Hmm... wychodzi na to, że kobiety samodzielne i niezależne, a do tego nie daj bóg ładne są na straconej pozycji... Nie rozumiem facetów...
A jak ja to widzę?
Niezależność:
Zawsze mi się wydawało, że jeśli będę się starać, zdobędę dobrą pracę, będę fajnie zarabiać to gość się ucieszy, że nie musi mnie na swoim garnuszku trzymać, że będziemy mieli więcej środków by fajnie spędzać czas, realizować nasze marzenia... Cóż... Tak, zdarzyło mi się już kłamać facetowi na temat moich zarobków (oczywiście zaniżać) i nie chwalić się awansami. Przykre to..
Samodzielność:
owszem, radzę sobie z rachunkami, załatwianiem różnych spraw, nawet z "męskimi" rzeczami (samochód, wymiana korków, drobna elektryka, hydraulika). Radzę sobie.. bo muszę.
Panowie tu nie ma się czego bać - po prostu trzeba pomagać kobietom :) Z doświadczenia wiem, że lepiej wam to wyjdzie. Tylko musi wam się chcieć :)
Uroda:
No nie wiem czy jest aż takim atutem. Nie żebym się miała za jakąś mega gwiazdę, ale sporo facetów zwraca na mnie uwagę.
Cóż.. od siebie mogę powiedzieć tylko tyle, że szkoda, że to zawsze są NIE CI faceci. Czemu porządni, spokojni, inteligentni, poukładani goście tak bardzo boją się odezwać, zaprosić na kawę???
Czemu wychodząc gdzieś wiem, że mogę liczyć, że tylko "wieśniaki" lub "mięsniaki" z mózgiem wróbelka i odwrotnie proporcjonalnym mniemaniem o sobie zagadają do mnie? CZEMU?
Jestem zdegustowana, zniechęcona, zniesmaczona.. i piekielnie samotna.. I czuje, że już tak zostanie.