Marj
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Marj
-
Kuk, ja będę pakować się w czwartek za tydzień. Byłam pewna, że Ty rozpakowałaś się wczoraj, nie? Do wpisu sprowokowałaś mnie nie tyle torbą, ile Jaśkową fascynacją samochodami. Nie sądziłam, że i Marcelowi to uwielbienie minie kiedyś, a tu proszę. Stało się. A właściwie powinnam napisać - dzieje się, bo u nas to jest proces. Samochody i wszystko co z nimi związane ustępuje miejsca innym zabawkom, zajęciom, zainteresowaniom. Dla mnie jest to zjawisko niesamowite, bo nie sądziłam, że taka miłość ogromna może się kiedyś skończyć ;) Ps. Czy któraś z Was miała kiedykolwiek poważniejsze problemy z zatokami?
-
Z innej beczki: Kuk, czy wysyłałaś ze swojej poczty maila o treści: "Jade do was!!!!!!!! :)))))))))))))))" ? Może niepotrzebnie, ale tytuł wydał mi się podejrzany (bo skąd nagle taki mail do mnie?) Mam nadzieję, że to nie wirus, a mój adres dodałaś przez pomyłkę. Serdeczności dla Dziewczyn!
-
Karenko, jak piszesz o Zosi, to ja "widzę" taką małą rozrabiarę ;) Pisz o niej jak najwięcej! Kuk, współczuję z powodu Jaska... Najgorszy jest brak dobrej diagnozy, co zresztą znam z autopsji. Mam nadzieję, że wyniki badań o których pisałaś dadzą rozwiązanie problemu. Shalla, ja zdjęcia dostałam! Max jest coraz bardziej uroczy i coraz bardziej podobny do swojego taty! Marcel za miesiąc skończy 3 lata i mając ponad 100cm waży ok 14 kg. Rzadko upomina się o jedzenie, więc teoria, żeby dziecko przegłodzić a samo zawoła, u nas się nie sprawdza. Miewa dobre dni, czyli takie, kiedy jada normalnie, ale są "od święta" tylko. Skoro już jestem przy M. to napiszę Wam jak nas ostatnio zaskoczył. Otóż, kilka dni temu, chowałam z nim kredki do pudełka. I mówię: Marclelku, policz kredki. Sprawdzimy czy żadnej nie brakuje" A Marcel: "Eins, zwei, drei, vier, funf, sechs, sieben, acht, neun, zehn." Wyobraźcie sobie nasze miny kiedy tego słuchaliśmy! Okazało się, że M. nauczył się liczyć po niemiecku oglądając bajki u dziadków. Ich pakiet kanałów TV zawiera tylko jeden z bajkami, po niemiecku właśnie :) Psikulcu, cieszę się, że czujesz się choć troszkę lepiej. Mnóstwo ciepłych myśli wysyłam!! :) A koniec zimy? ... Myślę, że jest już bliżej niż dalej ;)
-
Psikulcu, kolejka oczekujących na przedszkole nie jest może tak długa jak w Warszawie, Krakowie, czy Wrocławiu, ale i tak w zeszłym roku odmówiono przyjęcia kilkudziesięciu dzieciom (przynajmniej w miejscu gdzie my aplikujemy w tym roku) Listy przyjętych będą w połowie kwietnia, ale jestem raczej spokojna co do tego czy M. się na niej znajdzie. Przedszkole mamy dosłownie 3 minuty od domu, ma dobrą opinię i po rozmowie z panią dyrektor utwierdziłam się tylko w przekonaniu, że dokonaliśmy słusznego wyboru. A jak u Was przedstawiają się ceny??? Ja jeszcze trzy lata temu miałam hormony tarczycy w normie, ale może pod wpływem tego co napisałyście zrobię sobie badania w najbliższym czasie. Shalla, zgadzam się, że mało mamy wpływu na cykliczność zmian na ziemi. Faktem jest jednak, że produkujemy ogromne ilości śmieci, marnujemy mnóstwo jedzenia i używamy coraz więcej środków chemicznych. Poza tym, dzięki, że wspomniałaś o Sherlocku Holmesie. Nabrałam ochoty na powrót do tej lektury, może nawet uda mi się zdobyć w oryginale. Choć ceny książek po angielsku są, według mnie, zbyt wygórowane. Czy też macie tak mało czasu na czytanie? Od kiedy pojawił się Marcel przestałam "pochłaniać" książki. Teraz od czasu do czasu udaje mi się chwycić niewielki "kęs". Gdybym jadła tak jak czytam wyglądałabym bosko! ;)
