budząc się
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez budząc się
-
Do "do budzac się": nie jestem wrogiem Kościoła. W Kościele, wsród księży, biskupów, itd., jest wiele bardzo zagubionych dusz, nie będących dobrymi nauczycielami miłości. W Kościele zawsze byli też święci i są teraz. Ludzie mądrzy, rozważni, miłujący. Mistycy chrześcijańscy, aprobowani przez Kościół, byli dla mnie jedną z wielkich inspiracji. Nigdy tego nie negowałem i nie neguję. Nie oznacza to jednak, że nie można widzieć wiary inaczej, doświadczać jej inaczej i dzielić się swoimi doświadczeniami. Pozdrawiam :)
-
Do "do budząc się": przyjmowanie na forum założeń co do tego jak wygląda życie innych ludzi jest dosyć ryzykowne. Nie masz pojęcia czy mam dzieci, czy nie, jeśli tak to ile, czy pomamagam innym wychowywać czy nie. Nie wiesz nawet czy jestem kobietą czy mężczyzną, ani ile mam lat. Dlaczego więc piszesz tak, jakbyś wiedział/a? Pozdrawiam :)
-
Do: „A jak uwierzyć w siebie?. Można to robić na dwa podstawowe sposoby. Po pierwsze na sposób „światowy, poprzez szukanie swoich mocnych stron i wzmacnianie ich. Mocną stroną może być cokolwiek. Nie zajmuję się tym, ale dawno temu zauważyłem, że jeśli chcę to potrafię świetnie sprzątać. Wiedziałem, że mógłbym być super sprzątaczem i nawet bardzo dobrze z tego żyć. Każdy ma jakieś naturalne talenty. Problemem jest to, jeśli jest się ich nieświadomym, gdyż rodzina i szkoła zabiła (ze światowego punktu widzenia to tak wygląda), poczucie własnej wartości. O tym możesz poczytać na pewno w wielu książkach psychologicznych. Osiągnięcia współczesnej psychologii są naprawdę imponujące. Jeśli masz z tym problem, to sądzę, że warto zadać sobie trud przeczytania kilku książek uznanych psychologów, zapisania się na jakieś warsztaty (ale wyselekcjonowane, prowadzone przez psychologów z licencjami, doświadczeniem, etc.) W Internecie i czasopismach psychologicznych (ale nie ezoterycznych i im podobnych) dostępnych w każdym kiosku na pewno znajdziesz pierwsze podpowiedzi. Drugi sposób wynika ze zrozumienia istoty rzeczywistości. Przekaz Buddy i Jezusa były bardzo podobne, choć dramatycznie różne w formie. Istotą tego przekazu jest to, że wszystkie istoty, w swej esencji, prawdziwej naturze, są doskonałe i całkowicie równe, a świat jest miejscem, który tę wiedzę zasłania. Zasłonięta wiedza to ignorancja, to myślenie, że wartość ludzi jest różna i że nie jesteśmy doskonali (gdy patrzy się z perspektywy naszego świata, to wydaje się, że tak właśnie jest). Jedyną rzeczywistą wartością, Twoją, moją i każdego jest nasz byt, nasze istnienie, które poza pozorami naszego świata jest promienne, lśniące, miłujące, radosne, nieskończone. Nie tworzy naszej rzeczywistej wartości, ani jej nie niszczy to jaka jest nasz pozycja społeczna, finansowa, jak wyglądamy, jak jesteśmy wyedukowani, ilu mamy przyjaciół, jakie mamy talenty. Uwierz mi, że z perspektywy z której patrzę, a znam bardzo, bardzo różnych ludzi, inteligentni bogacze są najczęściej tak samo zagubieni, jak sfrustrowani pracownicy supermarketu, choć forma zagubienia jest różna. Ludzie piękni tak samo jak samotni brzydale. Oratorzy i dusze towarzystwa tak samo jak ludzie bardzo nieśmiali. Wszystkie wartości naszego świata są po to wytworzone, by wydawało się, że są między nami istotne różnice to pozwala na niewidzenie naszej doskonałej równości. To zapewnia poczucie autonomiczności, odrębności. Jedni czują się lepsi (z jakiegokolwiek powodu), a inni gorsi (z bardzo różnych powodów), tak czy inaczej czują się inni, a nie tacy sami. Obie te perspektywy są dokładnie tak samo fałszywe. W naszym świecie szczególnie trudno jest zrozumieć, że bycie lepszym w czymkolwiek od innych, w sporcie, pracy, rodzinie, wyglądzie, itp., nie zapewnia żadnego rzeczywistego i trwałego poczucia własnej wartości. W istocie jest to właśnie mechanizm wywyższania się ego jestem wartościowy, bo jestem w czymś lepszy od innych. To jest zawsze megalomanią. Jeśli to naprawdę zrozumiesz, to nie będziesz potrzebować akceptacji ludzi, by znać własną wartość. Jej brak nie będzie Cię smucił, jej istnienie nie będzie Ci dawało satysfakcji. Po prostu będziesz wiedzieć, że Twoja wartość jest idealnie taka sama jak każdego innego człowieka, i że ona naprawdę istnieje i nie zależy od zmiennych, chimerycznych ocen i stanów ducha innych ludzi. Wtedy satysfakcję dają tylko dwie rzeczy to gdy spotykasz kogoś z taką samą świadomością, kto wie, że jego wartość jest taka sama jak Twoja, i że jest całkowita. Wtedy spotykają się dwa istnienia o całkowitym poczuciu własnej wartości. Mogą komunikować się swobodnie, mogą wręcz fruwać w tej komunikacji, trudno to opisać słowami. Są wolni od udowadniania sobie wzajemnie swej wartości. Na jakichkolwiek poziomach, bo większa część tej gry odbywa się na poziomie podświadomości. Nie wkładają więc żadnych masek, nie odgrywają ról. Jest to niesamowicie radosna komunikacja, która nigdy nie męczy, nie potrzebujesz rozluźniaczy w postaci alkoholu czy używek, nie potrzebujesz specjalnych miejsc (jak np. restauracje, czy kawiarnie, czy kluby), nie potrzebujesz planować specjalnych zdarzeń (wakacje, wyjścia do teatru), by „polepszać komunikację. Po prostu istnieje swobodna, nieskrępowana komunikacja wolnych umysłów, która może trwać w dowolnych okolicznościach miejsca i czasu. Druga rzecz to budzenie innych z ich gier, snów, to widzenie jak inni uwalniają swe umysły i budzą się do radości i szczęścia, jak są szczęśliwi wychodząc ze stanu zawężonej świadomości. Wtedy zaczynają widzieć siebie i budzącego. To jest jakbyś uratował/a kogoś z topieli i widziała jak odzyskuje przytomność i nawiązuje z Tobą kontakt. Największym