Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

CallMeBlondiee

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez CallMeBlondiee

  1. Ha! Ciekawostka, dokopałam się do wyniku z poprzedniego testu i jednak było prawie tak samo. Tylko 1 punkcik różnicy.
  2. Mała Suu - A no fajnie tak czasem poczytać te starocie :) Też zrobiłam ponownie test. Nie pamiętam ile miałam poprzednio (muszę poszukać, bo pisałam o tym tutaj), ale teraz mam 84, z czego większość zarobiłam z unikania (witaj w klubie lost!) :( O ile mnie pamięć nie myli, to wcześniej było więcej, a więc powinnam się cieszyć. Tylko, że jakoś zbytniej zmiany nie odczuwam. Miarodajność tego testu jest wątpliwa o tyle, że co do wielu pytań nie miałam pewności, a więc te kilka punktów w jedną czy w drugą mogło mi wpaść, lub wypaść ślepym strzałem. Facet - Wysłałam Ci @. Bądź łaskaw luknąć :)
  3. Jestem, jestem :) Weekend nie sprzyjał mojemu pisaniu. Mała Suu, już wysłałam Ci maila :) lost in the universe - Ośmielę się zasugerować jednak jakieś próby wyjścia do ludzi. Oczywiście malutkimi kroczkami. Grunt żeby wycelować w odpowiednie towarzystwo. Obawiam się, że sama analiza przeszłości niewiele pomoże, co więcej grozi jeszcze większym pogrążeniem się w żalu do świata. Nie wyeliminujesz już raczej tamtych przyczyn. Może lepiej, abyś skupił się na tym, jak choćby częściowo oderwać się od swoich psychicznych obciążeń? Tak sądzę. Facet - Coś jest w tej Twojej tezie. "Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma" czy jakoś tak :) Ale góry to bardzo dobra koncepcja!
  4. Hej hej :) Jestem, ale przyznam, że nie miałam ostatnio nastroju aby tu zaglądać. Ogólnie jednak nie jest źle, żyję sobie spokojnie w mojej "samotni", zaczynamy planować z TŻ wakacje. Widzę, że temat terapii grupowej się nawinął. Akurat tak się składa, że ta terapia śni mi się po nocach, jakby chciała mi przypomnieć: "wróć" :) To prawda, że są na tych spotkaniach ludzie z różnymi problemami, a mówiąc ściślej z wszelakimi postaciami nerwic, nie tylko z fobią społeczną. Między innymi dlatego stamtąd zwiałam, bo większość z tych osób wypowiadała się nader swobodnie, bez nerwów, dość płynnym słowotokiem... Nie mogłam więc nie pomyśleć: "Co ja tu robię?". Jednak ich problemy wcale nie były mniejsze niż mój. Niektórzy jechali na silnych lekach, nie mogąc funkcjonować bez nich. Być może ta ich odwaga wynikała też z długiego już tam pobytu. Jak to wszystko dokładnie wygląda? Ludziki z samego rana zbierają się w sali, gdzie czekają ułożone w okrąg krzesła i chusteczki na otarcie łez :) Wśród uczestników siedzą również terapeuci i lekarz psychiatra, z którymi też jesteśmy "na Ty". Każdy na wstępie dostaje regulamin i harmonogram całej terapii, którego należy ściśle przestrzegać. Nowy uczestnik zostaje przedstawiony grupie (a grupa jemu). I zaczyna się hardcore. Na początku taka nowa osoba musi opowiedzieć swój życiorys, który jest następnie maglowany przez pozostałych. Są pytania, są komentarze, jest nierzadko płacz. Od niektórych historii włosy jeżą się na głowach. W krótkim czasie dostajemy pierwszą dawkę wsparcia, i dowiadujemy się o sobie rzeczy, o których nie mieliśmy pojęcia. Tak jakbyśmy przeglądali się w kilkunastu parach oczu, jak w lustrach. Jest to pewien rodzaj szoku, kiedy po raz pierwszy w życiu opowiada się tylu osobom rzeczy, które nigdy wcześniej nie ujrzały światła dziennego i miały pozostać dożywotnio zatajone. Szokiem dla wielu jest również słuchanie takich wypowiedzi. Szybko