Witam Was wszystkich :)
Miesiąc temu, po roku, rozstałam się z facetem. Właściwie to bardziej jemu na tym zależało. Mam straszne poczucie winy, bo wiem, że zachowywałam się beznadziejnie, ale wiem też , że różne priorytety tez tu zawiniły. Trudno, nie cofnę tego i nie naprawię. Nie łudzę się, że wróci. Chcę zapomnieć i zacząć żyć normalnie, bez tego wewnętrznego napięcia i zastanawiania się nad tym co było. Wspomnienia mnie wykańczają. O ile łatwiej by było, gdybyśmy nie musieli się spotykać. Niestety jesteśmy w jednej grupie, na jednym roku. Po każdym zjeździe zbieram się od nowa i od początku próbuję postawić się do pionu.
Nie potrafię już tak dłużej. Czuję, że się wypalam.
Liczę, że Wasze rady, może doświadczenie, podniosą mnie na duchu. Ja sama zwariuję :(
Cieplutko pozdrawiam :)