zaś skarbem jest nasza zdolność do kochania innych. Jeśli kogoś kochasz i jesteś w stanie budować bliską relację z innymi, to jest to nieoceniony skarb. Nie ma większej wartości. Próbowałem wszystkiego i zapewniam Cię, że w porównaniu z miłością wszystko inne jest miałkie i bez wartości. Na początku nie ma znaczenia czy kochasz psa czy żonę. Chodzi o to uczucie i chęć dawania. Każdy to ma, choć wielu gubi, zakrywa w sobie tę zdolność do kochania. Ona jest jednak największym skarbem. Kochanie oczyszczone z ego jest Niebem. Możesz zacząć pierwsze czytać książki, psychologiczne, podbudować swą wartość na sposób światowy (nie by poczuć się lepszym od innych, ale by poczuć się nie gorszym od innych). I drugie -kontemplować, rozważać naszą rzeczywistą naturę i z tej perspektywy obserwować świat. W tym drugim mogą pomóc na przykład niektóre książki o buddyzmie, w których łagodnie, bez zadęcia, pokazywana jest idea równej wartości wszystkich istot. I pamiętaj, ja wiem, że Twoja wartość jest idealnie taka sama jak moja i każdego człowieka na tym świecie. Wiem to o każdym, więc wiem to na pewno o Tobie. To nie są puste słowa. Są ludzie w tym świecie, którzy wiedzą jaka jest Twoja wartość, którzy wiedzą, że jest ona bezcenna, całkowicie niezastąpiona. A ma ona ogromne znaczenie nawet w tym świecie, co kiedyś dostrzeżesz. Ma, gdyż każdy z nas ma rolę do odegrania w procesie budzenia się ludzkości. Uwierz mi, tak jest. Pytaj się ile chcesz i o co chcesz. Jeśli coś mam uszczegółowić, pytaj się. Pozdrawiam :))
-
John. Jaką masz gwarancję, że wszystkie słowa w Biblii są autentycznym przekazem? Z czego wynika ta gwarancja? Nie masz i nie możesz mieć żadnych dowodów, że Biblia jest w calości autentycznym przekazem od Boga. Oprócz tradycji. Ale cóż to za dowód - tradycja? Dlaczego nie wierzysz w bardzo prostą rzecz - Bóg istnieje, czemu więc nie możesz komunikowac się z Nim bezpośrednio? Dlaczego uważasz, że mówi do Ciebie w księgach sprzed tysięcy lat, a nie mówi do Ciebie w Twym życiu? Dlaczego nie mógłby tego robić? Dlaczego miałby docierać do Ciebie przez stare księgi i instytucję, Kościół i jej ludzi, którzy przez wieki mylili się, mylili i mylili. John, ja nie atakuję Kościoła, bo mi chodzi o Ciebie, a nie Kościół. Ale dlaczego miałby docierać przez biskupów, zyjących niezgodnie z nauczaniem Chrystusa, przez księży, których cześć bardzo okrutnie narusza prawa Jezusa, a nie mógłby mówić do Ciebie? Czy jesteś gorszy od księży, czy oni są na tyle mądrzejsi, że mogą zrozumieć co do nich Bóg mówi, a Ty nie? To niemożliwe. Czy nie nauczono Cię po prostu tak: słuchaj tych co wiedzą lepiej, a Ty w to uwierzyłeś? Naprawdę czujesz, że księża i Kościół wiedzą lepiej od Ciebie, czujesz to, widzisz to w Kościele, w życiu Kościoła i księży? Nie sądzę. Czy nie uważasz, że wszechmoc Boga pozwala mu mówić do Ciebie bezpośrednio? Dlaczego Bóg miałby bawić się w głuchy telefon? Dlaczego? Może tak Ci jest wygodniej. Może tak możesz podążać koleinami tradycji. Może Bog mówi do Ciebie, a Ty nie słyszysz, bo nikt Ci tego nie powiedzial, że Bóg dociera do kazdego do kogo chce w sposób bezpośredni, a chce dotrzeć do Ciebie na pewno. Uważasz, że nie? Uważasz, że nie zasługujesz na Jego miłość? To niemożliwe. To oczywiste, że zaslugujesz, jako dziecko Boże, na całą miłość Boga. Dlaczego więc nie miałby mówić do swego dziecka bezpośrednio? Dlaczego? Jaki miałoby to sens? Jezus mówił: słuchacie, a nie słyszycie, patrzycie, a nie widzicie. O to Mu chodziło - nie słyszymy tego co do nas mówi Bóg, nie widzimy co nam pokazuje. Między innymi dlatego, ze nie wierzymy w to i wierzymy tym, którzy mówią, że oni to zrobią za nas i oni będą nas nauczac o słowach Boga. John, nie należę do żadnej sekty, żadnej organizacji, chcę pozostać anonimowy i nie mam żadnego interesu w tym by poświęcać ludziom czas na forach. Ja nie chcę byc Twoim nauczycielem. Jesli będziesz chciał, bardzo mocno chciał, to pomogę Ci w tym, byś Ty sam nauczył się slyszeć i widzieć Boga. Musisz jednak mocno bardzo tego chcieć, musisz być zdeterminowany i cierpliwy. Chcę Ci przekazać to co sam wiem, byś Ty to wiedzial i doświadczał w swoim zyciu dla siebie, byś pomógl tym, których kochasz. Jesli udałoby się choć trochę, możesz o mnie zapomnieć. Bo mi nie chodzi o mnie. NIe oczekuję niczego od Ciebie. Chcę byś doświadczył Boga w swym zyciu,. Doświadczam Go i wiem jakim jest to szczęsciem i chcę by inni też Go doświadczali. Nic więcej, nic! Nie musisz porzucać swej religii, nie namawiam Cię do tego. Możesz ze mną rozmawiać. Ale rozmawiaj Ty, rozmawiaj tak jak Ty czujesz, jak czuje Twoje serce, co mówi Ci wewnętrzny głos, a nie Biblia. Tylko taka rozmowa będzie miała sens, bo tylko tak nauczysz się słyszeć Boga w sobie. Idż do swego księdza, który jest dla Ciebie autorytetem i spytaj się Go czy zna Boga, czy Go doświadcza, a jesli tak, to niech Ci o tym opowie. Jesli powie, że nie zna Boga i Go nie doświadcza, to spytaj się na jakiej podstawie naucza o Bogu, czy on zna kogoś kto doświadcza Boga. Potem wróć, nie musisz zdawać sprawozdania, a ja Ci opowiem jak ja doświadczam Boga. Sam wyciągniesz wnioski, czy chcesz ze mną rozmawiać czy nie. Jesli będziesz chciał, to powiem Ci, co robi nam wiara w szatana, co robi nam wiara w karzącego Boga, jak uniemożliwia kontakt z nim. I nauczysz się słyszeć Boga. Zawsze możesz przerwac rozmowę, zawsze możesz o mnie zapomnieć. Nie wiem kim jesteś w codziennym zyciu i nie interesuje mnie to. Tylko musisz chcieć rozmawiać, a nie cały czas mówić Biblia mówi to, więc tak jest. Jeśli nie chcesz tej podróży, boisz się jej, nie musisz jej zaczynać. Zastanów się co jest potrzebą Twego serca. Po prostu. Pozdrawiam.
