mixer14
Zarejestrowani-
Zawartość
7 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Reputacja
0 NeutralOstatnio na profilu byli
Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.
-
To jest coś o czym właśnie marzę...
-
Bardzo dziękuję za odpowiedzi. To prawda, że ze strony szwagierki nie ma kontaktu bezpośrednio, ale to właśnie tesciowie są jej wyslannikami w tym konflikcie. Szwagierka z mężem to praktycznie jedność z tesciami ( nieodcieta toksyczna pepowina), więc cokolwiek tesciowie mówią do nas w tym temacie zostało z wielkim prawdopodobieństwem obgadane i zaplanowane wcześniej z szwagierką. Wiemy o tym, ponieważ podczas jakichkolwiek wcześniejszych konfliktów w rodzinie mechanizm zawsze był ten sam- matka i córka mówiły jednym głosem ( krytyka, wysmiewanie sie z danej osoby itd, knucie), a potem oczywiście wszystkich wokół próbowaly przekonać, aby myśleli lub robili tak samo jak one. Dlatego w naszym konflikcie szwagierka zgrywa dumna, że skoro my zerwalismy kontakt ona nie będzie się o niego prosić, ale wiemy że jako osoba toksyczna bardzo nas potrzebuje do swoich egoistycznych celów, dlatego też będzie wykorzystywać swoich rodziców, aby to "niby" oni nas pogodzili. A że tesciowie też muszą dbać o swój wizerunek to im również jesteśmy potrzebni i wszystko to jest jak zaklety krąg. Zgadzam się, że rodzice zawsze będą chcieli, aby rodzeństwo żyło w zgodzie, ale uważam, że nie mogą w tym celu posuwac się do takich metod jakie opisałam. Z drugiej jednak strony jest mi ich zwyczajnie żal, że nie potrafią z nami szczerze rozmawiać i że " rodzina" im się wali. Jeśli mąż zakomunikuje im, że również od nich się odcinamy nigdy tego nie zrozumieją i będą używać tych samych metod manipulacji jakich użyli w przypadku szwagierki, a nawet posuną się dalej ( będą tu dosłownie walić drzwiami i oknami, aby do tego nie dopuścić), ponieważ ich wizerunek za bardzo ucierpi, a wiele ludzi z naszego wspólnego otoczenia się o tym dowie. Oni muszą uchodzić za ludzi idealnych, nieskazitelnych, wzorowych rodziców i dziadków. Teść wcale nie jest lepszy od teściowej -raczej wiernie dotrzymuje jej kroku. Poza tym przecież może kochają syna więc na pewno nie wyobrażają sobie życia bez niego? Chyba... Bardzo chciałabym się od nich odciąć (chociaż ciężko będzie na nich nie wpaść w tak małej miejscowości), ale boję się tego, że pomimo wszystko będą tu wpadać, dzwonić i próbować postawić mnie w niezrecznej sytuacji, a ja nie będę umiała przez wzgląd na szacunek do nich powiedzieć im, że nie chce ich już widywać ( zresztą jak do tej pory). Czy ktoś był w podobnej sytuacji i jak się zachował? Bo ja czuję dziwny lęk przed nimi jak tylko się tu pojawiają lub kiedy widzę że dzwonią. Ale z drugiej strony, który rodzic po zakomunikowaniu przez dziecko, że zamierza zerwać z nim kontakt nie będzie desperacko próbować temu zapobiec?
