Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

pestusia

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez pestusia

  1. Myślę dziewczyny, że będzie uczciwie, jeżeli prosząc jasno okeślimy, jak to rozumiemy i czego oczekujemy... Ja tak zrobię, żeby później nie narzekać. Mamy jeszcze czas, ale to ważna decyzja, więc tzreba się pomału przymierzać. Co do in-vitro to jestem zniesmaczona postawą kościoła, szczególnie wypowiedzią księdza z Gdyni, że nie chciałby byc poczęty in-vitro... bez komentarza. Mrowkania - trzymam kciuki - odpoczywaj i nie martw się, już niedługo. Jeżeli to dla Waszego bezpieczeństwa to leż w tym szpitalu jak najdłużej. To zrozumiałe, że wolałabyś w domku, ale jesteś mądrą i dzielną kobietką - wytrzymasz; pozdrówka.
  2. Miałam kilka niezręcznych sytuacji z prezentami, kiedy jedna kuzynka sama kupiła prezent swojej córce i zażądała ode mnie zwrotu pieniędzy... Niby taką przysługę nam zrobiła, żebym nie musiała się głowić nad prezentem. Oddałam pieniądze, ale później nie pozwoliłam na takie sytuacje. Nie ukrywam, że relacje deko ostygły... Niektórzy niestety traktują chrzestnych i nie tylko chrzestnych jako źródło prezentów. Dla mnie święta kilka lat temu były koszmarem, jak musiałam kupić masę prezentów cudzym dzieciom i odpowiadać na pytania co kupić mojej... Moja rodzina jest mała więc tylko siostry córze kupuję a ona mojej, ale to raczej jest spontaniczne, bo się świetnie znamy i kontaktujemy na bieżąco. W męża rodzinie tak się przyjęło, że ze świetami się odwiedza z prezentami... Od dwóch lat zmieniłam tą tradycję, a raczej usunęliśmy się z tej szopki.
  3. Marigo - ja chrzciłam siostry córkę i mam z nią dobry kontakt. Mąż ma chrześniaczki i zawsze wyglądało to tak, że na święta i urodziny kupowaliśmy ekstra prezenty i mąż dzwonił kiedy możemy przyjść... Ale nie było prosto się umówić, bo czasami nie mieli dla nas czasu, albo kiedyś ktoś wpadł na pomysł, że może zajedzie do nas po prezent, bo nie mają jak się spotkać... i wtedy się zdenerwowałam. Powiedziałam, że są chrześni, ale i chrześniacy i skoro jemu nawet życzeń nie złożyli nigdy to i prezentów nie ma. Teraz owszem - jak zapraszają na urodziny, czy jakąś okazję, to są prezenty i spotkania, ale pierwsi nie wychylamy się.
  4. Jeszcze się nie spotkałam, żeby jedna osoba chrzciła rodzeństwo, ale nie wiem, czy są jakieś uzasadnione przeszkody... Małżeństwa też rzadko się prosi na chrzestnych, choć już częściej spotykane. Mój mąż ma dużą rodzinę i kilka na prawdę fajnych ludzi bym spokojnie wybrała. Tylko ja poszerzam kontekst, przecież z tymi ludźmi będziemy się spotykać, odwiedzać, więc nasze rodziny muszą się lubić, szanować... a ja niektórych tak dobrze nie znam. To jednak powinni być ludzie nam bliscy, podobni ideowo, przyjaciele. Balbua - pytam z ciekawości - gdzie chcecie ochrzcić, skoro oboje jesteście niewierzący? Jeżeli Cię uraziłam, przepraszam, tylko ciekawa jestem.
