Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

pestusia

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez pestusia

  1. Marionetko - a gdzie te żyły? na nogach? U mnie tylko na piersiach są widoczne, ale generalnie w ciąży często się uwidaczniają i jeżeli Cię nie bolą i nie puchną nogi to najpewniej to nic złego. Który to u Ciebie tydzień ciąży? Na kiedy termin ? /jakos pod koniec grudnia? - 26?/
  2. Balbuy facet się rozłożył na grypę - mam nadzieję, że opieka nad nim ją pochłonęła ;-)
  3. Marigo - korzystaj z czasu spędzonego z bratem, tak rzadko się widujecie, że musicie akumulatorki podładować ;-) Mrowkaniu - fajne ciuszki, jak to nexta ;-)
  4. Tosiak, ja staram się nie nakręcać, inaczej pewnie już wczoraj byłabym u lekarza albo na izbie przyjęć. Ale jak boli to nie łatwo o tym nie myśleć. Iść nigdzie nie mogę, bo mam leżeć, ale nie skupiam się na moim brzuchu. Gdyby nie wcześniejsze doświadczenie z szyjką, pewnie spokojniej bym to znosiła, a tak niestety - jakieś nerwy są. Myślę o dwupaku - ostatnio nie miała najlepszego nastroju a teraz milczy...
  5. My też nad morze planujemy wyjazd ;-) Maggi - myślę, że jak najbardziej możesz się wybierać, tylko doradzę Ci żebyście zarezerwowali rozsądny czas, bo zmiana klimatu jest bardzo zdrowa, ale jeżeli trwa min 2 tygodnie. I taka podróż 800km też na kilka dni jest zbyt męcząca. A z dzidzią łatwiej jechać niż z dwulatkiem, więc tym sie nie przejmuj.
  6. Uciekam dziewczynki, denerwuje mnie ten brzuch, jakoś skupić się na niczym nie mogę. Wzięłam już prysznic na wszelki wypadek i "odkudliłam się" nieco. Oby przeszło jak najszybciej, ale w razie czego szybciej się zbiorę. Jak na ironię czuję się dziś świetnie - nie boli głowa, nie mam obrzęków, nawet krzyż mi nie boli ani spojenie /co już jest rzadkością/... Żeby nie te skurcze...
  7. Maggi - Nika urodziła się w lipcu a w następnym roku w czerwcu byliśmy w górach, a w sierpniu nad morzem. Tym razem urodzimy zimą a na lato planuję dłuższe wakacje nad morzem.
  8. Szczęśliwie Marzka nie są regularne, choć dość często dziś mnie łapią.
  9. Tak, znowu nadprogramowa nospa i leżę /biorę też spasmolinę 3 razy dziennie/. Marigo - ja się cieszę ciążą, ale się boję, żeby nic wcześniej się nie działo. A co do nie zwracania uwagi - moje twardnienie przebiega z silnym dość bólem podbrzusza, nie da się nie czuć :-( To takie mocne skurcze. Niby lekarz mówi, że mogą być i są normą, jeżeli nic się z szyjką nie dzieje, ale skąd ja mogę wiedzieć, jak teraz wygląda szyjka...
  10. Dyducha, na razie poczekam. Ostatnio na wizycie pytałam lekarza, co robić jak będzie boleć itp. A on powiedział, że w razie plamień lub silnych bóli przyjechać, a jak pobolewa, napina się brzuch, to brać nospę i leżeć. Że to normalne... Do tego dziś nawet do szpitala nie chciałabym iść, bo dziś ma dyżur taki moloh... Mam nadzieję, że przejdzie.