-
Karenko, przedszkole wybraliśmy dwa kroki od domu. Osobiście rozmawiałam z panią dyrektor, która zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Do tej samej placówki chodzą dzieci kilku koleżanek z pracy i są zadowolone, więc mam ogromną nadzieję, że i ja będę. Marcel już się nie może doczekać i mini plecaczek pakuje i zakłada codziennie ;) Słuchałam kiedyś wywiadu z psychologiem dziecięcym w jedynce bodajże i pani psycholog mówiła, że zabranianie gier, filmów i komputera nie jest skuteczne. Żyjemy w takich czasach, że jak my zakażemy to rodzice kolegi nie i u niego można pograć. Najlepiej byłoby wychować dziecko tak, żeby samo potrafiło odrzucić co niewłaściwe, a to już trudna sztuka. Bo przecież bajki i gry to dopiero maleńki początek pokus.
-
Kuk :) Jaś jest super! O dotacjach napiszę Wam w mailu, wyjaśnię też dlaczego wolę tam a nie tu. Fisa, a może stres w pracy w jakimś stopniu przyczynia się do problemu z zajściem w ciążę?? Może powinnaś wziąć jakiś urlop, zwolnienie, posiedzieć trochę w domowych pieleszach czy wyjechać z mężem choćby na weekend? A może wyjście na kawę z przyjaciółką czy wieczorny spacer? Dla mnie bywa to zbawienne! Mam silną wewnętrzną potrzebę spędzenia, co jakiś czas przynajmniej, wieczoru poza domem. Uważam to za bardzo "zdrowe" :) U nas czas wyboru przedszkola :) Dzwonią do mnie koleżanki z pytaniem czy się zdecydowałam i na jakie, bo one oglądały oferty i zdecydują się chyba na to gdzie dana oferta jest bogatsza. Bo i zajęcia teatralne, plastyczne, rytmika, muzykoterapia, zajęcia z logopedą, dwa razy dziennie angielski, sztuka, spotkania z psychologiem!! Włos stanął mi dęba! Bo ja zastanawiam się tylko czy Marcel ma chodzić do przedszkola bliżej domu czy bliżej moich rodziców. W końcu w każdym przedszkolu jest muzyka, plastyka, język, zajęcia teatralne. A po cóż mojemu dziecku logopeda jak on nawet grzegrzółka powie idealnie! ;) To niesamowite jak można "zawinąć" swój świat wokół życia dziecka i zatracić się w nim bez pamięci...
-
A ja pamiętam taki eksperyment na pewnym szkoleniu. Otrzymaliśmy wszyscy horoskopy i należało potem na forum grupy, krótko ale SZCZERZE je skomentować. Wszyscy powiedzieli coś w stylu: "Większość się zgadza, ale nie wszystko" . Ustaliliśmy potem, że rozbieżności wynikają z takich czynników jak wychowanie, miejsce w jakim się żyje itd. Jakież było nasze zdziwienie kiedy okazało się, że każdy z nas dostał horoskop niezgodny ze swoją datą urodzenia! Od tamtej pory słowo horoskop wywołuje u mnie jedynie uśmiech, nic poza tym ;) Dziewczyny, co myślicie o unijnych dotacjach? Czy dotyczą Was w jakiś sposób - Waszego miejsca zamieszkania, pracy?