  5. Właśnie Marigo ja myślę podobnie. Pierwszy raz popełniłam błąd prosząc przyjaciółkę od serca i przyjaciela męża. Mieliśmy latami świwtny kontakt i myślałam, że tak będzie. Ale chrzestny wyjechał i kontakt się urwał, tzn jest kontakt ale tylko telefoniczny i to nie często. A chrzestna jest mi nadal bliska, ale wyszła za mąż, ma swoje dzieci, które bardzo chorują i ogólnie wiele spraw jej się skomplikowało... Mam nadzieję, że wszystko wróci na dawne tory i da się utrzymać tą bliskość, ale mimo wszystko teraz chcę kogoś z rodziny. Rozmawiałam ostatnio z bratem i on właśnie myśli o tym bardzo poważnie, jako o wsparciu duchowym, bliskości ... Myślę, że będzie dobrym chrzestnym, szczególnie, że ja mam z nim dobry kontakt. 8 lat temu też miałam, ale on wtedy trochę inną miał ideologię, nie byłam przekonana. Szwagier był pewny, że go poprosimy, ale średnie mamy relacje i jego światopogląd bardzo różny od naszego... Co do chrzestnej, jeszcze nie wiem na pewno, ale wstępnie wybrałam.
  6. Ja wstępnie myślałam o chrzestnych. Do Niki mieliśmy problem o tyle, że ja mam brata i mąż i ... poprosiliśmy serdecznych przyjaciół /nie rodzina/. I było cudownie do czasu, kiedy założyli swoje rodziny. Teraz mamy tylko sporadyczny kontakt. Postanowiłam, że tym razem będzie to bliska rodzina, a że mój brat ciągle w rozjazdach to podpytałam go nawet jakie ma plany wyjazdowe na nowy rok...
  7. Marigo - ja jestem na zwolnieniu a wstaję o 6, bo mąż wstaje i spania nie ma. Idzie z pieskiem, rozpala w kominku, stuka, szelaści... proszę go codziennie, żeby ciszej... i myślę, że jak dzieci podrosną to jednak sypialnia powinna być w jakimś cichym kącie mieszkania... żebym wreszcie obudziła się sama, kiedy się wyśpię. Myślę, że Mrowkania nie ma zasięgu, mam nadzieję, że jednak dobrze u niej i odezwie się już z domku - może nawet dziś po południu.
  8. Miszko - mój tatuś taki był - zawsze czuł się "świetnie", nawet jak był umierający i bardzo cierpiał, pocieszał nas, że wszystko dobrze... Ale to rzadkość. Mój mąż jest dokładnym przeciwieństwem. I dziwi mnie tylko, że czyjś ból go nie rusza... myślę, że żeby kogoś zrozumieć, trzeba to przeżyć. Bo dla niego hasło kolka nerkowa nic nie znaczy, chociaż ja przytomnośc prawie tracę i zwijam się z bólu ... Ale oczywiście bólu mu nie życzę, ma wiele innych zalet, na współczucie z jego strony liczyć natomiast nie można.
  9. Przypomniało mi się, jak kiedyś świętami mój mąż skaleczył palec. Szliśmy akurat w gości, ja czekałam pod domem, on przyciął palec i poszedł zrobić opatrunek. Wyszedł z zawiniętą całą ręką, miał takiego "chochoła" jakby mu rękę ucięło ;-) oczywiście wszyscy patrzyli z przerażeniem, że jakiś wypadek go spotkał ;-) Na szczęście rzadko choruje, ale jak już coś go spotka to jest "umierający".
  10. Kornelinko - to fajną masz mamę, moja mi raczej ciąży "współczuje" ;-( nie patrzy na cenę jak kupuje sobie, czasem mówi publicznie, że nie ma na co wydać... ale wnuczek /moja ma 8 lat, siostry 15/ nie rozpieszcza. Mój mąż jest za to zdania, że pieniądze są po to, żeby je wydać i nigdy nic mi nie mówi, jak kupuję, nigdy nie powiedział, że za dużo, czy po co... Płacę wprawdzie sama, ale on swojej kasy też nigdy nam nie żałuje, wczoraj nawet pytał, co tam jeszcze kupuję i popierał, żebym wybierała, skoro mnie to relaksuje... Nie interesuje się za bardzo ciuchami, czasami mam mu to za złe, ale mnie nie ogranicza. Co do jedzenia, moja teściowa jest dobrą kucharką i tak swoich chłopów wychowała, że śniadanie jest ciepłe i obiad i kolacja, a kanapka to do pracy... Dlatego może mąż nie zawsze jest zachwycony moim menu, ale zbyt wysoka poprzeczka, żebym mogła sprostać, chyba, żebym w kuchni zamieszkała /tj teściowa ;-)/. Bardzo chwali moje obiadki i wszelkie poczynania kulinarne, bo on uwielbia jeść /mięsko szczególnie/, ale wiem, że czasem ma niedosyt /choć nie mówi/. Córka za to zawsze mówi, że jestem najwspanialszą kucharką na świecie ;-)
  11. Miszko - dziwny ten Twój mąż /pozytywnie/ - z jednej strony wyje z bólu korzonków, wymiotuje, a z drugiej prawi komlementy i różyczki daje... Mój jak ostatnio miał wirusówkę i złapał go skurcz łydki to obudził mnie w środku nocy, że ma paraliż nóg i żebym coś zrobiła... ;-) o amorach wtedy nie ma mowy - jak chory ti narcyz 100%.
