West19_21
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez West19_21
-
Gdzie można spotkać takie kobiety jak autorka ? Dziewczęta ujawnijcie się...:)
-
U mnie cisza, a nic nowego na horyzoncie się nie pojawia...;/
-
Ja z własnego doświadczenia wiem, że jak kobieta mówi coś o "wypaleniu" to czas zwijać żagle... Przykro mi ale tak jest.
-
LESS - powiedź jej zeby się do Ciebie nie odzywała, ze nie chcesz mieć z nią zadnego kontaktu... No chyba ze chcesz. Mark09 - jeśli znałeś babcie to szacunek DLA BABCI nakazuje udać Ci się na pogrzeb. Stój daleko, nie rzucaj się w oczy nie rozmawiaj z EX, po uroczystości szybko się oddal. Pozdro
-
Każdy znajdzie na 100 %. Trzeba patrzeć przed siebie a nie ciągle się oglądać ! Ja już zakończyłem zamulać. Co ma być to będzie... !
-
Ja też bym chętnie porozmawiał z autorka na gg. :) Nie przejmuj się. Wszystkiego trzeba w życiu doświadczyć. Ja tez mam podobne przeżycia i tez pisałem tutaj na forum więc jak chcesz to sobie przeczytaj może Ci to jakoś pomoże. http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=4601128&start=1050 Wydaje się, że jesteś fajną dziewczyną więc znajdziesz godnego chłopaka. :)
-
Trzeba przetrwać zimę, żeby móc poczuć wiosnę...
-
Mark09 źle postępujesz zmarnowałeś pół roku na nadzieje i łudzenie się. Ten typ kobiety tak ma - podejmie decyzję i koniec. Wyrzutami po pijaku tylko się ośmieszyłeś. Wybacz ale tak jest. Wiem, że boli ale musi przestać. Co do mnie to ja się dziś spotkałem z moja byłą z jej inicjatywy. Ona dzisiaj dopiero powiedziała, że koniec. Zaczęła gadkę, ze minęło kilka tygodni ciszy i ona nie zatęskniła. Ja powiedziałem, ze ok rozumię jej decyzję i jeśli tak chce to niech tak będzie. Generalnie widziała, ze nie za bardzo mam ochotę z nią rozmawiać i się trochę irytowała. trochę tam dopytywałem dlaczego itd. ale generalnie powiedziałem, że rozumię i się z tym pogodziłem. Mówiłem, że czuje się tak jakby się mną trochę zabawiła albo wygląda to tak że jej się znudziłem... Potem standartowa gadka, że zostańmy kolegami itd. (jesteśmy z jednej grupy znajomych). Ja mówię, że nie będę żadnym jej kolegą ani przyjacielem i nie chcę z nią żadnego kontaktu mieć. Zapytała czy może mi cześć powiedzieć na ulicy ? Mówiłem też że żałuję tego ze się tak angażowałem i potem dodałem, że człowiek uczy się na błędach. Przy tym wszystkim sprawiałem wrażenie obojętności, oschłości i tak jakby mi się nie chciało z nia gadać (sama powiedziała, że odnosi takie wrażenie). Była zirytowana. Nie tak sobie wyobrażała chyba tą rozmowę, która była krótka z mojego powodu i nastawienia. Odchodząc powiedziałem powodzenia a ona wesołych świąt i koniec. Dobrze, że pogodziłem się z tym wcześniej teraz już tak nie boli chociaż znowu coś we mnie wróciło szczególnie jak powiedziała, że nie zatęskniła. nie dałem tego po sobie poznać. Taki dziś prezent na Święta dostałem. :) Nie chcę żeby wracała - chce nowej, wrażliwej, sympatycznej, mądrej, ładnej dziewczyny. :) Ostatnio często łapałem się nad tym, że jak o niej myślałem to bardziej o wyglądzie i fizycznym kontakcie niż cechach, które charakteryzują miłość. Podobnie jak była Mark09 moja też dawała radę pod tymi wzgledami :) Pozdrawiam wszystkich i mam zamiar dalej się udzielać tutaj. :)
-
