Mam problem z moim facetem, właściwie nie wiem już co robić.
Jesteśmy ze sobą od 3,5 roku i w zasadzie od kiedy pamiętam to zawsze był o mnie bardzo zazdrosny, ale ostatnio jego zachowanie przechodzi wszelkie granice.Ogranicza mnie na każdym kroku, szantażuje... Na początku jak sie spotykalismy to wiadomo, byłam zauroczona, zakochana, chciałam z nim spędzac jak najwięcej czasu, ale po jakiś dwóch latach ciągłe spotykanie się tylko z moim partnerem zaczęło być dla mnie męczące. Brakowało mi wypadów ze znajomymi, zwykłych babskich plotek z koleżankami. W chwili obecnej sytuacja wygląda tak:
-on czepia sie i robi awantury kiedy chce wyjść gdzieś z koleżankami( o kolegach nawet mu nie wspominam)
- zmusił mnie do zamieszkania z sobą ( wyjeżdzamy teraz na studia), bo jeśli z nim nie zamieszkam to dla niego oznacza to,że nie myślę o związku poważnie i go nie kocham(naprawde kocham go i zalezy mi na nim)
- wydzwania do mnie ciagle, sprawdza, nawet jesli wyjde na zakupy np do rossmana to musze dokladnie okreslic mu kiedy wyszlam z kim, ile czasu tam bede, co bede potem robila i o ktorej wracam do domu,
- jest wiecznie obrzony ze nie spedzam u niego calych dni od rana do wieczora, bo skoro go kocham to powinnam chciec z nim byc caly czas( nie trafiaja do iego nawet argumenty ze musze sie zaopiekowac mlodsza o 14 lat siostra)
- ciagle wydzwania, potrafi w ciagu dwoch godzin dzwonic co 15 minut i pytac sie co tam? , ajak mu odpowiadam ze nic(bo o nowego moze sie wydazyc przez 15 min) to krzyczy ze go nie kocham i ze nie szanuje i ni chce mu nawet chwili poswiecic na rozmowe.
moglabym tak jeszcze wymieniac bez konca... ostatnio np sa ciagle awantury o to ze chce z jedyna przyjaciolka jaka wogole mam sobie wieczorem biegac dla zdrowia i towarzystwa. i to stanowi dla niego problem, bo przeciez moglabym ten czas spedzic z nim. ogolnie jestem rozliczana z kazdej minuty zycia, nawet przeszkadzalo mu to ok temu ze sie uczylam pilnie do matury, bo za duzo czasu spedzalam w ksiazkach.
Kocham go, ale ostatnio zaczynam sie zastanawiac czy dla wlasnego zdrowia psychicznego nie powinnam zakonczyc tego zwiazku. moze jak z nim zamieszkam to sie sytuacja w koncu znormalizuje? Boje sie ze on zrobi mi z domu wiezienie... nie wiem co robic