powstają wzajemne więzi, konflikty i mega silne emocje. Ja np. już pierwszego dnia poczułam dużą więź z dziewczyną, której historia łudząco przypominała moją. A ona wskazała mnie z całej grupy, zanim jeszcze zdążyłam powiedzieć coś o sobie i powiedziała że czuje, że mamy to samo. To było niesamowite. Na kolejnych sesjach terapeutycznych omawiane są tematy poruszane przez uczestników, dotyczące zarówno życia na zewnątrz, jak i wewnątrz grupy. Na przerwie czeka zaś prawdziwe szpitalne śniadanie, w prawdziwej szpitalnej stołówce :) W międzyczasie każdy pacjent jest badany przez lekarza, i ewentualnie wspomagany leczeniem farmakologicznym. Nie napisałam jeszcze o pozostałych sesjach, takich jak psychodrama (różnego rodzaju wirtualne sceny) i muzykoterapia, do której niestety nie dotrwałam. Poza tym każda osoba przez co najmniej tydzień musi pełnić rolę tzw. starosty, odpowiedzialnego za wiele rzeczy, w tym napisanie charakterystyk innych osób i prowadzenie kroniki. Wszystkich w grupie obowiązuje tajemnica i zakaz wynoszenia "na zewnątrz" tego, o czym usłyszeliśmy od uczestników. Jest też zalecenie, aby nie spotykać się ze sobą i nie wchodzić w interakcje poza oddziałem. Tak to mniej więcej wygląda i tyle mogę powiedzieć potencjalnym zainteresowanym, po moim krótkim pobycie tam. Dodam, że byłam w grupie otwartej, bo równolegle funkcjonuje też grupa zamknięta, w której nie ma rotacji uczestników. Zasady są tam troszkę inne, choć wiele się nie różnią, z tego co opowiadał mi chłopak stamtąd. Mam nadzieję, że ten opis nikogo nie zniechęci, choć dla fobika wygląda to dość strasznie. Ja naprawdę dostrzegam w tym sens. Podejrzewam, że 3 miechy takiej jazdy uodporniłyby mnie, przyzwyczaiły do pewnych sytuacji, relacji, rozmowy... Jeśli zajrzą tu osoby, które też trafiły na taką terapię, albo mają skierowanie, dajcie znać, please :)
  5. Się uśmiałam :D http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=4820467
  6. Witajcie :) Nie było mnie od dość dawna, bo rozpoczęłam terapię. Cóż, nie ukrywam że bywa bardzo ciężko, a jednocześnie jest w tym coś fascynującego. Niestety zdążyłam już paść ofiarą pierwszego kryzysu i musiałam zrobić przerwę, ale od pielęgniarki wiem, że dzieje się tak u sporej części pacjentów. Żałuję bardzo, że w pewnym momencie po prostu ubrałam się i uciekłam. Na szczęście personel oddziału jest niezwykle troskliwy wobec swych podopiecznych, zadzwonili i zapewnili mi otwartą furtkę do powrotu, jeśli będę znów gotowa. A ludzie w grupie cudowni. Potwierdzili moją teorię, że cierpienie i problemy z jakimi zmaga się człowiek, niejednokrotnie uszlachetniają go. Ciężko opisać więzi i emocje jakie tam zachodzą. Poczułam to już pierwszego dnia. I jest w tym coś magnetycznego, pomimo strachu i obaw przed otworzeniem się, tęsknię i czuję, że muszę tam wrócić, nie później niż w marcu. Poza tym jestem w szoku i smutku, po śmierci Whitney. Być może wkradnie się tu patos i banał, ale zawsze powtarzałam, że pomimo upadku, jest dla mnie ikoną i daremne szukanie talentu na taką skalę. Przykre, gdy ktoś zostaje pokonany przez siebie samego. I widzę w tym pewien niuans adekwatny do bywalców tego topiku. Bądźmy silni! Energetyczny - znów zmiana nicku? :) Co to za zakaźne choróbsko? W pobliżu mnie pojawiła się ospa, na szczęście przeszłam ją już w dzieciństwie. Nakrętka, Nalbandian - Witam :) Dołączajcie śmiało, choć chwilowo znowu mamy chyba zastój. Ktoś musi podkręcać temat :) Mała Suu, Facet, EfCCCia i WSZYSCY - co u Was?