Jeszcze tak dla kontrastu. Widzisz cooler Twoja BYŁA dziewczyna umówiła się z Tobą na kolację aby uczcić Twoja obronę. Moja, wówczas OBECNA dziewczyna kiedy ja kończyłem studia, a kończyłem niełatwy kierunek, owszem pogratulowała mi i na tym koniec. Na pomysł żadnego świętowania nie wpadła co mnie zresztą raczej nie zdziwiło. Mimo, że obrona to raczej formalność to kończy się pewien etap i miło byłoby gdyby bliska Ci osoba cieszyła się tak jak Ty i chciała to jakoś okazać, coś zorganizować. Zawsze wtedy mówiłem sobie "zejdź na ziemię" Cóż bywa... Pozdrawiam i już nie męczę swoimi ponurymi historiami :)
-
Dokładnie miałem napisać tak jak Greta Garbooo. Cooler powiedz jej że albo wyjaśniamy sobie wszystko, jesteśmy razem i staramy się coś odbudować i ona się zaangażuje i przestaje stroić fochy albo szukaj szczęścia gdzie indziej. Wiem, że łatwo się pisze ale ja w mojej sytuacji przez około pół miesiąca byłem "ciepłym misiem" i po tym praktycznie cisza chociaż potem jeszcze się łudziłem drugie 2 tygodnie. Teraz, choć boli, wiem, że to koniec z tym, że ja co prawda nie trafiłem na "niezłą sucz" tylko na bardzo zimną, obojętną i egoistyczną osobę, która kiedyś wydawała się sympatyczną i miłą dziewczyną... Powodzenia wszystkim szczególnie tym, którzy w niedoli żyją w małżeństwie. Saluto... ! P.S. Ja już szukam KlementynkaAh 2 u siebie w mieście :)
-
"Natomiast wiecznym pesymistom, napiszę - tego czy nas drugi raz zrani, nigdy nie będziemy pewni, dopóki nie spróbujemy, a odpowiedzcie sobie proszę, gdzie jest napisane, że nowo poznana osoba, nie zrani nas jeszcze bardziej?" Nie dowiesz czy zrani jeśli ponownie nie będziecie razem ale żeby się o tym przekonać musi tego chcieć druga strona. Ja się nie nastawiam, ze moja była chce i uważam, ze to koniec pomimo braku powiedzmy oficjalnego zakończenia. Jeszcze raz napisze - będzie co będzie nie mam zamiaru nic robić ! A czy nowo poznana zrani nas jeszcze bardziej ? Obiecałem sobie, że już nie pozwolę sobie do tego żeby kobieta mnie tak potraktowała dlatego nie będę się angażował na maksa i trzymał pewien dystans bo będę wiedział, że mogę być w każdej chwili wydymany a na to po prostu nie zasługuje. Z każdej porażki trzeba umieć wyciągnąć wnioski i nie popełniać tych samych błędów. Wolę się nastawić, ze jednak nie zrani. Staram się myśleć pozytywnie i nie przyciągać złych rzeczy więc liczę, ze znajdę wartościową i ładną kobietę, którą jednak będę traktował tak jak powyżej napisałem. Mam nadzieję, że nie macie mi za złe, że dużo piszę. Wiem że, większość czeka tutaj jednak na relację Marka. :)
-
Mark nie lepiej dać sobie spokój ? Robić sobie nadzieję ? Ja już odpuściłem i zaczynam patrzeć na wszystko racjonalnie. 2 tygodnie jest cisza i tak już pewnie będzie zawsze dopóki się przypadkiem nie spotkamy ale nawet nie będzie chciało mi się z nią gadać i szczerze mówiąc najchętniej to bym wolał już nigdy więcej w życiu jej nie zobaczyć i zapomnieć. Boli jeszcze ale już nie tak jak na początku także czas powoli robi swoje. W tych miłosnych zawodach ludzi często ponoszą emocje mnie tez poniosły i nic dobrego z tego nie wyszło. Ja zrobiłem już wszystko wiec co ma być to będzie. Życie pokaże. Nawet nie wiem czy bym chciał żeby ona wróciła bo nie wiem czy potrafiłbym zapomnieć to że tak mnie olała i w pewnym sensie upokorzyła. To tak jakby kryształ się roztrzaskał i musiałbym tysiące elementów na nowo poskładać. Pewnie nie byłoby już jak kiedyś. Pewna osoba mi powiedziała mądre zdanie. Czy coś co się "wypaliło" było kiedykolwiek prawdziwą miłością czy można to tak w ogóle nazwać ? Ja już sobie odpowiedziałem na to pytanie... Teraz wierzę, że moja prawdziwa księżniczka jest gdzieś na świecie, czeka na mnie, a ja mam nadzieje, że ja kiedyś odnajdę. Saluto !
