mój kierownik to niewolnik; trudno mi go opierdalać za to co się dzieje, ale na pewno to on jest winien, dobra chodzi brudny i spocony, reklamacje, zostaje po godzinach, słucha dyrektyw z "góry" , motywuje nas .....lekko, bo widzi w naszych oczach....nie chce widzieć zostało mu coś z sumienia i przestaje, robi coś za kogoś bo go nie ma...telefon od żony..dziecko chore bądź w domu, o Boże nie może,korporacja zjadła mu duszę i wybiera ....sami wiecie co, a żona, dzieci....tego nie ma w procedurach, lecą wysoko kartony na magazynie ,buty ma mocne, tak długo je kopie, to dobrze nie będzie robił awantur żonie....winnej bo przeszkadza, tak więcej katonów i już przeszło, uśmiech i przycina ceratę..jeden dzień później od rozwodu...sam chciał to ma...za załogę, za impulsy, przygotowanie, audyt , jest cel osiąga go,dobrze dobrze głaszczą bogowie...w domu już nikogo nie ma....wybrał....
dobranoc.