Viema
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Viema
-
Trochę mnie nie było, wyjechałam na długi weekend, żeby odpocząć i miałam nadzieję, że chociaż parę dni nie będę myślała o dziecku. I co? Nic z tego, chyba nie da się tego tematu wyrzucić z głowy, choć powinnam wiedzieć jak to zrobić. Powiem Wam, że trochę zazdroszczę dziewczyną, które siedzą w domu i nie pracują. Ja w tej chwili jestem tak zmęczona pracą i ciągłym kombinowaniem jak tu umawiać się z lekarzami, żeby nie kolidowało to z moją pracą, że najchętniej rzuciłabym to wszystko. Ale też Was rozumiem, pewnie jakbym siedziała w domu to po dwóch tygodniach zaczęłabym wyć i jeszcze bardziej skupiać się na dziecku. Jednym słowem tak źle i tak niedobrze. Do tego mój facet odebrał wyniki nasienia i nie są dobre :( ruchliwość zdecydowanie za mała, ruch szybki linearny 0% (powinno być powyżej 25%), wolny 30%. Z takimi wynikami to ja w ciążę naturalnie nie zajdę. No ale pocieszam się, że teraz przynajmniej wiemy na czym stoimy i może trzeba pomyśleć o innych rozwiązaniach, a nie dalej tracić czas. Mam nadzieję, że jeszcze przed świętami poczytam o dobrych wieściach, od którejś z Was :)
-
Hej, chyba wszystkie jesteśmy już tak zdołowane, że nawet nie chce nam się o tym mówić. Dzidzi jak nie widać, tak nie widać. W grudniu mija rok odkąd zaczęliśmy się starać i choć wiem, że są dziewczyny, które starają się dłużej, to ja już powoli odpadam. Jestem przed okresem, więc pewnie stąd ten pesymizm. Mam nadzieję, że energia pojawi się w następnym cyklu i może wtedy... Na razie jedynym plusem jest to, że mój facet wreszcie zrobił badania. Czekamy na wyniki i przyznam, że jestem trochę przestraszona. Zobaczymy...
-
lindunia30 - też tak myślałam, że przed ciążą nie należy się odchudzać, ale lekarz mi powiedział, że nadwaga znacznie utrudnia zajście w ciążę, bo zaburza wydzielanie hormonów (chyba za dużo androgenów się wydziela). Mówił też, że z nadwagą trudniej donosić ciążę, więc się nie zastanawiam, tylko próbuję schudnąć. Nie stosuję, żadnej diety, jem mniej i częściej, no i staram się więcej ruszać. Wolę chudnąć powoli, bo strasznie boję się efektu jojo, a tak to mam nadzieję, że jak zmienię sposób żywienia, to uda mi się utrzymać wagę. A tak przy okazji, wiecie może jaka jest dla nas norma testosteronu? Ja mam 0,25ng/mL, ale nie dopytałam lekarza, czy to dużo czy ok. venaa86 - to co piszesz, jest przerażające. Zastanawiam się jakich my mamy lekarzy i czy oni w ogóle cokolwiek wiedzą na temat leczenia niepłodności. Trzymaj się Kochana ciepło, dbaj o siebie, kuruj się i pamiętaj, że to nie musi oznaczać końca walki. To tylko kolejna bitwa i ciągle masz szanse wygrać całą wojnę. Teraz skup się przede wszystkim na sobie i daj sobie trochę czasu. Pozdrawiam.
-
Cieszę się, że poruszyłyście kwestię wagi. Ja niestety nie należę do szczupłych i od mniej więcej półtora miesiąca walczę z moją wagą. Nigdy nie miałam specjalnej motywacji do odchudzania się, ale odkąd lekarz powiedział, że jak schudnę będę miała większe szanse zajść w ciążę jakoś lepiej mi idzie. Nie powiem, żebym się katowała, ale udało mi się już zrzucić co najmniej 3 kilo i mam nadzieję na więcej. Jeszcze tylko 15 i będę zadowolona :) Łatwo powiedzieć... Dzisiaj jestem pozytywnie nastawiona bo wreszcie udało mi się namówić faceta na badania nasienia. Jest już umówiony do kliniki i mam ogromną nadzieję, że się nie rozmyśli i że wyniki będą ok. Manikomio wcale Ci się nie dziwię, że co miesiąc planujesz od nowa. Ja staram się o dzidzię od roku i to jest pierwszy miesiąc, który sobie odpuściłam. Zmieniłam lekarza, dostałam skierowanie na badania hormonalne, więc nie brałam Clo i nie miałam nadziei, że będzie pęcherzyk. Może trochę odpocznę przez ten miesiąc, ale wiem, że w przyszłym znowu zacznę świrować, robić testy owulacyjne i odliczać dni płodne. Chociaż wiele dziewczyn pisze, że zaszły w ciążę właśnie jak sobie odpuściły. Tylko jak one to zrobiły????
