Przeżyłam podobną sytuację kilka lat temu- teraz to będzie chyba z 6 albo i 7...? Powiem Wam dziewczynki, że złamanego serca nie da się naprawić, można je posklejać, ale zawsze pozostaną blizny, które będą przypominać o tym, co nas spotkało.
U mnie było tak, że po 1,5 roku związku ni stąd ni zowąd mój ówczesny ukochany powiedział mi, że na dzień dzisiejszy może mi powiedzieć, że mnie bardzo lubi. Wcześniej słowo "kocham" wypływało z jego ust bardzo często. Powiem Wam, że poczułam się tak, jak by mi ktoś napluł w twarz. Mniejsza o to. Delikwent poprosił o czas, bo musi się zastanowić czy chce ze mną być i powiem Wam, że zgodziłam się na to. Tydzień później (tydzień cierpienia, męki i "umierania z tęsknoty") oznajmił mi, że nie chce ze mną być, bo jestem dla niego za dobra, nie chce mnie krzywdzić, bo na mnie nie zasługuje, bla bla bla. Naiwnie uwierzyłam w te banialuki. Czekałam tak jak Wy na to, aż się ocknie, zrozumie, że jestem dla niego ważna itp. I wiecie co? Wyjechałam na wakacje do rodziców, a on zaczął wydzwaniać, pisać, przysyłać mi prezenty, kajać się i błagać o drugą szansę. Po trzech miesiącach tą szansę mu dałam, ale tylko pierwszy miesiąc było znowu cudownie, później powróciła rutyna. Jedna rzecz się zmieniła- z zakochanej dziewczynki w różowych okularach stałam się realistką i zobaczyłam go w jaskrawych barwach, takim, jakim jest naprawdę. Jak to się mówi- klapki opadły, a słoma z butów wyszła :). Już nie był tym ideałem, którego kochałam ponad własne życie (swoją drogą błąd, bo ponad życie należy kochać tylko siebie), tylko zwykłym gnojkiem, który złamał mi serce i tak naprawdę nic sobie z tego nie robił. Nie wykorzystał szansy, którą mu dałam. Więc ją stracił.
A tak poza tym- pokazujcie tym gnojkom, którzy potraktowali Was tak nieładnie, bez klasy, że nie cierpicie, że wszystko u Was dobrze. Ci faceci są przekonani, że Wy cierpicie, więc zbierzcie się w sobie Kobietki i pokażcie im, że wcale nie cierpicie, że świetnie sobie radzicie, że to, co się stało, po prostu po Was spłynęło. Po prostu zbierzcie się w sobie i zastosujcie taką grę pozorów. Kolesie zgłupieją, naprawdę :). Pozdrawiam cieplutko i trzymam kciuki za to, żeby Was się udało wyjść z tej sytuacji obronną ręką i z godnością.