Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Inka76

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Inka76

  1. Witaj Muszelka:) Zdrowiej szybko:) Ja też w listopadzie mialam maraton lekarski z onkologią włącznie...:( A jak czytam to, co napisałaś...To tak jakbym czytała o sobie:( Wczoraj upiłam sie w wannie i ryczałam przez godzinę:(
  2. Elewacja! Będzie lepiej, będzie! Wtedy to ja pewnie dostanę doła i Ty dla odmiany będziesz mnie pocieszać. Może idź do kina albo na imprezę? Ja ostatnio myślałam, że będę wyć i sciany gryźć, poszłam na "wojnę ..." do kina, bynajmniej nie z k. (gdzie on by miał czas!). Głupkowata komedia, ale śmiałam się jak idiotka i humor mi się zmienił od razu... Pa!
  3. Cześć Czarownice, co Wy mi tu wypisujecie, że się czujecie brzydkie, itp.? Piękne jesteście i tyle, wiosna idzie, będziecie jeszcze piękniejsze jak zrzucicie te wszystkie kurtki i płaszcze:) i olejmy ich wszystkich bo są niewiele warci, niech się sami starają, a jak się im nie chce niech spadają, będą inni:) Chyba mam dzisiaj lepszy dzień, norma pewnie wróci za parę dni:) Ale dzisiaj jest OK i to najważniejsze. Kupiłam sobie rolki z okazji marca i będę robić z siebie pośmiewisko, hahaha - to tak, żeby zajęcie mieć i nie myśleć o idiocie. Ale wiecie, co jest dziwne? To, że my ciągle przypadkowo się spotykamy, w mieście pośród tysięcy ludzi, w knajpie, w sklepie, na stoku...Czy to jest normalne? Z żadnym innym znajomym takie coś mi się nie przydarzyło??? Buziaki dla wszystkich!
  4. Cześć wszystkim:) Mila ludzie mają straszne problemy, powinnyśmy się cieszyć, że nasze są tylko takie. Niestety nie tak łatwo przejść do porządku dziennego nad tym wszystkim, co przeżywamy. Ja mam doła, jest mi tak cholernie smutno:( Nie dostaję już takiej histerii jak wcześniej, po prostu tylko beznadziejny totalny smutek...Mijamy się i patrzymy na siebie jak wygłodniałe zwierzaki, ale nic poza tym. Trochę się atmosfera zagęściła wokół nas w pracy...Wysyła mi sms "dlaczego jesteś smutna?" Co mam mu napisać , że tęsknię za nim jak diabli??? Piszę po prostu "taki dzień.." Wiem, ze ma swoje problemy i nie w głowie mu teraz takie sprawy, mogły by z tego wszystkiego nie za fajne konsekwencje wyniknąć, u mnie też się komplikuje trochę, ale nie za bardzo. A może po prostu mu się znudziło? Kto to wie...Ale może wtedy nie łaziłby tak i się nie gapił, mijałby mnie obojętnie...Sama nie wiem. Tak mi źle...Żyć mi się nie chce...auuuuuuuuuuuuuu
  5. Mila, może zabrzmi to dziwnie, ale zazdroszczę Ci tej nienawiści:( Nienawiść chyba mniej boli? Chcialabym go nienawidzić, byłoby mi łatwiej:(
  6. niestety Lasko zgadzam się z Elewacją:( Twój Odkurzacz to typ chyba podobny do mojego. Ani jeden ani drugi nic nie wart (tylko mi mózg odmawia posłuszeństwa, chyba cierpisz na to samo?). Z rozwodem istnieje jeszcze takie ryzyko, że żona będzie np chciała orzeczenia winy i nie życzę Ci żebyś stała się wówczas "dowodem rzeczowym". Trzymaj się, pa!
