Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

nieutulona

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Ja też mam od wczoraj @!! magnum racja. Po wakacjach miałam zamiar rozejrzeć się za nową pracą, bo choć kiedys tamtą lubiłam, to niestety odchodząc (w ciąży) stało się to w złej atmosferze. Poszło o to, ze moje koleżanki bardzo brzydko zachowały się wobec mnie kiedy straciłam dziecko, poroniłam pierwszą ciążę. A kiedy przyznałam się że szybko bedę starac się o kolejna, to już w ogóle byłam tylko intruzem. Na szczescie zaszłam już 2 miesiące po poronieniu i odrazu poszłam na L4 Prawda jest taka, że gdyby było nas stać z mężem, bardzo chciałąbym w ogóle iść na wychowawczy i nie wracac narazie do pracy, ale nie damy rady. Planowałam więc zmianę pracy stad zwolnienie nie jest wielka tragedią, ale bardzo nieladnie mnie potraktowano, bo jeszcze tydzien temu słyszałam, ze oczywiscie, miejsce jest tylko mnie zaproszono na kawe żeby ustalić szczegóły, a jak przyszłam nawet bez pytania mnie jaki mam plan, dostałam do podpisu rozwiązanie umowy. Ale cóż- do pracy pójdę za jakieś 3-6 miesięcy, ale już się rozglądam bo kompletnie, zupełnie absolutnie nie wiem, co chciałabym robić i czego szukać... A co do gości- ble, ja nie lubię mieć gości. Ale za to lubię myć gary mogę ci pomóc ;-)
  2. Jestem bezrobotna, po macierzynskim moja praca się ze mną pozegnała...
  3. Co do biszkopta nie pomogę, bo na pieczeniu nie znam się zuełnie, nie umiem piec, nie lubię i nie znoszę jadać ciast i słodyczy ;-( Co do przyjacela, wiesz ja wcale nie chcę aby ta przyjaźń była jak brat z siostrą, ooo nie... u mnie wreszcie nie leje nawet coś na kształt słonca się pojawia. Wczoraj wieczorem za to lało okropnie, a przyjaciolka mnie wyciagnęła na solarium i na piwko do knajpki koło domu, fajnie było...
  4. ryjekk dziękuję za odpowiedź. Jeśli chodzi o towje pytanie, to mój mąż po prostu ma taki charakter, i to nie ma związku z przyjacielem, bo przyjaźń trwa kilka miesięcy, a mój mąż taki jest prawie 8 lat. Nie pamiętam zupełnie kiedy ostatnio mnie przytulił, czy choć dotknał poza przypadkami, jak chyba wspomniałam- raz przez te lata powiedział mi komplement, a ostatni raz całowaliśmy się na naszym ślubie- do zdjęć, ponad rok temu. Kiedy byłam w ciaży, przez 9 miesięcy nawet nie dotknął palcem brzuszka i nie powiedział że mnie kocha od wieelu miesięcy- nawet tego nie pamiętam. On chyba juz się nie zmieni, mam wrażenie, ze każdy dotyk go brzydzi, kiedy dawniej próbowałam się jeszcze przytulić, ciągle słyszałam, ze "zakłócam mu przestrzeń osobistą". Niestety lata takiej postawy zebrały zniwo- dla mnie zdradą jest tylko to, gdybym od niego chciała odejsć, badz ogoś innego kochała. nic poza tym.ale kocham go i chcę być z nim zawsze. I od niedawna nie staram się już nic między nami zmienić, bo każde odrzucenie chyba boli jeszcze bardziej niż przyzwyczajenie się, ze tak już między nami jest i koniec. Dlatego tak niezbędnie potrzebuję do życia tej przyjaźni.