-
Witam. Bardzo proszę o pomoc w rozeznaniu sytuacji, ponieważ sama chyba już się w tym wszystkim gubię. Chodzi głównie o teściów, ale również o ich córkę- moja szwagierke. Otóż od dłuższego już czasu ja i mój mąż nie utrzymujemy żadnych kontaktów z szwagierka ( "złote dziecko") i jej mężem. Doszło miedzy nami do kłótni, która spowodowała, że zdecydowaliśmy się raz na zawsze zerwać dalsze kontakty. O swoich powodach poinformowalismy teściów- i to chyba okazało się naszym największym błędem... Zrobiliśmy to dlatego, ażeby nie próbowali na siłę przekonywać nas do powrotu do tamtej toksycznej dla nas relacji. Mąż od początku był zdania, żeby o niczym im nie mówić bo to nie ma sensu - i tak będą bronić" złote dziecko" , jednak ja nie dowierzalam, ponieważ wszystkie argumenty były po naszej stronie i wydawało mi się, że nie byliby nawet w stanie w tej sytuacji nic na ich obronę powiedzieć... a jednak- mąż miał rację. Jakże bardzo się pomyliłam. Teściowie w trakcie całej naszej rozmowy albo bronili szwagierki i jej męża albo kłamali na ich korzyść- żebyśmy tylko zmienili zdanie i przywrócili z nimi kontakty. Potem zaczęły się subtelne próby obrażania nas lub wzbudzenia poczucia winy- a to, że chodzimy do kościoła ( w przeciwieństwie do teściów i szwagierki) więc powinniśmy dawać przykład jak się godzić, a to, że mąż nie mógł nic gorszego zrobić siostrze niż zerwać z nią kontakt. Miało to służyć wyraźnie temu, abyśmy poczuli się winni, że podejmujemy taką a nie inną decyzję, z którą oni nigdy się nie zgodzą. Ale co mnie najbardziej zszokowalo w tym wszystkim to fakt, że jeszcze przed zerwaniem kontaktów z szwagierką teściowa wielokrotnie skarżyła się do mnie, ale też do wielu innych osób na swoją córkę ( zawsze zgrywajac ofiarę córki lub potępiając jej zachowanie), a teraz kiedy m.in. o tym również z naszej strony była mowa- teściowa wszystkiego się wyparla! Nagle okazało się, że jej nic w córce nigdy nie przeszkadzało, że pewnie źle ją wszyscy zrozumieli albo że po prostu "nie pamięta" wielu sytuacji. Po prostu ręce mi opadły- nie mogłam uwierzyć w to co słyszę! Poczułam się jakby ktoś zrobił ze mnie ...ke, która chyba wszystko to sobie sama wymyśliła. I tutaj pojawia się moje pierwsze pytanie : czy to co zrobiła teściowa jest normalnym zachowaniem rodzica, który próbuje zazegnac konflikt między rodzeństwem czy to już jest zagranie bardzo nie fair w stosunku do nas? Czy to możliwe że kiedy było jej to wygodne zgrywala ofiarę córki, a kiedy już jej to nie pasuje (bo system się wali) to sama sobie przeczy? Po całej tej sytuacji z tesciami nasze stosunki bardzo się ochlodziły i chociaż wcześniej byliśmy przez nich lubiani, to teraz można odczuć że już tak nie jest i że mają do nas wielki żal- za to że zerwalismy kontakty z ich " złotym dzieckiem ".Przez to wszystko doszło do tego, że również z nimi przestaliśmy się jakoś często spotykać , ponieważ to jak nas potraktowali było w naszej opinii nie do przyjęcia. I wtedy dopiero się zaczęło... Tesciowie kiedy tylko mają okazję wzbudzają w nas poczucie winy, że nie dzwonimy, nie przyjeżdżamy, że się zaharowuja i nie ma kto pomóc ( chociaż to mój mąż najwięcej spośród rodzeństwa zawsze pomagał i nadal pomaga!). Teściowa zaczęła karać nas ciszą kiedy została skrytykowana za swoje zachowanie. Pojawiło się jakby szukanie na nas haków, ażeby udowodnić nam, że to my jesteśmy Ci źli, że się nimi nie interesujemy. Zaczęli mówić wśród rodziny, że jest im przykro bo nie tak wychowali syna, żeby nie potrafił się z siostrą pogodzić i że jest im za to wstyd, a nawet oberwalo nam się za to, że od nich nic nie chcemy, że nie