  7. Oj, tak to jest. Ja też, gdy on się stara, jest często w zasięgu ręki, stwierdzam, że czas to skończyć, że to nic nie warte i w zasadzie to ja nawet nie za bardzo mam o czym z nim rozmawiać, ale niech tylko zniknie na jakiś czas, to na nowo... Masochizm jakiś czy co? Tak poza tym, to wiele pięknych chwil za nami, życie na krawędzi jak pisałyście...Szalone życie, brazyliana w realu (jakie to żałosne). Od czasu jak mu powiedziałam po pijaku, że traktuje mnie jak szmatę, facet się zmienił, starał się i takie tam cuda wianki. Ale teraz chyba się zmęczył, bo od tygodnia raptem umilkł:( A ja też nie zamierzam za nim latać. Postanowiłam go olać na amen, ale najgorsze, że te postanowienia o dupe rozbić:( Pewnie znów zacznie się od nowa. Moja koleżanka powiedziała mi ostatnio, że on mi rozbije małżeństwo, bo on mnie kocha i będzie chciał być ze mną. A ja na to "Skąd wiesz?" "Bo to widać!" Ha ha ha, jakie my kobiety jesteśmy naiwne. Ja jedyne co widzę to to, że jestem numerem którymśtam na jego liście, w dupie ma moją potrzebę bliskości (tej psychicznej), rozmowy. Casanowa i całe jego stado, ot co. W książce, którą czytam (Audrey Niffenegger - Lustrzane odbicie. przeczytajcie sobie, całkiem ciekawa ) jest takie fajne stwierdzenie: "Czy istnieje bardziej fundamentalna potrzeba niż chęć bycia przez kogoś poznanym bez reszty? W niej zawiera się całość intymmności, wzajemne poznanie się to eliksir miłości". Kiedyś, na początku tego szaleństwa, nie pamiętam kontekstu, powiedziałam "to mnie poznaj", a on na to " za stary jestem"...No to mam odpowiedź na wszystkie pytania. A wiecie, co jest najgorsze? Że wciąż nie umiem się z tego wyleczyć:(
  8. ech....żebym to ja takie sms dostawała...Rozmarzyłam się na chwilę....:) Nie wiem, co powinnaś mu napisać, na prawdę. Nie można go zranić, jest taki kochany w tej swojej czułości, ale nie można też się zmuszać przecież:( Może napisz mu mało romantycznie: "Kochany, dzień dzisiaj taki ponury, przełóżmy ten spacer na kiedy indziej". Chociaż to chyba głupio brzmi , sama nie wiem...Napisz , co odpisałaś:)
  9. Dzięki Zielona:) Ty to mnie umiesz do pionu doprowadzić:) A mąż? Nie wiem, co on tam kombinuje. Nie mam żadnych podejrzeń, nie daje mi powodów, a jak robi to co ja? A niech sobie używa, w obecnej sytuacji byłoby mi to nawet na rękę. Musze wziąść się w garść i zacząć pilnować. W sumie dobrze że mój nie pisze smsów itd, mój telefon leży sobie na wierzchu, mąż może zajrzeć w każdej chwili i nic tam nie znajdzie. A moi przyjaciele? To są ludzie po przejściach, niektórzy po bardzo ciężkich, niektórzy narozrabiali sporo w życiu, aż się dziwię, że tak się wszyscy dobraliśmy, stąd może moje zaufanie do nich. Ale człowiek to zawsze człowiek, nie wolno ufać nikomu, dlatego ja wszystkiemu zaprzeczam, chociaż może (na pewno) widzą, co się dzieje. Z nikim nie poruszam tego tematu, no i muszę zacząć się pilnować. Czas najwyższy.... A Twoj Warszawiak? Ja Ci tylko mogę powiedziec z mojego punktu widzenia, każdy jednak ma swoje podejście, swoje emocje...Ja nie potrafię utrzymywać takich bardzo ciepłych relacji, nawet platonicznych z kimś, do kogo nie czuję motyli. Koleżeńskie tak jak najbardziej, ale bez podtekstów. Jeżeli chcesz utrzymać tę znajomość, to musisz chyba jakoś delikatnie przechodzić w tych swoich mailach na relacje bardziej koleżeńskie, bardziej obojętne, żeby go nie urazić, ale też żeby nie robić mu nadziei. Myślę, że sama z czasem rozwiązesz ten problem, jesteś w końcu mądrą kobietą. Pa!
