A ja najbardziej kocham te reklamy UE przy każdej inwestycji z napisem "Ta budowa została współfinansowana przez środki Unii Europejskiej". Ach jakież to piękne - idziesz sobie ulicą i ci próbują wmówić, że wspaniałomyślna Unia dołożyła do budowy twojej ulicy, metra, stadionu czy inne miejsca "pożyteczności publicznej". :-)
Szkoda tylko, że nie mówią na jakiej zasadzie to działa. A mianowicie działa tak, że i owszem Unia te ileś procent dokłada (najczęściej 10-20%) ALE resztę musi dołożyć gmina. Gmina jako, że najczęściej nie posiada aż takich funduszy, to bierze kredyt w banku... efekt jest taki, że może i przez to możemy podziwiać nową drogę przez Prącikowo Dolne, ale już długów danej gimny nie zobaczymy. Nie mówiąc już o tym, że dopłaty Unijne są często niewiele większy od kosztów biurokracji związanych z danym projektem.
Tak czy siak ostatecznymi beneficjentami "pomocy" UE są banki. A my jak debile się zadłużamy, byleby tylko móc wykorzystać propagandowe hasełko "wykorzystania dopłat z unii" :-O