Cześć dziewczyny :)
omg, nie zdawałam sobie sprawy że wyciskanie to problem tylu świetnych babeczek! Jestem każdą z Was. Załamaną swoim wyglądem, po tym jak znów uległam małej czarnej kropce na brodzie... I tak to się zaczyna. Wystarczy że wycisnę jeden zaskórnik i moje dłonie natrętnie wyszukują kolejnego zgrubienia, kolejnej czarnej kropki, którą jak obcego trzeba usunąć. Natręctwo, stres, odreagowywanie przed lustrem. Czasami zatracam się w tych czynnościach. Krosta za krostą, a moje myśli analizują wszystkie problemy minionego dnia. To tak jakby ból stymulował mój mózg. Tak jakby mój rozum nie radził sobie z moim życiem i domagał się bólu jako kary za nieudaczność. Koło się zamyka, niedaleko stąd do depresji...Sama sobie to robię, to jest najdziwniejsze.
Ale!!!!
Jest dobrze , jest bardzo dobrze, gdy nie dotykam twarzy przez dłuższy czas, np wyjazdy w góry, lub jakakolwiek inna wycieczka zajmująca spora czasu. Terapia pt. brak lusterka jest najlepsza!!!
Mimo że po tygodniu przymusowego niewyciskania rzeczywiście zaskórniki w najlepsze kwitną , to twarz wygląda zdrowiej!!! Niech któraś z was zaprzeczy?
Więc moje kochane Panie! Zróbmy coś dla ciała i ducha! Wyjedzmy na wycieczkę bez lusterek, twarz bez makijażu, w kosmetyczce żel, krem, tonik i płatki kosmetyczne. A po powrocie zmierzmy się z samymi sobą, pamiętając że wyciskając robimy sobie wielką krzywdę, fizyczną bo jesteśmy po tym brzydkie i psychiczną bo wiemy że się krzywdzimy, tracąc czas który, mógłby być przeznaczony na coś dobrego i kreatywnego.
Życzę sobie i wszystkim Wam kochane sukcesu w pokonaniu tego paskudnego nałogu! Moc z Wami!!