  10. Nie mogę spać, leżę i wyję. Teraz to już siedzę...:( Chyba będę musiala z nim pogadać, bo tak się nie da żyć. Ale nie chcę tej rozmowy, bo boję się, że wszystko się skończy...Chryste, co za męczarnia...
  11. ...Przyszedł do mnie, zaczęliśmy rozmawiać. Powiedziałam mu, że traktuje mnie jak szmatę, jak panienkę na imprezę. Zaskoczył mnie wyraz jego twarzy, nie spodziewalam się , że tak się tym przejmie,a może tylko dobry z niego aktor...a może przeraził się, że chcę czegoś więcej. Kto to wie z tymi chłopami..."Nie widzisz, że bardzo cię lubię? Nie widzisz jak łaże za tobą? Nie widzisz tego?" zapytał, a ja mu na to ,że nie widzę. Przecież widzę! Ale dlaczego nie dzwoni, dlaczego nie wychodzimy gdzieś razem? Gdzieś indziej, gdzie moglibyśmy być sami? Ile ja wtej pracy mogę z nim rozmawiać? Nie mogę go nawet dotknąć przy tych wszystkich ludziach! Ile mogę znieść, gdy przychodzi do mojego męża? Może by częściej przyłaził jak jestem sama? Nie powiedziałam tego, a może powinnam... Zaczął mówić, "nie dzwonię bo..." i tu mu przerwałam , bo chciałam mu jeszcze dopieprzyć tymi jego "siostrami", "koleżankami" (tego mu nie żałowałam), no i teraz zastanawiam się, co chciał powiedzieć...Potem przy moich kumplelach wylaciał: "Może jak już się rozwiodę, zostaniesz moją żoną?" Na to mu jedna przytomnie odparowala: "no to masz problem, bo ona ma męża, który ją kocha". Jak już wszyscy poszli, oprócz jego, mnie, kumpla od imprezy i mojej koleżanki z którą on teraz jest (tzn ten kumpel)...to się zaczęło. Kumpel, nazwijmy go Tomek, mówi: "no to my idziemy na górę, wy tu macie całe piętro dla siebie, wiecie gdzie co jest..." i poszedł. Kumpela, niech będzie Aśka, została z nami , a potem mówi: "Tomek mnie opieprzy, bo kazał mi iść na górę, żebyście sami zostali, a ja tu siedzę..." No i się rypło...Jak poszła to się dopiero zaczęło. ALe najfajniejsze było później tak sobie spać w jego ramionach...Weźcie mnie walnijcie w łeb...PROSZĘ!!!! No a na drugi dzień, znów tresura, cisza, żadnego telefonu, smsa. Dziś wpadł wieczorem do mojego męża po dokumenty, bo jakiś kontrakt jedzie załatwiać. Zadzwoniła akurat moja koleżanka, więc poszłam na górę sobie pogadać (chyba chciałam uciec przed nim...), gdy zeszlam, już go nie było...Słyszałam jak wychodził, ale specjalnie zostałam. Nie chcę dobijać się jego widokiem...Wyjeżdża i nie będzie go z tydzień, pewnie nie zadzwoni nawet. No tak szmata na imprezy spoko, a na smsa to trzeba by dzień urlopu brać:( Ale kanał