-
Dobry wieczór! Merkabo! Zwracam się do Ciebie całym moim sercem, z całą moją życzliwością i serdecznością:) Proszę Cię :) Na pewno kogoś kochasz. Spójrz na tę istotę z całą swą miłością, spójrz oczami miłości. Spójrz czule i troskliwie. I zadaj sobie pytanie. Czy gdyby ta istota odwróciła się od Ciebie, popełniła jakieś błędy, a Ty byłabyś wszechmocna, miałabyś nieskończoną ilość czasu, to czy kiedykolwiek postanowiłabyś ją ukarać albo skazać na wieczne potępienie? Spójrz na to poprzez miłość do konkretnej osoby. Ale może to być nawet Twoje ukochane zwierzę. Chodzi o miłość. Wyobraź to sobie. Poczuj tę sytuację. Proszę zapomnij na minutę o swoich poglądach. I patrz oczami najczulszej, najsłodszej miłości. Czy mogłabyś skazać kogokolwiek Ukochanego na wieczne potępienie? Nie wierzę. To niemożliwe. A jak mogłoby to byc możliwe dla Boga, który ma nieskończoną cierpliwość, wszechmoc i nieskończenie czułą Miłość, do której my teraz nie jesteśmy chwilowo zdolni, przy której nasze najwznioślejsze porywy są zaledwie echem Bożej miłości? Jeszcze raz proszę Cię, zrób taki eksperyment w swoim umyśle. Wejdź w to głęboko. I odpowiedz na moje pytania. To moja serdeczna prośba. Spójrz też na jeszcze jedną rzecz. W ostatnim poście piszesz, że Bóg nie zna gniewu, ale na początku Twoich cytatów (?) co najmniej trzy razy mowa jest o gniewie Boga. W co więc wierzysz? Powiedz dlaczego piszesz sprzeczne rzeczy? Wyjaśnij mi to, bo widząc te sprzeczności, nie rozumiem w co wierzysz. Nie ma szatana. Powiedz mi kto stworzył szatana? Bóg? To niemozliwe. Bóg Miłości nie mógł stworzyć czystego zła. Z tym chyba się zgodzisz. To czego Bóg nie stwarza ne może istnieć, bo gdyby tak było, to by oznaczało, że rzeczywistość ma dwóch równoprawnych stwórców. To niemożliwe. A poza tym wierzysz zapewne w to, że Bóg jest jedynym Źródłem wszystkiego. Skąd więc wziął się szatan? Znasz Biblię dobrze. Ale proszę nie cytuj, wyjśnij mi to, co Ty wiesz, w co Ty wierzysz. Najprościej jak potrafisz. To są moje prośby. Jeśli jestem zagubiony, a Ty jesteś duzo bliżej Prawdy i Boga niż, ja, to przecież chcesz mi pomóc? Ja chcę pomóc sobie i mym bliźnim. Jeśli sie mylę, to odpowiedz na moje prośby. Z bardzo wieloma rzeczami, które piszesz zgadzam się. Komunikuję sie z Bogiem, nie tylko poprzez modlitwę, dużo więcej niż trzy godzinyn więcej. Staram się robić to cały czas. Zgadzamy się z tym, że oddanie Bogu, miłosierdzie, umiłowanie bliźnich, to podstawa. Nie wierzę jednak w Boga karzącego, w Boga, ktory będąc wszechmocnym wydaje Swe umiłowane stworzenia na pastwę szatana, który ma jakiś swój obiektywny, rzeczywisty byt, i który został stworzony nie wiadomo przez kogo. Rozmawiaj ze mną. Uważasz, że mylę się. Ale jeśli nie mylę się? Wyobraź sobie co to oznacza jeśli się nie mylę. Kościół, żaden chrześcijański kościół, przez setki, tysiące lat, nie zdołał zbudować społeczeństw, wychować ludzi, tak by życie tu wyglądało w zgodzie z nauką Chrystusa. Pomimo, że przez setki lat, Kościół miał ogromny, decydujący wpływ. Może wychowanie przez strach, przez bojaźń Bożą, źle rozumianą, nie działa jednak? Czy 2000 lat to nie jest dość długi czas, by Ci którzy głoszą pewne idee, pokazali jak je wcielić w życie? Dlaczego im sie nie udało? Strach przed karą nie działa. Działa tylko na bardzo proste umysły. Strach przed karą jest w istocie zaporą przed Bogiem. Kto radośnie pobiegnie do Ojca, który surowo oceni i byc może skaże na wieczne potępienie? NIeliczni, jesli ktrokolwiek. Każdy za to z radością, z całych sił, uda się do Ojca calkowicie miłującego i przebaczajacego. Ojca, który kocha bezgranicznie. A Bóg chce bysmy do Niego wrócili. O tym w istocie jest opowieść o synu marnotrawnym. Jesli chcesz rozmawiać, to proszę rozmawiaj Ty, jako Ty, tak jak rozmawiają szanujący się ludzie. Nie cytatami. Te znam i sam mogę je sobie przeczytać. To nie byłaby rozmowa. Proszę :) Pozdrawiam:))
-
John: czy to nie smutne, że przed błędami ustrzec Cię może tylko strach przeda karą, a nie chęć czynienia dobra i miłość do ludzi? To stara śpiewka, taka jak ta: dzieci trzeba tłuc, jak się boją to nie broją. I teraz skojarz to z tym, ze Hitler był bitym dzieckiem. Jesteś w stanie jakoś skojarzyc te fakty? Jesli nie, to zacznij od lektur. Poczytaj sobie ksiązki co się dzieje z ludźmi wychowanymi w strachu, w lęku, itd., a jacy ludzie wyrastają gdy sa wychowani w miłości, w wolności od lęku. Zbadaj to, zdaj sobie trud zweryfikowania swych przekonań. To, że masz rozbuchane ego i tylko strach jest Cię w stanie powstrzymać przed czynieniem głupot, nie oznacza, że tak skonstruowany jest świat. NIe dopuszczasz tego, że Bóg jest w stanie "wychować" nas poprzez miłość i zrozumienie. Cóż nie wierzysz, że jest dobrym Ojcem. Nie wierzysz w jego Wszechmoc i Miłość W istocie to jest właśnie bluźnierstwem. Tyle, że Bóg się nie obraża. Sam się "karzesz", żyjąc w napięciu i nie znając prawdziwej radości. Twój wolny wybór. Bóg dał Ci wolności wierzenia nawet w niemądre rzeczy.