potrzebujemy nigdy pomocy tylko sami sobie ze wszystkim radzimy. Bo przecież oni chcą się czuć potrzebni i ważni... Dodatkowo teściowa połączyła siły z owa szwagierką i teraz już wszyscy knuja przeciwko nam, ażeby udowodnić że jesteśmy nie fair i że to my klamiemy, co jest totalna nieprawda. Wszytko co jest nam zarzucane robią tak naprawdę oni sami. Kiedy tesciowie nas odwiedzają czujemy, że jesteśmy emocjonalnie zdradzani, bo wszystko czego się od nas dowiedzą- teściowa potem z dużym prawdopodobieństwem powtarza owej szwagierce i mają już temat do obgadania. Nie możemy czuć się przy nich swobodnie, musimy uważać na to co mówimy lub robimy bo wszystko może zostać potem wykorzystane przeciwko nam. Wydaje mi się, że przychodzą do nas tylko i wyłącznie dlatego, żeby ich wizerunek wśród ludzi nie ucierpiał - chcą być postrzegani jako idealni rodzice (lub dziadkowie dla naszego dziecka) bo to jest dla nich priorytet- co ludzie powiedzą, co pomyślą o nich jeśli kontakt z nami się zerwie. Nie zależy im tak naprawdę na nas, a tylko na tym, aby nadal kontrolować sytuację i nasze życie i aby za wszelką cenę udawać przed światem kochającą się rodzinkę. Ta cała sytuacja jest dla mnie już bardzo męcząca, ponieważ podczas spotkań tesciowie nieraz grają cudownych, milych i życzliwych ( przynoszą nam nawet jakieś niespodziewane prezenty), a teściowa to nawet potrafi udać czasem takie niewiniatko, że zaczynam się potem zastanawiać czy może nie za surowo ich oceniam, że może nie są wcale tacy źli. Nagle zapominam już o tym, że zostalismy przez nich obrazeni, że celowo wzbudzają w nas poczucie winy, że nas obmawiaja z szwagierką i o wszystkich tych rzeczach, które robią - i zaczynam racjonalizowac ich zachowania, szukać dla nich usprawiedliwienia. I tutaj pojawia się temat, na który przypadkowo natrafiłam czyli narcyzm. Metody manipluacji jakie stosują osoby narcystyczne to przecież zachowania zarówno teściów jak i ich córki. Projekcja, gaslighting, skrzydlate małpy, wzbudzanie poczucia winy, karanie ciszą, nadmierna koncentracja na wizerunku wśród ludzi itd. Bardzo proszę o opinie czy mi się tylko wydaje czy to wygląda rzeczywiście na rys narcystyczny teściów ( bo mysle tzn. mam nadzieję że nie jest to typowy narcyzm)? Czy ktoś może mi pomóc w ocenie sytuacji? A może to zupełnie normalne, że jako rodzice chcą pogodzić nas z szwagierką i dlatego sięgają po te wszystkie metody (w tym ukrywają prawdziwe oblicze szwagierki i jej męża)? Jak postępować z takimi osobami które udają cudownych kiedy się widzimy, a za naszymi plecami spiskuja przeciwko nam? Dodam tylko, że teściów ogólnie jest bardzo ciężko z czymkolwiek skonfrontować, ponieważ teściowa to bardzo inteligentna osoba i świetnie potrafi się kamuflowac oraz dobrze dba o to, aby to co mówi pośród ludzi na nasz temat nigdy do nas nie dotarło. Proszę o opinię czy to już jest jakaś forma przemocy emocjonalnej ze strony teściów ( bo czuje się psychicznie tym wyczerpana) czy po prostu ja za bardzo to wszystko biorę do siebie, wyolbrzymiam i robię z igly widły? Czy jest tu ktoś kto ma wiedzę na temat spectrum narcyzmu i może ocenić ze swojej perspektywy czy zachowanie teściów może wskazywać na ten właśnie problem? Przecież wcześniej kiedy było jeszcze między nami dobrze nigdy nie zachowywali się w stosunku do nas w ten sposób. Oczywiście nie jestem w stanie wspomnieć tu o wszystkim bo jest tego zbyt wiele, a i tak moja wypowiedź jest już zbyt długa (za co z góry przepraszam), ale chciałabym naprawdę napisać dużo więcej. Proszę o opinię bo nie wiem już co sądzić na ten temat. Z góry dziękuję każdemu. Pozdrawiam serdecznie.
