zalamana320
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez zalamana320
-
Wszystko rozumie i macie moje drogie panie całkowitą rację. Ale cały dzień dzwoni mi pytanie "DLACZEGO?" Nie mogę sobie z nim poradzić, więc zrozumcie. Jest ciężko;(
-
A może powinnam napisać coś w rodzaju pożegnalnej wiadomości ale takiej jednocześnie ostatniej deski ratunku? Nie wiem tylko jakby to miało za bardzo wyglądać... Chciałabym żeby się przestraszył że może mi się przez niego coś stać... Wiem że to straszne ale tak jakoś mam... ;/
-
Hmmm... Tylko że u mnie jest taki problem że się nie widujemy. Ostatnio widzieliśmy się w połowie sierpnia;/. Zaczynam się zastanawiać czy nie zorganizować niby przypadkowego spotkania? Sam z siebie bardzo rzadko się odzywa... Nie potrafię tak po prostu odpuścić i czekać.. Po co mi mówił że się we mnie zakochał? I to jeszcze facet którego uważałam za dorośle myślącego? Cały czas sobie obiecywaliśmy że jeżeli nam nie wyjdzie to i tak mimo wszystko będziemy mieć ze sobą kontakt. Więc czemu teraz milczy? :( Mam w głowie coraz więcej pytań bez odpowiedzi. Wolałabym nawet żeby mi napisał "spadaj" niż tak codziennie zastanawiać się czy może się odezwie...
-
On mnie nauczył cierpliwości że na wszystko trzeba czekać, ale ja nie wiem czy dam radę. Wiem że codziennie będę się zastanawiać czy się odezwie, w nocy budzić się żeby jeszcze raz zerknąć na telefon... ;/ Żyje cały czas do przodu, chodzę na imprezy, poznaję nowych ludzi. Ale gdziekolwiek bym nie byłą cały czas myślę o nim... Jest moją pierwszą myślą gdy budzę się rano i ostatnią kiedy kładę się spać...
-
Hmm... Kiedyś już tu pisałam... Poradziłam sobie. Ale przyszła kolejna historia. Potrzebuje rady bezstronnych osób. Historia teoretycznie zaczęła się 8 może 9lat temu. Moja ciocia co roku przyjmuje pielgrzymów. W taki oto sposób poznałam Łukasza. Jest on ode mnie o 4lata starszy. Wtedy nic nadzwyczajnego się nie stało. Wiadomo byłam za młoda :). Mając jakoś z 15at znów byłam na wakacjach u cioci wtedy też gdy byli pielgrzymi. Wtedy były już jakieś lekkie bajery ale nadal byłam za młoda. W następnym roku to ja razem z koleżanką przyjmowałam sama pielgrzymów. Przegadałam całą noc z Łukaszem. Zauroczyłam się nim wtedy. Utrzymywaliśmy jakiś kontakt ze sobą. Za jakiś czas okazało się że Łukasz ma dziewczynę. Ucieło mi skrzydła. Ale przyszedł czerwiec i ja też się zakochałam w kimś innym. (ta historia też jest opisana gdzieś wcześniej). Tego roku się nie spotkaliśmy. Na pielgrzymce był z dziewczyną i patrzyłam na to zupełnie inaczej. Przyszedł następny rok... Na pielgrzymce był sam. Od tygodnia mieszkał z dziewczyną i opowiadał że zaczyna mu w niej kilka rzeczy przeszkadzać. Patrzyłam wtedy na niego jak na zwykłego kumpla. Podświadomie szukałam kontaktu z nim ale już inaczej niż wcześniej, W końcu przyszły święta Bożego Narodzenia w Wigilie jak zawsze wysłaliśmy sobie życzenia. W nocy zaraz po "kevinie" :D spojrzałam na telefon a tu połączenia od niego nieodebrane. Byłam zdziwiona bo to nie był widok