Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

CallMeBlondiee

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez CallMeBlondiee

  1. Matias - bardzo się cieszę z Twojego optymizmu. I że widać już znaczną poprawę. Pamiętam pierwsze Twoje posty tutaj, aż przykro się robiło, a teraz... no proszę :) Super, że ten lek już działa. Oby tak dalej i niech nie zniechęcają Cię ewentualne dołki. Mała Suu - Ty jak zwykle radzisz sobie świetnie, po prostu działasz i to mi się podoba, też bym tak chciała, ale coś mnie ciągle blokuje. Ten klub malucha to chyba fajna sprawa :) Dobrze, że masz sposobność do takich kontaktów z innymi osobami. Ja dziś nie mam zajęć, ale za to za tydzień będę się męczyć. Weszłam w ten program, który opisałaś, zostałam Twoją poleconą i nawet natrzepałam już sporo punktów. Mniej więcej wiem o co kaman ; Życzę Wszystkim miłego weekendu :)
  2. Dzień dobry :) Miło zobaczyć dawno niewidziane nicki. Ugaaa - cóż tam nawywracałaś? 33 - coś mi się wydaje, że długo nie wytrzymasz na baczności, ta poza jednak nie jest zbyt wygodna :P Matias - a Ty gdzie się podziewałeś tyle czasu? ;) Zawszenowy - jak sobie radzisz w obecnej sytuacji? CZESC I CZOLEM - tej osóbki jeszcze chyba nie znam (?), ale witam :) MRS. HATE - witaj :) ja w sumie nie wiem czy to mam, ale czerwienię się często w różnych sytuacjach społecznych i jest to dla mnie wielce obciachowe. Mam też problem drżących rąk i głosu. Świadomość, że miewam wszystkie te objawy i ktoś to widzi, powoduje iż lęk przed publicznymi wystąpieniami itd. jeszcze bardziej się u mnie wzmaga.
  3. Ostnica - dziekuję za tę wypowiedź. Jestem coraz bardziej przekonana, że tego typu terapia by mi pomogła. Terapia grupowa, bo do psychologa zniechęcałam się już po pierwszej wizycie. Ale po prostu dwa razy trafiłam do nieodpowiednich specjalistów. Po drodze poruszyłaś ciekawy aspekt: fobia społecznia, a aspołeczność. Zastanawiałam się kiedyś co z czego wynika. Na swoim przykładzie wiem, że jedno nie jest równoznaczne z drugim. Mam fobię, ale aspołeczna nigdy nie byłam. Potrzebowałam i potrzebuję ludzi, choć z czasem jakby coraz mniej... Im dłużej tkwię w sidłach fobii, tym bardziej czuję się krzywdzona ludzkimi zachowaniami, zaczynam dostrzegać ludzkie wady, w szczególności egoizm, brak wrażliwości, nietolerancję, płytkość. Jestem tym przerażona i nawet samotność przestała mi już tak przeszkadzać jak kiedyś. Czasem wręcz wolę ją od poczucia irytacji, tudzież lęku w jakimś rozkrzyczanym towarzystwie. I niepokoi mnie ta moja niechęć, czyżbym zaczynała być aspołeczna? Wracając do terapii, też jestem zdania, że negatywne nastawienie powoduje, że nic dobrego z niej nie wyniknie. Ciężko osiągnąć pożądany rezultat, jeśli pacjent jest uparcie na "nie". Tak, słyszałam o metodzie wywoływania sztucznych kryzysów w przypadku, gdy inne sposoby są nieskuteczne. Taki bolesny bodziec, czyli fundowanie podopiecznym wirtualnego piekiełka stosowane jest również w Monarze. Wytrzymuje około 25% osób i jednocześnie jest to ośrodek o najwyższym wskaźniku "wyleczeń", co jest potwierdzeniem skuteczności tej metody. Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam tym porównaniem. Chodzi mi o to, że (tak jak napisała Ostnica) nie wystarczy sama świadomość i rozumienie absurdalności swoich zachowań. Czasem potrzebny jest tzw. wstrząs, aby ruszyć dupsko zamiast siedzieć i biadolić, że przegraliśmy życie. 33 - nic nie stoi na przeszkodzie, aby w dniu naszego spotkania też najeść się pączków. I będzie słodko ;)
  4. Zapomniałam życzyć Wam smacznych pączków :)
  5. Ostnica - super, że Ty też tu jeszcze jesteś. Przyznam, że nie wiem co oznacza słowo "wertykulować", ma to jakiś związek z trawą? ;) Od razu przepraszam za głupie pytanie :) Mała Suu - Ja jak najbardziej nadal chcę się z Wami spotkać. Pasują mi zarówno Góry Stołowe, jak i inne lokalizacje. Jestem jednak daleka od narzucania komuś czegokolwiek, dlatego ciągle czekam na propozycje pozostałych osób. Może faktycznie nie każdemu się uśmiecha jechać na 2 dni w góry, a chciałabym spotkać się też z tymi, których jeszcze nie miałam okazji poznać. To samo tyczy się terminu. 30.04-01.05 mi odpowiada, mimo że mój facet może znów strzelić focha. Po prostu zależy mi na tej "wycieczce" z Wami. Jeśli jednak komuś nie bardzo te dni pasują, to dawajcie swoje propozycje, może będzie łatwiej osiągnąć kompromis.
