2010-05-14 11:29
Kto ma język, ten ma władzę
* Tagi:
* pis
* po
Po 10 kwietnia politycy PiS zawłaszczyli sobie język, czego przykładem jest wywiad prezesa Jarosława Kaczyńskiego dla Salonu 24.
Język jest najbardziej naturalnym środkiem perswazji. Służy m.in narzucaniu pewnych interpretacji danego zdarzenia, rozumienia rzeczywistości. Dlatego partie powinny mądrze, odpowiedzialnie budować własny język.
Najbardziej jaskrawym przykładem jest język totalitarny, który podporządkował sobie Niemców, uważanych wcześniej jako naród intelektualistów. Zniewalająca umysły była także sowiecka nowomowa partyjna. Za słowa, które zadawały kłam temu językowi, ludzie lądowali w łagrach, więzieniach.
Sukcesy wyborcze partii w ostatnich latach m.in zależały od tego, czy dana partia potrafiła zawładnąć językiem. To notka, więc analiza jest pewnym skrótem.
W 2005 roku, po aferze Rywina, to PiS lepiej potrafiło wpisać się w społeczne nastroje, proponując rewolucję moralną, zawłaszczając sobie pojęcie IVRP, obiecując walkę z układami.
Potem większość społeczeństwa uznała, iż „układ jest mitem, w okresie koniunktury gospodarczej się dorabiała. W 2007 roku PO zaproponowała „politykę miłości, „zaufanie, „kaczym, „cud, „zieloną wyspę.
Po 10 kwietnia ten język w dużej mierze się przewartościował. Zaczęły dominować takie pojęcia jak żałoba, prawda, wspólnota, solidarność, porozumienie. Tymi słowami zawładnął PiS.
Wywiad prezesa dla Salonu 24 niesłusznie niektórym wydaje się pozbawiony treści, pustosłowiem. To kolejna, raczej udana próba zawłaszczania języka. Każda odpowiedź na pytanie wprowadza „słowa klucze: wspólnota; porozumienie; prawda; odruch społeczny, jedność; układ monopolistyczny. Słowa prezesa dobrze wpisują się w obecne nastroje, chociaż mankamentem jest moim zdaniem słaba reprezentacja języka będącego wyrazem przyszłej wizji prezydentury i Polski (w wywiadzie - połączenie tradycji z modernizacją; ta dzięki przedsiębiorczości). Podobny problem dotyczył 2005 roku. Słowo „układ dobrze opisywało aferę Rywina, ale potem urosło do rangi mitu, któremu uległa tylko prawica (nie miało potwierdzenia w rzeczywistości). Podtrzymywanie go spowodowało jej izolację, odrealnienie dla przeciętnego Kowalskiego. Obecny język może dać teraz PiSowi znaczące poszerzenie elektoratu, ale gdy prawica na dłużej zafiksuje się na tragedii 10 kwietnia, to znów powróci do niszy.
Po 10 kwietnia Platforma straciła kontakt z rzeczywistością, społecznymi nastrojami, nie ma wspólnego języka z wyborcami z centrum, emocjonalnymi, wahającymi się (upraszczając z przeciętnym Kowalskim, który nie jest zainteresowany polityką). Stał się językiem elit (m.in. Wajdy). Politycy PO próbowali powrócić do starego podziału na dobrą PO i złe PiS. Temu służyły prowokacje językowe, m.in. „nekrofilizm, „kandydat specjalnej troski. Politycy PO zapomnieli o nauczce, jaką Polacy dali Sikorskiemu za słowa "prezydent wolnej Polski może być niski, ale nie powinien być mały". Minister chciał poprzez prowokację stać w silniejszej kontrze niż marszałek w stosunku do śp. Prezydenta. W efekcie notowania Sikorskiego spadły na łeb, na szyję.
Zawładnięcie językiem przez PiS będzie powodować poszerzanie się elektoratu tej partii, zaś rozmijanie się ze społecznymi nastrojami ograniczać poparcie dla PO. Kiedy opadną nastroje pożałobne, to zarówno PiS, jak i PO, będą walczyć o język. Kto tę walkę zwycięży, ten będzie miał władzę.