Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

pestusia

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez pestusia

  1. Hej, ja leżę sporo i nie czuję się źle. Najgorsza jest myśl, że może coś się dzieje złego, a ja nawet nie wiem...ale mam nadzieję, że wszystko w porządku. Wkońcu nie można ciągle się martwić. Mąż rano śniadanko zrobił i wczesny obiad /rolada z indyka od teściowej/ i pojechał na uczelnię. Nawet popcorn nam zrobił wychodząc ;-) oj przyda mi się teraz ta plazma w sypialni ;-) Co do obiadów i wogóle jedzenia od teściowej, to jest kapitalne, ona jest zawodową kucharką, była szefową kuchni w dobrej restauracji, teraz prowadzi kuchnię i catering dla sali bankietowej. Jedzonko pierwsza klasa. Oni zawsze nas dokarmiali, ale raczej na zasadzie jakichś wymyśliejszych dań co jakiś czas, pączków, itp. Proponowali żebyśmy wpadali na oiady, ale my nie chcieliśmy. Teraz zgodziłam się z przyjemnością i chociaż teściowa jest chłodna i jakoś nie mam do niej serca, to jest w porządku i jestem jej wdzięczna. U mnie jak na ironię słonko piękne i ciepło. Wyszłam na chwilkę na taras wysypać ziarno do karmnika i to mój spacer na dziś. Kupię na dniach malutkiej trochę rzeczy przez internet, chcę już mieć wszystko /oprócz wózka/. Wózek mam wybrany więc mąż kupi a takie drobiazgi to nie na jego głowę. Będę się czuła bezpiecznie, jak wszystko przyszykuję, nawet popiorę i poukładam. Oczywiście nie wszystko na raz, ale w najbliższych tygodniach zamierzam się tym zająć. Miszko - taki ból to najpewniej kolka nerkowa. Zgadza się, również patrząc na te leukocyty w moczu. Jeżeli nerki są w porządku, to znaczy, że jest ucisk i wystarczy leczyć się nospą forte i odpowiednio układać /jak nadchodzi kolka, to na plecy i nogi wyprostować a potem lekko ugiąć w kolanach/. Ale musisz koniecznie nerki sprawdzić /usg/, bo mogą być też zastoje, czy kamień i to już gorsza sprawa. Mi mój ginekolog zrobił usg nerek.
  2. Rzeczywiście obiad to duża pomoc - odgrzałam kopytka i mielone, otworzyłam słoik z papryką i w 10 minut obiad gotowy ;-) Pranie rozwiesiłam, ale mąż mi wyjął z pralki i w koszu postawił na krześle, więc nawet się nie schyliłam. Uważajcie na siebie dziewczyny, na prawdę, niby ciąża to nie choroba, ale same widzicie... a skracania szyjki wogóle się nie czuje. Mnie po tym szpitalu ściągnęło z twarzy - mam też sińce pod oczami. I nie bardzo mamapetyt, więc zjedzcie coś pycha na moje konto ;-)
  3. Miszko - te bóle to podejrzewam kolka nerkowa - a nie zauważyłaś po takim ataku silnego parcia na mocz?
  4. Witam, samopoczucie takie sobie, pobolewa mnie brzuch jak przed @, ale w szpitalu lekarz mówił, żeby nie przejmować się takimi lekkimi bólami, bo na tym etapie może tak być. Zresztą skoro mnie ordynator/szanowany/ badał w czwartek i mogłam wyjść do domu,to chyba dramatu nie ma... może się pocieszam, ale trudno leżeć i płakać. Na kolkęnerkową mam patent - jak ból się zbliża zmieniam pozycję na leżącą z nogami zgiętymi i jak zdążę - odpuszcza /małą się przesuwa/. Z mężem pogadałam i chyba wziął sobie do serca - zobaczymy. Staram się leżeć. Dziś wstałam rano na śniadanko /mąż zrobił/, włączyć pranie /mąż załadował/ i podlałam kwiaty, ale konewką z długaśnym dziobem - stojąc na prostych nogach ;-) Przyjechała teściowa zobaczyć co u nas i chociaż nic jej wcześniej nie mówiłam, to dziś powiedziałam, że posiedzę tylko chwilkę przy kawce, bo mam lezeć, bo jestem po szpitalu... zapytała,czy jakoś pomóc, więc jej powiedziałam, że jedzeniem jeżeli może chętnie. I zaproponowała pełne wyżywienie, albo mąż ma zajeżdżać i brać spakowane, a jak nie zechce to teść co drugi dzień nam przywiezie. Mąż może będzie zły, ale ja nie prosiłam, a w sumie wogóle nam nie pomagają /dwóch pozostałych synów z rodzinami je u nich/ to jak teraz zaproponowała... a zresztąobiady to i tak dla niego, mała je w szkole a ja wolę coś lżejszego. Nie ważne, ważne że mam jakąś pomoc. Kombinezoniki fajne welurowe, ja też szukam drugiego na zmianę, ale jeszcze nie jestem zdecydowana. Aniu - wszystkiego co najlepsze w Dniu Ślubu i samych szczęśliwych chwil na nowej drodze życia.