  7. energetyczny2012 - Jest coś takiego jak nerwica u dzieci. Sama to miałam, już w przedszkolu, a więc również w wieku ok. 5 lat. Koleżanki dokuczały mi wtedy i śmiały się, że potrząsam głową. Później słyszałam jak mama rozmawia na ten temat z pediatrą. Teraz to sobie przypomniałam. Jak widać paskudnie się to wszystko rozwinęło. Wiesz, te badania nie zawsze są wystarczająco miarodajne. Też się nie znam na eeg :(
  8. Ależ nie ma powodu, żeby tak się bulwersować. "pańcia"? :D Przede wszystkim, to ja nic nikomu nie każę. Wyluzujmy, nie chciałam Cię urazić tym zaściankiem. Po prostu uważam, że nie powinno się straszyć tego typu etykietkami, bo nadawanie ich jest płytkie. Poniekąd Cię rozumiem, bo też przez wszystkie lata nie potrafiłam znaleźć pomocy znikąd. Często też doświadczałam przykrości spowodowanej lokalną mentalnością. Ale dlaczego mam pozwolić się zniszczyć? Mamy prawo do szczęścia takie samo jak inni. Ja jednak wolę jeszcze trochę powalczyć, niż tylko narzekać.
  9. energetyczny - nie wiem na czym polegają Twoje zaburzenia, ale czy nie sądzisz, że one mogą mieć wspólne podłoże? Według mnie jedno nakręca drugie. A wszystko prawdopodobnie na tle nerwicowym. Szkoda, że też tak łatwo się poddajesz i przyjmujesz obecny stan rzeczy.
  10. Facet - Ano 20-tka :P Jak Ty to robisz, że na wszystko masz filmiko-odpowiedź? ;) Energetyczny - Jestem w szoku...
  11. Mała Suu, Facet - wasze dialogi są po prostu świetne! EfCCCia - Cieszę się, że jesteś zadowolona z imprezki. Ja też lubię tańczyć, ale od około dwóch lat mam dziwną blokadę. Wcześniej szalałam na parkiecie, że ho ho. Podejrzewam, że tę blokadę powoduje w pewnym % mój własny facet :/ Przyznam że ostatnio jestem dość częstą bywalczynią wesel, bo w ciągu półtora roku byłam już na trzech. I faktycznie, nie taki diabeł straszny, ogólnie byłoby super, gdyby nie to, że prawie zawsze w towarzystwie znajduje się ktoś kto wytyka mi ze jestem spięta i mało rozmowna. To wytykanie jest moją zmorą :( W tym roku nie poszłam z tego powodu na Sylwestra. Stchórzyłam, mimo, że kupiłam na tę okazję wymarzoną sukienkę, dostałam śliczną biżuterię i miałam zarezerwowaną wizytę u fryzjera. Ależ smutno mi było... Tęsknię za fajną zabawą, okazjami do tańca, śmiechów. Ale po prostu nie ma z kim, brakuje takiej swojej paczki, z którą można poczuć się swobodnie. Najchętniej zaproponowałabym Wam wszystkim taką imprezę z okazji moich niedalekich okrągłych urodzin. Ale zdaję sobie sprawę że to nierealne :) Póki co, wciąż nie możemy się zgrać na wypadzik w góry, ale nadzieja zawsze pozostaje, że może niebawem... :) Mała Suu - Ale kusisz tym szampanem i winkiem :) Dawno nie doświadczyłam tego uczucia zawirowania. Alko jakby przestał na mnie działać. Prędzej się zatruję nadmiarem niż poczuję wir :D Widocznie jakoś źle piję :P Może za rzadko :) Energetyczny - "zaledwie dwóch szklanek" R20? łoo matko, przystopuj chłopie. Ja po szklance coli mam wyrzuty sumienia i przepraszam swój organizm :) Facet - ooo, fajna, zapomniana nutka :) Na koniec pochwalę się, że w dniu dzisiejszym umówiłam się z panem psychiatrą do którego namiar podała kiedyś Ostnica. Za tydzień mam pierwszą wizytę i boję się jak cholera, zwłaszcza że to facet. OMG :o Życząc Wam miłego popołudnia podrzucam kawałek, który sobie podśpiewuję od kilku dni na okrągło :) : http://www.youtube.com/watch?v=oS6wfWu0JvA