-
Do: w drodze do Boga. Bardzo dziękuję Ci za Twoje słowa. To dla mnie bardzo ważne. Uszczęśliwiłaś mnie:)) Dzisiaj jedyne rzeczywiste szczęście odczuwam kontaktując się z Bogiem i widząc szczęście w innych, rdaość w innych, czy mogąc komuś choć troszeczkę pomóc w Jego drodze do Boga, do szczęścia, do wyzwolenia ze smutku, lęku, czy poczucia winy. Życie w poczuciu winy jest okropne, wiem to. Jestem przeczęśliwy, że wyzwoliłaś się z tego :))) Ale radość dają mi też wszyscy, którzy chcą uczciwie rozmawiać, chcą komunikować się w prawdziwy sposób, a nie prowadzić grę w "kto ma rację" :)) Śmiesznych pytan nie ma :) Egzorcyzmy. Umysł działa tak, że wierzymy w co chcemy wierzyć. Możesz przeczytać wcześniejszy post do "podświadomości". Jeśli Bóg jest Milością, to dlaczego chorujemy? Bo atakujemy samych siebie. Moc umysłu dana przez Boga umożliwia to byśmy wymyslali i ucieleśniali najdziwaczniejsze pomysły. Możemy też zaatakować siebie opętaniem przez szatana i wierzyć w egzorcyzmy. Wtedy uważamy, że mamy dowód na istnienie szatana. Istnienie szatana zaś jest dowodem na to, że Bóg stworzył świat, w którym istnieje zło. W ten sposób nie możemy wierzyć, że Bóg jest tylko Miłością. W najlepszym wypadku uzanjemy, że jest dobry, ale z tajemniczych powodów dopuszcza zło. To jest bez sensu - Dobro nie zsyła zła. W istocie więc, w głębi siebie wierzymy wtedy, że Bóg jest zły. To jest atak na Boga. Oczywiście nie dokonujemy go naprawdę, bo Boga nie można zaatakować. Jest to urojony atak, ale w ten sposób, wierząc, że Bóg jest w istocie zły, możemy tkwić przy swoim ego, realizować swoje pomysły, swoje idee, ucieleśniać świat bez Boga. Objawienia matyjne - nie wiem za dużo na ich temat. Jedno jest pewne - Bóg działa cały czas. Do różnych osób dociera w różny sposób, najlepszy dla danej osoby. Może być tak, pewnie tak jest, że objawienia maryjne mają na celu dotarcie właśnie do niektórych osób. Nie ma jednak nikogo w pelni oświeconego. Dlatego ludzie znieksztalacają przekaz Boga, niejako "filtrując" go poprzez swoje ego. Dlatego zapewne część tych objawień zawiera treści pochodzące z ego. Z kolei inni, pogrążeni w nieiwedzy, mogą dokonywac dalszej interpretacji, dodając coś ze swego ego, tak że na końcu przekaz traci sens. Tak się dzieje cały czas. Jak można w imię Chrystusa nawoływać do jakiekolwiek nietolerancji, albo jak kiedyś można było pod sztandarami Nauczyciela Miłości prowadzić wojny? Zwierzęta mają świadomość. Mają ją też rośliny. Oczywiście te świadomości sa doświadczane inaczej niż świadomość ludzka, ale to jest świadomość. Świadomość roslinna jest doświadczana łagodnie, to rodzaj takiego "falowania" w świecie, w którym formy nie są wyraźnie postrzegane. Choć rośliny też cierpią. Forma zwierzęca czy roślinna należy do świata iluzji, ale ich istnienie jako bytów nie - wszystko jest częścią Boga :) Nie należę do żadnej grupy, ale ludzi, którzy myślą podobnie do mnie jest na świecie więcej, chyba całkiem sporo. A będzie dużo, dużo więcej. Wiem to, bo wszyscy, absolutnie wszyscy tęsknimy za prawdziwą miłością, za światem bez cierpienia. Jesteśmy na różnych stopniach zaawansowania. Są to ludzie z bardzo różnych religii, rożnych krajów. Pozdrawiam :)
-
Do kuzguwu: droga do Boga prowadzi przez porzucenie ego, czyli myśli, że sami z siebie, w odrębności od Boga, coś możemy lub znaczymy. Takie myslenie jest szaleństwem. To tak jakby rzeka w połowie biegu powiedziała: mam dosyć, będę od tego miejsca samodzielna, niepotrzebne mi jest źródło. Albo jakby wątroba zbumtowała się i powiedziała będę autonomiczna, nie obchodzi mnie cała reszta organizmu, rozpocznę odrębny i autonomiczny żywot. To nonsens. Tak samo jest w naszym przypadku. Tyle, że umysł może śnić, że to zrobił. My w istocie nie musimy wracać do Boga, bo cały czas jesteśmy w Nim. Inaczej nasz byt byłby niemożliwy w ogóle. On jest życiem. Musimy sobie Go przypomnieć, musimy porzucić nasze fantazje. Jak porzuca się ego. Myślę, że są różne drogi. Medytacja, czy może po prostu wytrenowanie w sobie obserwatora, jest pomocne, bo pozwala zobaczyć jak działamy, jak działa ego. Dzięki temu możemy je lepiej porzucać. W medytacji możemy doświadczyć cudownych stanów bez ego. Poza tym polega to na oddawaniu wszystkiego Bogu. Wszystkiego. Nauczenie się tego też trochę trwa. Oddawanie wszystkiego Bogu jest też porzucaniem ego. Bo oznacza to, że rezygnujemy z naszych idei i pomysłów. Warto chyba też zapoznać się z książkami psychologicznymi na temat flow, byciu wolnym od napięć i pozwalaniu na to by sprawy działy się niejako same. Każdy ma swoją drogę. Poza tym oświecenie jest możliwe jeśli jedna osoba oświeci się