Mogę się ...tak na doczepkę? ;)
Próbowałam dopisać się w części pierwszej tego tematu.. Dzięki za uświadomienie, że jest część 2 :D
Pierwszą pochłonęłam niemalże w całości. Pomaga mi świadomość, że więcej osób zmaga się z tymi śmierdziuchami i że każdy ma chwile słabości i potrzebuje pomocy. No i na koniec - że tak wielu osobom się udaje!
Oczywiście nie zgrywam twardzielki ;) Jestem emocjonalną osóbką i choć postanowienie mam szczere i chęci mnóstwo, to często potrzebuję wsparcia, gdyż w emocjach trudno mi nieraz o odpowiednią dawkę zdrowego rozsądku. Mam tu na myśli głównie rzucanie palenia.. Faja mną targa!
Przepiszę kawałek z tekstu, który wpisałam w części 1.
Pięć lat temu rzuciłam palenie i przez 4 lata nie paliłam. Już było fajnie.. nie myśłałam o fajkach i czułam się wygrana. Niestety pod wpływem głupoty, po kilku piwach zapaliłam. Po jakimś czasie pod wpływem wielgachnego stresu zapaliłam znów - fajka wtedy to pierwsze o czym pomyśłałam jako mogące równać się z tym przez co przechodziłam. I owszem. Było równie idiotyczne!
Przez ostatni rok fajczę jak smok po dwie paki. Więcej niż kiedykolwiek :(
Kupiłam sobie tabex - za pierwszym razem też udało mi się rzucić mając go do pomocy.
Trochę się bałam, bo pamiętam jak okropnie moje ciało i psycha reagowała kilka lat temu przy pierwszej (jak widać nie do końca udanej) próbie niepalenia.
Ale dziś jestem chyba mądrzejsza - nie koniecznie dlatego, że starsza;) (choć ręki za to nie dam sobie odciąć ;)).
Jakkolwiek decyzja zapadła- od dziś jestem osobą niepalącą.
Pozwolicie kochani, że będę Was śledziła i od czasu do czasu pomarudzę Wam tu w chwili słabości? ..tak jak na przyklad teraz ;)