  5. Ja po tych eklerkach średnio dam rade jeść,ale on jakąś sałatko-pastę z makreli robi. Pogram chętnie w coś zabawnego, trochę się odstresuję, a jak Nikę odprawię spać, to z nim pogadam. Dzięki dziewczyny za wsparcie, bardzo Was lubię. Miłego wieczoru, uciekam, bo mi ciężko pisać na leżąco a krzyż dokucza.
  6. Wrócił mąż i o dziwo robi kolację. Mała już szykuje gry na wieczór gier - na razie on nie oponuje. Denerwuję się rzeczywiście bardzo, ale to chyba nawet nie na niego, tylko ta sytuacja mnie zaskoczyla i nieco przerosła moje możliwości psychiczne. Mój mąż to pracoholik, ale on nigdy nie wychodził z kumplami, nie pije, nie zdarzyło mu się nadużyć mego zaufania. Ta sytuacja spadła na nas nagle i on sobie tego jeszcze nie uświadomił; oczywiście nie tłumaczę go, ale nie mogę umniejszać jego znaczenia dla rodziny. Prawda jest taka, że od 10 lat miałam go na każde skinienie i zaspokajał moje wszelkie, czasem szalone zachcianki. Rzeczywiście sporo osiągnęliśmy przez te lata. A, że nigdy go w pracy nie ograniczałam, a nawet wspierałam, bo jestem materialistką, nie da się ukryć, to teraz on chyba nie rozumie czego ja chcę. Mi się w jednej sekundzie wszystko przewartościowało - liczy się tylko mała i nasze zdrowie. On jakoś tego jeszczenie pojął.
  7. Właśnie na tym się skończy, że jak go dorwę, to wykrzyczę wszystko. On potwierdza, że my jesteśmy najważniejsze, ale ... nie ma czasu. Nika mi pomaga bardzo, ale ona taka malutka... Dziś jak wróci mój mąż to go z progu ustawię. Jeżeli nie chce rezygnować z pracy, jeszcze w weekend, to niech może wcześniej wstaje, albo później się kładzie... Już jestem bojowo nastawiona.
  8. Ciekawe tylko Balbua, kiedy oni się zobaczą - ja jeżdżę sama do kliniki... Niby jak mówię, że mam leżeć, to on oczywiście mówi, że mam leżeć... ale jego ciągle nie ma, a jak wpada to nic nie robi w domku. To jak ja mam leżeć ??? Mąż wpadł w kanał pracy i "musi", a jak coś próbuję mu zasugerować, jakieś wolne, czy chociaż żeby odpuścił dodatkowe zlecenia - denerwuje się bardzo. On uważa, że kasa to podstawa i dziwi go, że ja go nie doceniam, że zamiast się cieszyć, że "mam co chcę" jestem zła... Nie rozumie, że kasa to nie wszystko, czego ja chcę, a teraz to już kasa wogóle mi zwisa, jak mojej córeczce coś może grozić. Chciałabym się uśpić i wstać w grudniu, tak bardzo mi zależy, żeby malutka była zdrowa i wytrzymała jak najdłużej. Mam nadzieję, że nam się uda.
  9. Mrówkaniu - spasmolina - ponoć dużo lepsza niż nospa - zobaczymy. Bożenka - ja polecam zakup kosmetyków pielęgnacyjnych oilatum. Uważam, że są super, przetestowałam je na córce i do dziś używam jej do kąpieli. Maluszka jak wykąpiesz w wodzie z dodatkiem oilatum, to skóreczka taka aksamitna, nawilżona, nawet już oliwki nie trzeba, ani kremu. Co do zrzucania obowiązków na męża... jak go złapię, to może zrzucę ;-) Przysłał mi sms-a, że zapomniał mi powiedzieć, że jutro jest zjazd i ma kilka zajęć ... i w niedzielę też. Jego problem, ja mam zamiar leżeć, ewentualnie zrobię nam jakieś kanapki, żebyśmy głodne nie były i już. W domku robić już nic nie będę, najwyżej, jak załadują pralkę, to wstając do toalety - włączę.