  12. efCCCia - Powodzenia na imprezie. Trzymam kciuki, żeby było fajnie :) Ja osobiście bardzo lubię takie okazje, gdzie można się ładnie i kobieco ubrać, pójść do fryzjera, założyć fajną sukienkę i szpilki. To jest dla mnie z tego wszystkiego najprzyjemniejsze, bo sama impreza i udzielanie się towarzyskie to już nie bardzo :/ Pytasz o tarczycę, a więc od kilku miesięcy jestem pod opieką endokrynologa, co miesiąc jeżdżę na USG i regularnie badam krew. Lekarka przepisała mi leki blokujące, które z zaawansowanej nadczynności wywołały u mnie niedoczynność. Teraz już mam nie brać lekarstw i czekać aż TSH samoistnie mi wzrośnie do poziomu równowagi. Jeśli również miałaś nadczynność, to zapewne doświadczyłaś objawów takich jak nerwowość, kołatanie serce, niepokój, bezsenność, ciagłe zmęczenie itp. Udało Ci się z tego wyleczyć? Z tego co wyczytałam, to zaburzenia tarczycowe powracają przez całe życie i cały czas powinno się robić badania kontrolne. Jeśli masz płytki i niespokojny sen, to może znowu tarczyca pracuje na zbyt wysokich obrotach? Ja z kolei ostatnio jestem bardzo senna i "zmulona" przez tą sztucznie wywołaną niedoczynność i czuję, że jestem powolna jak żółw. I wciąż odnotowuję głębokie spadki nastroju. Też uważam, że gospodarka hormonalna na pewno nie pozostaje bez wpływu na psychikę, odbieranie i przetwarzanie bodźców z otoczenia, a więc fobię również. Widzę to na swoim przykładzie, ale też innych osób, które piszą jak to przez problemy z tarczycą wpadły w różnego rodzaju psychiczne zawirowania. zaarly - Współczuję sąsiadów. Niestety tacy są niektórzy ludzie i nic na to nie poradzimy, szkoda nerwów na ścieranie się z nimi. Z drugiej strony nie można pozwolić sobie w kaszę dmuchać. Daj znać co wynikło z tej rozmowy. energetyczny - Na Twoim miejscu spróbowałabym odstawić te energetyki. Nie chcę prawić kazań, ale one naprawdę robią spustoszenie w organizmie i tak jak efCCCia pisze, człowiek później czuje się jak flak. Też nie znosilam okienek i przerw. Nie wiedziałam co mam wtedy ze sobą zrobić, wolałabym odwalić szybko zajęcia i jak najszybciej być w domu. Pamiętam jak się wkurzałam, gdy niektórzy domagali się dodatkowych przerw na papierosa. Kilka razy po 5-10 min. i robiła się prawie godzina dodatkowego siedzenia na uczelni.
  13. Facet - dzięki, wzajemnie :) Wszystkiego najwspanialszego. No i udanej zabawy Sylwestrowej. Ja jednak spędzę tę noc samotnie... Ale muszę dać radę.
  14. Ja też wpadam z krótkimi życzeniami. Radosnych Świąt!!! Niech będą pełne mądrych przemyśleń i zaczątkiem dobrych życiowych wyborów. No i przede wszystkim życzę Wam więcej odwagi :)
  15. efCCCia - Super, że piszesz i dzielisz się swoimi myślami. Nie skracaj swoich postów, są bardzo mądre :) Miewam często identyczne sny. Zarówno te, w których uciekam, jak i koszmary w których nie zaliczam przedmiotów na studiach, lub w szkole średniej. Nie mam pojęcia jak należy to interpretować, sądzę że to po prostu nasze lęki po części zepchnięte do podświadomości dają o sobie znać, właśnie w tej formie. Tak, jakbyśmy na co dzień mieli mało :( U mnie coraz bardziej gorąco i stresująco przed Świętami.