-
Porzucony i czekający - ja taki właśnie jestem. Ambitny i jak coś robię to na 100 %. Zawsze starałem się ją zaskakiwać i robić wiele rzeczy ale jeżeli druga osoba nie ma dla Ciebie czasu i tego prawie nie odwzajemnia a jak powiesz że Ty co robisz i też byś coś chciał to ona kwituje to stwierdzeniem ze ciągle wypominam no to co zrobić... ? Na moje ostatnie starania kiedy było już źle dostałem odpowiedzi "wypaliłam się, nie czuję się jak kiedyś, nie potrafię być taka jak kiedyś, nie da się zniszczyć czegoś co prawie przestało istnieć". Dzięki temu nauczyłem się ze to właśnie osoba, która mniej się stara kontroluje związek. Ja mam prostą zasadę - nigdy nie wymagam od drugiej strony czegoś czego sam nie mogę jej dać. Proste. Mark czytam twoje wypowiedzi.. - dla ułatwienia zapoznania się z moja sytuacją informuję, iż moje wypowiedzi w tym temacie zaczynają się od podstrony nr 36. :)
-
DO Mark czytam twoje wypowiedzi.. ! Przeczytałem Twoje wszystkie posty i powiem Ci że ten Twój to dziwny typ. Jak tak można po prostu nagle zerwać kontakt i nie powiedzieć dlaczego o co chodzi itd. Ja mam teraz bliźniaczą sytuacje ale jak jak się odezwę to ona mi odpisuje i ze mną rozmawia. Ja w ogóle nie rozumię jak można komuś pisać piękne rzeczy tak jak Ty i pokazywać ze zależy i przede wszystkim pytać o co chodzi a ta osoba milczy. Wybacz ale ten typ jest albo mało poważny albo jakiś dziecinny. Naprawdę mega dziwna sytuacja jak dla mnie. A jakieś czarowanie się opisami na gg. Cóż sama sobie odpowiedz czy to poważne chociaż wiem co czujesz bo sam jestem w podobnym amoku i co chwilę patrze na gg i na tel i marze żeby ona sie odezwała do mnie jak dawniej. Ja bym tak nie potrafił. W ogóle nie potrafił bym żyć ze świadomością ze kogoś ranię bo bym nie wytrzymał sam ze sobą i jak najszybciej bym po prostu powiedział jak rzecz wygląda. Przez ten cały czas od zamilknięcia/zerwania? nikt wokół Ciebie się nie zakręcił, nic się nie działo czy Ty po prostu czekasz na Niego i nie chcesz nikogo innego ? Dalej jest tak jak pisałaś ze nawet jakby błagał to i tak do Niego nie wrócisz ? Trochę mnie to przeraża ja mam nadzieje że u mnie sytuacja potoczy się szybciej, ze pojawi się ktoś nowy tymbardziej że od stycznia zmieniam środowisko i poznam nowych ludzi. A tak swoja droga gdzie są kobiety którym tak zależy ? Wybacz ze w tym co napisałem często odnosiłem się do mojej sytuacji ale myślę że jest kilka rzeczy które możemy porównać, a chętnie też przeczytam coś na temat mojej nieszczęśliwej historii...
