Witam :)
Jestem dokładnie tydzień po wycięciu migdałów i powiem szczerze, że nie cofnęłabym czasu! Te "kingsize'y" doprowadzały mnie do szału bo choć mam 18lat to wiele się już przez nie nacierpiałam (nacinanie, nakłuwanie, ropienie i ofc anginy min 1/miesiąc ). Przy bezradności lekarza rodzinnego, który już patrzeć na mnie nie mógł w przychodni i przychylności ;p laryngologa który dał mi skierowanie do szpitala na ich wycięcie trafiłam na 2 dni do szpitala. Sam zabieg przeżyłam bardzo ciężko ponieważ non stop miałam odruchy wymiotne a lekarz nie mógł przebić się przez moje zrosty. "Głupi jasiek" pomógł mi tylko w tym że ponad godzinny zabieg "skrócił się" troszkę w moim mniemaniu ale ogólnie masakra bo nie działało na mnie znieczulenie podawane w tych ogromnych strzykawkach i wyrywałam się troszkę z fotela. Po powrocie kilka kroplówek i sen a po przebudzeniu się 3 hafty z połkniętej wcześniej krwi :/ W nocy dostałam drgawek i trzepotania serducha ale to przez jakiś lek na wymioty czy coś, dali mi później jakieś usypiające wiec do rana było ok. Po powrocie przez kilka dni papki i budynie, z przeciwbólowymi daje się jakoś znieść choć już nie wytrzymuje i prawie normalnie jem (tzn nic ostrego czy kwaśnego, a łagodne potrawy mocniej miele w buzi i lepiej połyka się od tych wszystkich ciap które powinnam jeść). Na razie krwawienia żadnego nie dostałam :) więc super tylko tablety przeciwbólowe się skończyły a ketonalu nie mogę przez moje nerki brać :/ jednak jutro idę na kontrole więc okaże się jak i co :) a biały nalot na podniebieniu mam od początku zabiegu a czytałam ze to dobrze :)
Mam nadzieję, że już niedługo wstąpię do jakiejś pizzerii bo chodzą mi fastfoody po głowie od tygodnia <marzyciel> i że niedługo będę mogła ćwiczyć na wf :)
Mimo wszystko polecam bo więcej + niż - :) a tak naprawdę to gardło podczas anginy bolało bardziej niż teraz :)
Pozdrawiam :) i życzę zdrowia wszystkim, może jutro napiszę co i jak po kontroli.