Miałam bliską przyjaciółkę, była w związku z facetem 21 lat starszym. Dogadywali się, czemu nie, on był mało zaradny życiowo, więc praktyycznie to ona matkowała, ale nie o to chodzi, bo to akurat im pasowało, ale... jest wielkie ale. Kiedy ona rozkwitała seksualnie, on się znajdował już na równi pochyłej, szczególnie mocno to było widać z upływem lat. Jej się chciało, a on coraz krócej, coraz rzadziej. W końcu ten związek się rozpadł. Następnego faceta miała w swoim wieku i chwaliła sobie, że różnica na plus ogromna.
Ja może dziwna jestem, ale nie dotknęłabym faceta 20 lat starszego, bo to mi się kojarzy z własnym ojcem, a to jest kompletnie aseksualne. Będę zarywać 45 latków jak sama będę miała 45 lat i tyle. Problem z różnicą wieku jest taki, że ten czas cały czas płynie i mało który młody partner chce potem niańczyć dziadziusiowatego męża czy babciowatą żonę. Udaje się bardzo rzadko.