Mam starszego brata zamieszkał na stancji i powiem że jesteśmy normalnymi ludźmi w duchy raczej sie tam nie wierzyło.
W tym mieszkaniu gdzie zamieszkał brat zaczeły same otiwrac się drzi od łazienki, strasznie skrzypiały. No wiadomo brat nasmarował jej i myslał ze to moze jakis przeciąg je otwiera. Ale to trwało nadal przyzwyczaił sie i dalej żył z tymi otwierającymi sie drzwiami, ale po jakimś czasie obudził sie bo coś go dusiło siedziało mu na klatce piersiowej i dusiło. Był przerażony, opowiadał nam o tym i widzielismy co sie z nim dzieje. Często w nocy nie spał pilnował czy to cos przyjdzie. Mieszkał tam z żona. Rózne rzeczy tam sie dział , aż kiedyś urodziła mu sie córeczka i nieraz w nocy strasznie płakała, wiadomo myslał ze to dziecko moze głodne, ale jednej nocy ja sie przebudził to zobaczył że łóżeczku jest jakiś mały potworek mówił ze normalnie taka mała maszkara stał i nachylała sie nad jego dzieckiem, zerwał się aby chronic dziecko to cos spojrzało na niego i uciekło. Nie wytrzymał wyprowadził się z tego mieszkania. Dowiedzielismy sie po czasie że w tym mieszkaniu umarła kobieta i lezała tam jakis czas az jej ciało sie rozkładał póki ja znaleźli. Po moim bracie wprowadzli sie inni lokatorzy ale pomieszkali tam tylko miesiąc. Tez móeili ze tam coś jest