  10. Jestem po lekarzu; zawiedziony, że tak szybko mnie wypuścili i że nie dali sterydów.W sumie ja się nie znam, ale w szpitalu podpytywałam i lekarz mówił, że sterydy nie są wcale obojętne dla dziecka i daje się tylko w skrajnych przypadkach, najczęściej, jak jest akcja skurczowa i duże ryzyko porodu przedwczesnego. U mnie nie było skurczy i lekarz nie widział podstaw. Może to i lepiej... Dziś lekarz mnie nie badał,mówi, że widział szyjkę we wtorek, że nie ma sensu aż tak często tam sięgać, że nie podoba mu się i już. Nie mniej jednak nie zaprzecza, że mam szansę donosić ciążę, bo zgadza się z ordynatorem, że dynamiki skracania nie jest w stanie ocenić. W razie jakichkolwiek niepokojących objawów- skurczy, plamień, mam przyjechać do niego i ewentualnie wtedy do szpitala. Jeżeli nie będzie nic się działo - polegiwać i brać leki. Pytałam o te bóle w boku, bo o ile nie czuję szyjki, to bok boli strasznie a w nocy o mało nie zemdlałam. To kolka nerkowa, mała uciska mi na nerkę i moczowód. Zrobił mi usg nerek i nie ma na szczęście kamieni żadnych, ale może jest jakiś piasek, albo nawet ucisk i może wywoływać ataki. Mam leki silniejsze, na razie mam zamienić z nospy i powinno pomóc, a w razie silniejszych ataków jeszcze nospę dodatkowo łyknąć. Jak nie będę się czuła gorzej, to mam do niego przyjść za 2-4 tygodnie, ale leki mam na 2, więc raczej za 2 wypada iść. Mam nadzieję, że wszystko się dobrze skończy, najgorzej, że tego nie czuć, a może postępuje i człowiek ciągle w nerwach. Wracając kupiłam leki i 4 ogromne eklerki ;-) już 2 zjadłam ;-)
  11. Marigo - zawoził ją rano do szkoły po 7 i zanierał przed 16 /pracuje 7:30-15:30/. Potem on jeszcze zawsze ma jakieś sprawy dodatkowe, a ona już w domku była sama. Wyjazd przełożył na dziś z wielką łaską, aż wrzasnęłam do niego przez telefon ze szpitala. Lecę zaraz do lekarza, wezmę taksówkę, bo strach samej jechać.
  12. Gdybym miała rzeczywiście jakieś leczenie, to w szpitalu leżałabym, ale skoro mogę to samo przyjmować w domku, to na razie wolę w domku. Tak szczerze, to szkoda mi córki, bo ona jest bardzo mądra i dojrzała, ale jednak mała jeszcze /8 lat/ a mój mąż pod moją niobecność wogóle się nią nie zajął. Akurat miał tak wiele zleceń... Dobrze, że przed wyjazdem naszykowałam jej ciuszków kilka zestawów i kurtki i wytłumaczyłam jej jak ma zakładać co i jak... Zostawiłam jej też załadowany telefon i pieniądze, żeby sobie coś w szkole kupiła jeść no i ma obiady wykupione, więc jakoś przeżyła... Mąż ją uwielbia, ale on traktuje ją jak dorosłą. Więc Niczka sama się kąpała, czesała, szykowała do szkoły, nawet wczoraj zadzwoniła do mnie, co może wziąć dla Pani... szkoda mi mojej małej córeczki. Teraz wprawdzie będę więcej leżeć, ale zawsze z nią zagadam, czy uczeszę, poczytamy, itp. Mąż to fajny facet, ale jak kiedyś pisałam "na dobre". "Na złe" się nie sprawdza, bo nie rozumie, jak ktoś może nie dać rady, źle się czuć... on był wychowany w takiej znieczulicy, a że jest na razie okazem zdrowia, więc trudno o współczucie. Dla niego w tym momencie liczy się kasa - taka jest prawda, choć