  12. Dranica - teraz najważniejsza jesteś Ty i maluch; reszta musi się do tego przystosować. Dziwi mnie taka postawa Twojego faceta, ja bym nie usprawiedliwiała tego rzucaniem palenia... niestety. Wiadomo, że może ciężko rzucić palenie, też paliłam, ale skoro komunikujecie się na odległość, to ten czas powinien się wstrzymać od agresji. Ty teraz sama potrzebujesz wsparcia i zrozumienia a on zachowuje się szczeniacko żądając zrozumienia od Ciebie. Myślę, że wszystko będzie inaczej, jak on wróci do domu, bo jednak rozmowy przez tel to nie to samo. Oboje macie silne emocje i dopiero rozmowa w 4 oczy może Was zbliżyć. Najlepiej na razie nie podejmuj ważnych tematów i nie kłóćcie się już, zaczekaj do jego przyjazdu i porozmawiacie spokojnie. A Ty się nie denerwuj, odpoczywaj, korzystaj z pomocy mamy. Jedź oczywiście do lekarza, stosuj się do zaleceń, ale pamiętaj, że Twój stan psychiczny bardzo wpływa na Twoje samopoczucie, stres może wywoływać skurcze. MAsz dwoje cudownych dzieci, będziecie mieli trzecie - masz się czym cieszyć. Trzymaj się i uważaj na siebie,.
  13. Kornelinko - ja przy pierwszej córze miałam nieco trudniejszą sytuację, bo studiowałam i miałam jedynie stypendium. Wprawdzie mąż pracował i nieźle zarabiał, ale była budowa i żadnej pomocy z zew. więc nie chciałam za dużo kasy inwestowaćw ciuchy itp. Pomijając, że nie miałam internetu, dostępu stałego do auta, itp. i trudniej o zakupy było. Ale mała i tak była wystrojona, większość kupowałam sama i dobrze radziliśmy. Wtedy żył tatuś i zawsze nam wciskał pieniądze i rozpieszczał wnusię - mała go uwielbiała. Teraz mam inną sytuację, lepiej stoimy na nogach, nie potrzebuję żadnej pomocy. Nie liczyłam, że kto mi coś kupi, bo u teściów z kasą raczej skromnie a moja mama jest jaka jest. Mojej siostry córka ma już ponad 15 lat, więc też nie mam od kogo dostać. Ale tu się liczy postawa. Mogłam przewidzieć a nie przewidziałam po raz kolejny i wczoraj się wściekłam na ten "kocyk"... Kupisz sobie sama Kornelinko - bez łachy. Ja już buszuję na allegro ;-)
  14. Tosiak - moja mama zawsze była skoncentrowana na sobie, bardzo egoistyczna i narcystyczna. Tatuś był oddany dzieciom i wszystko nam dawał, kupował, na wszystko pozwalał. Dobrali się na zasadzie rażącego kontrastu i na tym tle często dochodziło u nich do zgrzytów, bo tatuś zawsze mówił, że dla niego dzieci najważniejsze... a mama - dla niej nie liczy się nic poza nią samą. Czasami, jak chce się pokazać przed kimś, potrafi przyjechać z czymś ekstra. Albo Nice na urodziny potrafi przywieźć coś, co jest warte więcej niż reszta prezentów razem wzięta.. ale to są sytuacje pojedyncze i na pokaz, kiedy np. mamy dużo gości i to widzą. Na szczęście nie mam trudnej sytuacji finansowej i stać mnie na zakupy takie, jakie chcę. Ale tu nie tylko o kasę chodzi, raczej o podejście. I to mnie zabolało. Olać to - na to konto kupię dziś kilka śliczności mojej małej córeczce ;-)
  15. Kornelinko - bakterii często się nie czuje. Jeszcze bakterie w moczu może dawać objawy, ale jeżeli posiew z pochwy wychodzi coś nie tak, to zwykle bezobjawowo przechodzi. Ale wiedzieć dobrze i lekarz zwykle zaleca ok 34tc, bo jest czas przeleczyć do porodu.