-
Żaden konował ani inny dureń nie ma prawa nam powiedzieć, że nigdy nie będziemy matkami!!! Wkurzyłam się na maksa jak czytałam Aśki wypowiedź. Nie mam pojęcia co bym zrobiła jakbym usłyszała coś takiego. Manikomio, Agnieszka G - strasznie mocno trzymam za Was kciuki, dajcie znać czy się udało. Wszystkim nam potrzebne są dobre wieści, bo to daje nadzieję. Ja odebrałam wyniki badań hormonalnym i jestem trochę podłamana. Cukier zdecydowanie za wysoki, insuliny za dużo, prolaktyny też mogłoby być mniej. Na usg znowu stwierdzili torbiel endometrialną (2 cm - na szczęście nie duża), ale najbardziej powalił mnie tekst z wypisu "jajniki obustronnie drobne, sonograficznie odpowiadać mogą PCO". To ja mam jeszcze PCO?? A od roku żyłam w przekonaniu, że walczę tylko z endometriozą. To jak mi w grudniu 2009 robili laparoskopię to ślepi byli, czy co?? Nikt ze mną po zabiegu słowa nie zamienił na temat wyników, ale na wypisie nic o PCO nie pisali. Tak wczoraj zgłupiałam przy odbieraniu tych wyników hormonów i usg, że z wrażenia nie dopytałam lekarza. Dobre jest tylko to, że ustawił mi leki i powiedział, że od następnego cyklu zaczynamy starania. Mam nadzieję, że zmiana lekarza się opłaciła i już niedługo będę nosiła dzidzi pod sercem. Wam też mocno tego życzę.
-
Susan Ward - rany, strasznie się cieszę, że Ci się udało. Może to jest jakaś metoda - zajść w ciążę komuś na złość :) Dbaj o siebie i o Maleństwo. Ja dzisiaj od rana ryczę :( W poniedzałek idę do szpitala na badania hormonalne i strasznie się boję co wykażą. A do tego rano znowu pokłóciłam się z facetem, bo do tej pory nie zrobił żadnych badań i chyba nie widzi takiej potrzeby. Ja już nie mam siły, chce mi się wyć. Może też powinnam to wszystko rzucić w cholerę i przestać latać po lekarzach... tylko, że ja tak bardzo chcę dzidzi.
-
Ja bardzo często mam sny, że jestem w ciąży. Niektóre są tak realne, że jak budzę się rano dotykam brzucha i czekam aż poczuję kopnięcie. A potem przytomnieję i chce mi sie ryczeć :( Nie chcę tych snów, bo jeszcze bardziej uświadamiają mi, jak bardzo brakuje mi dzidzi. Nadia31 - gdzie Ty mieszkasz, że in vitro masz refundowane?? Jaki to kraj tak dba o swój przyrost naturalny? Endopech - jak tam Twoje laparo? To chyba dzisiaj. Trzymam kciuki mocno, mocno. Odezwij się jak będziesz po.