  6. 33 dobrze gada ;) To że wypad będzie (a może i nie będzie) z założenia dwudniowy, nie oznacza przecież obowiązku zostawania aż tyle czasu, jest to jedynie propozycja i ułatwienie dla tych, którym np. zwieje ostatni autobus ;) Lub też dla tych, którzy po prostu zechcą dłużej zostać. Nawet jeśli uda się komuś dotrzeć chociażby na godzinkę, to będę wielce uradowana. LionInTheJar - super, że nadal tu zaglądasz :) No właśnie jeszcze nie mamy sprecyzowanego miejsca spotkania, chcemy aby pasowało ono większości. Z jakich okolic jesteś?
  7. Oj, Ty Panie Wygodnicki ;) O zdanie pytamy każdego, tylko chyba znowu sporo tu niezdecydowanych.
  8. Hej :) Matias - Na milowe postępy chyba jeszcze za wcześnie. Daj sobie czas i nie zniechęcaj się :) Mała Suu - byłam niedawno w Skalnym Mieście, jeśli masz na myśli to przy Ardszpach :) Mogę polecić, jak również wybrać się tam po raz drugi (właśnie przeglądam moje fotki stamtąd :) ) Jeśli o mnie chodzi, to myślę, że będę w stanie się dostosować do terminów jakie Wam przypasują. Może być to początek maja, ale widzę że chyba będzie to kolidować z planami Dominiki. Moje godziny "pracy" są bardzo elastyczne, więc mi odpowiada zarówno weekend, jak i pozostałe dni tygodnia. Co do miejsca też nie będę raczej wybrzydzać. Póki co jestem otwarta na propozycje, i przyjmę decyzję większości. Jak wpadnie mi coś do głowy to wrzucę też może jakiś swój pomysł.
  9. Matias - Fajnie, że dałeś się wyciągnąć do kina. Niby nic, a potrafi wnieść tyle pozytywnej inności do szarego życia fobika. Rozumiem też poniękąd Twoje relacje z siostrami. Sama długie lata temu zgubiłam dobry kontakt z bratem. Teraz chciałoby się to jakoś odbudować, ale po takim czasie jest po prostu dziwnie, brak wspólnych tematów i w zasadzie inne środowiska... Mimo to zawsze sobie po cichu wzajemnie pomagamy. Plus dla Twojej siorki, że wyciągnęła Cię z domu :) Co do sensu życia, to kiedyś myślałam o tym sporo. W chwilach depresji, myśli te nie przynosiły nic pozytywnego, konkluzja była taka jak napisałeś: sensu brak. Wszystko jednak zależy od punktu widzenia, można przecież rozpatrywać wiele aspektów, od biologicznego począwszy na transcendecji skończywszy. W każdym razie nie chcę już o tym rozmyślać, najprostsza droga do szczęścia to chyba najzwyczajniejsze w świecie chwytanie dnia i radość z nawet z najmniejszych miłych rzeczy, jakie nas spotykają. 33 - Toż to było pytanie retoryczne ;)
  10. Hej hej :) Mała Suu - ja tez przeczytałam :) Fajne te Wasze zajęcia, ale ja bym chyba zwiała. Zawsze się strasznie bałam takich "interaktywnych" zadań, a jeszcze wyciąganie z nich wniosków i wypowiadanie się na forum grupy to dla mnie koszmar. No ale to oczywiście zależy też od grupy w jakiej pracujemy. Za to zadanie z zawiązanymi oczami chyba by mi się spodobało :) Nie czułabym tego, czego boję się najbardziej, czyli wzroku pozostałych na sobie. Matias, Najbardziej szara mysz - ja też kiedyś (w czasach średniej szkoły) miałam "problemy" z płcią przeciwną, miałam wprawdzie jakichś tam kolegów, ale jak na horyzoncie pojawiał się jakiś