  12. No to jak sobie o Was poczytałam, to napiszę Wam, co było u mnie. IMpreza fajna....:) :) :) Ale to ludzie z pracy i połapałam się, że jest nie za dobrze, bo się domyślają...Nie robiliśmy nic takiego przy nich, ale ... Co prawda to przyjaciele, ale jak to mówią, przyjaciel to największy wróg, bo wie najwięcej. W ogóle cała ta impreza walnięta była, żadnych prochów nie braliśmy, a się działo..no napisałam Wam,co się działo ale skasowałam, bo pomyślicie sobie, że gwardia psychiatrów nam jest potrzebna:) Ja postanowiłam być Kopciuszkiemi w kuchni przesiedziałam, zrobiłam im jedzonko gary myłam, kurze chciałam ścierać ale mi kumpel sciery nie chciał dać...Dlaczego w kuchni...Bo z przerażeniem stwierdziłam, że jest kolejny etap w emocjach...Myślałam, że to co było do tej pory to już max. Wybierałam się na tę imprezę z nastawieniem, że pokażę mojemu, kto tu rządzi, że żadnego sexu nie będzie, niech ma karę za tę szarpaninę, którą mi urządza. ALe gdy byłam przy nim, wiedziałm już, że nie ma szans...I to właśnie ten kolejny etap, tego wcześniej nie czułam: był obok a ja za nim tęskiniłam, tęskniłam za jego dotykiem, pocałunkiem, miałam ochotę wyć jak zwierz, gryść ścianę, nie mogłam skupić się na rozmowie, nie mogłam na tyłku usiedzieć, chciałam się pozbyć tych ludzi i być tylko z nim. Dlatego poszłam do kuchni, żeby coś robić, żeby z nikim nie rozmawiać, bo przy rozmowie trzeba myśleć, a ja myśleć nie byłam w stanie...ALe ta rozpacz była też dlatego, że ten wieczór przecież miał się skończyć...Ta myśl mnie dręczyła cały czas...
  13. Mila, daj spokój, wyobraźnia może zabić, coś o tym wiem...Wesoły facet ten Twój, swoją drogą, koleżeństwo jakby nigdy nic...Dowcipy się tych chłopów trzymają. Chyba jednak nie potrafiłabym wrócić do koleżeństwa, za duży ból, przecież tego co było nie da się tak po prostu "wykasować", wyrzucić uczucia za okno i jakby nigdy nic ulubiony kolega i tyle...Chyba go porąbało. Mila wydaje mi się, że próbujesz odzyskać to, co minęło, ten obiecany obiad to taki pretekst tak na prawdę, żeby być razem choć przez chwilę...Mam rację? Może się mylę, ale ja robię to samo, szukam punktów zaczepienia... Laska Ty nie rozrabiaj, niezły łobuziak z Ciebie:) Ten numer z MMSem mi się podobał:) Poczucie humoru Ci przynajmniej dopisuje... Elewacja z tą konsumpcją to ja Cię zupełnie rozumiem. Zawsze powtarzałam, że lepiej żałować, że się coś zrobiło, niż żałować, że się tego nie zrobiło. Oczywiście z kimś, do kogo czujemy motylki, bo z byle kim nie ma sensu... To własnie ten facet we mnie:) Chociaż, nie , oni to pewnie z byle kim też lubią, byle by był ruch posuwisto-zwrotny...Czyli nie facet ze mnie jednak... Bibi, fajnie, że zaczyna Ci się układać. Trzymam kciuki, żeby było dobrze:)
  14. Witajcie Czarownice. Dużo wpisów ostatnio:) Ech, te nasze emocje... U mnie różowo i tragicznie, zależy z której strony spojrzeć...Z każdym dniem włażę coraz głębiej w bagno...Coraz więcej osób sie domyśliło i choć ja słowa nie mówię dają mi to do zrozumienia... Muszelko, gdy czytam co piszesz to tak jakbym czytała o swoich uczuciach...Przykro mi, że tak cierpisz, ale nic Ci nie poradzę, bo sama sobie nie daję sobie rady z tym wszystkim. Ja też nie wiem, gdzie moje miejsce...Rzuciłbym to wszystko, tego