W każdą sobotą matka zabiera mnie do biedronki i tam razem niczym wygłodniałe surykatki przemierzamy kolejne pólki w poszukiwaniu draży kokosowych, by móc je potem wsadzać sobie wzajemnie w nasze rozklapciałe bo rozepchane wielkim kutasem konserwatywnego ojca odbyty