nieznajomy chłopak to albo nie potrafiłam słowa wykrztusić, albo odrazu uciekałam gdzie pieprz rośnie :) I też nie wyobrażałam sobie, że będę kiedykolwiek w stanie poznać kogoś, już nie mówiąc o związku. Ale jednak pokonałam to, kiedyś tak po prostu z dnia na dzień wmówiłam sobie, że nie będę się wstydzić facetów i jakimś cudem zadziałało! Teraz nawet lepiej się dogaduję z facetami, niż z kobietami. A w ogóle to w końcu słońce u mnie lekko zaświeciło, więc będę częściej się udzielać :)
  11. 33 - fajna opowiastka, ale czuję niedosyt. Może właśnie przez ten brak morału... Choć z drugiej strony morał każdy może wyciągnąć sobie sam. Nasuwa mi się natomiast podobne pytanie jak Małej Suu - dlaczego i czy rzeczywiście główny bohater historii tak szybko schował to w niepamięć zamiast zadziałać? Tylko przez nieśmiałość, czy może uczucia nie były dla niego aż tak istotne? I czy po latach choć trochę żałuje? Hmm... oczywiście, że wolę się odbudować niż pozostać z niczym. Ale obawiam się, że nie mam odpowiednich do tego narzędzi ani sprzyjających okoliczności. W cuda zaś nie wierzę. Mała Suu - też oglądałam ten film z Brody'm :) Ugaaa, Zawszenowy - gdzie jesteście? Brakuje Was tutaj.
  12. Matias, dzięki za słowa otuchy. Cieszę się, że u Ciebie nastąpiła taka poprawa. Jeśli to sprawka leku, to rzeczywiście szybko zadziałał. Fobii jako takiej pewnie sam nie wyleczy, ale może zmieni Twoje myślenie na bardziej optymistyczne, a to będzie dobra baza do psychoterapii. Widziałam badanie w tej rurze w jakimś filmie, czy programie, ale nie wiedziałam że jest tam taki hałas. Ciekawe jakie to uczucie i czy bym wytrzymała. Dzięki również za piosenkę. Poprawiła mi odrobinę humor. IRA... fajne czasy.
  13. Najbardziej szara mysz - absolutnie tak nie uważam. Nie mam pojęcia o Twojej atrakcyjności lub jej braku, więc nie odbieraj tego tak personalnie. Napisałam to na podstawie obserwacji poczynionych w moim otoczeniu, a także w nawiązaniu do własnej osoby. Dianemka - Witaj. To nowość, nigdy wcześniej nie pisał tu ktoś, kogo fobia dotyka w sposób pośredni. Ciekawa jestem odczuć i przemyśleń osoby, która dzieli życie z fobikiem. Twój mąż miał krótko mówiąc szczęście, że udało mu się związać z kimś, kto go wspiera. Życzę Ci dużo siły i wytrwałości w tym zadaniu, bo problem nie jest łatwy, ale też nie beznadziejny, bo niektórym się udaje.
  14. Zawszenowy - autorka zagląda tu codziennie :) Nie pisałam, aby nie przysmucać. Starałam się trzymać fason i przeczekać te kilka dni, zanim wszystko wróci u mnie do jako takiej normy... Tym razem jednak nie wróci :(
  15. Ale te Wasze sny okropne :o Aż mi się zimno zrobiło i nieprzyjemnie. Zwłaszcza że za oknem ciemno i wyje wichura. Atak na WTC to niewątpliwie ogromna tragedia, ale skąd takie prorocze sny u osób z tak odległego kraju... Nam (jeśli już) powinny się raczej śnić rzeczy przepowiadające nasze narodowe tragedie (lub dotykające nas bardziej bezpośrednio). W sumie też trochę ich było. Dziwne to wszystko i zbyt trudne do wyjaśnienia. Filmu nie oglądałam. A szkoda. Trzeba będzie to nadrobić.