  5. Mam Przyjaciela. Skłamałabym, ze to taka przyjaźń od lat, znamy się owszem lata, ale przyjaźń trwa tylko kilkanaście miesięcy. Jednak intensywnością emocji i wydarzeń pobiła na głowe niejedną wieloletnią przyjaźń Można powiedzieć, ze ten człowiek uratował mi życie, nie będzie to przesadą. Pojawił się kiedy byłąm na totalnym dnie i wyciągnął z niego, zawdzięczam mu tak wiele jak chyba nikomu innemu. Jest starszy niż ja, ma rodzinę, szczęsliwą. Jest przystojny, mądry, dżentelmeński. Odpowiedzialny i ma w sobie to „coś co mnie w ludziach pociąga- tajemniczość. Gdzieś pomiedzy zwykłą sympatią, zauroczenie i wdzięcznością zaczął się miedzy nami pojawiać flirt. Nie da się powiedzieć, kto zaczepiał kogo, było po równo. Obiecywał przyjaźń, pomoc, wsparcie, interesował się moim losem, mówił wprost „lubię cie. Takie proste słowa Potem jeden komplement, drugi Byłam w siódmym niebie, miałam kochaną rodzinę, jedną przyjaciółkę i jego, przyjaciela o którym wiedziałam, że mnie docenia, ze liczę się dla niego, który widział we mnie wartościowego człowieka a także kobietę. Był taki czas, że uważałam, iż Pana Boga za nogi złapałam, że nigdy nie byłam szczęśliwsza, ze tak już będzie zawsze. Ale niestety. O ile mój system uczuć i wartości był klarowny i stabilny, o tyle u niego było inaczej. Uznał, że ta znajomość zmierza w niebezpiecznie uczuciowym kierunku i postanowił się wycofać. Płakałam, obiecywałam że nic się nie wydarzy złego. Wrócił. Sytuacja powtarzała się 5, może 6 razy, a każdy kryzys był przypłacany moją większą depresją, prochami, potem on jakby nigdy nic pisał co słychać, co u mnie. Dostawałam deklaracje przyjaźni, tysiące różnych obietnic, które po kilku dniach traciły ważność jednym „sorry, nie mogę. Potrzebowałam go do życia jak powietrza. Każdy taki „powrót zacieśniał te więzy, bo przyjaźń to już nie było dobre określenie, ale nawet w czasie takiego kryzysu, kiedy naprawdę potrzebowałam jego pomocy, nigdy nie odmawiał. Potrafił ranić słowami jak nikt. Sprzeczki między nami były okrutne do granic możliwości, ale wciąż było zaufanie i jakaś dziwna bliskość. Trudno opisać w kilku zdaniach wiele miesięcy takich zmagań. Pod koniec było coraz ciężej, choć zależało mi ogromnie, jednak byłam wykończona, jego ciągłymi wahaniami, bolesnymi słowami i strachem, co przyniesie kolejny dzień. Po ostatniej kłótni w której padły słowa tak bolesne, ze prześladują mnie i nie wiem czy kiedykolwiek o nich zapomnę, odpuściłam. Postanowiłam przestać walczyć, zostawić sprawy swojemu biegowi, wszelkie uczucia zachować dla siebie. Męczyłam się kilka tygodni, a nasze relacje były jak spotkania dwóch gór lodowych. W końcu stało się to, co nieuniknione- usłyszałam, ze więcej się nie spotkamy, bo tak lepiej. Po raz pierwszy moją reakcją nie było „będę czekać, zmień zdanie, tylko „ok. nie mam już siły. Poczułam spływający ból i ulgę, bo gorzej już być nie mogło, więc mogłąm przestać się bać. Z całych sił starałam zająć się sobą, domem, rodzinką. Płakałam sobie w poduszkę, czasem go przeklinałam, ale milczałam. On również. Z jednej strony miałam poczucie, że go straciłam, a z drugiej, że to nie koniec, bo po pierwsze z przyrzeczenia przyjaźni tak łatwo wycofać się nie można, po drugie bez względu na wszystko, gdyby dzieło się coś złego, a ja potrzebowałą pomocy, zwróciłabym się tylko do niego, w jego ręce bez wahania powierzyłabym moje życie. A po trzecie i tak musimy się spotkać, bo co kilka tygodni musze odebrać od niego ważne papiery. I właśnie taki czas się zbliża. A ja na myśl o tym spotkaniu normalnie zaczynam płakać, bo ono może przynieść wszystko. Może przynieść wielkie pojednanie, a mogę usłyszeć przemyślaną i już na spokojnie podjętą decyzję „nie chcę cię widzieć. A jeśli pojednanie- to na jak długo? Do następnej kłotni? Mam męża i córcię których kocham, mam nowy dom, ale bez tej przyjaźni część mnie po prostu nie żyje. Czuję się nikim. Wszystko przestaje cieszyć, a ja nie jestem kobietą. Tak ogromnie mi brakuje tego „czesc, jak się czujesz, że zaklinam telefon- a on milczy. Jednak nie wiem czy już jestem gotowa na konfrontację. Mogłabym ją odwlec, prosząc go smsem aby dokumenty zostawił mi na recepcji biura. A z drugiej strony, tak bardzo chcę się spotkać, spróbować porozmawiać. Zbyt jednak się boję tego co mogę usłyszeć, więc może lepiej jeszcze uciec na jakiś czas, jeszcze ochłonąć bardziej? Przecież i tak wiem, ze w razie potrzeby. On jest. Nie wiem co robić, jak się odnaleźć w życiu, jak potoczy się ta znajomość. Jest dla mnie tak ważna najważniejsza zaraz po rodzinie. Kurcze, przepraszam dziewczyny, strasznie dużo napisałam, a to tylko wierzchołek góry emocji i wydarzeń Mam nadzieję, ze nie wyjdę na głupią idiotke, że nie uznacie mnie za płytką i niepoważną. Kończę, bo się rozklejam, a dzidziuś wzywa
  6. tak ryjekk mogę, ale jeśli jest na komputerze jakikolwiek prosty program szpiegujący, a jest ich mnóstwo dostepnych, to żadne skasowanie nie pomoże... Ale piszę...