  16. Facet - Toś mnie zaskoczył tym tańcem :) Prawdopodobnie byłabym nie mniej przerażona niż Mała Suu, biorąc pod uwagę fakt, że moja niekoordynacja sięgała wtedy zenitu. Ale bardzo miło, że o tym pomyślałeś :P Zwłaszcza, że musiałbyś zatańczyć razy trzy :)
  17. DominikaK. - Ewidentnie jesteś wobec siebie zbyt krytyczna. Ale rozumiem Cię. Bardzo często czuję się i zachowuję dokładnie tak, jak opisałaś w ostatnim poście. Co do pisania na forum, też mam chwile zwątpienia, nawet w pewnym czasie myślałam że nic więcej już tu nie napiszę, bo nie mam nic ciekawego do przekazania, jestem mało zabawna, nikt mnie nie lubi, zamulam, a wartość moich postów równa się co najwyżej podniesieniu tematu na stronę główną. A gaf i poczucia kompromitacji było już w moim życiu tyle, że nie jestem w stanie policzyć. Tak naprawdę popełnia je każdy, tyle że ludzie bez fobii umieją jakoś sprytnie wybrnąć, nadrobić śmiechem itd. A nam brakuje dystansu do tego i skupiamy się tylko na tym co inni o nas pomyślą. Pamiętam, jak kiedyś podczas zajęć w ponad 100 osobowej auli pewna dziewczyna potknęła się schodząc z podestu przy tablicy i wyrżnęła jak długa z wielkim hukiem, przybierając przy tym niesamowicie komiczną pozycję. I to wszystko na oczach pełnej sali osób. Zasłoniłam wtedy twarz i zrobiłam się czerwona, wczuwając w jej sytuację. A ona po prostu zaczęła się śmiać, obróciła to w żart w taki sprytny i naturalny sposób, że szczerze zazdrościłam. Ona po prostu miała gdzieś, to co inni pomyśleli, ważne było tylko to, że nie złamała sobie czegoś :) Też bym chciała tak umieć :( Co do przebywania w tłocznych miejscach, to również nie mam z tym problemu. Lubię obserwować. Problem zaczyna się wtedy, gdy wiem, że sama jestem obserwowana, lub nie daj Boże muszę przemówić. Roofels - Ja też się boję dentysty :) Ale nie bólu, tylko po prostu samego wejścia do gabinetu, rozmowy itp. Na szczęście póki co wszystkie ząbki mam wyleczone, ale chcę zainwestować w dobrą szczoteczkę elektryczną, żeby ograniczyć do minimum konieczność wizyt :) Podziwiam to, że radzisz sobie na kierowniczym stanowisku, to nie lada wyzwanie i życzę powodzenia, abyś radził sobie jeszcze lepiej! Ja przez praktycznie cała podstawówkę miałam tzw. zdolności przywódcze i organizatorskie, zawsze byłam wybierana do różnego rodzaju reprezentacji i prowadzenia różnych przedstawień i innych przedsięwzięć. W szkole średniej było już gorzej, bo w nowym otoczeniu nikt mnie nie znał, a ja jakoś nie miałam siły przebicia i siedziałam cichutko, w cieniu bardziej przebojowych. jestem małym naukowcem - Wiem co czujesz, u mnie też na studiach miało się wszystko zmienić na lepsze, a tymczasem właśnie wtedy sytuacje społeczne i konieczność adaptacji w nowej grupie mnie kompletnie przerosły i fobia osiągnęła apogeum. Trzymaj się kobietko. energetyczny2011 - Myślę, że samo to, że nie opuszczasz ani jednego dnia zajęć jest już samo w sobie sukcesem dla fobika. Jednak domyślam się, że robisz to po to, żebyś później nie musiał być od nikogo zależny. A ja głupia nie dość, że wiedziałam, że będę mieć mega problem z poproszeniem kogoś o pomoc, to i tak opuszczałam wszystkie zajęcia jakie tylko się dało - tak źle się czułam na uczelni. Brr, studia to dla mnie był chyba najkoszmarniejszy okres w życiu, mimo, że na początku zapowiadało się fajnie. Mała Suu - efCCCia zwróciła uwagę na ciekawą rzecz. Dlaczego ta sąsiadka nigdy pierwsza nie powiedziała "dzień dobry" lub "cześć"? Przecież mogłaby to zrobić równie dobrze, jak Ty, nawet jeśli jest te parę lat starsza. Nie wiem, czy to również wiąże się z fobią (przypuszczam, że tak), ale zauważyłam że mamy tendencję do brania winy na siebie. Cieszę się, że Święta wywołują u Ciebie tak dobry nastrój. W końcu przecież o to chodzi, żeby spędzać je radośnie. Niewątpliwie obecność dzieci tworzy ten rodzaj magii. Mam nadzieję, że za jakiś czas i mi będzie dane tego doświadczyć.