calkowicie. Ona będzie mogła budzić innych. Nie ma obecnie całkowicie oświeconych. Ale proces budzenia się ludzkości moim zdaniem zaczął się już. Pytaj się i proś Boga, jeśli będziesz robił to uczciwie, dostaniesz wszystkie odpowiedzi. One przyjdą poprzez Twój własny wewnętrzny głos, poprzez innych ludzi, poprzez zdarzenia, sytuację, książki. To co będzie dla Ciebie najlepsze w danym momencie. Oduczaj się osądzania czegokolwiek, ludzi, sytuacji. Osądzanie wzmacnia ego. Tutaj ograniczyliśmy nasz umysł tak bardzo, że każdy nasz osąd jest fałszywy i służy tylko podtrzymywaniu ego, chyba że osądzamy przez miłość, czyli, że absolutnie każdy jest godzien przebaczenia i całkowitej miłości, że każdy jest w swej istocie, w swej esencji taki sam jak my. Co do pokory uważaj. Pokora właściwa to taka, że wiesz, że nie wiesz obecnie, bo zapomniałeś. Ale nie jest pokorą myslenie, że jesteś mały, czy że nic nie znaczysz. Jesteś dziełem Boga, a Bóg nie stwarza małych, ani nieznaczących. W swej prawdziwej naturze, jak każdy, jesteś doskonały i niezastąpiony, bo takim zostałeś swtorzony. Ale teraz tego nie pamiętasz. To masz sobie przypomnieć. Ego jest temu przeciwne. Pokora to przypominanie sobie swej wspaniałości i wielkości, ale nie poprzez ego. Wspaniałość w rozumieniu ego, to bycie kimś wyjątkowym, lepszym od innych. To jest arogancja. Bóg jest pierwszy. Mając wszystko, nie mieliśmy jednego, nie byliśmy własnymi stwórcami, nie byliśmy pierwsi. I pojawiła się szalona myśl, by być swoim własnym stworzycielem, by być samemu stwórcą wszechświata na swoich własnych warunkach. I niestety podążyliśmy za tą myślą, co stworzyło sen. Odwracając się od Boga, odwróciliśmy się w stonę iluzji, czyli niczego. I tu zagubiliśmy się zupełnie. Łatwo jest zagubić się w niczym. A chcąc być własnym stwórcą, musieliśmy zapomnieć Boga. To logiczne. NIe mogliśmy pamiętać naszego rzeczywistego swtórcy, bo nie uwierzylibyśmy w to, że możemy być własnymi stwórcami Nie można blużnić Bogu ani Duchowi Świętemu. To jest przypisywanie im naszego szaleństwa. Czy gdyby bliska Ci osoba popadła w schizofrenię (oczywiście rozumiesz, że chodzi o czytelność przykładu), i w apogeum cyklu psychotycznego przezywała Cię, to uznałbyś że Cię obraża? Nie, wiedzialbyś, że to szaleństwo przez nią przemawia i odczuwałbyś tylko troskę o nią, a nie obrazę. Dokałdnie tak samo jest z Duchem Świętym i Bogiem. Czy mógłbyś nie przebaczyć ciężko umysłowo chorej osobie czegokolwiek, gdybyś wiedział, że opanowała ją chorobie? Czy w ogóle myślałbyś w kategoriach przebaczenia? Nie. Mógłbyś odczuwać tylko smutek z powodu jej choroby. Chciałbyś by wzydrowiała. W ogóle nie myslałbyś, że jest coś do przebaczenia, lecz, że trzeba ją uzdrowić. Rozumiesz to, prawda? Czy Bóg, czy Duch Święty - emanacja Boga, będąc calkowicie miłujący mogliby nas potępiać? Dlatego, że popadliśmy w szaleństwo? Myslenie, że tak, jest szaleństwem. Pmaiętaj, wielu ludzi miało wglądy, niektórzy oświecili się (choć chyba nikt całkowicie). Przekazywali to co zostało im objawione, ale przez lata, tysiąclecia ich przekaz ulegał manipulacji. Tak było ze słowami Buddy. Tak było ze słowami Jezusa. Jeśli widzisz w czymś niespójność, albo zasłonę takjemnicy, to znaczy, że przekaz jest zakłócony. Nikt kto zbliża się do oświecenia, nie zasłania się tajemnicą, ani jego przekaz nie może być wewnętrznie sprzeczny. Wsłuchaj się w swoje serce. Porzuć schematy. I co ono Ci mówi o Bogu? Jeśli czujesz jakikolwiek lęk, dyskomfort, niewiadomą, to żle Ci mówi, bo coś dodaje ego. Bóg nie może wzbudzać lęku, dyskomfortu, czy niewiedzy. Jeśli czujesz tylko pozytywny stan, to pomyśl wtedy, i uczciwie się wsłuchaj, czy Bóg, czy Doskonała Miłość, mogłaby skazać na potępienie? Czy mogłaby stworzyć byty, nadać im pewne właściwości, wiedzieć o tych właściwościach, a potem je karać? Jakie odpoweidzi czujesz w sercu? Badaj tak wszystkie prawdy. W tobie Bóg umieścił odpowiedzi. Gdzie indziej miałby to zrobić, jesli nie w Tobie, swoim Ukochanym Dziecku? Badaj tak i Biblię, i wszelkie przekazy, które do Ciebie docierają. Wtedy nie dasz się omamić i łagodnie zostaniesz poprowadzony do prawdy. Człowiek, ktory się nie przebudzi będzie dalej śnił sen. W jakiej formie? Halucynacje mogą przybrać nieskończoną ilość form. To co wiem, jest efektem całego mojego życia. W zasadzie od dziecka zadawałem pytania o sens świata. Nie wierzyłem, że jest niepoznawalny. NIe było też we mnie zgody na to co widzę wokół. Zawsze szukałem, zygzakiem, ale nie porzuciłem nigdy poszukiwań. I to wystarczyło. Zostałem poprowadzony. Miałem różne wglądy i wizje, niektóre bardzo głębokie, rożne doświadczenia