-
Manikomio - ja też przez kilka miesięcy robiłam testy owulacyjne i nic mi z nich nie wychodziło, tzn. czasem pojawiały się dwie kreski, ale jedna bardzo słaba, a tam jest napisane, że ma być taka jak kontrolna. Jednocześnie mierzyłam temperaturę, ginekolog niewiele mógł z niej wywnioskować, choć na usg było widać, że była owulacja. Więc ja już nie wiem na ile wiarygodna jest ta temperatura i te testy. Teraz zmieniłam lekarza, w tym miesiącu nie będę już brała Clo (ten poprzedni mówił, że można brać pół roku), a w poniedziałek idę na jeden dzień do szpitala na badania hormonalne. Zobaczymy co wykażą, cieszę się, że wreszcie trafiłam na lekarza, który w ogóle zamierza je przeprowadzić. Dziewczyny, doskonale Was rozumiem w kwestii trudności z zaangażowaniem facetów do aktywnej współpracy. Mój nie pali, nie pije, ale dużo siedzi przy kompie i mało się rusza. Wiem, że mu zależy, ale największy problem jest ze skłonieniem go, żeby w ogóle zrobił badanie nasienia. Tłumaczę mu, że po jaką cholerę ja mam się faszerować hormonami, jeśli okaże się, że z jego żołnierzykami nie jest ok, tłumaczę, że przecież możemy leczyć się w razie czego równocześnie, żeby nie tracić czasu, bo nie jesteśmy już najmłodsi. I co? I nic, jak pojawia się temat mój kochany milknie. Myślę, że skończy się to wielką awanturą, moimi, jego łzami i dopiero to odniesie skutek. Jak go prosiłam kilka miesięcy temu, to powiedział, że gdyby lekarz zlecił, to on by te badania zrobił. Jak zmieniłam lekarza to zabrałam chłopa na pierwszą wizytę, żeby mu dobitnie uświadomić, że to nasz wspólny problem. Doktor, jak dowiedział się z czym przychodzimy, to pierwsze o co zapytał to badanie nasienia, kazał zrobić i tyle. Ja czekam, wściekłość we mnie narasta, bo siedzenie z gołym tyłkiem na fotelu ginekologicznym kilka razy w miesiącu też nie należy do przyjemnych, a mimo to jesteśmy w stanie znieść wiele więcej. Ok, trochę się wyżaliłam, powściekałam na własnego chłopa i jest mi lepiej. Na pewno tego tak nie zostawię i on zrobi te badania... choćbym miała sama go tam zaciągnąć :) Trzymajcie się ciepło
-
endopech28 - dobrze robisz idąc na zabieg, bo to krok bliżej do dzidzi. To normalne, że czujesz lęk, dziwne byłoby gdybyś się nie bała, w końcu to ingerencja w Twoje ciało, no i trzeba zaufać innym, często obcym ludziom. Zamiast myśleć, że to już za tydzień, pomyśl sobie, że za dwa tygodnie będziesz z siebie bardzo dumna, że byłaś taka odważna :) Ja podczas laparoskopii miałam robioną drożność jajowodów, mimo, że wtedy jeszcze nie mówiłam lekarzom o tym, że chcę zajść w ciąże, więc może obecnie to standard. Trzymam kciuki za Ciebie i za wszystkie dziewczyny, które właśnie przygotowują się do zabiegu. Jesteśmy w stanie wiele znieść, żeby tylko przytulić naszego bobasa, więc z tym też sobie poradzisz :)
-
endopech28 - będzie dobrze, ciesz się, że to tylko dwa tygodnie, szybciej będziesz miała to z głowy. Ja miałam laparo w Poznaniu, baaaardzo się bałam, ale nie było tak źle. Da się przeżyć :). A co do Twoich statystyk mam nadzieję, że z każdym miesiącem będą się poprawiać. Także dziewczyny, nie ma innej opcji - musimy wierzyć i ciągle próbować. Trzymam kciuki za nas wszystkie.
-
Wczoraj się zastanawiałam dlaczego ta jedna kreska tak bardzo nas dobija. Przecież wiele z nas robiąc test i tak nie ma nadziei i spodziewa się jednej kreski. A jednak jak ją zobaczymy jesteśmy takie zdołowane. Co miesiąc obiecuję sobie, że nie zrobię testu przed terminem miesiączki. Ale potem mnie kusi, że może jednak... no i oczywiście robię, a potem cały dzień ryczę. Żebym chociaż w tym miesiącu nie dała się skusić i poczekała na okres, który pewnie nadciągnie za jakiś tydzień.