-
Dobrze Mark09 ale kobiety z reguły skoro chcą zerwać to zrywają a u mnie sytuacja jest nie wyjaśniona. Ona wie że ja nie chce się rozstawać i nie potrafię tego zrozumieć itd. ale dlaczego ona nie zerwie ze mną po prostu. Nawet nie chce się ze mną spotkać. Ja już naprawdę mam dosyć łudzenia się. Może ja powinienem z niś zerwać albo powiedzieć ze już mi obojętne czy ona zerwie czy ja nawet mimo ze tak nie jest. Naprawdę tak mi to ciąży...:(
-
A może wpływ na stytuację z moją (byłą?) dziewczyną ma fakt, iż to mój pierwszy tak poważny i długi związek (dotychczas tylko jakieś krótkie, przelotne znajomości, zwiazki) a ona była już w 2 długich zwiazkach, w których raczej nie była sznowana i traktowana tak jak przeze mnie (czyt. bardzo dobrze). Była też krzywdzona bo to wiem. Logicznie rozumując jestem zaprzeczeniem jej poprzednich chłopaków i zawsze mówiła mi że przy mnie czuje sie wyjatkowo i przekonała się że tylko mnie tak naprawde pokochała i wie co to znaczy miłość prawdziwa(oczywiście to było bardzo dawno) więc powinna się cieszyć że ma kogos takiego jak ja nie się "wypalać". Czy skoro została skrzywdzona (i mówiła zawsze że to ja bardzo uodporniło) to możliwe że teraz ona chce kogos skrzywdzić ? Jakieś podłoże psychologiczne ?
-
Najgorsze u mnie jest to, że my się jeszcze nie rozstaliśmy tylko tkwimy w takim czymś czego na pewno nie można nazwać związkiem a już na pewno normalnym. Ja chciałem się z nią spotkać i porozmawiać a ona nie chce(w niedziele jak dzwoniłem to mówiłem że musimy się spotkać i porozmawiać). Tego już najbardziej nie rozumiem. Jednocześnie sam się takiego spotkania obawiam. Potem od poniedziałku kiedy pisaliśmy (z mojej inicjatywy) że mi jest źle i że jeszcze wierze a ona odpisała że się wypaliła i nie potrafi być taka jak kiedyś jest cisza. Ja potem napisałem ze bardzo mnie rani i że nie pozwolę żeby to wszystko przestało istnieć. Ona już nie odpowiedziała do dziś. LESS - tez myślę sobie że mogłem zrobić coś inaczej czy inaczej się zachować ale generalnie to jej ciągle nie było, ciągle była zmęczona i ciągle chciała tylko siedzieć patrzeć w tv. Mi taki nastrój udzielił się od niej i też kilka razy taki byłem ale potem próbowałem się zmienić i starałem się żeby było inaczej. Dlatego nie rozumie bo to ja mam w sumie więcej argumentów żeby ją zostawić a mimo to nie chcę tego robić i nawet już chyba nie łudzę się że będzie dobrze... Wcześniej czy później będziemy musieli to zakończyć oficjalnie. Ciężko mi bo wszystko dosłownie każdy przedmiot i element mojego życia mi się z nią kojarzy. Cały czas staram się sobie powtarzać że nie mogę zachowywać się jak pizda tylko muszę się ogarnąć i zacząć pozytywnie myśleć ale kurwa to bardzo ciężkie (wybaczcie drogie panie przekleństwa). Mam nadzieję że może czas uleczy rany...