powszedni. Zadzwonił jeszcze raz żeby mi zaśpiewać kolędę. Od tamtej pory mieliśmy z sobą kontakt praktycznie cały czas. Niestety jedynie sms, gg i telefoniczne, ale bardzo dobrze się mi z nim rozmawiało. Miały miesiące. Pragnę też wspomnieć że to facet oszczędny w słodkich słowach. Nie bajerował mnie odrazu tekstami typowymi. Był bardzo oryginalny. Miały miesiące. Był sierpień. Spotkaliśmy się. Szukaliśmy okazji by móc choć na chwilę być razem. Było fantastycznie! Całowaliśmy się, czułam że jemu też zależy. Umówiliśmy się że spotkamy się za tydzień w stolicy. Bałam się tego co będzie ale było bardzo fajnie. Zakochiwaliśmy się w sobie dzień po dniu. Ja mam ciężki charakter i często zastanawiałam się jak on ze mną wytrzymuje;). W Warszawie było cudownie, spacerowaliśmy. Cudowny dzień. Przyszedł moment rozstania. Wiedzieliśmy że teraz długo nie będziemy się widzieć. Dopiero za miesiąc. To był miesiąc próby której nie pokonaliśmy;/. Nawet nie wiem jak do tego doszło, nagle zaczęło się psuć. Zaczęłam się czepiać słówek. Wkońcu postanowiliśmy wrócic do poprzedniego układu-przyjaciele. Nikt nigdzie nie ucieka i wogóle. Miałam nadzieje że jeszcze uda nam się to wszystko odbudować tylko potrzeba czasu. Do października było jeszcze w miare. Uczymy się w tym samym mieście, wiedział że nikogo tu nie znam a mimo to nie napisał czy sobie radze;/ Kiedyś zadzwoniłam do niego po alkoholu chciałam się umówić obiecał że się odezwie. Spytałam czy może kogoś ma ale powiedział że nie ma. Nie odezwał się. Za miesiąc napisałam sms "wytłumacz mi dlaczego" też nic. Tydzień temu miałam urodziny, tak bardzo czekałam aż mi złoży życzenia niestety się nie doczekałam. Była impreza, alkohol i znów zadzwoniłam. Zaczęłam płakać... Powiedział że nie chciał mi składać życzeń bo nie chciał żebym sobie przypominała nie miłe wspomnienia z nim związane. Których nie mam:D Ba, jeżeli chodzi o charakter to nadal uważam go za najfajniejszego faceta jakiego znam. Następnego dnia napisał jak po imprezie. Ja odpisałam on już nie. Za dwa dni napisałam żeby mi powiedział co mu mówiłam w sobotę bo nie bardzo pamiętam a chciałam to wyjaśnić nie odpisał. Byłam na noc u koleżanki znów dzwoniłam w nocy do niego, nie odebrał. Napisał na gg następnego dnia czy dzwoniłam w nocy powiedziałam że tak i nadal cisza... ;/ Nie wiem co mam robić? O co mu tak naprawde chodzi? Wolałabym żeby poprostu nawet powiedział "spadaj" niż taką cisze i co dzień zastanawiać się czy się odezwie czy nie. Nie rozumie tylko dlaczego i po co osóba która raczej nie rzuca słów na wiatr mówi że się we mnie zakochała a potem wszystko robi żebym myślała że jest inaczej... ???
-
Zastanawiałyście się czasami dlaczego tak się dzieje? Czemu nie potrafimy ułożyć sobie życia? Od nie dawna zaczynam uznawać teorie o tym, że to spowodowane jest zamknięciem nie których spraw przez upływ czasu. Zastanawiam się też czy moge to jakoś naprawić?? Warto wracać do przeszłości... Popełniłam kilka błędów(wiadomo nikt nie jest nieomylny) ale czy to mi pomoże? Czy wręcz przeciwnie? eh..
