Może morze?
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Może morze?
-
To znowu ja. Fujara.... to już było, ten twój rozwód z Tą co...zalazła ci za skórę, ale zaczynasz trzeźwiej na wszystko patrzeć, tzn. z większym dystansem. Ale cię rozumiem, ale nie będę tu publicznie mówić dlaczego. Też ide sobie . Mam dzisiaj grila pępkowego u mojej chrześnicy. Ciocia -babcia się trochę odstresuje i odpocznie od tego pieprzonego komputera! Miłego popołudnia życzę wszystkim.
-
a jeśli chodzi o Rodowicz to najbardziej lubiłam ta o wsiadaniu do pociągu byle jakiego, a zwłaszcza frazę o kamyku zielonym. A tango - bo takie zmysłowe.
-
i to też racja!
-
Cześć Fujara, Kanał jak zdrówko? Wiesz, że polubiłam was. Ciebie i tą, która coś tam zrobiła i jakoś nie mogę się z wami rozstać. No kurczę chyba mnie też nakręca ten topik, a może zapominam o swoich ble,ble,ble.
-
trzy godzinki nie śledziłam tego topiku i czytając teraz to ja chyba jestem jakaś "głupia" nie nadążam za wami i już nic nie rozumiem. Fujara, oh Karol, Kanał, ta, co zniszczyła, no już tak nie przeżywaj - o co tu chodzi? czy to jest jakaś prowokacja. Już tak zgłupiałam, ze mi się wydaje, że wszystkie te osoby to kurczę jest Fujara. Tylko co ja tu robię? Bo ja na pewno Fujara nie jestem. A może jestem - fujara.
-
Fujaro... Absolutnie nie uważam Cię za podłego. No co Ty! To tylko przez momencik taka myśl przeleciała, no i ten Twój wypadek, ale życie pisze jednak najdziwniejsze scenariusze. Samo życie. Życzę Ci pogody ducha, bo wtedy się szybciej wraca do zdrowia. A co do "Tej", wałkowanie tematu trochę nakręca, ale uważam, że temat musi być przegadany na wszystkie możliwe strony, a nie pozamiatany pod dywan, by potem nie powrócił ze zdwojoną siłą. A po przegadaniu potrzebne jest wyciszenie, aby na spokojnie można było wszystkie za i przeciw przeanalizować i podjąć decyzję. A czy właściwą? To już życie zweryfikuje.
-
do Fujara... też myślałam przez chwilę, że ten wypadek to "ściema", żeby zniknąć z tego topiku. I dalej nie wiem co o tym myśleć... Tutaj wszystko można. Tylko to byłoby naprawdę zbyt okrutne żeby bawić się czyimś bólem, więc myślę że to prawda. Pozdrawiam więc tego Fujarę i życzę zdrowia. I myślę, że poczytam jeszcze nie raz Twoje mądre i przede wszystkim pogodne wpisy. Nawiasem mówiąc ten Twój nick "Fujara", ale może to przekora po prostu? Ta, co zniszczyła wreszcie wiem że masz synka. Pisałaś o tym, że masz, ale we wszystkich Twoich późniejszych wpisach nie wyczuwałam wogóle, że on istnieje. Dopiero teraz coś napisałaś o nim. To dobry znak. Chyba zaczynasz wracać do życia i zauważasz, że istnieje ktoś jeszcze ważny obok Ciebie, nie tylko Ty i tylko to co Ty czujesz. Ten maluszek też czuje. Myślę, że będzie już teraz tylko lepiej i tego Ci życzę.
-
Ta co zniszczyła jeszcze takie małe coś dla Ciebie- Jeśli wiedzielibyśmy, że życie ma skończyć się jutro, czy nadal marnowalibyśmy dzisiejszy dzień na kłótnie? Czy tracilibyśmy drogocenne godziny na budowanie ściany lodowatej ciszy lub na wyrzucanie z siebie potoku przykrych słów- broni niewidzialnej, ale która rani..... Jeśli wiedzielibyśmy, że życie ma skończyć się jutro, z pewnością docenilibyśmy dzisiejszy dzień. Wypełnilibyśmy nasz czas miłością i radością które tworzyłyby wartościowe wspomnienia, rozjaśniające nasze serca, zamiast złością i goryczą, które potrafią niszczyć i to całkowicie. Jeśli wiedzielibyśmy, że życie ma skończyć się jutro... ale kto może powiedzieć, że tak nie będzie? Jedyną chwilą, której możemy być pewni, jest dzisiaj. Dziś więc sięgnę po twoją dłoń, Dziś powiem: "Przepraszam" i " Kocham cię". Najlepsze jeszcze przed Tobą!
-
Fujara Brawo!!!! Mądrze napisałeś. ta,co zniszczyła przeczytaj to co napisał Fujara jeszcze raz, dziesięć razy, sto razy, jeśli trzeba... i przemyśl. Jesteś w "gorącej wodzie kąpana". Tobie potrzebny jest czas i dystans... Wiem to, gdyż też jestem na "etapie czasu i dystansu" . Też mam mieszankę uczuć: miłości, żalu, dumy, godności, ale nie pogardy. Jeśli się naprawdę kocha nie gardzi się i nie nienawidzi. Przyjaźnić się z byłym też uważam za nienormalne. A niszczenie siebie, albo on mnie, albo ja jego, bo walczyć potrafię! Szkoda na to czasu i przede wszystkim energii. Też na początku mojego małżeństwa walczyliśmy z moim mężem kto lepszy, silniejszy, kto więcej zrobił lub daje - głupota i jeszcze raz głupota. Lepiej wykorzystać tę energię i umiejętność walki do budowania lepszych wzajemnych relacji. Życie jest zbyt krótkie, zeby tracić je na wzajemną walkę czy mocowanie się. Piszę to z perspektywy doświadczeń 37 lat małżeństwa, które jest uwierz mi , z wielu różnych przyczyn, bardzo trudnym związkiem. Też jestem człowiekiem " czynu" i lubię działać, ale przekonałam się że czasem potrzebny jest czas, dystans i choć przez chwilkę nic nie robienie. Uciszenie swoich emocji, bo na emocjonalnej huśtawce nie można myśleć, można jak to na huśtawce czasem tylko się porzygać. Życzę Ci tak na początek trochę uspokojenia i bycia tu i teraz, bo wczoraj już było i tego nie zmienisz, a jutro dopiero będzie, więc poco zamartwiać się nim już dziś.