-
AMEN ;)
-
Podczytywaczko... :) Dziś jestem tu, można powiedzieć o "normalnej" porze. Wczoraj natomiast obudziłam się o 3 (!!) i po godzinnym kręceniu się w łóżku wstałam. Włączyłam choinkę i lampkę do czytania i z rozkoszą oddałam się lekturze świątecznych artykułów z "Przekroju" i "Wyborczej" :) W pierwszy i drugi dzień Świąt byliśmy oczywiście w kościołach. W dwóch różnych ze względu na Szopki które chcieliśmy pokazać Marcelowi. Nic mu wcześniej nie mówiłam, wiedział tylko, że będzie Szopka. Byłam ciekawa jego własnej interpretacji tego co wewnątrz. Zapytany w domu co widział powiedział tak: " Widziałem szopkę w której był Pan Jezus, Pani Jezusowa, Pan Jezusek dzidziuś, Pan Jezus z owieczką, Pan Jezus który klęczał...." itd ;) Także my już po Świętach. Było rodzinnie i pysznie, chociaż pogoda nie pozwalała nawet na mały spacer. A Wam, jak minął TEN CZAS?
-
Kiedy w rodzinie rodzi się maleńki człowiek, wszyscy jej członkowie uczą się miłości bezinteresownej, cierpliwości bez granic i wiedzą , że to miłość na zawsze. Coroczne narodziny maleńkiego Boga rzadko już wzbudzają takie emocje... Życzę sobie i Wam żeby tegoroczne Boże Narodzenie pozwoliło się choć na moment zatrzymać. Dostrzec Tajemnicę. Pomyśleć ciepło o samotnych, o potrzebujących pomocy. Uczynić choć jeden bezinteresowny gest, obdarzyć uśmiechem niespodziewanym. Ciepła, serdeczności, nadziei
-
Kuk, siedzę i chichoczę :D :D Takie sytuacje mogłyby być wspaniałą częścią rodzinnej kroniki, prawda? Piszecie o przygotowaniach do Świąt. Ja staram się co roku nie dać zwariować. Nie biegam podniecona za prezentami i ozdobami, nie ubieram choinki miesiąc wcześniej i słuchając ludzi wokół (w pracy, na ulicy, w autobusie) odnoszę coraz mocniejsze wrażenie, że dla większości to już nie Święta Bożego Narodzenia, a Świąteczny Blichtr niestety... Choinkę już mamy i czeka sobie w piwnicy do dzisiejszego wieczoru. Kiedy Marcel zaśnie, ubierzemy ją z J, tak, żeby po przebudzeniu Syn miał niespodziankę :) Na samo wspomnienie jego zeszłorocznych zachwytów i westchnień robi mi się ciepło na sercu :) Shalla, a co z pracą o której kiedyś pisałaś? czy nadal masz szansę ją dostać?? Mój mąż przeszedł niedawno pomyślne kwalifikacje , ale po usłyszeniu listy oczekiwań zrezygnował z posady. Finansowo miałby zdecydowanie lepiej niż teraz, ale nie byłoby to współmierne do czasu i nerwów, które byłby ze stanowiskiem związane. A skoro o pracy to ja otrzymałam wczoraj propozycję kilku godzin w tygodniu w ramach jednego z unijnych projektów. Cieszę się, że wybrano akurat mnie i wstępnie się zgodziłam i mam tylko nadzieję, że dam radę czasowo, głosowo itd ;)
-
Z najcieplejszymi życzeniami, spełnienia marzeń i niczym nie skrępowanej radości :) dla Poli
-
Najcieplejsze ... z buziakiem dla uroczej Coco Ps. Apel! Nie trzymajcie folderów na pulpicie! A szczególnie takich, których nigdzie indziej nie ma. Ja w ostatnich dniach straciłam w ten sposób mnóstwo zdjęć, materiałów do pracy i caluteńką pocztę :( :(
-
Kuk, ja otrzymałam Twojego maila ze zdjęciami :) Wiem też, że i Ty dostałaś maila ode mnie, ale nie jestem pewna czy ktoś poza Tobą, ponieważ dostałam zwrotną informację, że jednak do kogoś mail nie dotarł, ale szczerze mówiąc nie wiem do kogo. To co piszecie o kombinowaniu znam i ja, niestety... Wyobraźcie sobie, że jakiś czas temu lekarzom narzucono wprowadzenie kas fiskalnych w gabinetach. I co się okazało? W całym naszym powiecie żaden ginekolog kasy nie posiada, gdyż żaden nie przekroczył 5 tysięcznego dochodu w roku ubiegłym, podczas gdy prawie każdy z nich zarabia taką kwotę w dwa (!!) tygodnie :O A teraz coś o moim dziecku. Marcel kocha pojazdy wszelkiej maści! Na okrągło prosi o czytanie encyklopedii o motoryzacji, z której ja sama dowiedziałam się mnóstwo o ciężarówkach, odrzutowcach, bolidach itd. Jego pasja przekłada się na niemal wszystko, z rysowaniem włącznie. M. rysuje głównie samochody. Chcąc zachęcić go do czegoś nowego zapytałam ostatnio: - Marcelku, a może narysujemy dziadziusia??? - (M. entuzjastycznie) Taaaaaaaaaaaaaaak!!!!!!!!!!!!! Narysujmy dziadziusia!..... W oplu! ;)