  7. Jejj jak czytam to menu to tak sobie myślę, ze mniej było u mnie na weselu ;-) Ale będzie impreza... ;-) Dziękuję ryjekk za komplement w imieniu córci. Generalnie większość spraw w życiu poszła mi na opak- praca, przyjaciele, miłość, pieniądze, rodzina to różnie. ALe córcia udała się w 100% i jestem z niej mega dumna. Spróbuję napisać na czym polega mój problem, a co tam, najwyzej mnie wyklniecie z cafe i tak nowa jestem... Tylko po pierwsze bardzo duzo bym musiała pisać aby obraz sytuacji byl asny, więc ograniczę się do najważniejszych spraw, a po drugie troche sie obawiam ze maż znajdzie, a wolałabym jednak nie. Niby nie sprawdza mnie, ale wiem, ze potrafi znaleźć w necie wszystko, a korzystamy z jednego kompa... Ale ile się da to zaraz napisze...
  8. lizka a ile ma Twoja Madzia? Na pewno pisałas na początku, ale przepraszam, jakoś nie zapamietałam sobie ;-( Moja mała też nieco marudzi, ale to z nudów, przy ładnej pogodzie chodziłysmy całe dnie na spacery, a ta szarość ja meczy chyba... Co do nowego domu, to emocje bardzo pozytywne, stres raczej w tej miłej formie. Ale mam od kilku miesięcy inny bardzo powazny problem, i już wysiadam psychicznie. Nowa tu jestem, więc nie chcę głowy zawracać, zalić się, ale po prostu jestem wykończona sytuacją, a tu znów trzeba coś zadecydowac...
  9. ja tez juz z rana gotowa, po kawce. maż na budowie ale chyba zaraz wroci bo wciaż chory. niedobrze, bo cały długi dzień pracy w plecy, ale cóż zrobić, widziałam że czuje się źle... a ja strasznie jestem zestresowana, licze dni, mam ich 10 do przeprowadzki i tylko 7 do baardzo waznej decyzji, pod pepkiem zamiast zoładka to juz supeł mam...
  10. grysik podany, uciekam spać, bo rano pobudka znow...
  11. tak, warto było jak najbardziej, ale moje przeżycia z porodu to hardcore, ponad miesiąc budziłam się w nocy z krzykami. a z plusów to fakt, ze w ciąży przytyłam 6 kilo i wychodząc ze szpitala z dzidzią wazylam tyle ile przed ciążą ;-) a teraz 2 kilo mniej ;-)
  12. liza zastanów się dobrze czy chcesz wiedzieć. ja mam poglady nietypowe, ale nie chciałabym wiedzieć. ło matko mój zatruty mąż zażyczył sobie właśnie GRYSIK Z CYNAMONEM!!! no i idę mu ugotować... ;-) chyba na głowe mu się rzuciło, w życiu nie widzialam go jedzącego grysik!!!!
  13. Ja małam jedno poronienie, 2 miesiące po nim zaszłam w ciąże. Pierwsze 4 miesiace wymiotowałam po 15 razy dziennie, potem odpoczelam a od 6 miesiaca miałam skurcze, leżałam dwa razy w szpitalu. w koncu urodziłam przez cc bo tak zdecydowałam (nie zaluje), ale mnie źle znieczulili, czułam całą operacje, koszmar- opisany na blogu na początku grudnia.. po cc miałam krwiaka w brzuchu a potem przez 3 miesiace resztki błon plodowych w macicy i 5 tygodni krwotoków i anemie. Ech... Ale już wczesniej chciałam jedno dziecko, a te wydarzenia tylko mnie w tym upewniły. Na szczęscie moja córcia od dnia narodzin jest idealnie zdrowa...
  14. kokosowa dziękuję ;-) ech, nieskromnie powiem ,ze chyba ślicznotka z niej hi hi... a choc ma niecałe pół roczku to mnie już się chce takiego tygodniowego maleństwa, a więcej dzieci mieć nie będę...
  15. liza ja spróbowałabym te rozmowy podsłuchać. gdybym naprawdę chciała wiedzieć, czy coś jest na rzeczy, pokopałabym, poszukała... Wiem, że nie jest to najlepszy sposób na naprawianie więzi, ale potrafię zrozumieć co oznacza kiedy facet nie chce rozmawiać. zadna siła go nie zmusi, zwłaszcza jeśli nie ma się w ręce argumentów... Bezo mam bloga od dawna, podam adres, możecie podczytać. ale przyznam szczerze od niedawna mam też drugi, bardzo intymny którym jeszcze narazie nie chcę się dzielić... A zapraszam tu www.odnajduje-siebie.blog.onet.pl
×