Moja historia zaczyna się tydzień temu w środę. a w zasadzie to 3 tygodnie temu podczas wizyty u ortodonty. Po podkręcaniu drutów ból utrzymywał się bardzo długo. Tydzień temu w nocy nie mogłam wytrzymać, bardzo bolała mnie górna dwójka. w srodę poszlam do dentysty, stwierdziła, że aparat spowodował zbyt duzy nacisk na ząb i nerw został uszkodzony. Rozwierciła mi zęba, wyjęła nerw, załozyła jakąs truciznę. następnej nocy bolała mnie niemiłosiernie trójka, obok. to samo co z dwójką. Ortodontka się zapiera, że to na pewno nie od aparatu. a zęby były zdrowe, bez grama próchnicy (staram się bardzo dbać, szczególnie, że noszę ten aparat, sporo kasy w to inwestuje, a tu taki cyrk), Dentystka wyczyścila te oba zeby, w międzyczasie miałam stan zapalny w dziaśle nad tymi zębami, gule z ropą, policzek spuchnięty aż pod oko... antybiotyk pomógł. dziś kolejna wizyta, znów wyczyściła i jakiś lek tam wpakowała. i boli tak, że znowu wychodzę z siebie, ketonal nie pomaga... Boje się o moje zęby, o to co, będzie dalej. i dlaczego tak boli, skoro nie ma nerwów?!