-
Karenko, zdjęcia będą, jeśli tylko macie ochotę je zobaczyć. Postaram się wysłać choć kilka jeszcze teraz, przed wyjściem do pracy. Z tymi cenami za leczenie zębów to chyba najlepiej wyszłabyś we Francji! Ja zawsze chodzę prywatnie. To samo jest z ginekologiem czy okulistą i nie mam już złudzeń, że doczekam zmian w tym temacie. Shalla, opisy wyczynów Maxa mogłyby być fragmentami książek science fiction, o dzieciach przyszłości ;) Nigdy nie byłam w podobnej sytuacji jeśli chodzi o karmienie. Marcel od zawsze jest niejadkiem i doskonale wyćwiczył rodzinę w bieganiu za nim z kosteczką chleba lub łyżką zupy. Kuk, podziwiam Twoją wytrwałość w realizowaniu marzeń... :)
-
Shalla, a czy czymś pozytywnym będzie wiadomość, że dziś jest mój ślub??? :) :) Jest we mnie taka radość, że od kilku dni prawie nie sypiam. I nie są jej w stanie przyćmić choroby jakie i nas ostatnio nie ominęły. Stanę dziś przed Ołtarzem z człowiekiem co do którego nie mam nawet cienia wątpliwości, że to właśnie ten "w zdrowiu i w chorobie" :) Kuk, Karenko, przesyłam mnóstwo ciepłych myśli.... A Wy trzymajcie dziś proszę za mnie kciuki :)
-
Kuk, wspaniałe wakacje!!! Zazdroszczę :) A pustawa nadmorska plaża w okresie letnim marzy mi się jak nic na świecie chyba! Mysh, jestem pod wrażeniem dzielności Poli. Zuch dziewczyna! Wyobraź sobie, że i my wczoraj zaliczyliśmy rodzinną wizytę u naszej pani dentystki. Okazało się, że zęby całej trójki są w najlepszym porządku, a Marcel który był pierwszy raz dostał samochodzik, naklejki i magnes na lodówkę :) Pani dr powiedziała, że próchnica bardzo szybko przenosi się z choćby jednego zęba na pozostałe, więc jeśli ząb jest chory trzeba natychmiast go wyleczyć. Może Wasza stomatolog niepotrzebnie wypuściła wtedy Polę z nieleczonym ząbkiem. Nasze tegoroczne wakacje mogłabym właściwie zamknąć w ostatnim weekendzie, który spędziliśmy we dwoje w Bieszczadach. Było cudownie, pogoda wspaniała, a widoki ze szlaków takie, że dech zapierało :) (Postaram się wkrótce o kilka zdjęć) W tym samym czasie nasze dziecko było rozpieszczane przez dziadków i to do tego stopnia, że wróciło do domu nie wraz z naszym powrotem a dopiero po tygodniu. Opowiada teraz jak to świetnie było na wakacjach u dziadków :) Tak naprawdę to dobrze się złożyło, bo z początkiem roku szkolnego mam zawsze ogrom pracy. Tegoroczny wrzesień to już w ogóle jest szalony! Ale o tym kiedyś może... Shalla, ja nawet wizualizować nie mogę, bo w myślach natychmiast pojawia się in formacja: "Wizualizacja nie powiodła się. Shalla ma już tę pracę." ;)
-
Karenko, masz rację, lato w tym roku jest wyjątkowo mokre, nieprzewidywalne i mało przyjemne. Na palcach jednej ręki mogłabym policzyć naprawdę upalne dni! Nic dziwnego, że znajomi narzekają na tegoroczne urlopy - koleżanka z nad morza wybrała się w Bieszczady i w ciągu dwóch tygodni wyszła w góry tylko dwa razy! Shalla, dobrze, że obyło się bez antybiotyku :) Max jest wyjątkowo silnym chłopcem. Mysh, zazdroszczę urlopu... Ja marzyłam o morzu w tym roku i na marzeniach się skończyło, niestety. Może za rok się uda. A póki co mam nadzieję, że nasze weekendowe spotkanie dojdzie do skutku.