w życiu i masę zrozumiałem dzięki książkom. Przy tym, zawsze badałem to co czytałem. Odrzucałem to na co nie było we mnie, w śodku zgody. To co wydawało mi się mętne, albo bezsensowne. Ale to co wiem, nie jest wiedzą ksiązkową, choć w dużej mierze z książek pochodzi. Bo to dziala w moim życiu, w którym dzieją się cuda, które trudno byłoby mi wyjaśnić i opisać. Zresztą jak widzisz piszę wlasnymi słowami, niczego w zasadzie nie cytuję. Bo na tym polega to, że się wie. Nie musisz podpierać się cytatami, czy autorytetami. Gdy ktoś np.zrozumie do samego końca przekaz Buddy, to nie musi odosić się do jakichkolwiek tekstów buddyjskich. Może swą wiedzę przekazać wlasnymi słowami. Tak jak ktoś studiujący fizykę. Gdy się jej nauczy, to potem może przekazywać swą wiedzę, nie cytując ciągle podręczników, z których się uczył. Po tym także poznasz czy ktoś wie co mówi, czy nie. Jeśli nie potrafi czegoś wyjaśnić samodzielnie, tylko jego ostatnią "linią obrony" jest cytowanie autorytetów, czy dzieł jakichkolwiek, to nie wie. To tak jakby nauczyciel fizyki zapytany przez ucznia, coś odpowiedział, a uczeń zapytałby się dlaczego tak jest, a nauczyciel zamist udzielić stosownych wyjaśnień, odpowiedziałby, bo w podręczniku, z którego się uczyłem tak było napisane. To by znaczyło, że przyswoił jakąś wiedzę, ale w istocie nie rozumie czego naucza. Poza tym, w końcu zaczyna się rozumieć, że to jest procesem przypominania sobie prawdy, ktorą w istocie zawsze znaliśmy. Że jesteśmy prowadzeni w procesie przypominania sobie. Jeśli pójdziesz tą drogą, to tego doświadczysz. W pewnym momencie poczujesz, że pewne rzeczy są calkowicie naturalne. Będziesz się dziwił, że mogłeś mysleć inaczej. Będziesz czuł, że przypominasz sobie to co zawsze wiedziałeś. Twoja dociekliwość jest wyjątkowa. Dopuszczasz, że ktoś może wiedzieć coś, czego Ty nie wiesz. Nie ma znaczenia czy tak jest, liczy się to, że zakładasz taką możliwość. W tym świecie, w przypadku spraw, o których rozmawiamy, to dość rzadkie. To wskazuje, że jesteś na dobrej drodze :) Pozdrawiam :)
-
do piekło na ziemi: co z tego, że coś napisali w ewangelii? Należy myśleć, bo umiejętność myslenia jest właściwością dzieci Bożych. Nie odpowiadasz na pytania, nie ustosunkowujesz się do tego co piszę, tylko powtarzasz jak mantrę - sztan jest, szatan jest, tak napisano w Ewangelii. Taka rozmowa nie ma sensu. Gdy wierzysz w szatana, to możesz usprawiedliwić masę głupot: własnych i innych. Np. Hitler - nie, nie był opętany szatanem. Był człowiekiem nieszczęśliwym, zakompleksionym, żyjącym bez miłości i zrekompensował to sobie szaleństwem. Tak jest zawsze. A te wszystkie problemy zawsze biorą się z ego, z konstrukcji świata jaki wytworzyliśmy. Dodam też, że Twoja wizja sądu jest dramatycznie niespójna, jak wszystkie dogmaty religii chrześcijańskich. Bóg jest miłością, a my jesteśmy dziećmi miłości. Sąd ostateczny będzie polegał na tym, że wszyscy przypomnimy sobie Miłość Boga i własną doskonałość, bo takimi nas stworzył, a co Bóg stwarza jest wieczne. Sąd to rozwianie się iluzji świata innego niż Niebo. To co piszesz jest przeciwne Bogu. Z prostego powodu: w tym co piszesz słychać mniej czy bardziej skrywaną nienawiść, czy niechęć, czy pogardę dla ludzi, których uważasz za opętanych diabłem. Właśnie ta niechęć do innych jest całkowicie sprzeczna z Bożą miłością, Bóg do nikogo nie odczuwa niechęci - tylko czystą miłość. Jest to sprzeczne z nauczaniem Jezusa, za którego wyznawcę zapewne uważasz się. To jest właśnie produkt ego - czuć się lepszym od innych za wszelką cenę, używając wszelkich narzędzi do tego, w tym oczywiście religii. Twoje ponure przesłanie nie ma nic wspólnego z Bogiem i Jego Miłością. Pozdrawiam :)
-
Do lekooomankaa. Skąd dusza się tu wzięła,dlaczego jest chora? Właśnie świat to choroba duszy. Świat brutalny, pełen cierpienia, smutku rozstań, wiecznego planowania i martwienia się (na podświadomy poziomach), świat bez miłości - świat to symboliczny obraz choroby duszy. Jaka natura? Nie do końca wiem o czym piszesz :) Jeśli o naturze, drzewkach, etc., to nie zgodzę się. Natura to piekło, rzeźnia, wieczne pożeranie jednych przez innych, wieczna walka o przetrwanie. Nasza prawdziwa natura zaś to czysta dusza/umysł, wolne od cieleśności. Dlatego bardziej naturalne dla mnie jest kontaktowanie się z innymi umysłami przez internet, niż jednoczenie z dziką, krwiożerczą przyrodą. A medytacja to nie kontrola uczuć. To wolność od negatywnych emocji i brak kontroli nad pozytywnymi odczuciami - miłości, harmonii, jedności z innymi :) A zbawienie/oświecenie nie następuje przez śmierć, tylko przez uwolnienie umysłu/świadomości.
