Jak dobrze wiedzieć, że jest więcej takich, co nienawidzą gołębi. Sama ta myśl podnosi mnie na duchu.
Rozpleniło się to gorzej niż zaraza - gołębie są gorsze niż wszystkie plagi egipskie. Ja już nie mam siły, mam dość, jestem znerwicowa, gołębie mnie budzą o 4tej z kawałkiem czasem koło 5-tej, potem znowu o 6-stej, potem znowu co pół godziny... Qr...icy żołądka można dostać! :[ Ja już się czuję bezsilna, a rano wstaję wściekła i nieprzytomna, bo wyspać się nie można. Oczywiście ruch firanką ich nie odgoni, muszę wstać otworzyć balkon... i zwykłe przeganianie też nie pomaga. Mam w pogotowiu spryskiwacz do roślin ustawiony na mocny strumień wody - odlatują na jakiś czas, ale znowu wracają. Ale to nie jedyna zastosowana metoda.
Najchętniej bym to ścierwo wystrzelała, ale nie mam czym. Chciałam kupić kolce na gołębie, ale w mojej okolicy widać mnóstwo osób ma ten problem, bo w Leroy Merlin została jedna jedyna sztuka 20 cm. Więc kupiliśmy z mężem siatkę drucianą i mąż ją pociął i sam zrobił kolce - potrójne. Pozakładaliśmy to na barierkę balkonu, kilka dni był spokój, potem zaczęły kombinować, siadały gdzieś na samym rogu albo między kolcami - chyba za rzadko to rozstawiliśmy. I nie przeszkadzało im, że się pokłują :| Determinacja gołębi do zasiedlenia mojego balkonu jest dla mnie wprost niepojęta! Nic nie działa! Ponieważ okazało się, że kolce to za mało, to zaraz za kolcami zamontowaliśmy siatkę też drucianą, dość wysoką, ale nie zabudowującą całego balkonu. Działało przez jakiś czas... potem ombyśliły, że skoro przed siatką kolce, więc nie usiądą na barierce balkonu, to można przelecieć nad siatką i zasiadywać na balkonie na parapecie. Szlag mnie trafia! W ogóle się nie boją, odganiam je nadal spryskiwaczem, ale wracają za jakiś czas. Nie wiem, czy te same, czy inne, ale wracają. Teraz stwierdziły (jakiś posrany prekursor się pojawił), że pod kolcami też można się wcisnąć (niestety mam przy barierce taką jakby półeczkę (nie wiem, kto ten balkon tak konstruował) no i zdarzają się takie egzemplarze, co pod kolcami też usiądą - nie wiem, jak one to robią :| ;( Oczywiście z tego parapetu zlatują od razu na balkon i w dupie mają kolce i zamontowaną siatkę, które wcześniej działały. Teraz t już dla nich nie problem. Przylatuje jeden, za nim nadciąga jeden lub dwa kolejne posrańce. Balkon zasrany, mam tam też doniczki w których one rezydują (a nie mam gdzie ich wystawić). Teraz to chyba będę je musiała wyrzucić. Ale nawet jakby doniczek nie było, to chętnie siadają też w kącie balkonu - 3 badyle i już mają gniazdo. Wystarczy jeden dzień, że pójdę do pracy... Ostatnio na weekend wyjechałam - dwa dni i już złożyły jajko na prawie gołym betonie! Moja desperacja sięga już zenitu! Jajko wywaliłam (bo kiedyś mi się już wylęgły, tyle że w innym mieszkaniu - smród i brud nie do opisania), to potem przylatywały dwa gołębie na zmianę poszukując tego jajka... co 15, 20 minut. Normalnie mnie trafia, niedługo psychicznie nie wytrzymam!!! :[ Teraz rano jak przylatują, to bywa, że też co 15 minut... czasem potrafią przylecieć, wygonię je, za 5 minut przylecą znowu, nawet nie zdążę się dobrze położyć i usnąć na nowo. Dzisiaj zaczęły o 5.40 - sobota i nawet wyspać się nie można. Nie wiem, ile razy już je wyganiałam... ze 20ścia...? Mój pies też szału dostaje, jak przylatują, planowałam wypuścić go na balkon, ae balkon jest wiecznie zasrany - co sprzątnę, to znowu. Boję się, że pies mi wniesie te gówna do mieszkania i jeszcze sam się rozchoruje, jak wlezie w te gówna łapami i nie daj Bój poliże sobie łapę a ja nie zauważę. Więc wychodzenie psa na balkon bez kontroli jest niemożliwe. W zasadzie w ogóle ciężko z tego balkonu korzystać, non stop trzeba tam sprzątać, już mi sił brak. I to wqu...wiające gruchanie nad ranem, nie dające spać. To mnie najbardziej do szału doprowadza. Pozbycie się ich zaczyna być już moją obsesją - zaczynam obmyślać nowe sposoby jak się pozbyć tej zarazy. Teraz planuję zamontować jeszcze kolce na parapecie balkonowym i chyba spróbuję z tym ziarnem z trutką (choć trochę się obawiam, że to pozrzucają i np. mój albo inny pies się tym struje, a psy kocham, więc tą opcję muszę jeszcze rozważyć) - jak to już nie pomoże i nauczą się lądować bezpośrednio na dole balkonu, to będę musiała zabudować całość siatką, bo inaczej w życiu się nie wyśpię. Mieszkam w tym mieszkaniu jakieś 1,5 roku - kiedyś też przylatywały, ale nie aż tak. Nie wiem, co się stało, że taka inwazja się zrobiła. Czy bardziej cholerni dokarmiacze chlebem się udzielają, czy co? Chyba najpierw ich powinno się wystrzelać! Bo prośby i tłumaczenia nie pomagają.
Generalnie to uważam, że miasto powinno się zająć tym problemem - powinni robić odstrzały, co najmniej 3/4 gołębi powinno zniknąć. Nie dość, że są obleśne, niczego się nie boją, to jeszcze przenoszą mnóstwo chorób. Najbardziej mnie wkurza, jak w ogródkach w knajpach siadają wręcz na stołach i prawie w talerz wchodzą - staram się nie korzystać z takich atrakcji, ale widok jest obrzydliwy.
Każdy normalny ptak sobie daje radę w ekosystemie - nawet wróble. Potrafią sobie wydziobać coś z ziemi i nie są głodne i równowaga w innych gatunkach jest jakoś normalnie zachowana. A gołębie...? Zżerają tony chleba wysypywanego przez jakieś babcie - fascynatki biednych ptaszków i zamiast myśleć o szukaniu pożywienia, to mnożą się na potęgę. A jak im mało, to żerują na śmietnikach. Zjawisko na skalę kraju, chyba nie do opanowania przez zwykłych obywateli. Tu są potrzebne drastyczne środki, które zafunduje miasto.
I niestety - ale w gołębiach nie ma nic pięknego, to krzyżówki wyhodowane przez człowieka, nie wiadomo po co. Piękne są jedynie synogarlice, od których wywodzą się dzisiejsze gołębie. Tylko, że synogarlic jest niewiele i trzymają się w parach z dala od miast, ewentualnie na ich obrzeżach. A gołębie - masakra naszych czasów!
Życzę powodzenia wszystkich zagorzałym wrogom tego posranego gatunku w likwidowaniu ich z Waszych balkonów.