-
endopech28 - chodziłam pół roku do lekarza, który najpierw obserwował, a później kazał mi brać Clo bez żadnych badań i Luteinę na pęknięcie pęcherzyka. No i raz mu się udało, ale dla mnie jak na pół roku starań to trochę mało. Zobaczymy jak będzie teraz, choć wiem, że w przyszłym miesiącu nie mam co liczyć na ciążę, bo bez hormonów moje pęcherzyki nie rosną. Ale może uda się jeszcze w tym cyklu :) Chyba jednak warto poświęcić jeden miesiąc, żeby wiedzieć dokładnie co się z tymi hormonami dzieje, bo później łatwiej będzie ustalić dlasze leczenie. Tarczycę miałam badaną (jest ok), ale teraz też dostałam skierowanie, a drożność miałam podczas laparoskopii - zrobili mi coś co się nazywa chromoskopią i podobno też bada drożność, na szczęście w narkozie, więc zupełnie bezboleśnie :) Tak jak Ty mam endometriozę, a Ca125 przed laparoskopią wynosiło 334, teraz tylko 29, więc jest nieżle. venaa86 - nic dziwnego, że masz gorszy dzień, bo Twoja walka i Twoje poświęcenie nie przynoszą na razie rezultatu. Ale zobaczysz, któregoś dnia się obudzisz i odzyskasz nadzieję. Może wtedy umówisz się do kolejnego lekarza, bo nieważne ilu ich było, widocznie jeszcze nie trafiłaś na tego właściwego. Głowa do góry, jak będziesz miała doła to siadaj do netu i pisz. Już my zadbamy o to, żeby się podnieść na duchu. Trzymaj się ciepło.
-
Dawno się nie odzywałam, ale śledziłam forum i miałam nadzieję, że wreszcie któraś z Was doczeka się upragnionej ciąży. Ja straciłam nadzieję, każdy miesięc to było tak wielkie rozczarowanie, że odechciewało się wszystkiego. Teraz zmieniłam lekarza i nowa nadzieja się pojawiła. Wreszcie ktoś się zajął problemem od podstaw, a nie będzie w ciemno faszerował mnie hormonami. Już na pierwszej wizycie skierowanie na badania hormonalne do szpitala, badanie nasienia dla mojego chłopa i zalecenia pozbycia sie nadwagi, bo podobno wtedy dużo łatwiej zajść w ciążę. A więc będę nie tylko szczupła, ale i w ciąży :) A co do wieku to mi też się śpieszy, bojestem już 10 miesięcy po laparoskopii i mam skończone 35 lat. Cieszę się, że jest więcej starających się dziewczyn w podobnym wieku, bo w grupie raźniej. Przecież MUSI nam się udać. Trzymam za Was kciuki.
-
Alissma - mam nadzieję, że w końcu traficie do lekarza, któty Wam pomoże. Dobrze, że przynajmniej wiadomo co jest nie tak i gdzie szukać przyczyny niepowodzeń. Ja czasem czuję się jakbym walczyła sama. Mój partner niby mnie wspiera i też chce dziecko, ale tak naprawdę mam wrażenie, że nie do końca rozumie o co mi chodzi i dlaczego tak mi się śpieszy. Parę razy rozmawiałam z nim, żeby zrobił chociaż podstawowe badania, ale na razie bez skutku. Tłumaczy się brakiem czasu, stresem w pracy i twierdzi, że jak lekarz zleci to zrobi, tylko, że musiałby się najpierw do tego lekarza wybrać. Czasem już ryczę z bezsilności, bo co z tego jak moje pęcherzyki będą rosły, pękały, a jego plemniki okażą się za słabe :( Lada dzień dostanę okres i zaczynam walczyć od nowa. anialb - serdecznie gratuluję i mam nadzieję, że ciąża przebiegać będzie bez żadnych problemów. Odzywaj się czasem, bo bardzo potrzebujemy pozytywnych wibracji :) saba74 - ja robiłam masę badań krwi (m.in. grupę krwi, przeciwciała WZW, cukier i jeszcze jakieś, mocz, ekg i musiałam mieć aktualną cytologię). Aha, upewnij się czy nie będą Ci potrzebne badania hormonów tarczycy, bo ja miałam przez przypadek przy sobie, ale niektórym dziewczynom odwoływali zabieg i wywalali je ze szpitala jak nie miały.