  16. Ugaaa - trzymam kciuki, aby mimo wszystko bez problemu udało Ci się pozałatwiać te urzędowe sprawy i obyś była z siebie dumna :) Ja podobnie jak Mała Suu ze sprawami urzędowymi nie mam aż takich kłopotów, chyba że jest to Urząd Pracy i rozmowa z doradcą lub pośrednikiem :o Miałam też stresy będąc za granicą, kiedy musiałam załatwiać tzw. Insurance Number. Wypytywali mnie o wszystko, po co przyjechałam, na jak długo, gdzie będę pracować itd., musiałam przy tym pokonywać barierę językową, a wcześniej jeszcze umawiać się na to spotkanie telefonicznie, brrr. Mała Suu - dziękuję za propozycję, to miło z Twojej strony i fajnie wiedzieć, że można na Ciebie liczyć. Niestety ważność mojego kursu już chyba minęła, bo robiłam go jakieś 8 lat temu. Cóż, pozostaje mi tylko zacząć drugi kurs, ale to po pierwsze wiąże z wydatkami, na które chwilowo mnie nie stać, a po drugie boję się powtórki z rozrywki, że znowu nie dam rady :( Jednak zdaję sobie sprawę, że bez prawka w tych czasach ciężko... Ja też doświadczyłam już kilkakrotnie paraliżu sennego, ale nie wiedziałam, że tak się to nazywa :) Uczucie w każdym razie przerażające, na samą myśl czuję strach. Dobrze, że to przechodzi. Matias - również zdarza mi się budzić w momencie, gdy gadam przez sen :) Dobrze, jak nikt akurat tego nie słyszy tych niekontrolowanych głupot :) Raz miałam taką historię, że przyłapałam się nie tylko na gadaniu, ale też na czymś w rodzaju lunatykowania. Pewnej nocy, gdy spałam u mojego ówczesnego mena, śniło mi się że jestem w jakimś nieznanym miejscu z nieznanymi ludźmi, otworzyłam oczy i zobaczyłam obok siebie w łóżku... obcego Murzyna. Zerwałam się na równe nogi i na boso pobiegłam do drzwi wyjściowych żeby stamtąd uciec. Były zamknięte więc w nerwach szukałam po całym domu kluczy. Znalazłam je i wybiegłam na klatkę, gdzie uderzyła mnie fala mrozu i zaczęło do mnie docierać, że to chyba nie możliwe, żeby tam leżał Murzyn. I że to przecież nie jest obce miejsce. Wróciłam na palcach do pokoju, podeszłam na palcach do łóżka, uważając aby nie obudzić "bestii", przyświeciłam telefonem i zobaczyłam że to mój chłopak :D Z ulgą zrozumiałam, że uległam jakiemuś złudzeniu pod wpływem snu. Dobrze, że opamiętałam się w porę i nie wybiegłam w piżamie na osiedle :)
  17. 33 - za dużo piszę? :) Zawszenowy - wydaje mi się, że ciężko wyleczyć depresję u fobika. Bo chyba najpierw należałoby zlikwidować jej przyczynę, czyli fobię. A Ty nie chcesz za przykładem Matiasa poddać się jakiejś terapii? Też fascynują mnie tornada i bardzo często mi się śnią. Najczęściej patrzę w takim śnie przez okno i widzę czarną trąbę zmierzająca w kierunku mojego domu. Ale zawsze w ostatniej chwili go omija, a ja oddycham z ulgą, albo budzę się zanim dojdzie do katastrofy. W rzeczywistości też byłam kiedyś naocznym świadkiem tego zjawiska. Na szczęście skala zniszczeń była niewielka. Matias - co u Ciebie? Wiecie co? Skusiłam się na tarota za złotówkę. Wróżba mnie nie pocieszyła, ale jestem zaskoczona jej trafnością. (To nie jest reklama!). W każdym razie do wróżki lub tarocistki bym chyba nie poszła.
  18. Mała Suu - to prawda, są różne natężenia fobii. W moim przypadku już nie jest tak łatwo. Dobrze, że chociaż Ty dajesz radę. Ja generalnie też potrafię cieszyć się z życia, ale wciąż napotykam na bariery nie do przebicia i nie do przeskoczenia. Nawet na wakacjach, kiedy należy się wyluzować i mieć wszystko w d****, nie zagram w siatkę na plaży, nie zagram w bilarda w barze itd. Ciągle boję się kompromitacji. Czy można się tego pozbyć z wiekiem? Hmm... też w pewnym sensie dojrzewam, spoglądam na świat rozsądniej, wiele rzeczy zaczynam mieć gdzieś, nie przejmuję się opinią niektórych osób i ich płytkimi docinkami. Nawet potrafię walczyć o swoje i kiedy trzeba "odpyskować". Ale są lęki które jakoś nie maleją, a wręcz przeciwnie. Najgorzej, gdy mimo wszystko, z wielkim trudem odważam się na coś (np. pójść na imprezę i gadać z ludźmi) wmawiając sobie, że będzie dobrze, a w efekcie i tak ponoszę towarzyską klęskę. To mnie strasznie demotywuje. Podobnie z pracą, parę razy odważyłam się, poszłam, ale nie zostałam zaakceptowana przez resztę towarzystwa, nie przyjęłam się na tym gruncie. Nie działa to ani budująco, ani tym bardziej terapeutycznie. Czuję, że jestem coraz bardziej skuloną przed światem istotą.