  11. Też mam na dziś budyń i dużo słodyczy mąż kupił i mandarynki właśnie ;-) Mi owszem, smakują teraz takie frykasy, ale nastrój też mam kiepski. Boli mnie dość mocno ten brzuch i często się napina. Chciałabym mieć teraz pod ręką dobrego ginekologa, żeby zerknął co i jak i mnie uspokoił ;-) Lutówka - zazdraszczam ;-)
  12. Ja też teraz mieszkam za miastem, pod lasem /puszcza knyszyńska/. Mam wprawdzie sąsiadów, bo tu już osiedle powstaje, ale posesje duże, więc jest intymnie. Mam altanę, skalniaki, skarpę, rabaty itp. i dużo drzew, z czego niektóre leśne. Za domem spory sad. Okolica leśna, więc zwierzaki też, widujemy sarny, lisy, dużo jeży i zajęcy. Są oczywiście plusy i minusy takiego życia. Ale samochód niezbędny, bo komunikacja miejska dociera co pół godziny - godzinę i to kilkaset metrów najbliższy przystanek przez las. Jeżdżą też busy i pks w stronę granicy i można poprosić o zatrzymanie, ale to też spacerek przez las nie ominie. Od głównej drogi dzieli nas las. Na szczęście okolica bardzo spokojna i cicha. Wszyscy się znamy i lubimy /mam nadzieję ;-)/
  13. Zjadam barszczyk z uszkami bez smaku... poprawiłam dobrymi ciastkami /mąż mnie zaopatrzył/ i jest ok ;-) Prosiłam go dziś o jakieś zakupy - listę dałam, a on kupił tak na odczep ... więc jak wrócił wysłałam go jeszcze raz ;-) tym razem ciasteczka jak marzenie ;-) Coś Balbua się nie odzywa - chyba Lubego wygrzewa, bo coś osłabł wczoraj ;-)
  14. My za granicę nie jeździlismy z małą jak była taka malutka, ale w polskie góry i nad morze tak, a to odpowiednio 800 i 600 km. Postoje też jak najrzadziej, a auto było bez klimy i ciepło nieznośnie... Mimo to wspominam super. Widocznie to kwestia przyzwyczajenia i wspomnień. Ja nie lubię autobusów komunikacji itp. masowych środków, bo bywa tłoczno, niezbyt bezpiecznie i zapachy... a moje dziecko nadwrażliwe i jak czasami musiałam ją zawieźć do przedszkola na kilka przesiadek, powodowanych odruchem, to mam dość na długo. Wiele razy też wracając musiałam z nią wysiadać, bo zaczynała wymiotować i później iść trzeba było, bo rzadko autobus, albo po taksówkę dzwonić... Oj, dużo przeżyłam sytuacji najogólniej mówiąc z przemieszczaniem się. Książkę można napisać ;-) Teraz nie ruszam się bez samochodu. Ale mam też śmieszne wspomnienia - kiedyś mała usiadła naprzeciwko pani o skośnych oczach i zaczęła jej się przyglądać a potem sobie tak oczka rozciągać. Następnie powiedziała na cały głos "Mamo, ta pani wygląda jak chin" ;-) Miała 3 latka, ale mnie było okropnie głupio i dziwnie - ktoś się zaśmiał głośno, ktoś obrócił, a ona w bek ;-) Pamięta to do dziś ;-)
  15. Właśnie poprosiłam męża o migdały - może mi pomogą. W pierwszej ciąży w miarę pomagało rennie, teraz marnie. Też wystrzegam się jedzenia, ale nawet jak się napiję wody, to mi się jakoś wraca i piecze... zobaczymy - albo migdały pomogą, albo już do końca będę spała na poduchach prawie na siedząco ;-) Mi się spodobał ten samochód strasznie, jak wsiadłam, to już nie chciałam do żadnego salonu jechać. Mąż mnie jeszcze ciągał po innych, ale nic juz nie robiło na mnie wrażenia. Sama wybrałam wersję, kolor, wszystko jak chciałam i na razie jestem bardzo zadowolona. Mąż miał inne preferencje, ale się uparłam.