-
Dzień dobry :) Podświadomość - powodzenia :) Choć jest ono gwarantowane, jeśli wykażesz się determinacją :) Mój dom nie był zbyt religijny. Występowały rytualne elementy tradycji katolickiej (święta, chrzty, etc.). Religijna była nieco dalsza rodzina. I tak zostało - nie jestem religijny. Do kuzguwu: tak - są dwa stany - przebudzenie i sen, czyli jeśli nie przebudzisz się, to śnisz. Można nazwać reinakarnacją przechodzenie ze snu do snu. Choć spójrz na to też tak: gdy budzisz się ze zwykłego snu, a śniłeś trzy bardzo różne sny, to nie myślisz o tych trzech snach jako o reinkarnacjach :) Piekło nie istnieje. Piekło to stan umysłu, ktory nie poznaje siebie. Piekło jest tutaj, bo jak nazwać to co przeżywają ludzie torturowani, co dzieje się na wojnach, ludzie poddani wszelkiego rodzaju przemocy, samotni, cierpiący na różne straszne choroby? To jest piekło. Piekłem jest także stan wiecznego niespełnienia, to że szukasz i nie znajdujesz. Znajdujesz, ale to co znalazłeś, za chwilę traci swą wartość, przestaje być tak bardzo cenne, aż w końcu rozpływa sie w nicości. Pieklem jest stan wiecznego martwienia się (ma to np. każdy rodzic, ale nie tylko).Czyli typowe ziemskie stany. Potrzebujemy jeszcze gorszego piekła, niż to co tutaj mamy? Straszenie piekłem, może kiedyś miało sens (choć i w to wątpię). Miłość wyprowadza ze snu, a nienawiść i to co nazywamy złem, czyli krzywdzenie innych i siebie, pogłębia sen. Może kiedyś pojawił się motyw straszenia piekłem, by proste umysły nie pogrążały się jeszcze głębiej we śnie. Ale te czasy minęły. Jeśli zaś wierzysz w Boga, to pomyśl w najprostszy sposób: jak doskonały, wszechmocny i miłujący Stwórca mógłby wymyslić piekło? Jak mógłby skazać na nie dzieło swej kreacji? To niemożliwe. Miłość nie tylko nikogo nie jest w stanie skazać na piekło, ale nie jest w stanie w ogóle o nim myśleć. Pomyśl choćby o ziemskiej miłości matki do dziecka. Jaka matka skazałaby, choćby wyrodne dziecko, na piekło? Żadna. Czy mógłby to uczynić Bóg, którego miłość przewyższa nieskończenie każdą ziemską miłość? Bog, który jest wszechmocnym rodzicem? To niemozliwe. Wiara w karzącego, osądzającego Boga, to bardzo sprytne zagranie ego. W ten sposób ludzie boją się Go. A On jest czystą miłością, lęk przed nim jest kompletnym absurdem. Zobaczenie tego powoduje, że Bóg staje się Kimś najbardziej pożądanym. Nie można bać się czystej, doskonałej miłości, nieskończenie czułej, troskliwej, radosnej. My wszyscy najbardziej na swiecie chcemy właśnie takiej czystej, krystalicznej miłości, którą daje Bóg. Wszyscy za tym tęsknimy. Tęsknimy niewyobrażalnie. Straszenie Bogiem jest więc okrutnym zagraniem, byśmy bali się tego za czym najbardziej tęsknimy. Nie ma szatana. Szatan to nasze własne odwrócenie się od Boga, to myśl o byciu lepszym i pierwszym, to ego. NIe ma żadnego innego diabła. Księga rodzaju to symboliczny obraz upadku - czyli śnienia o świecie bez Boga. W świecie stworzonym przez Boga nie ma zła, bo Bóg stwarza tylko dobro, piękno i doskonałość. Gdy odwracamy się od Boga stwarzamy dualistyczny świat snu. Dualistyczny, czyli taki, w którym wszystko opiera się na przeciwieństwach i wiecznej oscylacji pomiędzy nimi. Plus - minus, dobre - złe, ładne - brzydkie, wysokie - niskie, smutne - radosne, itd. To stwarza świat formy, świat materialny z niezliczoną, nieskończoną ilością szczegółów, problemów, itd. Dzięki dualizmowi, istnieniu niemal nieskończonej liczby par przeciwieństw, świat snu wydaje sie być niezwykle, niesamowicie skomplikowany. To służy temu by zapomnieć o Domu, o Bogu, by zagubić się w labiryncie świata snu. To oznacza poznanie dobra i zła, poznanie związane z upadkiem. W istocie nie jest to poznanie. To jest zapomnienie poznania. Poznanie jest wtedy gdy poznajemy samych siebie i Boga, i nasz dom, nieskończoność i wieczność. Oczywiście ego wszystko odwraca i zapadnięcie w sen nazwane zostało poznaniem:) Dlaczego Bóg pozwolił by powstały w nas mysli, które sprowadziły na nas sen? (tak przetworzę Twoje pytanie). Bóg uczynił nas całkowicie wolnymi. Wolny umysł może myśleć co chce. Bóg nie może tego zabronić, bo zabrałby wolność, którą dał. Nie może tego zrobić, bo jako doskonały jest doskonale konsekwentny. Nie zmienia, jak my, swych decyzji. Ale umysł w każdej chwili może zmienić swe myślenie. I może sobie przypomnieć Boga i obudzić się. Bóg pomaga w tym :) Milego dnia:))
-
Do "poczatkującego": sądzę, że dwie rzeczy. Po pierwsze poczytaj rózne książki o medytacji, o różnych jej technikach, etc. Wybierz coś dla siebie, co będzie dla Ciebie najlepsze. Pamiętaj tylko, że w wprawdziwej medytacji pozycja ciała jest obojętna. W istocie powinna być przede wszystkim wygodna i komfortowa. Wszystkie opisy "prawidłowej" pozycji ciała możesz pomijać, chyba że pociąga Cię jakaś technika. W niektórych odłamach zen doprowadzono formalny aspekt medytacji do absurdu (niektorzy uszkadzali sobie kolana). Chodzi jedynie o jakiś czas w ciągu dnia, ktory poświęcisz codziennie na wyciszanie i obserwację umysłu. Pół godziny byłoby bardzo ok. Możesz nic nie czytać, przeczytaj wcześniejsze posty i ewentualnie zdaj pytania. Ale trochę lektury nie zaszkodzi, jeśli nie zniewolisz się tą lekturą :)) I druga istotna rzecz. Czy najistotniejsza. Jesli chcesz upijać się/ćpać/blantować Bogiem, to musisz zadać sobie pytanie w co wierzysz. Porzuć wszystkie schematy, wszelką wiedzę. Zastanów się w co naprawdę wierzysz i dlaczego? Kim jesteś? Czym jest swiat? Rozważaj to uczciwie, odrzucając wszelkie gotowe odpowiedzi. Gdybyś zaś chciał mysleć o Bogu, to musisz całkowicie uwolnić się od wszelkich masowych wyobrażeń, od wszelkich religijnych odniesień, bo w nich jest tak dużo fałszu, że niemożliwe jest przez to nawalnie się Bogiem. I pytaj się o co chcesz. Pamiętaj jednak, to jest najważniejsze, że wszystkie odpowiedzi są w Tobie, choć teraz o tym nie pamietasz. Inni mogą Ci tylko pomóc w tym, byś odkrył samego siebie/samą siebie. I tylko tyle. Nie szukaj guru, nauczycieli, przewodników. Inni mogą być trochę dalej na ścieżce poznania niż Ty, ale w istocie są Ci całkowicie równi. NIkt nie jest lepszy od Ciebie, ani mądrzejszy. Nie masz przyswoić mysli innych ludzi, opisów doświadczen innych ludzi, masz odkryć SIEBIE :)
-
Ashka: przyczyną pomyłki jest myśl, że można być pierwszym, najlepszym, odrębnym, niezależnym, co już napisałem wcześniej. To jest całkowicie przeciwstawne Rzeczywistości, w której wszyscy są calkowicie i doskonale równi. Ta myśl o wyodrębnieniu się, byciu pierwszym, etc, stwarza świat jakim go widzimy: świat nierówności, różnic, a w istocie świat zmienności, śmierci, chorób, samotności, świat trosk i problemów, świat niespełnienia. Co to znaczy przestrzegać praw Bożych? By ich przestrzegać, najpierw nalezy je zrozumieć. Rozumiesz je? Biblia? Po co odnosisz się do Biblii, w której są promienie boskiego przekazu, ale oprócz tego jest dużo głupot i wewnętrznych sprzeczności. Bóg nie jest w księgach, ani w słowach. Słowa to symbole, a nie rzeczywistość. Co to znaczy wierzyć w śmierć kliniczną? Chodzi Ci o to, czy wierzę w zycie po śmierci ciała? To chyba jasno wynika z tego co piszę. Ciało jest iluzją, czas jest iluzją, śmierć też jest iluzją. To wszystko, ciało, smierć, czas, to mechanizmy umożliwiające ucieleśnienie ideii ego, ideii bycia niezaleznym, pierwszym, etc.