jestem pewna, tego chcę, ale gdy co dzień widuję go w pracy - nie jestem w stanie. Jestem jak niewolnica...Jedno spojrzenie i pokornie wracam na kolanach. No Ty na szczęście tu jesteś mocniejsza, przynajmniej telefonów nie odbierasz. Ja też nie odbieram, bo nie dzwoni , hahhaha...Już mi chyba rozum odbiera:( Wyjazd to dobry pomysł...ALe chyba taki na zawsze...Ja próbowałam, jeszcze w październiku. SPakowałam torby i uciekłam, byłam pewna, że zapomnę chociaż na chwilę. Nie było jednej minuty, żebym o nim nie myślała, wyobrażałam sobie, że wszystko co robię, robię z nim, wracałam jak na skrzydłach, bo wiedziałam, że on będzie...Trzymaj się Muszelko cieplutko i pociesz się tym ,że choć było blisko z tymi pieszczotami, to nie doszło do końca i przynajmniej tu pokazałaś swoją siłę. Ja tego o sobie nie mogę powiedzieć:(
  15. Witajcie kochane Czarownice, to amok, wiem, ale chcę, żebyście wiedziały, że bardzo cenię to, co piszecie, choćby to nie było przyjemne. Któż w końcu zna problem lepiej od Was? Ja mam przebłyski rozsądku, nawet często i zdaję sobie sprawę z sytuacji, co z tego jak ja nawet samej siebie nie umiem posłuchać (tej mojej rozsądniejszej strony)??? Nie umiem z tym żyć i nie umiem tego skończyć. Czegokolwiek bym nie zrobiła jest mi źle. A szarpanina jest straszna. Wolalabym, żeby było tak jak z Adamem u Zielonej, razem to razem, a jak koniec to definitywny, przynajmniej człowiek nie ma złudzeń i wie co jest grane. Najgorsze, że mam tendencje do szybkiego zapominania tego, co jest nie w porządku z jego strony i idealizowania sytuacji. Muszę zmuszać się do tego, żeby myśleć o tym, co złe. Jego nadal nie rozumiem, raz kochankowie, raz koledzy, raz go nie ma, a za chwilę szaleje jak nastolatek. Zgłupieć można. Wpadłam ostatnio na tę dziewczynę, z którą był u mnie na imprezie, no myślałam, że mnie szlag trafi na samo wspomnienie. Chciałabym, żebyście spróbowały mnie zrozumieć (bo ja sama siebie nie rozumien), ja nigdy nie lubiłam takich facetów. Każdy podrywacz napawał mnie obrzydzeniem, trudni faceci do zdobycia, faceci z klasą - jak najbradziej, ale nie coś takiego! Wtedy, gdy pojawił się z nią, chociaż tak na prawdę jeszcze nic między nami nie było, ucieszyłam się, pomyślałam "teraz to mi na pewno przejdzie", cieszyłam się po prostu, że po takiej akcji uwolnię się od uczucia, które stawało się dla mnie męczące. Stało się na odwrót! Czy ktoś może mi to wytłumaczyć? Idziemy na imprezę w weekend. Ja już tracę rozum, myślę o tym, jak to zrobic, żeby do domu na noc nie wrócić - a to jużjest głupota, ale myślę, że wybiję to sobie z głowy. Widzę po nim, że cieszy się jak dziecko, zresztą ten kolega, do którego idziemy zwrócił mi na to uwagę. Zrezygnował z jakiegoś wyjazdu, żeby tam być. Ale jestem już na tym etapie, że chyba mu wygarnę co myślę, zwłaszcza jak się napiję...Nic z tego nie rozumiem:( Pa!