  18. efCCCia - Mi też często chodzą po głowie różne mądre wypowiedzi przeczytane na tym forum :) Między innymi Twoje. Bardzo często są to rzeczy, które sama chciałabym napisać/powiedzieć, ale np. nie umiałam ubrać ich w słowa. Co do mixu przykrych doświadczeń i wrażliwej psychiki, to istotnie bywa tak jak mówisz. U mnie ten mix powstal mniej więcej z równych proporcji. Ale być może u niektórych większą role odgrywa sama psychika, tak jak pisze energetyczny, a u innych odpowiedzialne są przede wszystkim złe doświadczenia. energetyczny2011 - Ja też mam w sobie ten irracjonalny lęk, że ktoś mi nie odpowie, albo dziwnie spojrzy. Mimo to "cześć" na ogół mówię każdemu, i to zwykle pierwsza, ale najczęściej to jedyne na co mam odwagę się zdobyć. Później mam ochotę jak najszybciej zwiać. Z wyjątkiem, gdy widzę, że ktoś jest naprawdę przyjaźnie wobec mnie nastawiony. Niestety takie sygnały odbieram dość rzadko :( Mam wrażenie że każdy ma poczucie wyższości nade mną, choć z obiektywnego punktu widzenia, to raczej ja mam jakiś kompleks niższości. DominikaK. - szkoda, że zaglądasz tylko wtedy, gdy zobaczysz nas na stronie głównej. Ja od samego początku próbowałam złapać z Tobą kontakt, bo wydawało mi się że jesteśmy podobne. No ale nie udało się. Trudno. Od wczoraj mam mega stresa przed tymi Świętami i Sylwestrem. Bo wypadałoby spędzić je jak należy z rodziną i znajomymi. I w głębi duszy tak właśnie by się chciało, ale... no właśnie. Co do samego Sylwestra, to postanowiłam, że pójdę na jakiś skromny bal, bo pomimo fobii czasem rzygać się chce od siedzenia w domu. Nawet odważyłam się nieśmiało zaproponować pewnej parze dalszych znajomych (bliższych obecnie już nie mam) wspólne wyjście, żeby nie spędzać tej okazji z obcymi (w sensie znajomymi mojego towarzysza). Ale czuję, że nic z tego nie będzie. I pewnie znów się skompromituję :(
  19. efCCCia - nie da się ukryć, że sporo ludzi się wykruszyło. Nie wiem dlaczego i ubolewam nad tym, ale cóż... Może czasem zaglądają, tylko z jakiegoś powodu nie mają ochoty nic pisać. energetyczny2011 - może nie byłoby tak źle, gdybyś zobaczył, że pozostali stresują się nie mniej niż Ty :) Mówię w szczególności o sobie. Ja też w większości sytuacji prawie się nie odzywam. I w tym przypadku "prawie" naprawdę nie robi wielkiej różnicy. Jak tam Wasze przedświąteczne samopoczucie? Ciekawi mnie jak będziecie spędzać tę końcówkę roku.
  20. SamotnyLat27 - Jest conajmniej jedna osoba ;) Rofeels - Tak, spotkaliśmy się. Normalne spotkanie przy grzańcu itp. :) No, prawie normalne :) Raz było też spotkanie na nartach. A może też chciałbyś się z nami spotkać? Osobiście polecam.
  21. Ale na pewno masz jakieś marzenia. Każdy ma.
  22. No pewnie, że wiem. Tylko to nie takie proste... A Ty nie wiesz?
  23. Jeśli o mnie chodzi, to pisałabym się na spotkanie nawet w Sylwestra, bo nie mam planów... Ale może być i styczeń, nikt nas przecież nie goni.
×