Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

kaja_20

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Mam 18 lat...z moim facetem jestem od 3 lat. Od początku była to wielka,płomienna miłośc. To moj pierwszy meżczyzna,którego na prawdę pokochałam,i z którym planowałam wspólną przyszłość. Kilka miesięcy temu zdecydowałam się na swój "pierwszy raz" właśnie z nim . Był to dla mnie swego rodzaju dowód miłości,a jednocześnie chęć bycia z ukochaną osobą na prawdę blisko. Zrobiliśmy to zaledwie 3 razy i o jeden raz za dużo ... Niestety wtedy zdecydowaliśmy się na sex bez zabezpieczeń (wiem,to zasługuje na pełną krytykę)..byłam wtedy 2 dni po menstruacji,więc prawdopodobieństwo zajścia w ciążę było na prawde znikome... a jednak.Teraz jestem w 4 tygodniu ciąży.dowiedziałam się o tym 3 dni temu i od trzech dni mój facet traktuje mnie bardzo chłodno...wczesniej,gdy miałam ku temu podejrzenia mówił,ze przeciez sobie poradzimy...teraz zmienił się o 360 stopni. To nie ten sam,mój ukochany Piotruś.Nie ma dla mnie czasu,unika rozmów,wyżywa się na mnie. Tylko,że to nie on będzie chodził po szkole z brzuchem,nie on będzie znosił poród,nie on musi zrezygnować ze studiów dziennych i ambitnych planów na przyszłość,nie on mieszka z rodzicami,nie on nie ma pracy i nie on ma 18 lat :(. Mój Piotr ma dobrze płatną pracę,w każdej chwili może wyprowadzić się z mieszkania,nie uczy się... Jestem zrozpaczona,gdy widzę jak mnie teraz traktuje i zupełnie nie rozumiem jego zachowania ;(. Nawet gdy rozmawiamy przez telefon i doprowadza mnie do płaczu w ogóle się nie wzrusza,nawet nie drgnie tylko jeszcze się rozłączy. Ja czuję,ze już nie będzie dobrze. Najchętniej bym się uniosła dumą i po prostu od niego odeszła...ale teraz,gdy będziemy mieć dziecko,przeciez sama sobie nie poradzę,a na rodziców liczyć nie moge....od początku myslałam,że to dojrzały facet i że w nim będę miała oparcie.Przecież ponosimy taką samą odpowiedzialność za nasz wybryk. Ja na prawdę nie wiem co mam teraz robić ... Proszę pomóżcie,poradźcie . i Błagam jeśli macie ochote mi dokopać- odpuśćcie. Potrzebuje wsparcia,jakiegoś pomysłu co mogę zrobić dalej. Nadmieniam,że na aborcję nigdy się nie zgodzę. Jestem zrozpaczona i zupełnie nieporadna ;(
  2. bardzo dobrze napisałaś..w duchu przeżywam to razem z Tobą . mocno trzymam kciuki !
  3. kaja_20

    Chłopak dał nam czas

    być może on chce dobrze,myśli że to faktycznie pomoże,ale z moich obserwacji i doświadczeń to się zazwyczaj źle kończy ... Jeśli jest kryzys,trzeba rozmawiać i próbować się do siebie zbliżyć,natomiast rozłąka oddala was jeszcze bardziej ... uczycie się wtedy tak na prawdę funkcjonowania bez siebie nawzajem .... przecież przykładowo Ty możesz zatęsknić,a on wręcz przeciwnie,po pewnym czasie uzna,że juz Cię nie potrzebuje...i co wtedy ?? Kochana trzeba rozmawiać,w przyszłości jak byście mieszkali razem i pojawi się kryzys to co raz jedno raz drugie będzie się wyprowadzać ? trzeba nauczyć się żyć obok siebie i wspólnie rozwiązywać problemy.
×