-
Czemu akurat rok? Z jednej strony to bardzo długi okres czasu, jednak nie zawsze... Ale fakt chyba najwyższy czas na jakieś postanowienia. Wóz albo przewóz bo inaczej nigdy sobie życia nie ułożysz;/
-
I oczywiście też trzymam kciuki! :)
-
Moje drogie panie, jesteśmy w na tyle niekomfortowej sytuacji że dla naszego dobra lepiej jest czasem jak bynajmniej udajemy niedostępne. Co do związku na odległość to jest taka kwestia, że tu jeszcze żadnej miłości nie ma. Co najwyżej jakieś zauroczenie... ON jest 4lata starszy i też znamy się od jakiś 4lat. Choć pierwszy raz widzieliśmy się jak ja miałam 10 no może 11lat, więc szczyle jakich mało i nikt na nikogo niezwracał uwagi:) Aż do pewnego momentu... Wg to poznaliśmy się na pielgrzymce:D:D Miałam taki momnet w życiu że nie wiedziałam czego od życia chce. Musiałam sobie kilka spraw poukładać... Aż tu nagle spotkałam jego. Bardzo rozświetlił mi światopoglądy i wogóle. Bardzo mi imponował swoją dojrzałością, Nie ukrywam że też wtedy w jakiś sposób się nim zauroczyłam. Ale to rozeszło się po kościach bez żadnego echa. Później spotkałam innego, bardzo dużo czasu na niego straciłam ale to już inna bajka. Co do mojego pielgrzyma to w tym samym czasie jak ja miałam kogoś on też miał dziewczyne. Jakoś pod koniec listopada tamtego roku zerwali. A my od Świąt Bożego Narodzenia mamy bardzo fajny kontakt. Fakt czasami czuje niedosyt. Potrafimy przegadać nie jedną noc. Uwielbiam z nim rozmawiać! Od niedawna jakoś tak jest inaczej... Cały czas zastanawiam się gdzie jest granica pomiędzy miłością a przyjaźnią?? W pewnym stopniu mi na nim zależy tylko nie wiem w jakim charakterze. Jest jedna poważna przeszkoda jeszcze, on mieszka i pracuje w Warszawie, a ja jestem z okolic Kielc... NIe wiem czy to ma jakiś sens.... ;/
-
A co myślicie o związku na odległość??
-
A może by tak, wyłączać telefon w pracy? Co prawda po włączeniu będzie lawina wiadomości ale zawsze to też jakiś sposób. Chyba miałabym dla Ciebie jeszcze jedną radę. Moim zdaniem potrzebujesz dobrej rozmowy. Najlepiej z kimś z duchownych. Jest to możliwe np. w Częstochowie. Sama z tego skorzystałam na jednej z pielgrzymek. Początkowo czułam nie dosyt lecz po upływie czasu wiem że powiedział mi bardzo mądre rzeczy! Rozświetlił pewne rzeczy:)
-
Chyba moje drogie panie nieco źle zrozumiałyście moją wypowiedz;/ Moja rada wygląda tak, że właśnie nie ma sensu na seks z tym pierwszym. Zawrócił Ci w głowie bo z mężem Ci się nie układało. Spojrzałaś na tego pierwszego przez pryzmat męża. Był czuły i opiekuńczy, kiedy mąż nie miał czasu on go zawsze miał. Ale to właśnie mężowi przyrzekałaś wierność i uczciwość małżeńską. Moim zdaniem postaraj ZA WSZELKĄ CENĘ zapomnieć o tym drugim. Zbliż się do męża, tak jak już mówiłam w poprzedniej części! Nie ma sensu na to żeby przez jakąś moim zdaniem chwilową fascynację rozbijać dwóch rodzin. Nie ma gwarancji że będzie tak fanastycznie może właśnie tym razem Paryż nie będzie wart mszy. Podejmij jakiekolwiek kroki dopiero wtedy gdy będziesz pewna że nie kochasz męża, że nie chcesz z nim dłużej żyć. Ale za nim to zrobisz to poprostu RATUJ SWOJE MAŁŻEŃSTWO PUKI JEST JESZCZE CO RATOWAĆ!! pozdrawiam.