-
Shalla, jak Max????
-
Shalla, nie podpowiem, ja z tych chodzą do konowała :P Mój Marcel do drugiego roku życia nie chorował. A odkąd w maju dostał zapalenia jamy ustnej tak ręce opadają. Pisałam Wam o krtani i szpitalu. A wczoraj po południu znów do lekarza, bo od kilkunastu godzin temperatura w okolicach 39. Najprawdopodobniej złapał wirus i próbował się bronić sam, ale ma za słabą odporność po tamtych chorobach. Na szczęście mam tu naprawdę dobrą i przemiłą panią doktor, która poświęciła mi mnóstwo czasu i dała zalecenia na czas kiedy Marcel już wyzdrowieje. Fisa, naprawdę zrobiono taki eksperyment???? Wierzyć mi się nie chce, że nauczyciele nie zorientowali się, że wskazani uczniowie mają zupełnie przeciętne zdolności. Chmmm... dziwna sprawa. Kuk, jak samopoczucie? A! jeszcze jedno, co to za "naturalne" witaminy, o których kiedyś wspominałaś Shalla???
-
Wiesz, Kuk, mnie dała do myślenia pewna sytuacja: Któregoś dnia w trakcie lekcji na zajęcia przyszła moja uczennica z niższej klasy zaliczyć zaległy materiał. Nauka języka przychodziła jej z wielkim trudem i powiem szczerze, że obie musiałyśmy nieźle się nagimnastykować żeby osiągnęła zadowalający poziom. Pamiętam jednak, że powiedziałam, że od ostatniego spotkania zrobiła ogromne postępy i, że słyszę jak mocno się napracowała. Kiedy wyszła jedna z uczennic siedzących wtedy w klasie powiedziała coś takiego "Wie pani, jak wspaniale jest usłyszeć takie słowa?? Dwa lata temu i mnie pani powiedziała coś podobnego i to dało mi takiego kopa żeby się uczyć jak żadna ocena, podręcznik czy cokolwiek!" Niby zdawałam sobie sprawę z siły "dobrego słowa" ale nie miałam pojęcia, że ma ono taką moc :) :) Teraz za każdym razem kiedy dostrzegam trud włożony w pracę (nawet jeśli ocena jest słaba) zawsze staram się ten wysiłek docenić.