zaprzecza, ale to widać. Wiem, że bez kasy życie marne, ale to jednak za mało... Mama jest egoistką, już kiedyś Marigo kojarzyłyśmy ich /z Twoim ojcem/ - taka kobietka z klasą i kasą... zapatrzona w siebie. Jak powiedziałam jej kilka słów przez telefon, to napisała sms, że powinnam ją zrozumieć... nie rozumiem niestety - dla mnie najważniejsze są moje dzieci /tak jej odpisałam/. Siostra rzeczywiście jest skłonna pomóc, ale w czym? ona pracuje 10-18/w banku/, w soboty 8-16. Sama wychowuje nastolatkę, więc też w domu musi czasem być, a nie ma prawka. Sam dojazd do mnie to mpk od niej 1,5 godzinki. Najwyżej w niedzielę mogłaby. Tak myślę, że może jutro wstawię pralkę małych nowych ciuszków /żeby szybko, bez odplamiania/ a ona w niedzielę by wpadła wyprasować. Jej jestem wdzięczna, bo ma trudną sytuację a wyciąga rękę z pomocą. Brat jest na wyjeździe, bratowa pracuje na uczelni i jest dość dyspozycyjna, też deklaruje pomoc i może kiedyś skorzystam. Teściowie nic nie wiedzą, nie mam jakoś ochoty z nimi gadać o moich problemach. Teść choruje, teściowa zresztą też. Jak się dowiedzieli, że jestem na zwolnieniu, to jedzenie dość często dostajemy - dobra pomoc, ale na większą raczej liczyć nie mogę i nie chcę, żeby mi tu teściowa łaziła, bo za nią aż tak nie przepadam. W sumie ja żadnej pomocy nie potrzebuję, wystarczy żeby mąż minimum czasu spędził w domu i cokolwiek zrobił. Trudna sprawa. Nie mam teraz siły do poważnych rozmów z nim, bo zaraz się denerwuję i beczę a jego to doprowadza do szału - nie rozumie, jak ja "nie chcę pieniędzy".
  13. A co do kosmetyków - z prywatnej kliniki też dają całe wyprawki, ale ja nie wiem, jak mi się poukłada; w razie wcześniejszego porodu będę rodzić państwowo, gdzie nie tylko nie dadzą nic, ale jeszcze swoje w szpitalu mieć trzeba... a johnson i nivea itp. są fajne, pachnące, ale ja raczej skłaniam się na inne półki na początek.
  14. Marigo-wapno warto podać, na pewno uczulenie nie zejdzie od razu, ale ogaśnie. Ja wściekła jestem, nie dość że się kiepsko czuję to biegam siku co chwilkę. Do tego rodzina mnie denerwuje ... szkoda gadać. A lekarz mówił przede wszystkim się nie denerwować... Mąż wyjechał, bo przecież "musi" /w pracy jest nieskazitelny/, miał wrócić o 14, ale nie zdąży, bo ma kilka spraw... a jak chcę jechać do lekarza /"chcę"/ i nie chcę samochodem, to mogę taksówką. A wogóle to "po co ja wychodziłam ze szpitala, skoro nie jest dobrze". Wogóle słów mi brak. Do tego mama szaleje, bo też chce sprawy pozałatwiać swoje i nie może zrozumieć, jak to ja nie mogę przyjechać do sądu? przecież do lekarza jakoś się wybieram... poryczałam się, zrobiłam awanturę przez telefon i jestem wypruta. Terz to przydałoby mi się te relanium...
  15. Młej kupiłam preparaty do kąpieli, szamponik i krem jakiś, puder, sudocrem, linomag; sobie podkłady, wkładki, maść do brodawek. Przy okazji starszej córze jakieś kosmetyki i swoje recepty i feminatal. Ja malutkiej za dużo nie kupuję, bo jestem przeciwna "kosmetykowaniu" noworodka, ale to co kupuję, to dobrych marek, bo już przy córce przetestowałam wiele i niestety, uczulały.