-
Myślę że chyba powinnaś się jednak z nim przespać. Będziesz miała jasność. Czy to tylko zauroczenie czy też pożądanie.. Ale istnieje możliwość że spodoba Ci się i będziesz chciała więcej;/ Więc do końca to też nie jest wyjście z sytuacji... Ale spójrzmy na to z innej strony. Za nim poznałaś jego miałaś męża którego kochałaś, "fascynacja" moim zdaniem chwilowa drugą osobą była wywołana tym że w Twoim związku poprostu się nie układało. Spróbuj na niego nie zwracać uwagi. Kontakt tylko z ostateczności. Wykorzystaj ten czas żeby się zbliżyć do męża. Przygotuj pyszną kolacje, ubierz się ładnie. Wino, świece zrób nastrój to z mężem idż do łóżka i zobaczymy co się stanie wtedy... :)
-
Niestety tak to już bywa że żeby ktoś był szczęśliwy ktoś inny musi być nie szczęśliwy... Tylko w tym wypadku nie wiem na kogo padanie;/
-
Moja rada: "Kieruj się sercem i głową, a nie tylko głową" :D
-
Wszystko jest kwestią czasu... Każdy z nas potrzebuje go względnie. Z doświadczenia wiem że czas jedynie przyzwyczaja do bólu, ale jeżeli czegoś bardzo chcemy i wierzymy w to, to nam się to uda. "Wiara czyni cuda, trzeba tylko wierzyć że się uda!" Ponadto trzeba wierzyć w przeznaczenie, jeśli ktoś ma z kimś być to i tak będzie:) Kiedyś uda się zapomnieć, wtedy będziemy o wiele silniejsze, będziemy mieć większy dystans. W tamtym roku opisałam swoją historię, nie było łatwo ale jego już nie ma. Myślę o nim, bo czemu mam nie myśleć?? Bardzo długo się myśli;/ Chyba też jest tak bo chce żeby tak było. Jednak nie ma to dla mnie większego znaczenia, już nie ma! Teraz jest ktoś. Pojawił się w przeszłości w momencie gdy stałam na rozstaju dróg, i teraz znów jest. Na razie jesteśmy przyjaciółmi nie układam żadnych scenariuszy, co ma być i tak będzie i dziewczyny jedna rada: nie módlcie się o to żeby z nim być ale o to żeby był szczęśliwy, jeżeli Ty jesteś jego szczęściem będziecie razem! Pozdrawiam:)
-
To zadziwiające jak każda historia z nas w mniejszym lub większym stopniu jest do siebie podobna.... Jeżeli chodzi o mnie to wydaje mi się że już zapomniałam, że to koniec, zamknięty rozdział, Ale.... jednak są takie momenty że wszystko się przypomina...wraca jak bumerang. Wiem że to już nie ma najmniejszego sensu, a jednak on nadal jest gdzieś głęboko... Znamy się od 5lat... w tym 4 to ciągłe mijanie się... Tylko koleżeński układ, zwłaszcza z mojej strony... Ale nie z jego... ciągłe podchody... aż w końcu udało się:) Byliśmy razem! Czułam się najszczęśliwszą osobą na świecie! Niestety... to trwało krótko... NAwet nie wiem dlaczego się skończyło. Teraz on ma cywilną żonę i za miesiąc będzie miał też dziecko... JA teoretycznie nic już do niego nie chce... pogodziłam się... Ale za to jego siostra jak tylko mnie widzi patrzy się krzywym wzrokiem... a ja nie mam pojęcia o co jej chodzi... łej! Masakra...
-
Ja już jestem prawie pewna że się od niego uwolniłam. Poprostu codziennie mówie sobie że go nienawidze. Trafiła kosa na kamień on i ta jego new girl..eh.. Ja dzięki niemu zyskałam fantastycznego przyjaciela, który chciałabym żeby był kims więcej :)
-
Fakt, troche przesadziłam. No ale i tak każdy wie jaka ona jest no może za wyjątkiem jego:) A co do określenia jeo obecnej dziewczyny moim zdaniem jest normalne w mojej sytuacji. Nie znam osoby która mówiłaby o dziewczynie swojego byłego miłe rzeczy...No wybacz:D Owszem nie powiem jest dość ładna, ma biust o którym nie jedna może tylko pomarzyć ale cóż z tego jak jest zwykłą wywłoką. Wiem to doskonale i zdania nie zmienie. W ich przypadku trafne jest określenie trafiła kosa na kamień. Ja już się wyleczyłam...Jest mi obojętny. Owszem myśle czasem wspomnam miewam nawet czasem chwilowy kryzys ale tylko chwilowy. Upłyneło dużo czasu i zdąrzyłam nabrać dystansu... Pozdrawiam:)
-