  16. Miszko - nie martw się bakteriami, jeżeli dali Ci globulki to powinno być lepiej. Gdyby było coś złego, to by Cię nie wypisali. U mnie znaleźli pojedyncze drożdżaki, ale stopień czystości I/II i dali nystatynę, tyle że ja jeszcz jej nie wzięłam. Może od poniedziałku zacznę... A miałam odebrać wynik cytologii w szpitalu i zapomniałam ...
  17. Kornelinko - u Ciebie chcą kupować, a u mnie zero chęci pomocy z czyjejkolwiek strony. Wkurzają mnie, przecież nic od nikogo nie oczekuję, ale żeby jeszcze mnie zniechęcać do zakupów... Teściowa ostatnio powiedziała "zdążycie, przecież od razu nic prawie nie trzeba, a po Nice nie masz ?..." skomentowałam, że na pewno zdążymy, bo już prawie wszystko kupiłam. A wczoraj mama pytała, co robię, itp. więc powiedziałam, że oglądam cieńsze kombinezony, takie do werandowania, na zmianę i cieplejszy dzień... a ona na to "po co Ty kupujesz, kocykiem nakryjesz i dobrze...". Byłam w szoku. Moja mama jest bardzo zamożna i stroi się bardzo, w najlepszych sklepach. Teraz mieszka sama i ma zapchane 3 komandory i wielką szafę i sama mówi, że uwielbia ciuchy... Mało tego, jest rozrzutna i zwykle nakłada coś raz-dwa i oddaje kuzynce czy do caritasu. Powiedziałam jej, trochę złośliwie, że zamiast kolejnej kurtki mogła też się kocykiem nakryć... ale przykro mi było. To brzmi tak, jakby się usprawiedliwiała, że nie kupuje nam i nie pomaga. Ale przecież nigdy nie pomagała ...
  18. Ja już dawno na nogach /od 6/, ale jakoś głowa mnie dziś boli i sennie okropnie. Właśnie zrobiłam kawkę - może troszkę mnie orzeźwi. Cieszę się, że weekend na nosie, szkoda mi mojej córki, bo codziennie wyjeżdża z domu po 7 i wraca najwcześniej ok. 16. Jest wykończona, a jeszcze lekcji ma full do odrobienia. Czasami mąż wrzuca mi ją wcześniej, ale teraz drogi robią, są okropne korki i mąż nie zawsze może wyrwać się z pracy na półtorej godziny... Jutro jeszcze ma francuski, ale się już wyśpi a potem do szkoły dopiero w środę /wtorek mąż na wyjeździe/ - rano aż się rozpromieniła na myśl o wolnym ;-) i o zmianie czasu, bo coraz ciężej się wstaje po ciemku. Wczoraj miałam telefon od mamy - może odwiedzi mnie w niedzielę. Spodziewam się też siostry na kawie w weekend. Mam nadzieję, że będę się dobrze czuła i miło spędzimy te wolne dni. Niestety, na cmentarz nie pojadę, choć mamy blisko. Mąż mnie zastąpi.
  19. miłych snów kobietki, idę i ja do mego męża poprzytulać się troszkę ;-) leży sam przed plazmą i z pieskiem się droczy ;-)
  20. Poranakawe - ja też czasem czuję się przytłoczona, właśnie tą dorosłością. Ale generalnie staram się cieszyć życiem i nie dopuszczać do siebie smutku, bo później ciężko z dołka się wywlec... U mnie jest ten problem, że to ja zawsze z opresji uwalniam i wspieram i jakoś nikt się nie domyśla, że szewc bez butów chodzi i też czasem potrzebuję akumulatory podładować... Marzka - może zaraz Twój dotrze i sobie posiedzicie przy torciku; może nawet fajnie, że dzieci będą spały - będzieci mieli czas dla siebie.