-
Ashka, życie tu to pomyłka, błąd, zły trip, zły sen, z którego trzeba się obudzić, by być naparwdę szczęśliwym. Ten błąd powstał i jest odnawiany przez myśl, którą można nzawać ego. To myśl by być autonomicznym, niezależnym, by brać, by być pierwszym, najlepszym. Ta myśl to szaleństwo. Dlatego nasz świat to obraz umysłowego szaleństwa. Pytaj się, jeśli masz wątpliwości. odpowiem, choć nie dziś. Dobranoc :)
-
Zresztą skoro się upierasz. Nie mam wieku. Czas jest iluzją umysłu.
-
A jakie znaczenie ma wiek? Czy znajomosć mojego wieku nie spowoduje, że ustawisz sobie mnie (obraz mnie) w kontekście jakichś schematów? Wiek nie ma znaczenia w aspekcie tego co chcę przekazać.
-
do jdckshdkdshhSKDH: Dlaczego nie możemy tutaj pokorespondować? Może ku pożytkowi innych?
-
Do "jakim sposobem". Literaturę tak. Tylko pamiętaj o jednym: nie zrób z literatury, z zjakjejkolwiek książki, nowego niewolnictwa. Wielu wpada w taka pułapkę. Dochodzą do tego, że znają jakieś teksty na pamięć, ale znają tylko słowa i ich zestawienia. Oni powtarzają jednak w kółko te słowa i myślą, że intelektualne zrozumienie jest celem. Tak nie jest. Intelektualne zrozumienie ma prowadzić do doświadczenia. Słowa tylko wskazują drogę. I jeszcze jedno. Książki są osadzone w rożnych kulturach, w różnym kontekście historycznym, religijnym. Przekaz, który kryje się za nimi jest jednak ten sam. To, że pojawia się kontekst religijny niech Cię nie przeraża. NIe chodzi o religię, jakąkolwiek. W istocie za każdą religią jest jakieś doswiadczenie Bóg 100%. Ludzie chcieli to przekazywać, ale pojawiali się zawsze tacy, którzy na tym chcieli żerować i tak powstawały wszystkie religie. Polcałbym trochę litertaury z buddyzmu zen. Zen jako zen nie polecam, bo jest w tym ruchu wiele głupot. Ale z drugiej strony nigdy nie wiadomo co dla kogo będzie akurat najlepsze. Najlepiej poczytaj sobie mowy starych mistrzów zen wydane przez wydawnictwo "miska ryżu". Prezentowali różny poziom, ale niektórzy z nich byli naprawdę zaawansowani. Anegdoty i dialogi możesz potraktować jako ciekawostkę. One mają sens tylko jeśli ma się głęboki wgląd w kontekst klasztornego stylu życia danwych mnichów zen. Czytaj mowy, jest w nich potężny przekaz. Zupełnie odleciany jest Kurs Cudów (najlepiej tłumaczenie na polski wydane przez Foundation for Inner Peace, albo ktorąkolwiek wersję angielską). Jest to książka osadzona w chrześcijańskiej nomenklaturze, bo do chrześćijan jest głównie skierowana. Jest ona jednak głęboko antykościelna. Nie zrażaj się nomenklaturą (Bóg, Duch Święty), zrozum treść i zobaczysz jak głęboko odleciane jest to dzieło. A najlepiej przeczytaj Kurs po mowach mistrzów zen, zobaczysz, i to jest odjazd, że mistrzowie zen i ta chrześnijańska książka mówią identycznie o tym samym. Jak to zobaczysz, to zrozumiesz, że cały czas płynie uniewersalny przekaz byśmy się obudzili. Możesz pocztać Krishnamurtiego, tez mówił to samo, choć innym językiem, innej używał nomenklatury. Nie ustawaj w wysiłkach. Jesli choć trochę przejrzysz poza iluzje, zrozumiesz, że nie ma nic lepszego w tym świecie od budzenia się umysłu i niczym lepiej się nie nawalisz. I w końcu to zrobimy, w końcu będzie wieczna balanga, bez tych wszystkich bzdetów, pracy, kasy, polityki, bleeeeeee. Będzie super!!!
-
Na początku trudne. Poźniej bywa różnie, ale później chcesz tylko tego, bo najdrobniejsze przeblyski i echa boskiej rzeczywistości powodują, że nasz świat wydaje się mdłym, miałkim swiatem cieni, światem zombi. I jest tylko ten wybór: albo wybierasz przebudzenie albo świat iluzji. Wszytskie wybory w świecie iluzji są iluzoryczne, bo jest to wybor pomiędzy iluzjami. Jakie ma znaczenie czy wybierzesz klamstwo A, czy kłamstwo B? Ten wybór jest bez znaczenia, bo cokolwiek wybierzesz, wybierasz kłamstwo. Gdy to dostrzeżesz będziesz chcieć prawdy i tylko prawdy, czyli przebudzenia.
-
Do "no, nie wierzę". Nie ma znaczenia, że jako do kobiety. Jako do mężczyzny treść byłaby ta sama. Oczywiście przed Twoimi wyjaśnieniami. Jakoś tak Twój nick skojarzył mi się z tematem :)) Nie chodzę do kościoła, o la la, ani do żadnej świątyni. Nie jestem katolikiem, ani wyznawcą jakiejkolwiek zinstytucjonalizowanej religii :)) bum bum :)) Jestem dilerem ideii :))) Do "Sacryfical". Wyrażasz się niejasno :)) Rozumiem, że Ci nerwy puszczają:)) Czym się tak denerwujesz, biedactwo? Powiedz, to Ci pomożemy, jesli zechcesz :)) Do "durniu": niecierpliwisz się?