  16. Ja w pierwszej ciąży też biegałam do końca i nawet nie wiem, jaką miałam szyjkę, bo nikt jej nie dotykał do porodu. A teraz też pewnie nikt by mnie nie badał, gdyby nie ostatnia wizyta i trochę przypadek, bo lekarz miał problem ze sprzętem usg /zamierzał mi robić dopochwowe/. Moja szyjka wg usg jest długa, ale może się i skraca, bo nikt wcześniej tego nie kontrolował. Najlepiej jak się regularnie patrzy i wtedy można wiarygodnie ocenić. Co do sterydów - też mi lekarz sugerował, ale ja skurczy nie miałam i uznali, że z tym porodem to chyba jeszcze nie tak szybko... Martwią mnie teraz te bóle w bou - ten sobotni i dzisiejszy. Ból tak silny, jak kolka nerkowa, nie do wytrzymania. Nawet może stawiałabym na kolkę, ale boli z przodu, bliżej pachwiny i mija bez żadnych środków, najwyżej po nospie... dziwne bardzo, ale lekarza popytam. A podobno wiele kobiet ma kolki nerkowe w ciąży i paskudnie to wygląda... mam nadzieję, że to nie to. Mnie ten ból dopadł odkąd mała przewróciła się miednicowo, może na coś uciska. Postaram się do lekarza iść dzisiaj. Co do rzeczy dla małej, ja wychodząc ze szpitala zaszłam do apteki wykupić receptę i kupiłam wszystko apteczne - ok. 300 zł - sobie i małej na początek. Zostały mi tylko pampersy, chusteczki do pupy, pościel, śpiworki i wózek. Czego nie kupię przez internet, mąż dokupi bez problemu /też w miarę szybko/. Oczywiście w aptece nie kupowałam na początek nic na kolki ani na gorączkę, bo to można zawsze nabyć, ale to, co trzeba - mam.
  17. Dzwoniłam do lekarza i albo dziś ok 15 mam być albo w poniedziałek rano. Mi głównie chodzi o jakieś wzmacniacze na krew, bo mi spadły parametry i mam zawroty głowy, nie mam apetytu, żółte plamy w polu widzenia... takie anemiczne objawy. W szpitalu miałam zastrzyki z papaweryny i silniejsze "oleiste" rozkurczowe, do tego jakieś uspokajacze, bo podobno nawet nieznaczne emocje mogą wywoływać skurcze. Do domku dali mi tylko nospę forte, czyli to co i tak brałam wcześniej. Stopień czystości wyszedł mi II i mam też jakąś tableteczkę dopochwowo, ale na razie nie mam na nią ochoty. Przerażają mnie te bóle w boku, nie wiem, czy to ucisk na janik, czy nerw, ale taki ból jak kolka nerkowa - koszmar. Miałam taki ból w sobotę i dziś w nocy. Niby to nie groźne... ale jak to wytrzymać. Jakoś do mego lekarza mam większe zaufanie i dopiero jak on mi powie, że nie ma alarmu, to będę spokojniejsza. Skoro on ten alarm wywołał, on powinien go odwołać ;-) jak mąż zdąży wrócić, to może i dziś pojadę. Sama już się boję ruszać.
  18. Hej, jestem już w domku, chociaż słaba okropnie i ledwie weszłam po schodach. Nie wiem, czy jest dobrze czy źle, bo cała ta moja wizyta w szpitalu była dziwna... Po krótce opowiem - we wtorek usiedliśmy do obiadu a mi zrobiło się słabo, poszłam do łazienki, leciutko podplamiłam /minimalnie/ i mało nie zemdlałam. Później jakoś dziwnie się czułam i w brzuchu taki dyskomfort jak na @. Mąż miał wyjechać w czwartek na 2-3 dni i pomyślałam, że może lepiej wizytę z 18 przełożę na 13 i sprawdzę co jest, tym bardziej, że wyniki mam słabe, to liczyłam na jakieś wspomagacze. Zadzwoniłam do lekarza, a on, że w środę ma poważną operację, ale jak się wyrobię w ciągu 15 minut dojechać to mnie obejrzy, bo akurat jest w klinice. Pojechałam. Usg coś mu szwankowało, więc zbadał mnie ręcznie i już nie wypuścił. Niby szyjka krótka, gładka... natychmiast do szpitala. Mówił coś o zastrzykach na przyspieszenie rozwoju dziecka itp. W szpitalu okazało się, że nie ma alarmu, chociaż lekarzy badało mnie kilku i usg robili i dopiero na kolejnych okazało się, że szyjka się podwija i jest długa. Ale usg podobno nie jest do końca wiarygodne i jednak "dotykowo" ta szyjka nie do końca jest jak trzeba. Poleżałam, oczywiście full badań, zastrzyków, ale na rozwój dziecka nie trzeba na razie. Ordynator wczoraj osobiście mnie zbadał i powiedział, że rzeczywiście szyjka wygląda na skróconą, ale jak będę leżeć na razie nie ma zagrożenia. Najważniejsze, to uchwycić dynamikę tych skróceń, żeby lekarz mnie badał na fotelu np co 2 tygodnie, możnaby pewniej stwierdzać, czy się skraca i wygładza i jak szybko. A tak w sumie nic nie wiadomo, bo mnie na fotelu żaden lekarz nie oglądał wcześniej. I można się łudzić, że taka szyjka była cały czas i taka moja uroda... ale to raczej mało prawdopodobne. Mam teraz leżeć i często ma mnie oglądać lekarz, a jak cokolwiek się zadzieje - będą reagować. Na tym etapie ciąży już się raczej nie zakłada szwu np a leki dla przyspieszenia rozwoju dzidzi nie są dla niej obojętne, więc na razie też nie dostałam. Na dodatek mała obróciła się miednicowo i strasznie mnie uciska na lewy bok /jajnik, albo nerw/, że w nocy łzy mi płynęły jak się chciałam obrócić i wstać nie dałam rady przez pół godziny. Ale na to już rady nie ma. Dziękuję za troskę i życzenia powrotu do zdrowia; mam nadzieję, że jakoś uda nam się dotrwać do końca i nie będzie już podobnych ekscesów. Wizytę planową mam w poniedziałek, ale nie wiem, czy nie pojadę dziś, bo na krew nic nie dostałam a w szpitalu wyniki jeszcze gorsze wyszły i strasznie mi słabo.