Ciekawy sposób:) Jeżeli chodzi o mnie to żadnych technik jeszcze nie stosowałam... Po prostu upływ czasu... Nie powiem bo ciężko było i momentami nadal jest ale codzinnie mówie sobie że go nienawidze! To naprawde pomaga... Żeni się za rok... Wyjerzdzam wtedy i nie będzie mnie w pobliżu. N początku chciałam się wkręćić na to wesele ale stwierdziłam że to nie ma sensu... No bo co ja bym tam robiła?? Nie mogłabym na tą szmate patrzeć a tym bardziej na niego... Choć wydaje mi się że już mi minął... To tylko przeszłość... Może nawet tylko niewinny flirt... On to schrzanił bo się przestraszył że mu się nie uda jak usłyszał e jestem dziewicą... Teraz się ciesze że do niczego więcej nie doszło... On nie jest wart zachodu... Ani jednej minuty ani nawet sekundy mojego życia... Spieprzył sobie życie na maksa, to już nawet niechodzi o mnie tylko o to co wyrabia. Jest z największą kurwą w okolicy (tak tak trzeba nazywać rzeczy po imieniu) znają się pół roku...wpadli... za rok planują ślub... On rzucił szkołe... Po trzech latach... (to technikum także jeszcze rok dałby rade) Ma teraz gimnazjalne wykształcenie... W oczach rodziców zwłaszcza mamy był nikim... Nic nie zrobił żeby to zmienić... Teraz jest niby cholernie szczęśliwy. Nie życze mu źle ale poprostu nie wierze w to wszystko... Znam go... nie mógł zakochać się w takiej osobie jak ona w tak krótkim czasie. No real! Nie mieści mi sie to w głowie To typ chłopaka który lubi się wyszumieć... Eh... Nic jego życie jego sprawa. Modle się o to by był szczęśliwy... Może kiedyś będzie.
-
Koniecznie zdaj relacje... trzymam kciuki:) Warto mieć nadzieje wbrew nadziej...
-
Wiadomo że jeśli o mnie chodzi to zawsze będzie łączyć ich dziecko...ale napewno nie miłość. Jeśli chodzi o Ciebie to, dobrze że się nie odezwałaś. Jedno jest pewne on nadal Cię kocha bo gdyby tak nie było nie odzywałby się wogóle. Daj Waszemu związkowi trochę czasu a wszystko napewno się ułoży. Będzie dobrze zobaczysz. Nic nie pozostaje tylko czekać. Jeśli on się odezwie oczywiście odpisz, bądz miła ale udawaj obojętną ale jednocześnie zainteresowaną. Czekolada poprawia humor:) Ale umiarkowanie bo dupka rośnie:( niestesty... pozdrawiam i trzymam kcikuki. :*
-
dodam jeszcze tylko tyle że co zdarzyło się raz nigdy więcej się nie zdarzy ale to co stało się dwa razy napewno zdarzy się po raz kolejny...
-
Hej. Jestem w podobnej sytuacji jak moje poprzedniczki. Choć nie do końca. A więc... Jeszcze w gimnazjum był mną zainteresowany pewien chłopak o rok ode mnie starszy ale wtedy miałam go za dzieciaka i podobali mi się starsi. Jakoś tak czas płynął czasem się potem nawet widzieliśmy ale nie zwracaliśmy na siebie uwagi. Upłynęło 4lata. Znów się spotkaliśmy. Tym razem oboje bylismy sobie ważni. Bardziej dojrzali. Był taki jaki powinien być. Inteligentny, szarmancki...ah.. Ale raz mnie oszukał...wybaczyłam... potem całował się z inną... (mówił że to po pijaku) po długim czasie wybaczyłam.... było naprawde cudownie.. wiedziałam jaki jest, że lubi dziewczyny...ale chce mieć taką o którą będzie musiał się starać. Ja właśnie taka byłam...Potem on poszedł do pracy i nie miał na nic czasu. Stwierdził że lepiej będzie jak się rozstaniemy... Zaczął się najgorszy okres w życiu... Pomimo tego że zrobił mi dużą krzywde każdej nocy modle się za niego... nadal go kocham i chyba nawet mam nadzieje choć minął rok;/ Wiem że musze dać sobie spokój tym bardziej że on ma inną dziewczyne... którą moim zdaniem nie jest w jego typie... z resztą nie tylko moim. Ale jednak będzie miał z nią najprawdopodobniej dziecko. W przyszłym roku ma się niby żenić..ale nie wiem czy do tego dojdzie. Z tą dziewczyną zna się zaledwie pół roku...w jego przypadku nie może być to miłość. Prosze o jakąś sensowną rade... Pozdrawiam;*