  19. Hej hej Zaglądam tu kilka razy dziennie, ale jestem ostatnio tak przymulona, jakby mi ktoś dorzucał prozac do herbatki :) Ma to odbicie w moim pisaniu, a raczej jego braku. Najwyraźniej się chwilowo wypaliłam, po wcześniejszych intensywnych emocjach. Pisałam o rodzinie i pięknych planach, a tu zonk - zostałam porzucona . Ale w tym miesiącu mnie to jakoś nie rusza (tak, jestem porzucana średnio raz na miesiąc, a właściwie raz na dwa, bo co drugi to ja porzucam ;), nie ważne zresztą). Mój związek nie jest normalny, ale ja widocznie potrzebuję nienormalności. Inaczej mi się nudzi. Tak sobie tłumaczę ;) Chyba jestem z tych, którzy muszą od czasu do czasu wypuścić króliczka :)
  20. amratii - Wydaje mi się, że potrzebna jest silna determinacja walki z nieśmiałością. Silna na tyle, aby w ostatecznym starciu wygrać z lękiem i wstydem. Wiem - nic odkrywczego nie napisałam. Zawszenowy - Masz już jakiś plan? 33 - Jestem tradycjonalistką nie tylko w tym temacie. Być może wystawiam się na lincz feministek, ale nie mam np. nic przeciwko siedzeniu w domu i wychowywaniu dzieci, jeśli facet będzie w stanie sam ten dom utrzymać finansowo (choć kto by nie chciał być niezależny?). Ktoś mógłby rzec, że nie mam żadnych aspiracji i ambicji. Kiedyś owszem miałam, ale teraz pogodziłam się już z tym, że z FS kariery zawodowej raczej nie zrobię. Dlatego stawiam na rodzinę. Może chociaż w tym się spełnię, choć przypuszczam, że moja rodzina też będzie delikatnie mówiąc specyficzna i odbiegająca od standardów. Co do "uganiania się" - przyjemność często wymaga uprzednich poświęceń :) I tyle. A jeśli chodzi o ruszenie tyłkiem, to istotnie dla fobika nader często nie jest to wcale takie zabawne. W ogóle to, co dla innych jest zabawą, dla ludzi z fobią bywa koszmarem i źródłem kompromitacji.
  21. Zawszenowy - co spowodowało aż taki spadek Twojego nastroju? Ruszenie d**y aby poprawić swój żywot, to najlepsze rozwiązanie, choć niekoniecznie najprostsze. Trzymaj się tam.
  22. Mała Suu - też się zastanawiam nad pochodzeniem niektórych snów :) Hehe, ciekawa jestem reakcji 33. A Lady Pank i Ciechowskiego uwielbiam :) Elektryczne Gitary również mogą być. Też słuchałam na kasetach i pamiętam przegrywanie z jednej na drugą. Fajne czasy.
  23. Dzień dobry :) Widzę, że tu ostatnio ciekawie ;) Domniemane spiski, inwigilacje, biurokracja, podatki, spory damsko-męskie i Woody Allen. Cool No więc chciałam powiedzieć, że w 100% podpisuję się pod stopką Anke. I niech sobie męska część forum podnosi larum i argumentuje równouprawnieniem, ja jednak w tym temacie jestem tradycjonalistką i kropka ;) Oświadczam również, że nie byłam świadoma nagrania się na sekretarkę 33, widocznie coś się przypadkowo wcisnęło w moim fonku i bez mojej wiedzy i zgody wykonał połączenie :) Chętnie bym posłuchała tego co się nagrało :) Mała Suu - Dla mnie wykonanie Jandy jest bezkonkurencyjnie najlepsze. Widać, że Maleńczuk próbuje, ale to jednak według mnie porywanie się z motyką na słońce, zwłaszcza że z ust mężczyzny brzmi to trochę groteskowo. Ale to tylko moje skromne i subiektywne zdanie, gdyż ten pan kompletnie do mnie nie trafia ani osobowością, ani głosem. Choć nie twierdzę, że nie ma w jego repertuarze udanych kawałków. Jeśli już jesteśmy przy interpretacjach, to dorzucę coś od siebie. "Uciekaj moje serce" w wykonaniu wokalisty Comy: http://www.youtube.com/watch?v=fVBgYMjSxf8 Mimo, że mam sentyment do oryginału Krajewskiego, uważam że Rogucki dał radę, przemawia do mnie tego typu ekspresja aktorska.
  24. Przez zmęczenie zaczynam pisać posty długością dorównujące 33 na karku ;) A skoro już mowa o 33, to gdzie jesteś kolego? ;)
×