  16. Marzka - z czasem to tak bywa, bo ja do W-wy np. jeździłam pociągiem 2,5 godzinki a autem czasem jak korki to dużo dłużej. Ale wygoda nieporównywalna, bo wiadomo, że dzieciom zabrać coś trzeba i sobie rzeczy. Może jak do rodziców to bagaż mały, ale ja raz pojechałam z córką nad morze pociągiem bezpośrednim od siebie /to mnie skusiło/ i nigdy więcej... Dwie walizy i dziecko to nie na moje siły i nerwy. Konduktor torbice wystawił i poszedł, a my jak słupy na tym dworcu stałyśmy, aż jakiś taksówkarz się pojawił. Dobrze, że mąż po nas przyjechał, bo chyba nie ciągnęłabym tych toreb z powrotem. Już nawet planowałam wysłać walizki pocztą... Pomijając, że musiałam wynajmować i leżak i parawan i dziecku kupić wiadro na miejscu, bo pociągiem to ciągnąć nie było szans. A wyjazdu na narty np. pociągiem wogóle nie widzę - my w tym roku jechaliśmy ze sprzętem, butami i sankami dużymi, a wracaliśmy z 2 parami sanek /córka wymusiła zakup/. A zimą w pociągach różnie bywa, w samochodzie nagrzejesz jak chcesz. I najważniejsze, że bezpośrednio do celu i wg własnego planu, a nie wg trasy kolei... Jak będziesz miała możliwość, rób prawko, albo naciskaj na Lubego. Nawet na bliższe trasy bardzo Wam ułatwi zycie. A jak już jedziesz pociągiem, to z facetem - niech ciągnie torby ;-)
  17. My jeździmy z psem, tylko nasz to malusi york, więc siedzenia nie potrzebuje ;-) A dzieci się zmieszczą z tyłu, a jak malutka w foteliku to jeszcze jedno miejsce z tyłu wolne zostanie. Ja tylko z przodu mogę, bo mam chorobę lokomocyjną i muszę drogę widzieć.
  18. Ja mam nowego hyundai i30 - chatchback. Mąż jeździ toyotą combi. W sumie w tym hyundai combi to tył był tylko troszkę większy, reszta szła w maskę i to mi nie pasowało, bo słabo widziałam drogę. No i zgrabniejszy ten jest. On jest w środku spory, przestronny, jest duży odstęp między siedzeniami przód-tył.
  19. A rodzice koniecznie muszą przyjechać, może już w odwietki się pojawią ;-)
  20. Marzka-ja tylko autem jeżdżę, kiedyś lubiłam pociągiem i zdarzało mi się np nocnym jeździć z małą w góry, ale w sypialnym i byłam zapakowana w W-wie i tam prosto w taksówkę... Zajeżdżałam wypoczęta, bo samej jechać 800km to jednak ciężko, a jeszcze kobiecie samej. Ale teraz już się nie bawię w pociągi, za wygodna jestem. A z dwójką to wogóle sobie nie wyobrażam, z trójka tym bardziej... Myślę, że Wam auto bardzo potrzebne, nawet na co dzień, a już na wyjad to obowiązkowo. Może niech Twój prawko zrobi, to Ci dużo lżej będzie. A z czasem pomyslisz i Ty.
  21. Też dasz sobie radę. Z jednym wyjazd to piukuś w porównaniu z dwójką, a już z trójką to prawdziwe wywanie, ale też dla ludzi. Wszystko zależy od organizacji i chęci, znam takich, którzy dzieci nie mają a dupy ruszyć z kanapy ciężko...
  22. My też zamierzmy jeździć dużo, stąd ta gondola-transporter. Może gdybym się spodziewała dzidzi kupiłabym sobie combie /mąż mnie namawiał, ale jakosmi ten zgrabniejszy się wydał i łatwiej parkować/, ale w sumie i tak moje auto nie małe, a męża jeszcze większe. Tyle, że u nas dwójka będzie...
  23. kurcze, coś kafe mi się zawiesza - nie wysyła od razu ... wyszło prawie podwójnie
  24. Frytek na noc to i ja bym nie przeżyła chyba... po małej miseczce budyniu ok. 17-18 mam pół nocki niespanej przez zgagę i mdłości. Ogólnie smakuje mi tylko zimny nabiał i słodkie, ewentualnie owoce. A poza ciążą mieszam niemiłosiernie i jak przedobrzę, to mam nudności, rzadko wymioty, jakoś inne sprawy mnie nie łapią ;-) Super Marigo, że zakupy udane.
  25. JA mam taki organizm, że mogę mieszać jak chcę, zapijać zimnym, mlekiem itp. Jak już cos przedobrzę to mam mdłości. A teraz to o kolacji nawet nie myślę, po budyniu ok 17-18 zjedzonym mam pół nocki załatwionej przez zgagę i nudności. A spać chodzę po 22. Frytek bym chyba nie przeżyła. A fasolek się boję ze względu na niskie położenie małej i ucisk na jelita. Na razie jem leciutko - nabiał i słodkie +owoce. Zresztą tylko to mi teraz smakuje.
×