samotnawyspa
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Reputacja
0 Neutral-
W tej całej samotności najbardziej brak chyba dorosłej osoby do pogadania. Pozostaje więc Mylene Farmer do posłuchania i jakas nalewka do wypicia ( nota bene ofiarowana przez byłego). I oby do jutra, bo może będzie lepiej niż dziś choć i dziś nie jest najgorzej
-
Jaka szkoda, że nikogo nie ma bu....
-
maxx- zgadzam się z Tobą. Choć wiele osób próbuję z różnych rzeczy tłumaczyć to tego ,że wina lezy po obu stronach juz nie tak bardzo. No chyba, że dodamy, "zazwyczaj", co oczywiście jest zasadnicza różnicą.
-
Kama, mi aż wymiotować się chce kiedy słyszę o takich koleżankach. Wokół same biedne, niezrozumiane i zaniedbywane przez mężów koleżanki, którym trzeba pomóc (czułymi smsami, trzymaniem za rączkę itp.) Też to w jakiś sposób przerabiałam, choć nie chcę o tym tutaj pisać.
-
Gdyby nie udało mi się zajrzeć tutaj wieczorem (coś serducho łomocze mi niespokojnie i byle jak się czuję), to juz teraz wszystkim samotnym rodzicom życzę wiele radości i spokoju w nadchodzącym roku a także dużo zdrowia, żeby starczyło nas na długi czas.
-
Cieszę się, że wśród Was są też ludzie, którzy mówią o sobie pesymista. Ja również należę do tej grupy ludzi i wolę być miło zaskoczona, niż rozczarowana, że coś tam poszło nie po mojej myśli. Mam taki charakter (wiem, że to straszne), że boję się okazywać wielką radość, żeby przez to czegoś nie zapeszyć.
-
Faktycznie nastrój mam wisielczy i ta moja wypowiedź tak jakoś pesymistycznie brzmi. Lepiej pójdę już spać. Może jutrzejszy dzień będzie lepszy.
-
Witajcie po Świętach. Zazdroszczę bardzo tego optymizmu, bo ja coś znowu doła załapałam. W sobotę poszłam do rodziców i przy stole pokłociłam się z ojcem. Ja jestem typ spokojny, ugodowy, ale trochę mi nerwy puściły. Nieważne teraz, co konkretnie się stało, ale istotne, co powiedział ojciec. Wyrzucił mi, że za bardzo przejmuję sie dziećmi, rozczulam nad nimi, za bardzo je kocham, nie myslę o sobie a tylko o nich. No i dorzucił coś jeszcze, co brzmiało jak "jesteś dla innych za dobra, więc przez to masz życie jakie masz". Tu się zgadzam z z nimi: człowiek mojego pokroju jest zawsze chyba na straconej pozycji. Gdybym była zołzą może byłoby inaczej. Tak więc ja tata- nie będę mówić, że były jest złym ojcem, bo teraz ma nawet dla dzieci więcej czasu, spotyka sie z nimi bardzo często, one go uwielbiają a i mężem kiedyś nie był złym. To tylko ja byłam za dobra i wyrozumiała, więc tak się to skończyło.
-
Mój też powiedział, że mnie nie kocha, bo kocha kogoś innego. Po kilku dniach oznajmił, że wcale nikogo nie ma a powiedział te wszystkie okrutne słowa po to, by odejść ode mnie. Od przeszło roku mieszka z mamusią. Ja już nawet nie próbuję niczego zrozumieć a wiem jedno: byłam dla niego za dobra.
-
Mam nadzieję, że teraz nie będę już pomarańczowa:)
-
Witajcie. Moje dzieci także chaciały mieć psa, więc go dostały. Pies jest kochany i posłuszny. Szaleje za dzieciakami i jest wspaniałym towrzyszem zabaw. Niestety jest też duży, strasznie gubi sierść i zostawia wszędzie ślady swojej obecności. Oczywiście na mojej głowie jest także wychodzenie z psem na spacery, bo jak puścić dzieciaka samego gdy jest ciemno za oknem. Latem jest łatwiej i wtedy syn z psem wychodzi, jednak przychodzi jesień lub zima i mama w ten śnieg, mróz, deszcz i wiatr musi wyjść z domu, bo nikt inny nie wyjdzie. Czasami mam już tego strasznie dość, ale kocham tę psiurę. Kiedy mojej dzieci mają weekend z ojcem, to pies i tak zostaje ze mną, bo nie ma kto go wyprowadzać. Ja nie mogę wtedy gdziekolwiek iść na imprezę lub wyjechać, bo co z psem. Dodam, że pies był kupiony jeszcze wtedy, gdy mąż był z nami a teraz wydaje się, że jest przypisany po prostu do mojego domu.
-
Hej dziewczyny i chłopaki. Kończąc już temat nauki powiem, że syn podłapał juz niestety kilka 1 a jest dopiero połowa października. Dla niego sprawa nie jest taka prosta, bo on nie jest na tyle zdolny, by bazować jedynie na tym czego dowiedział się w szkole. Wam może wydawać się, że przesadzam, ale pewnie łatwiej byłoby mi wytłumaczyć o co chodzi w rozmowie twarzą w twarz a nie w taki sposób. kallipoe-zazdroszczę zawsze i wszędzie każdemu, kto jest na tyle zdolny, by nauce nie poświęcać za dużo czasu. Zapamiętać z lekcji a w domu przeczytać raz, czy dwa i jest super. U mnie każda ocena okupiona była ślęczeniem nad książką, bo ja do takich zdolnych niestety nie należę. Widać syn ma to po mnie tyle, że ja miałam świadomość, że trzeba się uczyć i nikt nie musiał mnie do niczego zmuszać. Teraz mam prawie 40 lat i chętnie postudiowałabym jeszcze, ale studia są bardzo kosztowne i na razie nic z tego nie bedzie. Tak więc samodzielna ucz się, trzymam kciuki za Ciebie
-
I zmykam juz do swoich zajęć. Miłego dnia
-
A tak w ogóle witajcie w ten piękny, choć dość mroźny dzień. Z wielkim zawstydzeniem napiszę, że Wasze wpisy czytam w pracy, bo w domu nie odpalam laptopa w ciągu tygodnia. Zresztą, nie dałabym rady siedzieć tak długo przed komputerem, choć co wieczór obiecuję sobie, żeby spróbować.
-
kallipoe- wszystko prawda, co piszesz i próbowałam na różne sposoby. Pisemne jakoś odrabia, ale nauka z podręczników to idzie opornie. Syn wie, że najpierw są obowiązki a później będzie czas na przyjemności. Jeśli szybko uwinie się z nauką, to bedzie miał czas na zabawę. W tygodniu nie ma komputera, bo na to nie ma czasu i do tego się przyzwyczaił. Przerwy w nauce oczywiście stosuję, żeby go nie zniechęcać i zamęczać. Nagrody też otrzymuje, wiec raczej nie w tym problem. Generalnie choć w młodszych klasach nie miał specjalnych problemów z nauką, to zawsze twierdził, że nauka niszczy mu życie i nie jest do niczego potrzebna. Co ja się z nim wiecznie na ten temat nagadam, to moje. Póki co jest jak jest, ale nie odpuszczę, bo wiem że może byc jeszcze gorzej, gdy się to zaniedba.