  16. Witajcie kochane Czarownice, to amok, wiem, ale chcę, żebyście wiedziały, że bardzo cenię to, co piszecie, choćby to nie było przyjemne. Któż w końcu zna problem lepiej od Was? Ja mam przebłyski rozsądku, nawet często i zdaję sobie sprawę z sytuacji, co z tego jak ja nawet samej siebie nie umiem posłuchać (tej mojej rozsądniejszej strony)??? Nie umiem z tym żyć i nie umiem tego skończyć. Czegokolwiek bym nie zrobiła jest mi źle. A szarpanina jest straszna. Wolalabym, żeby było tak jak z Adamem u Zielonej, razem to razem, a jak koniec to definitywny, przynajmniej człowiek nie ma złudzeń i wie co jest grane. Najgorsze, że mam tendencje do szybkiego zapominania tego, co jest nie w porządku z jego strony i idealizowania sytuacji. Muszę zmuszać się do tego, żeby myśleć o tym, co złe. Jego nadal nie rozumiem, raz kochankowie, raz koledzy, raz go nie ma, a za chwilę szaleje jak nastolatek. Zgłupieć można. Wpadłam ostatnio na tę dziewczynę, z którą był u mnie na imprezie, no myślałam, że mnie szlag trafi na samo wspomnienie. Chciałabym, żebyście spróbowały mnie zrozumieć (bo ja sama siebie nie rozumien), ja nigdy nie lubiłam takich facetów. Każdy podrywacz napawał mnie obrzydzeniem, trudni faceci do zdobycia, faceci z klasą - jak najbradziej, ale nie coś takiego! Wtedy, gdy pojawił się z nią, chociaż tak na prawdę jeszcze nic między nami nie było, ucieszyłam się, pomyślałam "teraz to mi na pewno przejdzie", cieszyłam się po prostu, że po takiej akcji uwolnię się od uczucia, które stawało się dla mnie męczące. Stało się na odwrót! Czy ktoś może mi to wytłumaczyć? Idziemy na imprezę w weekend. Ja już tracę rozum, myślę o tym, jak to zrobic, żeby do domu na noc nie wrócić - a to jużjest głupota, ale myślę, że wybiję to sobie z głowy. Widzę po nim, że cieszy się jak dziecko, zresztą ten kolega, do którego idziemy zwrócił mi na to uwagę. Zrezygnował z jakiegoś wyjazdu, żeby tam być. Ale jestem już na tym etapie, że chyba mu wygarnę co myślę, zwłaszcza jak się napiję...Nic z tego nie rozumiem:( Pa!
  17. Laska, taką rodzinkę to ja bym na księżyc wysłała. Traktuj ich jak powietrze i nie utrzymuj kontaktów ,po cholorę Ci tacy obłudnicy prymitywni?
  18. http://www.youtube.com/watch?v=IO1evhvjJZs Ja tego kurwa nie wytrzymam...
  19. Muszelka, wszystko to doskonale rozumiem, ale zupełnie nie wiem dlaczego tak sie dzieje, mam to samo, po prostu głupieję, chociaż widzę jakie to ladaco z tego mojego. Zorganizuj sobie wszystko tak, żeby jego szalona żona znów nie zrobiła afery i może jemu trzeba przeszkolenie zrobić w zakresie "krycia się"? A Twój mąż? Doszło coś wcześniej do niego (nie doczytałam do końca...) Mila.. nie wiem, co Ci powiedzieć, ja w takim stanie na siłę zmuszam się do myślenia o jego złych stronach, o tym co mi sie nie podoba, a usiłuje pogrzebać wszystkie dobre wspomnienia. Wtedy zaczynam być wściekła, a jak zaczynam być wściekła, to mija mi rozpacz...Ale pewnie nie na każdego to działa:( Od mojego ostatniego wpisu (czyli całkiem niedawno), moje motyle zdążyły zwiać, jutro jesteśmy umówieni, a gdy jesteśmy sami to ja już niestety nie mam kontroli nad sobą....No i znów się zacznie, więc spodziewajcie się mojego wycia tutaj już wkrótce:(
  20. Muszelka: i masz babo placek....Może reszta będzie na mnie krzyczeć (może nie?), ale najważniejsze , że jesteś szczęśliwa...Chociaż na chwilę. Te krótkie momenty są warte tego całego płaczu potem...Będziemy miały co wspominać jako stare trzęsące się babcie...Moje motylki też fruwają, ale na razie udaje mi sie utrzymywać je pod kontrolą....Fajne są , gdy są na uwięzi.