-
Kuk, ogromnie spóźnione, ale najszczersze życzenia dla Ani!!! Spełnienia marzeń ! Tych różowych też ;) Zgadzam się z Fisą i Shallą, że stres i zbyt wiele obowiązków robią swoje. Tym co mnie bardzo pomaga jest spotkanie z przyjaciółką, wieczorny Nordic Walking, zaszycie się z książką choćby na kwadrans. Ty masz trójkę dzieci i nie wiem czy w Twoim przypadku wchodzi w grę zostawienie ich z tatą wieczorem? Shalla, co do tego chłopca jak go nazwałaś „ofermy , nie rozumiem skąd jego udział w takich zawodach?? To tak jakby ktoś kto nie ma za grosz słuchu muzycznego wystartował w konkursie piosenki!! Z doświadczenia wiem, że dzieci wszechstronnie uzdolnionych jest maleńka garstka. Reszta która próbuje być za takie uważana zawdzięcza to rodzicom u których poziom ambicji w stosunku do własnego dziecka przekracza jakiekolwiek „zdrowe normy. Zazdroszczę spotkania w Krakowie :) to moje magiczne miejsce, które od zawsze leczyło wszelkie stresy i zmartwienia A tymczasem przez ostatnie kilka dni byłam „pod wisienką o której pisała Mysh. Było rodzinnie i gwarno. Shalla, dzięki za zdjęcia. Max faktycznie duży ! Ty wyglądasz świetnie i (być może już o tym pisałam) fantastycznie Ci w rudym!
-
Ja też uwielbiam słuchać jak Marcel radzi sobie językowo. Ciekawe są jego formy odmiany czasownika kiedy mówi np. "wyjonie" zamiast wyjmie. Albo " Tato, wpioń przyczepę do samochodu." Kuk, świetnie, że Ania przejawia taki talent. Ciekawe,w którą to pójdzie stronę i czy w przyszłości to samo co teraz będzie sprawiało jej frajdę :) Marcel ostatnio bierze którąś ze swoich książek, siada z nią do pianina i patrząc na obrazek gra i śpiewa o tym co dany obrazek przedstawia. To niesamowite jak wspaniała jest dziecięca wyobraźnia, taka nieświadoma, nieposkromiona przez ograniczenia dorosłego świata, prawda?
-
Ups! Nie wiem skąd ta "Shalla" na końcu. Wybaczcie!
-
Marcel ma się coraz lepiej, dziękuję. W szpitalu był głównie ze mną bądź z którymś z moich rodziców. Raniutko, mąż przywoził tatę a mnie zabierał do domu na szybki prysznic i coś na ząb. Potem biegiem do pracy załatwić co niezbędne i biegiem do szpitala zwolnić tatę. Mąż wracał z pracy przywoził moją mamę do małego a razem jechaliśmy załatwić co konieczne. Powiem Wam, że gdyby nie moi rodzice to w wielu sytuacjach byłoby nam niewyobrażalnie trudno. Dzięki Bogu, że są na miejscu! Co do samej choroby to zaczęło się ok trzy tyg temu, kiedy Marcel złapał jakieś zapalenie gardła, które niestety zeszło trochę na oskrzela i bez antybiotyku się nie obyło. Dokładnie tydzień po jego skończeniu kiedy kładliśmy się spać okazało się, że Marcel ma 39 stopni. Następnego dnia pojechaliśmy na pogotowie, gdzie akurat była pediatra i diagnozując zapalenie migdałków wręczyła receptę na kolejny antybiotyk. Szkoda tylko, że zignorowała fakt, że Marcel niedawno jeden już brał. Z tego co się potem dowiedziałam powinna dać antybiotyk drugiego rzutu, czyli mocniejszy. Tak się nie stało i następnego dnia Marcel ledwie trzymał się na nogach. Pojechaliśmy do lekarza i tam dostałam skierowanie do szpitala z rozpoznaniem ostrego zapalenia krtani. Mogłam zostać z nim, ale spałam na maleńkim łóżku dla innego dziecka, bo szczęśliwie w sali byliśmy sami. Gdyby nie to, musiałabym zadowolić się podłogą. Kończąc całą historię mam nadzieję, że na jakiś czas będziemy mieć z spokój, przynajmniej z chorobami. Kuk, po włosku nie czytam. Jeśli miałabyś po angielsku to chętnie :) A tak na marginesie - uwielbiam czytać o Twojej teściowej! ;) Shalla, zamek świetny! A ile frajdy dla dorosłych, prawda? Ja sama codziennie zastanawiam się kto ma większą z zabawy klockami - Marcel czy jego tata... ;) Shalla