-
No i koniec marzeń w tym miesiącu :( Pęcherzyk nie pękł, tylko zaczął się wchłaniać. W przyszłym miesiącu mamy go wspomóc Luteiną, ale ja już nie wierzę. Jutro jadę na urlop a tymczasem mam ochotę schować się gdzieś do kąta i płakać. Mam nadzieję Dziewczyny, że Wy będziecie miały więcej szczęścia. Pozdrawiam
-
Rany, dlaczego to wszystko jest takie skomplikowane. Tyle procesów musi w odpowiednim czasie zajść w naszym organizmie, żeby w ogóle doszło do owulacji. O zapłodnieniu to już nie wspomnę :( Dzisiaj idę zobaczyć co z moim pęcherzykiem, który pięknie urósł, ale pewnie nie pękł. To był dopiero pierwszy miesiąc z Clo i lekarz powiedział, że w następnym dostanę coś na pęknięcie. A ja chciałabym już teraz, bo nie wiem jak wytrzymam kolejny miesiąc. Staramy się od stycznia i czasami mam dość, ale potem znowu widzę jakąś kobietę w ciąży i walczę dalej. Tylko jak długo jeszcze. Przydałyby się kolejne zaciążone na forum. Dalej dziewczyny, sezon urlopowy, zero stresu, a więc idealne warunki na zrobienie dzidzi :)
-
Manikomio - spokojnie, te wyniki naprawdę są dobre, przynajmniej według tego co wyczytałam w necie :) Właściwie zaczęłam się zastanawiać czy nie poprosić mojego chłopa, żeby też zrobił badania, żebyśmy niepotrzebnie nie tracili czasu. Może lekarz powinien to zlecić przy pierwszej wizycie, bo przecież to takie proste badanie, a przynajmniej coś już byłoby wiadomo. Alissma - jak tam Twoje pęcherzyki po Clo? Rosną sobie? Ja wczoraj byłam na kolejnym monitoringu i przez dwa dni jeden urósł 6 mm. Lekarz był zadowolony, a ja jeszcze bardziej :) W poniedziałek idę zobaczyć, jak dalej będzie się sprawował. No i teraz jeszcze pytanie czy pęknie. Pozdrawiam
-
martabz - czasem faceci zachowują się, jakby ich udział w zapłodnieniu był zupełnie nieistotny. Chyba za dużo naoglądali się Seksmisji :) Trudno Ci cokolwiek radzić, bo wcale nie jest łatwe namówienie faceta do leczenia czy zmioany trybu życia. Może warto, żebyś zaczęła mówić o swoich uczuciach, bez oskarżania go i krytykowania. Mów mu jak bardzo zależy Ci na WASZYM dziecku (nawet jeśli wydaje Ci się, że on to wie), mów ile bólu i wysiłku kosztowały Cię te wszystkie badania. Może jak nie będzie czuł sie oskarżany, przestanie koncentrować się na obronie przed Twoją krytyką, co pozwoli mu przemyśleć pewne sprawy i podjąć odpowiednie działania. Musisz być bardzo delikatna i cierpliwa, choć wiem że nie jest to dla Ciebie łatwe, bo przecież wszystkie chcemu dzidzię już teraz, zaraz. Ale przecież wiemy, jak wrażliwi są faceci na punkcie swojej męskości i jak trudno im przyjąć do wiadomości, że z ich plemnikami coś jest nie tak. Chyba jest im wygodniej, jak okazuje się, że to my jesteśmy "winne". Aha, i jeszcze jedno: jak będzie Ci mówił, że możliwa jest inseminacja, to możesz mu spokojnym głosem przypomnieć, że do tego potrzebne są zdrowe plemniki :) Głowa do góry, mocno trzymam za Ciebie kciuki. Ewelka1978 - nie zwlekaj z laparoskopią, to może być kolejny krok w drodze po Maleństwo. A dziecko i tak będzie Wasze, bo przecież to Wy je będziecie kochać, to Wy będziecie pokazywać mu świat i przytulać jak będzie płakało. Więc tak naprawdę myślę sobie, że nie jest najważniejsze, czy ta jedna komórka która przyczyni się do poczęcia, będzie Twojego męża czy nie. Ja dziś idę na monitoring zobaczyć jak rosną moje pęcherzyki po Clo i oczywiście bardzo się boję co powie lekarz. Tak bardzo bym chciała, żeby ten cykl nie należał do tych straconych ...