  21. Cześć wszystkim Czarownicom:) Humor mam coraz lepszy, tzn wchodze w fazę obojętności? Szybko mi to idzie:) Dzisiaj premią rzucili trzeba by na jakieś zakupy na dodatkową poprawę humorku wyskoczyć. Zaczynam Idiote traktować jak małe dziecko, patrzę na jego miotanie się i kiwam głową, ale i tak go lubię, trudno wyrzucić 3 lata przyjaźni w błoto tylko dlatego, że coś gdzieś kiedyś...Może teraz znajdę sobie starszego? tak z 10 lat to może już spokojny będzie???? A takim to wali najbardziej, zapomniała...No to ratuje mnie tylko 70-latek:) Pa!
  22. A Ty Laska porządnego wypoczynku potrzebujesz, a nie lecytynki:) Trzymaj się:)
  23. Tak wiem, mam cyrk, bo mi to odpowiada. Ale czekajcie ja mu jeszcze wywinę numer, hehehehe....Tylko przyjdzie na to czas, twarda sztuka jestem tylko mam chwilowe załamania (jak każda głupia baba - tzn. nie każda baba jest głupia, ale ja zaliczam się do grona tych głupich jak patrzę na to co wyczyniam)... Muszelka a Ty skąd? Ja Cię raczej nie znam, bo do żadnej mojej kumpeli żona z awanturą nie przyszła (miały szczęście)... Buziaki! :)
  24. Rzeczywiście cyrk niezły...Ale nie mogę mu zabronić przychodzić, bo oni współpracują z moim mężem i w zasadzie on może sobie wpadać, kiedy mu się chce...O tym wczorajszym to tak wstępnie rozmawialiśmy dzień wcześniej, ale nie sądzilam, że się zjawi, bo on gada, a potem nic z tego nie ma...Ale głupia sytuacja...
  25. Mila... Ten facet w pracy to katastrofa...:( Nie my jedyne jesteśmy takie głupie...Moja kumpela która miała romans w pracy u nas i który skończył się dwa lata temu dalej płacze. zgrzyta zębami i kurwuje na czym świat stoi. Cięzko się z tego wyleczyć, gdy ciągle wisdzisz tę osobę, a zwłaszcza panienki które mają ochotę...Dziś musiałam ją pocieszać i przytulać, bo wyła jak bóbr, bo on z jakąś tam gadał...Żeby było śmieszniej, cytowałam Was i myślałam sobie "o Boże i kto to mówi?" A to dwa lata...Ja tak długo nie chcę cierpieć!!! Muszelka, stało się, jak to mówią "już po ptakach" ....Zony raczej się nie boję, bo oni już podział majątku zrobili i chyba podjęli decyzje o rozwodzie, chociaż kto to wie...Doczytałam o Twoich przeżyciach sprzed roku...makabra, ale jeszcze gorsze dla mnie zachowanie faceta...Tak jak w przypadku Bibib dupek, totalny dupek, a my głupie ryzykujemy wszystko:( A mój Idiota...Dziś kolejne zaskoczenie...W pracy raczej się mijaliśmy, ja pogodzona z losem, całkiem spokojna byłam, na jednej fajce tylko się skończyło...Po południu zjawił się znów u mnie w domu, przyniósł mi litrowego Baileysa, bo wie, że lubię... Zrobiłam kolacyjke i tak siedzieliśmy sobie i piliśmy ja, on i mój mąż....O matko... To chyba jakieś chore jest. Przed chwila poszedł, a ja siedze ubrzdryngolona i stwierdzam, że wszystko zaczyna sie na nowo...a tak pasowąla mi ta złość na niego, taka spokojna sie zrobiłam... Tęsknię za nim, a dopiero przed chwilą poszedł...no nie i znów bedę wyć, pijana baba,,,,,:(
×