Mogłoby się wydawać że mam wszystko, superowego męża, pracę, mieszkanie, ale czegoś mi brakuje.... JEGO mojej niespełnionej miłośći. Odkąd tylko pamiętam byłam w nim zakochana, kolegowaliśmy się, spotykaliśmy się i byłam pewna że chcę z nim być tylko on nogdy mi tego nie zaproponował, przychodził do mnie, byliśmy znajomymi niczym więcej ale ja chciałam być, jednak wiedziałam że nic z tego nie będzie po pierwsze byłam brzydka, ważyłam 20 kilo więcej, miałam mysie włosy, bardzo się nie malowałam, nie napiszę że teraz ze mnie jest piękność, ale schudło mi się, maluję się, modnie ubieram, mam fajną fryzurę i farbuję włosy, wyrobiłam się jednak zajęło mi to parę lat. Jednak w czasie tej metamorfozy poznałam kogoś zakochałam się , chodziłam z nim 6 lat i pobraliśmy się myślałam że będzie super że to jest ten jedyny i że tamten to tylko młodzieńcza miłość. Jednak dlaczego nie mogę zapomieć i być szczęśliwą. Żyję przeszłością ciągle myślę co by było gdybym sie postarała, może bym była z tamtym i nie dręczyłabym iernysię , męczą mnie to. Wydaje mi się że byłabym szczęśliwsza, że byłabym bardziej kochana, wiem także że tamten chłopak nie zrobił nic żeby mnie zdobyć, żeby ze mną być, był bierny więc czy warto się zadręczać i niszczyć swoje małżeństwo bo bądź co bądź marzenia o tamtym nie czynią lepszym moje małżeństwo. Tylko dlaczego na jego widok tak mi bije serce.....
Co ja mam robić? Bądźcie szczerzy aż do bólu...
A może wyjaśnić sobie to z nim najwyżej powie że nigdy ze mną nie chciał być i skończą się moje cierpienia....