Witam was wszystkie....jestem tu po raz pierwszy.....i juz od razu ze smutna minka....jestem 3 dni po lyzeczkowaniu :-(, nie udało nam sie, miałam puste jajo plodowe. Kiedy poszlam w 4 tygodniu do gina, widzialam pecherzyk plodowy.....byłam tak szczesliwa.....i nagle plamienie......wizyta 4,5 tygodnia.....lekarka stwierdzila ze juz powinna widziec zarodek a niestety go brak.....kazala przyjsc za tydzien. To był najdłuzszy tydzien w moim zyciu....płakałam, czytałam fora....czułam ze bedzie cos nie tak. I nadeszła wizyta........poszlismy tam razem z partnerem.......badanie i niestety potwierdzenie....wielki szok, ogromny ból, mnostwo lez.......za 4 dni szpital i zabieg.... To był koszmar......tabletki poronne i czekanie ....9 godzin bolu i w koncu zabieg......Czuje taka pustke....Mam 37 lat i obwiniam siebie ze jestem juz do niczego, jestem bezwartosciowa....nie potrafie podniesc sie z tego.....w domu mam juz 14 letnia corke , jestem po rozwodzie, z obecnym partnerem juz jestem 5 lat.....niestety los nie pozwolił nam sie cieszyc maluskim babelkiem.....a ja nie potrafie zyc.....:-(