  21. Życie po 30-tce... fajne i niefajne. Ja teraz jestem zdecydowanie poważniejsza, odpowiedzialna, realistyczniej patrzę na życie i może nawet częsciej pesymism dopuszczam. Zrobiłam się wybredna i wymagająca, przez czo częściej jestem niezadowolona. Fakt, że jako kobieta czuję się pewniej, nie mam kompleksów, mam większe poczucie własnej wartości. Ale to się zmieniało przez lata i zapracowałam na to swoją pracą i wiele sytuacji się na taki obraz złożyło, kalendarz nie miał ostatecznej roli w tej przemianie.
  22. Tosiak - wspaniałe wieści, wprawdzie mało szczegółów podałaś, ale najważniejsze, że wszystko z Wami dobrze. Po Sylwestrze pójdziesz na cesarkę - super początek nowego roku ;-)
  23. Dyducha - mi w 24 tc mała się obróciła i czułam mocno, ale później 10.10. była jeszcze główkowo a 13.10, już miednicowo i nie wiem kiedy się obróciła. Ostatnio - tydzień temu - znowu się obróciła boleśnie - mało nie zemdlałam. Nie musi boleć, to zależy jak się dziecko ułoży i na ile gwałtwonie się obróci. Możesz nic nawet nie czuć. Najłatwiej rozpoiznać po tętnie - gdzie najłatwiej wysłuchać, ale jak będziesz na usg to się dowiesz na pewno.
  24. Toiak faktycznie długo się nie odzywa - może poszli na jakąś dobrą kawę czy zakupy?
  25. dyducha - a może maluszek się obrócił i dlatego inaczej odczuwasz? Moja teraz jest położona główkowo i kompletnie inaczej ją czuję niż wtedy, kiedy miednicowo leżała. Kornelinka - wszystko jasne ;-) Jesteście młodzi, u rodziców mieszkacie i jeszcze się nie dotarliście. I niestety - trudno będzie zanim mąż nie zmieni priorytetów. Ale dzidzia a później osobne mieszkanie powinno zrewolucjonizować Wasze wspólne życie. Najwżniejsze to dużo rozmawiać i negocjować warunki. Musisz już teraz zacząć działać w tym kierunku, bo później będzie Ci dużo ciężej a jemu coraz wygodniej z pilotem w ręku. Co do teściowej - możliwe, że jej wychowanie ukształtowało tak Twojego męża, ale nie ma co wyciągać starych spraw, żeby usprawidliwić sytuację - skoro Tobie to nie pasuje, powinnaś nad tym pracować. Uwierz - można wiele zdziałać.. Jestem prawie 10 lat po ślubie i wiem co mówię ;-) Inna sprawa, że my jesteśmy zdani na siebie - od początku mieszkaliśmy sami, budowaliśmy się sami, oszczędzaliśmy na samochody, wyjazdy... nikt nam nie pomagał i dlatego nie mogłam sobie pozwolić na fanaberie. Czasem lubię się popieścić i chciałabym być taka malutka i bezbronna w ramionach mojego męża, który wszystkim się zajmie - przejmie odpowiedzialność... niespełnione marzenia ;-) Kornelinko - a Ty studiujesz, czy pracujesz? czy na stałe jesteś w domku? Ja córkę urodziłam na studiach i zanim poszła do przedszkola kształciłam się i opiekowałam małą. Oczywiście w domku wszystko starałam się robić, wcześniej też /łącznie z budową/, bo mąż był na wyjeździe. Miałam w pewnym momencie przesyt i ogólnie byłam wykończona tym życiem kury domowej. Kiedy poszłam do pracy - odżyłam. Wtedy też ustaliliśmy pewne waruki działania w domu. Okazało się, że nie muszę codziennie ścierać kurzy i mąż może zjeść odgrzaną zupę z dwóch dni i pranie nawet umie rozwiesić...
×