebuś ( buuuu) Miłego dzionka
  23. Witajcie Ewunia80, świetna ta stronka, którą podałaś, weszłam sobie do działu kuchnia i są tu nie tylko fajne przepisy, ale też obrazek i wyszczególnione ile i czego zawiera porcja - dodałam do ulubionych. Zrobię sobie dzisiaj brokuły po cygańsku, według przepisu z tej strony, a rodzince dodam sadzone jajko. mamucha1971, przede wszystkim gratulacje za wynik i wytrwałość. Widzę, że jesteś doskonale przygotowana do dalszego etapu - życzę Ci zatem konsekwencji, bo według mnie plan masz wzorowy. Moja sugestia jest tylko taka, żeby nie łączyć w trakcie diety produktów białkowych z węglowodanami.Na początku mojego wychodzenia bałam się niedoborów białka, więc je szybko włączyłam (roślinne białko) i ryby, ale teraz po zgłębieniu tematu wiem, że tego białka nie potrzebujemy zbyt wiele i trzeba się bardzo starać, żeby zrobić niedobory. Pisz oczywiście jak Ci idzie. Ewunia, a Tobie jak idzie na zdrowym, mam nadzieję, że dzisiaj nie powtórzyłaś tego epizodu z lodami :D ( lody jak lody, ale ta bita śmietana to istny hardcore :D ) - a jak Ci idzie Babcia Misia, ważysz się, czy czekasz na koniec tygodnia? Pewnie jakbyśmy pogadały dłużej, to więcej podobieństw znajdziemy, ale największe to chyba zamiłowanie do jedzonka - musimy założyć klub na wzór anonimowych alkoholików, anonimowe obrzarciuchy AO. Fajnie mieć taką bratnią duszę tu na Kafeterii Do następnego
  24. Jak dobrze przeanalizuję co jadam, to właściwie nie jem mięsa, mleka, białego sera, jajek (no chyba, ze użyję jajko do potrawy jako "spajacz"), ale rybki chociaż rzadko, ale jem. Teraz też nie jem węglowodanów czyli chleba, makaronu, mącznych ( w przyszłym tygodniu wprowadzę chleb, co nie znaczy, że nie podkradałam w tym tygodniu kęsów), jem tylko brązowy ryż, a i ziemniaków nie jem. Dzisiaj kupiłam tofu - o fuj!!!, w kolorze rozwodniona kawa z mlekiem, w smaku kwaśna pasta z grochu nie słona, może da się to jakoś przerobić, macie pomysły? Babcia Misia też słyszałam na temat cytryny, że ma zły wpływ na zęby. Moja dentystka nie zaleca mi jeść bezpośrednio, szczególnie wyciskać miąższ zębami (np. z herbaty plasterek lubiłam kiedyś wyssać), ale w napoju ponoć nie ma większego zagrożenia niż inne produkty. Jak się boisz, możesz pić przez słomkę. Dużo cytryny stosuję do sałaty, ale nie mam zamiaru z niej rezygnować. Zęby nie psują mi się jakoś szczególnie. Używam zielony Elmex i nie mam kłopotów z nadwrażliwością, ale teraz reklamują jakąś pastę ( każą ludziom smarować zęby i pić zimny napój), może taka pasta by Ci pomogła. Na obiad zjadłam potężny półmisek pomidorów z cebulą i posypany pieprzem ziołowym, do tego dwa ogórasy małosolne. Po drodze przez galerię w supermarkecie odwiedziłam stoisko regionalne i kupiłam oscypki i warkocze, ale najbardziej smakują mi takie białe warkocze, nie wędzone, oczywiście jeden wsunęłam, ale on wielkością nie grzeszy :D Obliczyłam, że razem z rodziną od czerwca zjedliśmy prawie 16 kg ogórków małosolnych, z tego większość ja ( robiłam 4 razy po 4kg, jeszcze zostało mi jakieś 1,5 kg) - niezły wynik! O widzisz! Bób, zapomniałam o bobie, ale dzisiaj nie było u mnie w sklepie. Mam jeszcze zamrożony kilogram, to idę teraz sobie zrobię na kolację. Pa, do następnego.
×