  19. Dziewczynki, ja Was czytam, ale korzystam z internetu w telefonie i jakoś nie wychodzi mi pisanie. Niestety od wtorku jestem w szpitalu. Chyba wreszcie wyjdę i napiszę co i jak. Trzymajcie się i uważajcie na siebie bardzo.
  20. W moim przypadku taka bliskość dobrze zaopatrzonego sklepu mogłaby okazać się zgubna ;-) ale na zachcianki ciążowe na pewno super.
  21. Maggi - nie zbrzydły Ci oscypki jeszcze? ja mieszkałam swego czasu prawie 2 lata w górach i najpierw jadłam z umiłowaniem, ale później już patrzeć nie mogłam... teraz jak jesteśmy na wczasach mupujemy po 1-2 i koniec. W tym roku na nartach zajadaliśmy się wędzonymi z żurawiną, ale to chyba dlatego, że na stoku nic specjalnego więcej nie było ;-)
  22. Też kiedyś miałam taki piekarnik, że podczas pieczenia ciasto trzeba było obracać... ale w prodiżu też super ciasta można piec. Ja w domu rodzinnym zawsze piekłam w prodiżu, w piekarniku najwyżej wielkie na całą blachę. Ale ze sklepu szybciej... Jejku - jak to jest mieć sklep na dole ? Moja znajoma tak ma, że jej balkon jest dachem sklepu. Ja mam do najbliższego może km, ale trzeba przejść przez pas lasu i drogę krajową, a dokładnie przelotową do granicy z Białorusią ;-) Nie da się tak "w kapciach" wyskoczyć. Ja prawie tam nie chodzę, już wolę wsiąść w samochód i podjechać kilka km pod sam sklep większy. Tym bardziej, że to sklep zaopatrzony we wszystko na małej powierzchni, taki typowo pod tiry. Mąż rano biega po pieczywo, bo mają pyszne, z okolicznych wiejskich piekarni ;-)
  23. Może upiecz - bardzo łatwy przepis - kiedyś podawałam na forum i któraś dziewczyna chwaliła... i szybko się robi
  24. To zjedz i nie zwracaj uwagi na ten wynik, zanim lekarz nic nie powiedział. Normy też są różne. Ja wiem, że chodzisz prywatnie, dlatego lekarz sam decyduje co Ci zleci. Moja siostra miała powyżej 140 i powtarzała 75 l, bo lekarka /też prywtana/ musiała wybrnąć z zaleceń who, a to się w kartę ciąży wpisuje... ale co lekarz to inne prowadzenie - jutro się wyjaśni.
  25. Odrobiłyśmy z córką lekcje i piecze się zebra ;-) Ja mam od wczoraj płytki oddech i żołądek w gardle - ciągle czuję się, jakbym za chwilkę miała zwrócić, a prawie nie jem... rumianek piłam, na razie nie pomaga. Magdusia - 15 zmarła moja babcia, teraz Ciebie to dotknęło - przykro mi, bo to jednak bliska osoba. Balbua - na cukrzycę to raczej nie wygląda, ale u miego lekarza musiałabyś już powtarzać 75ml. Niestety, takie są zalecenia WHO i oni muszą respektować, a już jak masz na nfz to tym bardziej. Ale Twój lekarz może zupełnie inaczej to potraktować, więc spokojnie poczekaj na wizytę.
×