hej. jestem w związku 4 lata. mamy synka dwuletniego. poznając się, wszystko było pięknie, cudownie. dużo razem przeżyliśmy. urodził się synek. zdrowy, śliczny, mądry. w międzyczasie przeżywaliśmy wspólnie mnóstwo różnych spraw-pożar, poronienie kolejnego dziecka, wieczne problemy finansowe. i od bardzo długiego czasu mam miałam myśli,że juŻ nie kocham, że to jednak był zly wybór. bardzo dużo wydarzyło się między nami złego, co wpłynęło na takie myśli. niedogadywanie się, oddanie kobiecie, fizycznie...mocne teksty... zbierało się, zbierało... miałam myśli o ułożeniu sobie życia inaczej...może kiedyś z kimś innym... i dojrzałam do tej decyzji...tylko, że nie mam opcji..nie mam się jak wyprowadzić, wspolne długi, mieszkanie na kredyt,opieka nad dzieckiem. sytuacja chyba bez wyjscia...a w międzyczasie pojawił sie ktos inny-wspólny znajomy, przyjaciel, kolega...dogadywaliśmy się świetnie od dawna, aż w końcu cos wynikło...tylko że ta osoba chce być ze mną ale nie jest w stanie stawić czoła mojemu facfetowi, do tego wspólna praca...raz mówi tak, raz inaczej...ja tak czy siak chcę sie rozstać, niezależnie od tej osoby, ale chciałabym bardzo większego oparcia, pomocy. i nie chodzi mi o pomoc finansową, choć wiem, że w tym temacie też będzie ciężko. ta osoba hm, wymaga oder mnie, chciałaby, żebym ja sie rozeszła z obecnym kimś, to wtedy będzie łatwiej, a z czasem powie się obecnemu, że zaczęlismy się spotykać, w międzyczasie ten nowy ktoś odsunie, już to robi, na bok...piszę tak obecnego, ten nowy itd, bo ie chcę pisać , rzucac imionami, skrótami, to jednak jest internet. tylko, że ja nie wiem, nie dam rady sama, nie dam rady stawic czoła rzeczywistości, staram się jak moge bo chcę zmienic swoje życie, i zrobię to tak czy siak...tylko szkoda chyba, że na tą druga osobę nie moge liczyc tak jakbym chciała...nie stawi razem ze mną czoła całej sytuacji a sam wymagta , żebym rozstała się z ojcem dziecka, olała mieszkanie, zmieniła całe swoje życie, rozbiła życie...a jak nie, to cytuję "sorrry ale ja nie wyobrażam sobie, że dalej jestes z nim, w takim razie spotkania nie maja sensu". dziecinne?p.s. przsepraszam za błędy, literówki, dwulatek mi ciągle stuka w klawiaturę i nie chce mi się tego poprawiać