To ciekawe
[Rzecz wcale nie polega na tym, że trzeba prezesa rozumieć, bo prezes i tak ma rację. Żelazny elektorat słucha go jak proboszcza, biskupa, papieża mówi w rozmowie z portalem specjalistka od retoryki i erystyki dr Ewa Pietrzyk Zieniewicz.
Newsweek.pl: Jarosław Kaczyński za każdym razem, gdy przemawia posługuje się słowami, powiedzmy, nie używanymi współcześnie zbyt często. Czy one są zrozumiałe dla jego elektoratu?
Dr. Ewa Pietrzyk Zieniewicz: Żyjemy w dobie mediów i jeśli ktoś nie wie, co znaczy dane słowo, to zawsze może sobie sprawdzić. Zresztą wytłumaczą mu to też dziennikarze, którzy Kaczyńskiego dość szeroko komentują.
Jeśli chodzi o żelazny elektorat Prawa i Sprawiedliwości to rzecz wcale nie polega na tym, że trzeba prezesa rozumieć, bo prezes i tak ma rację. A ponieważ jest człowiekiem starannie wykształconym to na pewno słowa, których używa, według jego elektoratu są piękne, mądre, słuszne, itd.
Newsweek.pl: No ale nie do końca zrozumiałe.
Dr. Ewa Pietrzyk Zieniewicz: Jak słuchałam posłanki Renaty Wróbel, która stwierdziła, że Jarosław Kaczyński mówi bardzo precyzyjnie, nigdy nie kłamie i zawsze nazywa rzeczy po imieniu, to przecierałam oczy ze zdumienia.
Jak sądzę nie ja jedna. I oni, czyli jego partyjne koleżanki i koledzy, ale również jego elektorat tak go właśnie słyszą.
W partiach wodzowskich tak już jest. Żelazny elektorat słucha prezesa misteryjnie: jak proboszcza, biskupa, papieża. Nie muszą go rozumieć bo i tak wiedzą, że ma rację i że to co powiedział jest słuszne i wspaniałe.
Newsweek.pl: A po co Jarosław Kaczyński wzmacnia te słowa niezliczoną ilością przymiotników, np. skrajne tchórzostwo, grupa ludzi strasznie nieokrzesanych, itd.
Dr. Ewa Pietrzyk Zieniewicz: Używa ich dla „zemocjonalizowania przekazu. Odwołuje się nie do racji, bo mogłoby się nagle okazać, że jej nie ma, ale do emocji słuchaczy. A przymiotniki, zwłaszcza mocne, wypowiadane z dużą ekspresją i takie ciągnące za sobą dużą ilość znaczeń bardzo emocjonalizują odbiór, czyniąc taką jednię: mistrza, nauczyciela oraz słuchacza i ucznia. Tworzą misteryjny nastrój.
Newsweek: To misterium trwa w zasadzie od 2005 roku, gdy PiS wygrał wybory.
Dr. Ewa Pietrzyk Zieniewicz: Tak, cały pisowski marketing jest zorganizowany wokół chwytów pobudzających emocje i jest nastawiony na emocje. Sądzę, że tu nic się nie zmiemi. Zwłaszcza, że są to emocje odwołujące się do starych mitów narodowych, do polskich fetyszy, do stereotypowego myślenia typu: „oni Polskę sprzedają, „oni prezydenta nam już zamordowali, „oni są rządzeni przez Ruskich i Niemców. A tego typu mity są bardzo obecne w sposobie myślenia Polaków mieszkających na prowincji i mniej starannie wykształconych, czyli typowego elektoratu PiS. PiS będzie więc dalej grał na tych emocjach po to, żeby pobudzić swoich zagorzałych zwolenników do wielkiej myśli boga - prezesa. To jest to właśnie, o co mu chodzi. ]