-
Zaczynam mój pierwszy miesiąc z Clo. Boję się mieć nadzieję, ale ona sama pcha się do mojej głowy i serduszka. W poniedziałek idę na monitoring i zobaczymy czy moje pęcherzyki w ogóle zareagowały na stymulację. Dziewczyny, bardzo bym chciała, żeby na forum wreszcie pojawiły się kolejne szczęśliwe, więc wszystkie ostro bierzemy się w tym miesiącu do roboty :) W końcu przecież MUSI się udać...
-
Dawno tu nie zaglądałam , ale cały czas Wam kibicowałam. Alissma chyba się domyślam co poczułaś dostając znów okres, myślę, że wszystkie w takim momencie czujemy się bardzo podobnie. Wiem, że to nie jest łatwe, ale może spróbuj spojrzeć na to jako na początek nowych starań, a nie jako na kolejne niepowodzenie. Ja lada dzień też dostanę okres i strasznie się cieszę, a jednocześnie jestem przerażona. Zaczynam pierwszy miesiąc z Clo i znów rodzi się nadzieja, że może teraz... Kurcze, mam dość długie, 33-35 dniowe, cykle i kiedyś byłam bardzo szczęśliwa, bo @ przychodziła tak rzadko, a teraz wiele bym dała za cykle 28 dniowe mimo potwornie bolesnych miesiączek. Do tego czas mnie goni, bo już skończyłam 35 lat, więc według niektórych "mądrych" lekarzy jestem już za stara. A ja chcę tak jak SusanWard udowodnić jak bardzo się mylą. Susan serdecznie gratuluję i mocno, mocno trzymam kciuki.
-
kazadi - dzięki za info, tym cenniejsze, że Tobie się udało, a ja na laparoskopię trafiłam z podobnym problemem jak Twój czyli endometrioza i torbiel. Co do prolaktyny to lekarz nie mówił o żadnych badaniach, ale doczytałam że wysoka prolaktyna może być przyczyną braku owulacji, więc może sama zrobię badanie. martabz - dobrze, że masz już laparo za sobą i ciesz się, że wszystko jest ok. Co do bólu ramienia i klatki piersiowej to też to przerabiałam. Ból ramienia był tak silny, że spać nie mogłam, a łzy same do oczu napływały. Na szczęście po kilku dniach przeszło. Anestezjolog mówił mi że może boleć, bo podczas zabiegu wpuszczają gaz do brzucha no i potem on rozchodzi się po całym ciele, zanim się go nie pozbędziesz. Ja jakieś pięć dni po zabiegu dosłownie czułam jak mi ten gaz uszami wychodzi, cały dzień miałam uszy zatkane, a potem już było ok :) Co do okresu, to najpierw trochę plamiłam po zabiegu, a dwa dni po (jeszcze w szpitalu) dostałam okres, jakieś 3 dni przed terminem, więc może u Ciebie jest tak samo. Alissma - ja na razie będę brała tylko Clo, bez żadnych dodatkowych atrakcji w postaci zastrzyków, ale pewnie jakby lekarz coś takiego propownował,m to też bym się nie wahała. Masz rację, dla dzidzi możemy wiele znieść. Mam nadzieję, że ten lek nam pomoże i już niedługo będziemy cieszyły się z naszych fasolek, czego Tobie i nam wszystkim serdecznie życzę :)
-
Dziewczyny, czy któraś z Was brała Clostilbegyt? Pomogło? Ja od następnego cyklu zaczynam i znowu mam nadzieję. Laparoskopię miałam pół roku temu z powodu endometriozy. Na szczęście jajowody okazały się drożne, choć wcześniej często miałam jakieś stany zapalne. Niestety po monitoringu cyklu i mierzeniu temperatury okazało się, że nie ma owulacji, więc może Clo pomoże. Jeśli któraś z Was może coś napisać na temat tego leku, będę bardzo wdzięczna. Udanego weekendu życzę :)
-
Już od jakiegoś czasu uważnie śledzę forum. Serdecznie gratuluję dziewczynom, którym się udało - niesiecie nadzieję nam wszystkim. Ja laparoskopię miałam w grudniu 2009, od stycznia usilnie staramy się zajść w ciążę i jak na razie nic :( Chwilami mam już strasznego doła, ale jak tu zajrzę i zobaczę, że nie jestem sama z takim problemem, to robi mi się trochę lepiej i walczę dalej. Mam ogromną nadzieję, że wszystkim nam się uda, bo przecież każda z nas ma prawo przytulić własne Maleństwo.