-
Dziękuję za odpowiedzi. Właściwie też uważam, że wszystkim i tak nigdy nie dogodzę, jednak problem u mnie jest taki, że rodzeństwo i rodzice wzbudzają we mnie poczucie winy za urwanie tego kontaktu, bo przecież jak tak można skoro nic aż tak poważnego się nie stało, a rodzeństwo ma się tylko jedno. Z tym, że ja po prostu mam dość fałszywych spotkań, które niestety są częste bo, aby rodzina się bardziej trzymała to trzeba non stop coś organizować... Poza tym nigdy z rodzeństwem nie miałem dobrego kontaktu, a nagle wymagany jest ode mnie udział w całym tym teatrze rodzinnym i udawanie jak to my się wszyscy lubimy, choć każdy po moim zachowaniu widzi, że jestem tam głównie z obowiązku. Spotkania tylko irytują, bo w wielu kwestiach z rodzeństwem się nie zgadzamy, ale przede wszystkim dlatego, że przy rodzinie grają oni swoje falszywe role, są sztuczni i udają ludzi, jakimi nie są co dla mnie jest już nie do zniesienia... A wszystko to, aby stwarzać pozory idealnej rodziny, bo to podoba się rodzicom, więc im tym zachowaniem imponują. Może się mylę, ale to są relacje toksyczne? Dla dobra rodziny i atmosfery przez wiele lat w tym uczestniczyłem, ale kiedy w końcu postanowiłem z tym skończyć zostałem chyba wrogiem. Nie wiem czy to normalne w każdej rodzinie i ja po prostu przesadzam bo skoro nic aż tak poważnego się nie dzieje to czy nie powinien dla świętego spokoju spełniać ich oczekiwania i jakoś to za każdym razem przeżyć? Hmm bije się z myślami.
-
Czy ktoś jeszcze mógłby wypowiedzieć się w tym temacie. Jakie zazwyczaj powinny być przyczyny zerwania kontaktu? Jak wtedy wyglądają u Was święta kiedy to np rodzice zapraszają do siebie wszystkich?
-
Nie jestem czarną owcą, bo ktoś inny w rodzinie już nią jest. Technika szarego kamienia? Nie słyszałem, ale chętnie poczytam o tym bo brzmi intrygująco. Ale czy skoro wiem, że urwanie kontaktu z bratem zaboli rodziców nie powinien dla nich sporadycznie ten kontakt podtrzymać choćby dla świętego spokoju?
-
Witam. Proszę o opinię. Czy ktokolwiek tutaj zdecydował się na zerwanie kontaktu z bratem/siostrą w życiu dorosłym? Jak na to zareagowali rodzice, którym zazwyczaj zależy na dobrych relacjach między rodzeństwem? I czy wg Was musi wydarzyć się coś naprawdę poważnego, np. dojść do "ostrej" kłótni między rodzeństwem, aby mieć konkretny powód dla którego ten kontakt (choćby tymczasowo) się urywa? Czy można ten kontakt zerwać tylko i wyłącznie dlatego, że czuje się do danej osoby niechęć z wielu względów, a spotkania przynoszą tylko irytację i nic poza tym? A może wtedy to już przesada bo przecież nie trzeba kogoś lubić (nawet rodzeństwa), ale należy tolerować choćby dla rodziców i ten kontakt jakoś podtrzymywać głównie dla nich? Dodam, że niechęć do spotkań jest raczej tylko z mojej strony bo rodzeństwo lubi i chce wciąż grać w tym teatrze oczywiście ku wielkiemu zadowoleniu rodziców, będących dumnymi z takiej postawy bo przecież jesteśmy rodzenstwem i powinniśmy zawsze trzymać się razem.... przepraszam za tak długi wpis i proszę o opinię w tym temacie.