M byla w przedszkolu w piątek i w poniedziałek. W poniedziałek wieczór dostala katar, noc "w plecy bo się dławiła" oczy jak u królika czerwone, przekrwione. Dalam leki typu syropki, witamina c, immunocośtam i jej antyalergiczne i na astmę. Rano wstała zupełnie zdrowa, ale jej nie puściłam do przedszkola, chciałam na wszelki wypadek poobserwować. W środę poszla i jak ją odbierałam wyglądała jak obraz nedzy i rozpaczy i wręcz laly jej się lzy z takich mega przekrwionych oczu (to nie placz byl tylko katar i podrażnienie spojówek). Poszłam do pediatry (naszej nie bylo bo ma urlop echh) i uslyszalam ze to alergia ze dziecko zdrowiutkie i ze ma chodzić do przedszkola tylko mam jej zwiększyć antyalergiczne leki i dołożyć jeszcze taki do nosa. No i oki by bylo gdyby nie to ze pozostała dwójka rozłożyła się na max dzisiejszej nocy i objawy sa takie same- katar i przekrwione, czerwone oczy- tylko wieczorem. Dziś wszyscy wstali super zdrowi, niedobrzy jak cholera i od rana z soba walczą, nic im nie jest, ale ich nie puściłam do przedszkola bo już zgłupiałam i nie wiem co myśleć. To na prawdę alergia a może jednak wirus? Bo niby skad cala trójka w jednym czasie? Lola też? I czemu choruj.ą tylko wieczorem a w dzień zdrowi i nad wyraz żywiołowi?
To na pewno nie nic w domu bo zrobiłam dezynfekcję totalną, poprałam firanki, poprzestawiałam meble wymyłam wszystko co możliwe, posciel nowa. Zresztą to sie zaczęło w poniedziałek, wcześniej nie bylo takich problemów. Nie wiem co z nimi robić. Mają jutro iść do przedszkola czy zostać w domu?