-
Witam Jestem z dziewczyną już 2 lata i prawie 8 miesięcy. Przez cały ten czas było dobrze cudownie. Wiadomo jakieś tam sprzeczki i kłótnie były. Zawsze naszym problemem był brak czasu dla siebie a w zasadzie brak czasu mojej dziewczyny dla mnie (praca, szkoła itd.) mimo tego ze mieszkamy na jednym osiedlu. W zeszłym roku ona dostała awans w pracy co wiązało się z kolejnymi obowiązkami. Do tego dochodziły studia. Denerwowałem sie ale jakos znosiłem ten czas kiedy jej nie było. Zawsze w wakacje zawsze mieliśmy więcej czasu dla siebie jednak teraz te wakacje 2010 były przełomowe. Ona pracowała, ja uczyłem się do egzaminów. Ponadto ja sam pojechałem na wakacje ponieważ ona nie miała pieniedzy i wręcz namawiała mnie żebym pojechał ze znajomymi. Wróciłem i było jeszcze ok. Pod koniec wakacji straznie pokłóciliśmy się na imprezie (po niej doszliśmy do wniosku że to nasza wspólna wina). Od tamtego czasu było jeszcze dobrze jednak coraz gorzej. Jakiś czas po tej imprezie ona zobojętniała i przestała być czuła. Porozmawialiśmy szczerze wyjasniliśmy sobie wszystko i uznaliśmy że chcemy być dalej razem i wszystko wróciło do tego ze było ok. We wrześniu byliśmy jeszcze na wspólnej wycieczce i było fajnie. Od października zaczęła się uczelnia i praca i znowu to samo. Ja czekałem a ona wiecznie zajęta. Rzadko sie widywaliśmy. A jak sie widywaliśmy to było tak nijako. Ja sam zacząłem wątpić jednak zawsze starałem się żeby było lepiej. W końcu doszło do rozmowy ja mówiłem ze oczekuje od niej żeby była bardziej uczuciowa wobec mnie żeby powiedziała coś miłego jak dzwoni jak jej nie ma a nie tylko meldowała gdzie jest. Niestety ona powiedziała ze coś w jej sie wyapliło i dała do zrozumienia ze najlepiej byłoby gdybyśmy się w zgodzie rozstali. Ponoc myślała już o tym od imprezy na której pokłóciliśmy się Ja nie chciałem i wreszcie ustaliliśmy że zobaczymy jak będzie. Ja bardzo się starałem ale ona była dalej obojętna nie taka jak kiedyś. Nie mogłem tego znieść. Denerowowałem się i chciałem zeby była taka jak dawniej. to nic nie pomagało. W końcu powiedziałem żebyśmy zrobili sobie przerwę i się do sibie nie odzywali w ogóle. Minął tydzień. Miałem nadzieję że może przez to zatęskni i sam się odezwie. Niestety ja sie odezwałem ze tęsknie a ona dalej nic. Smsowała że nie czuje się tak jak kiedys, nie potrafi byc taka jak kiedyś i że coś sie wypaliło. Twierdzi ze starała się zaangażować ale nie potrafi już. Ja odpowiadałem ze nie rozumię, że mam nadzieje ze będzie dobrze, ze strasznie mnie rani... Ja dalej chce z nia byc i czuję do Niej cały czas ta miłość którą czułem zawsze. Najgorsze jest to ze swojej koleżance powiedziała ze po co być razem skoro i tak nie zostane jej mężem (mamy swoje lata) i że ona myśli by po studiach wyjechać za pracą do innego miasta. Mi o tym już nie powiedziała ! nie chce sie nawet ze mna spotkac i pogadać czego już kompletnie nie rozumię ? Czy istnieje jeszcze szansa zeby to wszystko odkręcić ? Bo ja już chyba tylko niepotrzebnie się łudzę. Generalnie to jej ciągle nie było więć logicznie to we mnie powinno się cos wyaplic a nie w niej. Wydaje mi się ze to ona jest winna rozpadowi naszego związku. Ja zawsze bardzo się o nia starałem a jednocześnie czułem ze ona traktuje mnie z dystansem... Ciężko to wszystko znieść !